Chociaż człowiek jest istotą na tyle świadomą, by odróżniać dobro od zła, pod wpływem różnych zawirowań życiowych i okoliczności często zbacza na złą ścieżkę, wybierając najokrutniejszą z możliwych – dopuszcza się zabójstwa. Wielokrotnie słyszy się o sytuacjach, w których ludzie przestają dostrzegać racjonalne rozwiązania konfliktów bądź problematycznych relacji i sięgają po nieodwracalne i drastyczne środki, odbierając komuś życie. Ta decyzja zazwyczaj podyktowana jest określonym bagażem doświadczeń, który na przestrzeni lat w taki a nie inny sposób ukształtował jednostkę.
Jak natomiast wytłumaczyć fakt, że morderstwa dopuszcza się nie człowiek dorosły, a... dziecko? Jak wytłumaczyć fakt, że dwunastoletnia dziewczynka nie tylko odebrała jedno życie, ale odebrała je aż trzem osobom, w dodatku własnym rodzicom i bratu, wcześniej przygotowując szczegółowy plan i angażując w to 11 lat starszego wspólnika? To nie jest fikcja. To autentyczne wydarzenia z 2006 roku, które miały miejsce w miejscowości Medicine Hat w Kanadzie.
Debra i Marc Richardson, poznali się w dość trudnych okolicznościach, ponieważ ich znajomość miała swój początek na odwyku. Oboje zmagali się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Chęć zmiany swojego życia oraz nowy start doprowadziły obojga do wniosku, że mogą mieć ze sobą wiele wspólnego i rzeczywiście, połączyła ich nie tylko wspólna walka z uzależnieniem. Para dzieliła również pasję, jaką była miłość do motocykli oraz podejście do życia. Oboje starali się optymistycznie patrzeć w przyszłość, a każde trudności traktowali jako kolejne wyzwanie do pokonania. Razem wyszli z nałogu zyskując czystą kartę i nowe życie, a w 1991 roku wzięli ślub.
W 1993 roku na świecie pojawiło się pierwsze dziecko pary, córeczka o imieniu Jasmine. Niestety oprócz tak radosnego wydarzenia, rodzina Richardsonów zmagała się z problemami finansowymi. Sytuacja była na tyle poważna, że musieli korzystać z bonów na darmowe obiady. Jednak w żaden sposób nie podłamało to Debry i Marca, którzy wciąż z nadzieją parli naprzód, wspierając się wzajemnie i ciesząc się swoją córeczką. W 1996 roku rodzina ponownie się powiększyła: małżeństwo doczekało się syna Jacoba. W tym samym czasie sytuacja materialna rodziny zaczęła się nieco poprawiać, Marc dostał lepiej płatną pracę, co pozwoliło parze na kupno domu w Medicine Hat.
Jasmine i Jacob dorastali w domu pełnym miłości, troski i zrozumienia. Rodzice zawsze stali murem za swoimi dziećmi, dbali o nie, otaczali je opieką, a na występujące od czasu do czasu dziecięce wybryki reagowali spokojnie, aczkolwiek stanowczo – nie było miejsca na pobłażanie i każdy występek miał swoje konsekwencje.
Jasmine była spokojną, cichą dziewczynką, która rozwijała się prawidłowo, doskonale się uczyła i nie stwarzała żadnych problemów. Jednak kiedy ukończyła 11 lat, rozpoczął się u niej okres dojrzewania, który, w przeciwieństwie do swoich rówieśników, przeszła bardzo szybko i gwałtownie. W mgnieniu oka zmieniła się w młodziutką kobietę, zupełnie nie przypominając uczennicy szkoły podstawowej. Jasmine nie czuła się z tym komfortowo, co spowodowało u niej wzmożoną nerwowość, epizody agresji czy gwałtownych wahań nastrojów. W tym samym czasie dziewczynka zaczęła również poszukiwania własnych pasji, które powoli zmierzały w stronę mrocznego makijażu, ciężkiej muzyki oraz ciemnych ubrań. Zakupiła również biżuterię z motywem pentagramu, na rękach nosiła pieszczochy, a w pokoju trzymała zabawkowy pistolet, z którym zapozowała na jednym ze zdjęć. Jasmine zdecydowała się na zostanie gotką. Subkultura gotycka cechuje się chłodnym i zdystansowanym podejściem do świata, skupianiem się na namiętności i romantyzmie oraz zainteresowaniem literaturą i sztuką o motywie okultystycznym, wampirycznym lub o zabarwieniu mitologii słowiańskiej czy nordyckiej. Goci zazwyczaj przywiązują dużą wagę do ognistej miłości, często nacechowanej poświęceniem i cierpieniem. Przedstawiciele tej subkultury są również znani z noszenia czarnych ubrań jako swojego charakterystycznego stylu.
Dwunastoletnia już Jasmine zaczęła więc tworzyć konta w mediach społecznościowych, również takich traktujących o subkulturze gotyckiej, chcąc znaleźć bratnie dusze, które podzielałyby jej zainteresowania. Nie przyznawała się jednak do swojego prawdziwego wieku, zazwyczaj określając siebie jako szesnastolatkę, w dodatku biseksualną. Na swoich profilach wspominała o takich postaciach jak Batman (bohater uniwersum DC) czy Jeffrey Dahmer (seryjny morderca), określając je autorytetami. Pod różnymi pseudonimami od „Madness” (ang. szaleństwo) po „Runaway Devil” (ang. uciekający diabeł) nawiązywała kolejne znajomości, a wśród nich dwójkę 19-latków o równie mrocznych pseudonimach „Kruk” i „Prochowiec”, którzy jeszcze bardziej wprowadzili ją w gotycki świat. W końcu Jasmine trafiła na o wiele starszego Jeremy’ego.
Jeremy Steinke jadł swój chleb powszedni z zupełnie innego pieca niż Jasmine. Jako dziecko dorastał w ciężkich, patologicznych warunkach. Jego matka kompletnie nie przejmowała się synem, będąc uzależnioną od alkoholu. W wyniku tego zaniedbania Jeremy nierzadko był zmuszony chodzić do szkoły w brudnych, brzydko pachnących ubraniach, zyskując niechlubne przezwisko „stinky” (ang. śmierdziel). Pozostali uczniowie często znęcali się nad nim, prześladowali go i maltretowali, co wzbudzało w chłopcu ogromny strach przed pójściem do szkoły. Dorastając jako wyrzutek, Jeremy rozpaczliwie poszukiwał akceptacji rówieśników, której jednak nigdy nie znalazł. Mając 23 lata, mężczyzna był uważany za niedojrzałego, o czym świadczyło jego głębokie przekonanie, że jest wilkołakiem. Nikt więc nie chciał mieć go w kręgu swoich znajomych. Jeremy zdecydował się na poszukiwanie przyjaciół w gronie znacznie młodszych od siebie osób. W tej grupie jawił się już jako świetny kumpel – dużo starszy, w dodatku miał samochód, więc wzbudzał podziw wśród kolegów i zachwyt koleżanek. Zachwyciła się nim także Jasmine. Para zaczęła się bliżej poznawać, odkrywając przed sobą wiele wspólnych tematów, poglądów czy dzieląc te same odczucia i emocje względem otaczającego świata. Oboje czuli się sfrustrowani i niezrozumiani przez otoczenie. Zaczęli postrzegać siebie jako „my kontra świat”, zamykając się coraz bardziej w swoich fantazjach.
To zamykanie się nie uszło uwadze czujnych rodziców Jasmine. Debra i Marc do pewnego stopnia rozumieli i wspierali proces poszukiwania „własnego ja” swoich dzieci, jednak w przypadku Jasmine zaczęło to iść w coraz bardziej niebezpiecznym kierunku. Córka pary zaczęła się buntować i coraz mniej przypominała tę grzeczną, spokojną dziewczynkę, zawsze chętną do pomocy rodzicom. Zaczęło się właśnie od zaprzestania jej i niewywiązywania się z domowych obowiązków. Pewnego wieczoru rodzice poprosili Jasmine, by tym razem została w domu i zaopiekowała się swoim młodszym bratem Jacobem, gdyż Marc i Debra mieli spędzić najbliższe kilka godzin na impezie firmowej. 12-latka zignorowała prośbę i wyszła z domu w towarzystwie znajomych, zostawiając braciszka samego. Jacob natychmiast zadzwonił do rodziców, którzy, rozczarowani zachowaniem córki, musieli wrócić do domu. Wtedy też zaczęli poświęcać córce więcej uwagi, a zwłaszcza temu, co robi w Internecie. Gdy tylko Debra i Marc odkryli, jakie fora odwiedza ich dziecko, z kim się zadaje i jakie mroczne treści przegląda, zaczęli stawiać pierwsze ograniczenia odcinając córce dostęp do Internetu. Jasmine dała sobie z tym radę bez problemu, nadal korzystając z komputerów w szkolnej bibliotece i pogłębiając wirtualną więź z Jeremy’m.
Kiedy rodzice dziewczynki przypadkiem dowiedzieli się o sekretnym związku Jasmine, oraz że internetowa sympatia ich córki ma 23 lata, próbowali zakończyć tę niezdrową relację, jednak bez rezultatu, co wywoływało jeszcze większy gniew i wrogość u Jasmine. Dziewczyna powoli dochodziła do wniosku, że rodzice kompletnie jej nie rozumieją, że ograniczają jej wolność, że są zagrożeniem dla jej związku i że chcą zniszczyć wspólne plany, jakie budowała z Jeremy’m. 23-latek oczywiście doskonale ją rozumiał i podzielał jej frustrację. W końcu dziewczyna zdecydowała, że musi pozbyć się swoich rodziców. Zaczęła o tym rozmawiać ze swoim chłopakiem, który podszedł do tego dość entuzjastycznie, chociaż bardziej traktował to jako zwykłe gadanie. Jasmine jednak zaczęła naciskać, domagając się szczegółów tego planu. Sprytna 12-latka wywierała coraz większą presję na swoim starszym partnerze, wręcz wymuszając na nim konkretne działania, a jednocześnie coraz bardziej przywiązywała go emocjonalnie do siebie, bowiem to Jasmine zainicjowała pierwsze zbliżenie ze swoim ukochanym. Jeremy, zakochany już bez pamięci i gotów zrobić dla Jasmine absolutnie wszystko, powoli uginał się pod jej wpływem, a plan pozbycia się rodziców zaczął nabierać kształtów.
22 kwietnia 2006 roku, Jeremy zorganizował imprezę dla znajomych, podczas której spożył ogromne ilości alkoholu i narkotyków, m.in. piwa, wódki czy marihuany. Jego działanie nie było przypadkowe. Chciał się tak znieczulić jak to tylko możliwe, niemal doprowadzając się do nieprzytomności. Czy próbował w ten sposób dodać sobie odwagi do tego, co zamierza wkrótce zrobić, czy może nie chciał o tym później pamiętać – to do dzisiaj pozostanie zagadką. W końcu gdy zbliżał się późny wieczór, a zabawa trwała w najlepsze, Jeremy wsiadł do samochodu i skierował się w stronę domu swojej dziewczyny. Umówili się, że Jasmine zostawi mu otwarte okno w piwnicy. Jeremy, który w momencie wchodzenia do środka był pod silnym wpływem używek, swoją znikomą koordynacją ruchową narobił konkretnego hałasu. Wyrwana ze snu Debra poszła sprawdzić, co się dzieje i natychmiast została zaatakowana przez 23-latka kryjącego się w ciemności ze śrubokrętem w ręku. Mężczyzna dźgał swoją ofiarę na oślep, nabuzowany alkoholem, narkotykami i adrenaliną. Chociaż Debra zaciekle walczyła, chcąc obronić swoją rodzinę, ale też własne życie, nie miała najmniejszych szans. Krzyki i szamotanina obudziły Marca, który także zbiegł do piwnicy, a za nim Jasmine. Widząc swoją żonę, leżącą bez życia na podłodze i pochylającego się nad nią obcego mężczyznę, Marc rzucił się na Jeremiego. Chociaż mąż Debry miał fizyczną przewagę nad napastnikiem i był o wiele lepiej zbudowany, jego siła okazała się być niewystarczająca w starciu z adrenaliną i narkotycznym pobudzeniem. Marc również otrzymał niezliczoną ilość ciosów. Zanim mężczyzna, także oddał życie na oczach swojego dziecka, zadał oprawcy jedno pytanie: „czemu?” Jeremy bez wahania odparł: „tego życzyła sobie Twoja córka”. Kiedy Richardsonowie leżeli martwi w piwnicy, Jasmine uzmysłowiła swojemu chłopakowi, że nie mogą tak zostawić Jacoba. Dziewczyna wydała wyrok również na swojego młodszego brata. Mordercy najpierw próbowali udusić Jacoba, a później zadali mu kilka ciosów ostrym narzędziem. Kiedy wszyscy już nie żyli, Jeremy wyszedł na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza, a Jasmine poszła spakować najpotrzebniejsze rzeczy. Mężczyzna jednak nie wytrzymał i odjechał z piskiem opon do swojego domu. Jasmine dojechała, więc do niego taksówką i para zaczęła świętować swój sukces, pijąc alkohol i uprawiając seks.
Ciała trzech osób zostały znalezione już następnego ranka, w dodatku przez ośmioletniego Garetta, kolegę Jacoba mieszkającego po sąsiedzku, który chciał wpaść w odwiedziny. Na miejsce tragedii szybko przyjechała policja. Funkcjonariusze w obawie o życie Jasmine rozpoczęli jej poszukiwania, podejrzewając porwanie. Opublikowano wizerunek dziewczyny, jej imię i nazwisko. Dopiero w trakcie przeszukania jej szkolnej szafki policja odkryła, co tak naprawdę się stało i kto był winny morderstwa całej rodziny. Wśród rzeczy osobistych 12-latki znaleziono wymowny komiks, ilustrujący śmierć jej rodziców.
Jasmine i Jeremy zostali zatrzymani niedługo później, w sąsiedniej miejscowości Leader w Saskatchewan. W trakcie prowadzonego śledztwa policja dotarła do wszystkich wiadomości, jakie para wymieniała między sobą, które jasno wskazywały, kto manipulował, a kto tej manipulacji się poddawał. Jeremy Steinke, sądzony jako dorosły, został skazany przez sąd na trzykrotne dożywocie z możliwością zwolnienia warunkowego po 25 latach. Jasmine Richardson została uznana winną trzech zabójstw I stopnia, mimo, że nie brała czynnego udziału w zabójstwie, a do ciosów zadanych bratu nie chciała się przyznać. Ze względu na swój wiek otrzymała 10 lat pozbawienia wolności – był to najwyższy możliwy wymiar kary dla osoby nieletniej w Kanadzie. Zasądzoną karę dziewczyna odbywała w systemie terapeutycznym, uczęszczając na terapie i przebywając w szpitalach psychiatrycznych, bowiem osadzenie jej w więzieniu byłoby niezgodne ze stosowaną przez kanadyjskie prawo politykę resocjalizacji.
W przypadku Jasmine resocjalizacja odniosła sukces. Dziewczyna zrozumiała swój błąd oraz wyraziła skruchę z powodu tego, co zrobiła. W tej chwili jest już wolną młodą kobietą. Wyszła na wolność w 2016 roku. Jeżeli nie popełniła żadnego przestępstwa do 2021 roku, jej wyrok został wymazany, a Jasmine dostała czystą kartę i drugą szansę. Obecnie ukończyła studia i żyje pod zmienionym imieniem i nazwiskiem w Kanadzie. Można dyskutować o słuszności wyroku, który mimo wszystko wydaje się bardzo łagodny w stosunku do okrucieństwa popełnionej zbrodni. Największą jednak karą dla Jasmine jest to, że zabiła własnych rodziców i musi żyć z tą myślą każdego dnia.
Autor: Martyna Gregorczuk
https://people.com/richardson-family-murders-how-a-12-year-old-helped-murder-her-family-with-23-year-old-boyfriend-8682958?utm_source=chatgpt.com https://restore-mentalhealth.com/richardson-family-murders-mind/
Estibaliz Carranza - (born September 6, 1978 in Mexico) - Spanish-Mexican businesswoman and two-time murderer.
Who was Estibaliz Carranza?
Goidsargi Estibaliz Carranza Zabala, between 2002 and 2008 known as Goidsargi Estibaliz Holz, is an Austrian criminal sentenced to life imprisonment who shocked the public with her gruesome crimes. She murdered her husband in 2008 and her partner in 2010. The victims' bodies were dismembered and their remains hidden in a bricked-up freezer beneath an ice cream shop in Meidling, Vienna. The discovery of it during renovation works in June 2011 shocked the public.
After the crime was discovered, Carranza fled from Vienna and was captured by Italian police. She was nicknamed the “Ice Lady” in the press and became one of the most famous figures in Austrian criminal history. She is currently serving a life sentence in Asten Prison, located in the town with the same name in Upper Austria. Carranza was the first woman to be transferred to a men's prison, having been found to be a particularly dangerous person to those around her.
Carranza's life story received media attention, resulting in the publication of two books on her life and crimes.
Even as a child, Estibaliz faced her father's tyrannical behavior, which led to her building up blood-chilling fantasies of murder. Despite this, at her father's request, she went on to study economics at the University of Barcelona.
Fiancée
For five years, Estibaliz Carranza was in a relationship with her first fiancé. According to her account, he was excessively possessive and treated her in a violent manner. After graduation, the boyfriend ended the relationship with her, not sharing her desire for a serious relationship. Fantasies of murder were now directed against him. Carranza even considered manipulating the brake lines in his car.
Wedding
Estibaliz Carranza's first husband, Holger Holz, was a member of the Hare Krishna religious community. Holz was fourteen years older than her, and he was working as a refrigerator salesman when he met Carranza. Just a few weeks after their first meeting, he proposed to her. In 2002, Carranza and Holz got married and moved to Berlin, Holz's hometown. Shortly after the wedding, the man began to change, and “showed his true face.” Initially, he deprived his wife of all the money she earned as a waitress, and when she tried to leave him and return to Spain, he took away her documents, preventing her from traveling. The man also allegedly abused her mentally and physically. In 2005, Carranza and Holz moved to Vienna, where they opened an ice cream shop. Soon after arriving in Vienna, Carranza met Manfred Hinterberger, an ice cream machine salesman. Two years later, she began working with him, and decided to divorce Holger Holz. Despite the separation, they continued to share a small apartment.
Murder of husband
On April 27, 2008, her patience ran out.... Carranza came home from work. Her husband immediately began to insult and bully her. After a few hours, the woman decided that she had to put an end to such treatment by her spouse. She shot him three times with a Beretta 22-caliber pistol from behind while he was playing on the computer. The bullets hit him twice in the back of the head and once in the temple. The man died.
After she committed the crime, Estibaliz Carranza left, leaving Holz there.
After a few days, she decided to dispose of the corpse and tried to burn it, but failed. More days passed. The woman decided that she would cut the corpse with a chainsaw, purchased one and proceeded to dismember the body. She put the fragments in black plastic bags and froze them. Estibaliz had to leave the apartment in 2009, so she couldn't let anyone find out about the crime, and so she concreted the bags, with her spouse's body parts. However, there was a problem - Holz's head had frozen to the bottom of the freezer, so she concreted it too. She hid the packages in the basement belonging to the ice cream shop. To people who inquired about Holz, the woman said he had joined a sect in India, so she did not report him missing.
The second victim - Manfred Hinterberger
Soon Estibaliz met Manfred and moved in with him, however, their joy did not last long, Hinterberger often cheated on Esti. Despite this, the woman still desired offspring. Manfred, however, already had children of his own and did not want to have any more. Carranza decided to kill him. She prepared herself thoroughly for this murder, she bought lessons at the shooting range, and before the actual act of killing, she laid out plastic foil so that it would be easier to dispose of the evidence later. On the night of November 21-22, 2010, the woman executed her plan. She murdered Manfred by shooting him four times in the back of the head at close range, while he was sleeping. She proceeded with the body as she did with her husband. Relatives became interested in the man's disappearance, so Carranza reported him missing after four days. Shortly after the murders, as early as December 2010, she began an affair with Roland R., with whom she became pregnant just before her arrest.
Discovering the crime
Carranza's apartment and ice cream store were located in the same building as other stores. After time, there was a need for renovation work in the basement, so on June 6, 2011, one of the tenants broke down door No. 6, which was padlocked. Guns were found there, as well as three coolers flooded with concrete. A human leg was probably sticking out of one of the containers. The resident called the police, who revealed various body parts of the killed men. However, when it comes to Holz's body, only the skull was found.
On June 7, 2011, Estibaliz Carranza withdrew all her money from her account, her safety deposit box, took her passport and savings book and went to the airport.
Although the woman had booked a ticket to Paris, out of fear of being arrested she did not get on the plane, she decided that she would go to Italy. By that time, officers were already searching for her. Esti slept in a guesthouse changing her identity, the next day she went to another city. There she met a street artist who agreed to spend the night with her, but she made him suspicious and he called the police.
Arrest
On June 6, 2011, at around 7:30 a.m., Carranza was arrested in Udine, and an extradition request was prepared. In the meantime, the identity of one of the victims was established, it was Manfred Hintberger. During the interrogation, it turned out that the woman was two months pregnant, she immediately confessed to the murder and disposal of the bodies of the two men. On June 24, 2011, Esti was taken into custody on charges of committing two murders. On January 1, 2012, she gave birth to a son, who was handed over to his father.
In March 2012, the two were married in the interrogation area of Josefstadt prison in Vienna.
Psychiatric opinion, trial
A psychiatric opinion in early July 2012 showed that the woman was extremely dangerous, and that she had the mental capacity to recognize her actions when she committed them. Forensic psychiatrist Adelheid Kastner diagnosed Carranza with a severe personality disorder and expressed concern that she might commit serious crimes again at large. The trial ended with a life sentence for double murder and an order for placement in a mental institution for criminals.
Esti expressed no remorse, she tried to justify her actions by taking tranquilizers and her reluctance to elicit sympathy.
Carranza was the first woman to be transferred to a men's prison, the judge declared that she was extremely dangerous to those around her.
Sources:
Photo:https://nypost.com/2017/01/17/dangerous-ice-cream-killer-being-moved-to-mens-prison/
Author: Magdalena Wychowska, volunteer at Fundacji Zaginieni (Missing People Foundation)
Bogdan Eugeniusz Arnold (born February 17, 1933 in Kalisz, died in Katowice on December 16, 1968) - a Polish serial killer.
Who was Bogdan Arnold?
He was a Polish serial killer. He murdered 4 women in Katowice between 1966 and 1967 and stored their bodies in his apartment. Before killing them, he tortured his victims first. The man settled in Katowice in 1960. He was married three times and had two sons. Bogdan abused his spouses, excessively consumed alcohol which led to breakups. He quite often frequented nightclubs where he would meet women.
First victim
Bogdan Arnold's first victim was Maria B., whom he met in 1966 at the “Kujawiak” bar. Maria was a prostitute originally from Volhynia. The woman went with Bogdan to his apartment, and she was to spend the night with him for 500 zlotys. However, the man expected free sex and refused to pay her for her services. When testifying, he said “I thought she went with me for love, not for money.” When he was told to pay, Bogdan became enraged and hit Maria in the head a couple of times with a hammer. Then he dismembered the corpse and left it in the bathtub. He doused it with chlorine to speed up decomposition, and burned some body parts at home. The entrails, on the other hand, he cut and flushed down the toilet.
Second victim
On March 12, 1967, Bogdan Arnold killed again. The identity of the victim is unknown, probably, like Maria, she was a prostitute. The man motivated his crime by the fact that the woman had discovered Maria's corpse. He also dismembered the woman's body.
Other victims
The third and fourth victim were Stefania N. and Helga S., - prostitutes with limited intellectual abilities. The man spent hours raping and beating the women. Eventually he strangled them and acted with the corpses in the same way as with the first and second victim. After committing the crime, he left his premises and lived in various hovels. After some time, however, he decided to return there to refresh the apartment.
Bogdan Arnold derived great pleasure from raping and torturing his victims.
In 1967, Arnold's crimes were exposed when neighbors noticed a swarm of flies in the window of Arnold's apartment. A terrible odor emanated from the premises, while huge quantities of vermin were coming out from under the door. This is how the nickname “Władca Much” (“The Lord of the Flies”) originated.
On June 8, 1967, the police received the following report:
“There is an unbearable fetor coming out from behind the door of apartment No. 9. The windows are covered with paper, and swarms of flies are sitting on the outside of the windows.”
Neighbors were unaware of what was going on in the man's apartment, they called the police, because they suspected that Bogdan Arnold had died.
The officers got into the apartment, from which came a strong odor of rotten meat. When they entered, they were shocked, the odor was so strong that they were unable to carry out their actions, but they had no choice. Vermin were crawling on the floor. The policemen entered the bathroom, and saw the macabre sight of a masonry box, which served as a bathtub, full of human remains, shredded body fragments and internal organs. Meanwhile, a huge saucepan stood on the stove, with a human head floating inside. In the washing machine full of decomposing remains were two skulls.
Neighbors were questioned about Bogdan Arnold, but they didn't have much to say, “he was polite, didn't cause problems, only that he often came home totally drunk,” but nobody would pay attention to that at the time.
The man's ex-wives were also interviewed, and it turned out that he was a monster craving aggressive sex and violence in disguise of a polite, courteous and innocent man. He was an individual with an uncontrollable sex drive, at the same time extremely violent and aggressive. He was happy to treat women like objects, being their absolute lord and master.
“He would call me names. He tied my arms and legs with wire, and put vodka bottles in my vagina. Only when he humiliated me did he achieve sexual satisfaction. He would beat me, torture me, and then hug me and apologize. He would tie me up and beat me, he told me to bite his body, only then he would reach orgasm." - testified one of his partners.
When his crimes were exposed, Bogdan Arnold disappeared without a trace.
The police conducted a massive, extensive search for the man suspected of serial murders. He eventually turned himself in to the police, pleading guilty to all the crimes. To the police officers' surprise, Bogdan also stated that he regretted that he didn't manage to kill his ex-wife.
“At first I wanted to burn parts of the corpses, but I didn't have coal, and it was hard to do it with wood. So I would open the abdominal cavities with a kitchen knife, from where I took out all the entrails, which I sliced into pieces and drained through a sewer hole located in my apartment, meanwhile the corpses I placed in a wooden box covered on the inside with metal sheets.” - he later testified.
“I wanted to buy caustic soda, to speed up the decomposition of the corpses, but I couldn't get it anywhere, so I bought about ten bags of chlorine. I dissolved it and poured hot water over it. (...) I put the decapitated head in a kettle with hot water. I couldn't stand the sight of it, so I went to the bar to drink. When I returned, I put the kettle on the electric heater. I fell asleep. Upon waking up, I found that the contents of the kettle had boiled.”
A six-month psychiatric examination did not reveal either intellectual deficits or mental disorders in the man. He was conscious of his actions.
According to specialists, Bogdan Arnold displayed clear traits of psychopathy, and alcoholism exacerbated his negative tendencies.
He invariably lacked feelings of remorse or guilt. He felt pleasure in the cruel, sexual acts of torture, humiliation and murder. The scale of his crimes remains unclear to this day. When asked by the judge how many women he had murdered, he replied:
- Does it matter how many? Eight or sixteen I will hang anyway.
On March 9, 1968, the court sentenced Bogdan Arnold to death. The sentence was carried out on December 16, 1968 at 6:40 pm.
Sources:
1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bogdan_Arnold
2. https://ciekawostkihistoryczne.pl/2021/09/09/chuc-smierc-i-robactwo-czyli-obled-seryjnego-mordercy-bogdana-arnolda/
Photo: https://wiadomosci.onet.pl/kraj/seryjny-morderca-z-katowic-bogdan-arnold-zabijal-przypadkowo-poznane-kobiety/1l7fv1s
Author: Magdalena Wychowska, volunteer at Fundacji Zaginieni (Missing People Foundation)
He was born as Rodrigo Jacques Alcala Buquor on August 23, 1943 in San Antonio, and died on July 24, 2021 in Corcoran. He joined the army at the end of high school, but was eventually discharged due to a nervous breakdown. It is likely that doctors had already diagnosed him with narcissistic personality and psychopathy.
Who was Rodney Alcala?
He was an American serial killer and rapist who was sentenced to death in California in 2010 for five murders committed between 1977 and 1979. In 2013, Alcala's sentence was increased by 25 years as he pleaded guilty to committing two murders in New York in 1971 and 1977. According to the prosecutor's office, the man brutally abused his victims by, among other things, strangling them until they were unconscious, then waited for them to wake up and repeated these actions many times before finally killing the victims.
TV show
In 1978, Alcala participated in the TV show “The Dating Game”, which he managed to win. It is fair to say that one of the participants, Cheryl Bradshaw, fooled her fate. Rodney won a date with Cheryl, but she eventually gave it up since she claimed the man was very strange.
“He acted really creepy,” she assessed after time.
“He was quiet, but at the same time he would interrupt a sentence and impose his opinion whenever he wanted, as if he was trying to intimidate me. I found him rude and hard to like. Not only did I not like him... He turned out to be the nastiest monster I've ever met.”
Despite the fact that the man had a criminal conviction on his record for sexual assault and beating an eight-year-old girl, he was able to participate in the program. The reason for this was that the producers didn't routinely screen the participants.
On the show, when choosing a candidate, Cheryl asked Alcali, “ what is your favorite part of the day?”. The man answered without hesitation, “the best time of day is night.” It turned out that nighttime was the time when he would lure innocent women into his home, after which he would rape and strangle them. By September 13, 1978, he had managed to harm five people.
After Cheryl ignored Alcala's advances, he committed another crime.
Alcala's first victim
Alcala's first victim was eight-year-old Tali Shapiro, whom the man kidnapped, raped and beat in 1969. Police officers found the girl in his Hollywood apartment. Alcala, however, escaped, which saved him from arrest in New York at the time, after which, under a false identity (John Berger), he got to study filmmaking with Roman Polanski at New York University.
Arrest
Ultimately, the man was arrested by the FBI. He was deported to California. There he was sentenced to three years in prison for molesting minors. After more than a year, Alcala left the facility on parole. He committed another assault just two months later, this time on a 13-year-old girl.
More crimes
After filming an episode of “The Dating Game” in 1979, Alcala raped Monique Hoyt, 15, during one of his photo shoots. Then in June, he brutally killed 12-year-old Robin Samsoe, whom he kidnapped from a ballet class. He was collecting relics of his victims at his premises. A souvenir taken from little Robin were her earrings.
Death penalty
A year after the tragic death of the teenager, Alcala was sentenced to death. Years passed, and the man's past crimes started to be exposed. In 2004, Rodney was charged with the murder of four more women: 18-year-old Jill Barcomb, 27-year-old Georgia Wixted, 31-year-old Charlotte Lamb and 21-year-old Jill Parenteau.
While in prison, Alcala claimed he was innocent. He tried to prove his innocence in a book written by himself. In 2003, prosecutors finally refuted his explanations, primarily through DNA analysis, which was crucial aid in the trial. The tests unequivocally confirmed that Alcala was responsible for the death of 12-year-old Samsoe, as well as four other murders.
Testimony of Tali Saphiro, Alcala's 8-year-old victim
During the trial, in an unexpected twist, Alcala's first victim, the now-adult Tali Saphiro, whom he raped in his Hollywood apartment, was called as a witness. The woman testified about the events there, and jurors were convinced of the man's guilt. In March 2010, Alcala was sentenced to death for the third time.
In 2010, police department in California and New York published more than a hundred photographs taken by Alcala in order to get help in identifying the women and children in the photos (about 900 of the images, couldn't be published).
Another possible victim
Among Alcali's possible victims is Pamela Jean Lambson from San Francisco, who disappeared in 1977. The young girl, then 19 years old, disappeared after telling her friend that she was dating a photographer. According to witnesses accounts, the physical description of the man the woman was seen with at the time matches Alcala. However, there is no evidence in the form of DNA analysis to confirm the killer's guilt.
Alcala's sentencing
Rodney Alcala has gained status as a convict awaiting execution. In January 2011, he was brought to trial on charges of murdering two 23-year-old Manhattan women, Ellen Hover and Cornelia Crilley. The defendant denied that he was present in that area at the time. In 2012, he was transported to New York, where he continued to claim innocence until December, when, intending to return to California to appeal his death sentence, he pleaded guilty to both murders. On January 7, 2013, the court sentenced Rodney Alcala to an additional 25 years in prison. Since 2007, there have been laws in New York State that didn't permit the death penalty. Rodney Alcala was then incarcerated in San Quentin State Prison.
Death
Rodney Alcala died on July 24, 2021 of natural causes at Corcoran State Prison in California. While serving his prison sentence, the man was diagnosed with antisocial personality disorder. Doctors assessed that the causes of his disturbed behavior may have included childhood abandonment by his father and expulsion from the military.
Sources:
Author: Magdalena Wychowska, volunteer at Fundacji Zaginieni (Missing People Foundation)
Photos: Wikipedia
RODZINA I OKOLICZNOŚCI ZNIKNIĘCIA MADALEINE
Madeleine urodziła się 12 maja 2003 roku w Leicester w Wielkiej Brytanii. Była najstarszym dzieckiem Kate i Garry'ego McCannów, którzy pracowali jako lekarze - Kate jako specjalistka w medycynie ogólnej, a Garry jako kardiolog.
28 kwietnia 2007 – rodzina McCannów wraz z grupą przyjaciół, liczącą 9 dorosłych wraz z dziećmi wylecieli w stronę kurortu Ocean Club w Praia da Luz w regionie Algarve w Portugalii. Madeleine miała wtedy trzy lata i była zachwycona wyjazdem. Głównym powodem, dla którego Kate i Garry wybrali Ocean Club były udogodnienia dla rodzin. Była tam też nocna opieka, jednak uznali oni, że gdyby mieli zostawić tam swoje dzieci, musieliby je kłaść za wcześnie i odbierać za późno, co źle wpłynęło by na dzieci.
7 maja 2007 roku około godziny 17:30, Kate wyszła po dzieci, które wracały z animacji. Madeleine była bardzo zmęczona i prosiła, aby zanieść ją do pokoju, gdzie później Kate czytała jej oraz rodzeństwu - dwuletnim bliźniakom Amelie i Sean'owi - książkę o zwierzętach do snu. Później Kate poszła szykować się na wieczór, który mieli spędzić razem z przyjaciółmi w restauracji, oddalonej około 50 metrów od mieszkania McCannów, za basenem. Z restauracji był idealny widok na pokój. Wydawało by się, że jest to idealne miejsce, aby zjeść kolację bez dzieci.
O godzinie 20:30 Kate i Garry wraz z przyjaciółmi udali się do restauracji. Spędzali czas wspólnie jedząc i śmiejąc się z innymi. Około godziny 21:05 Garry wstał z krzesła i udał się w stronę ich pokoju, aby sprawdzić dzieci. Razem z Kate, stosowali zasadę sprawdzania ich co pół godziny.
Garry wszedł do pokoju od strony patio, otworzył drzwi do pokoju i chwilę patrzył na swoje potomstwo, czując dumę. Wrócił do swojej żony oraz przyjaciół pewny, że wszystko z dziećmi jest dobrze. O 21:25 Kate miała iść skontrolować małoletnich, ponieważ była to jej kolej, jednak Matt Oldfield, jeden z przyjaciół, zaoferował, że on pójdzie. Matt wszedł do pokoju od strony patio, tak jak Garry, jednak nie otworzył drzwi do pokoju. Widział tylko oświecone światło oraz słyszał dźwięk, który przypominał moment obrotu jednego z dzieci na łóżku. Nic więcej nie przyciągnęło jego uwagi, więc wyszedł i wrócił do restauracji. O godzinie 22 była kolej Kate. Weszła do mieszkania również przez drzwi od strony patio.
Kate zauważyła, że w pokoju jest jasno, a drzwi są otworzone szerzej, niż zapamiętała. Drzwi zamknęły się z trzaskiem przez wiatr, gdy Kate próbowała je otworzyć. Otworzyła ponownie. W tym momencie jej oczom ukazało się puste łóżko Madeleine oraz otwarte okno. Kate w szoku wybiegła z pokoju w stronę restauracji krzycząc - "Ktoś zabrał Madeleine". Zaczęły się poszukiwania. Zmobilizowany został cały personel oraz goście. Policjanci nie zjawili się, mimo wezwania. Garry wraz z kolegą udali się do recepcji, aby poprosić o ponowne wezwanie służb. Wkrótce funkcjonariusze znaleźli się na miejscu. Przeszukany został cały teren kurortu oraz plaża. Poszukiwania rozszerzyły się. Około północy, policjanci z GNR - czyli policji lokalnej, postanowili powiadomić policję sądową. Gdy śledczy zjawili się na miejscu, byli oburzeni faktem, że nikt nie zadbał o to, aby zabezpieczyć dowody znalezione na miejscu zdarzenia. Przez ilość ludzi, biorących udział w poszukiwaniach zanim policja się zjawiła, dowody zostały zadeptane i zatarte.
TAJEMNICZY MĘŻCZYZNA - CZY MIAŁ COŚ WSPÓLNEGO Z ZAGINIĘCIEM DZIECKA?
Koleżanka McCannów, Jane Tanner, przypomniała sobie, że mogła widzieć coś ważnego. Gdy szła od swoich dzieci z powrotem do restauracji o 21:15, widziała mężczyznę nie daleko mieszkania McCannów. Niósł on dziecko w jasnej piżamce i bez butów. Zdała sobie sprawę, że mogła widzieć moment, w którym Madeleine została uprowadzona. Około godziny 22 pewien Irlandczyk, Martin Smith wraz z rodziną również widzieli mężczyznę niosącego dziewczynkę o blond włosach w piżamie. Szedł dość żwawo, udało się nawet zdobyć opis jego ubioru.
PIERWSZE KROKI W ŚLEDZTWIE
Sprawa zaginięcia została nagłośniona, rodzice Madeleine rozpoczęli kampanię medialną, aby zwiększyć świadomość o zaginięciu córki. Jedyną podejrzaną osobą na ten moment, był Brytyjczyk mieszkający nie daleko kurortu.
Dwa dni od zaginięcia - zaczęły pojawiać się pytania. Jak ktoś mógł wynieść dziewczynkę przez okno, nie budząc pozostałych? Skąd sprawca mógł wiedzieć, że dzieci są same w mieszkaniu? Nie mógł wiedzieć, kiedy kolejna osoba zjawi się, aby sprawdzić co u dzieci. Sprawca musiał obserwować mieszkanie i zaplanować porwanie.
Pojawiało się więcej mediów, a temat zaczął nabierać na sile. W poszukiwaniach brały udział psy tropiące, śmigłowce, ekipy poszukiwawcze, policja oraz obcy dla rodziny McCannów ludzie, którzy chcieli pomóc w odnalezieniu dziewczynki.
Trzeci dzień poszukiwań - wciąż brak informacji i dowodów. Władze nie wydają żadnych oświadczeń, a prasa naciska. Według prawa portugalskiego policja nie relacjonuje przebiegu dochodzenia publicznie - ma to zapewnić tajność i większą kontrolę oraz pomóc śledczym w dowiedzeniu się prawdy. Policja nie mogła zdać się na zapisy z kamer, ponieważ takowe są tylko i wyłącznie na stacjach benzynowych. Właśnie tam była widziana dziewczynka podobna do Madeleine kilka godzin po jej zniknięciu, później dotarły informacje o tym, że widziany był łysy mężczyzna z blond dziewczynką w sklepie, według zeznań zachowywali się oni dziwnie.
CZAS MIJA, A POLICJA ZACZYNA SWÓJ KRYZYS
Minął czwarty dzień od zaginięcia - zaczęło wychodzić na światło dzienne to, jakim problemem jest mała jednostka policji - ograniczona liczba zasobów oraz brak doświadczenia w podobnego typu sprawach - bowiem Praia da Luz była uznawana za jedno z najbezpieczniejszych miejsc w Portugalii. Policja sądowa nie wprowadziła blokad dróg, ani kontroli na autostradach.
Madeleine posiadała znamię na prawym oku, przez co wyróżniała się, jednak policja uznała, że gdy ogłoszą informację o znamieniu, porywacz przestraszy się i zabije Maddie.
POLICJA W KOŃCU WYJAWIA CZĘŚĆ PODJĘTYCH DZIAŁAŃ
Policja dopiero po nacisku przez opinię publiczną na jednej z konferencji postanowiła podać rysopis mężczyzny, z którym chcieliby porozmawiać - był to mężczyzna rasy białej, około 35-40 lat, średniej budowy i mający metr siedemdziesiąt osiem wzrostu - podejrzewano, iż to on niósł dziecko w noc zaginięcia. Już na początku dochodzenia sporządzono rysopis osoby z dzieckiem, którą jakoby widziała Jane Tanner obok mieszkania McCannów, jednak zawierał on tylko kształt głowy oraz włosy. Po opublikowaniu rysunku, opinia publicznie jednogłośnie stwierdziła, że wygląda on jak owłosione jajko.
STRACH W PRAIA DA LUZ - MIESZKAŃCY OBAWIAJĄ SIĘ O BEZPIECZEŃSTWO SWOICH DZIECI, A MEDIA NIE USTĘPUJĄ
Mija sześć dni od zaginięcia. Media naciskają, a w poszukiwaniach pracuje dodatkowe 150 detektywów na trzy zmiany. Policja zaczęła sprawdzać ludzi po wyrokach za pedofilię, bądź inne przestępstwa seksualne mieszkających w okolicy lub takich, którzy przyjechali tam na wakacje.
Osiem dni od zaginięcia - ludzie zaczynają coraz bardziej się bać, pilnują swoich dzieci całą noc. Znaleziono więcej informacji o potencjalnych podejrzanych, jednak policja nie publikuje do mediów nowych elementów tej układanki.
POMOC CZY PODEJRZANY? ROBERT MURAT ZMIERZA SIĘ Z OSKARŻENIAMI
Robert Murat - jeden z pierwszych podejrzanych. Mieszkał blisko hotelu, w którym zaginęła Madeleine. Gdy poszukiwania dziewczynki się rozpoczęły, on zaoferował pomoc jako tłumacz między rodzicami dziecka, a portugalską policją. Ludzie mówili o nim, że jest dziwny, a swoim zachowaniem ściągnął na siebie podejrzenia. Matka Roberta również zaangażowała się w poszukiwania organizując stoisko, na którym chętni anonimowo na kartkach mogli zapisywać informacje na temat dziewczynki.
15 maja policja aresztuje mężczyznę i przeszukuje dom jego matki. Ostatecznie ani w domu, ani na posesji nie znaleziono dowodów, które mogłyby go obciążyć. Przeszukano również dom w którym mieszkał szwagier Roberta, oraz hotelik kuzynki podejrzanego. Murat został zwolniony do domu, jednak o swoje dobre imię musiał walczyć prawnie. Oczyszczenie go przez policję z podejrzeń nie pomogło mu w pozbyciu się oskarżycieli. Murat zgłosił media do sądu, gdzie padł wyrok wypłacenia Robertowi 600 tysięcy funtów odszkodowania za "zrujnowanie mu życia".
POJAWIAJĄ SIĘ PLOTKI I OSKARŻENIA - SERGEY MALINKA W OBLICZU ZARZUTÓW PUBLICZNYCH
Trzynaście dni od zaginięcia - Sergey Malinka, który tworzył stronę dla Roberta Murat'a, również został aresztowany przez powiązanie ze wcześniejszym podejrzanym. Sergey powiedział, że jego związek z mężczyzną miał charakter tylko i wyłącznie biznesowy.
Kolejny dzień poszukiwań rozpoczął się od informacji w prasie, które Sergey uznał za "wyssane z palca". Nazywano go pedofilem, przestępcą seksualnym, członkiem rosyjskiej mafii czy handlarzem ludźmi. Na przesłuchaniu Sergey został zapytany, czy wie, że Robert Murat dzwonił do niego około 23:30 w dzień zaginięcia Madeleine, na co ten odparł, że nie pamięta takiego połączenia, tak samo jak Murat. Telefon wykonany w takich godzinach wydawał się podejrzany.
Ostatecznie wypuszczono Sergeya Malinkę. Okazało się, że skonfiskowane wcześniej rzeczy z jego domu były puste. Zabrano komputer i dwadzieścia siedem płyt. Pojawiło się jednak mnóstwo plotek na temat tego, co mogły zawierać płyty.
WEZWANIE DO SPRAWIEDLIWOŚCI W SPRAWIE PLOTEK I NOWE OSKARŻENIA - POJAWIA SIĘ NOWY PODEJRZANY W SPRAWIE - CHRISTIAN BRUECKNER
Kate i Garry McCann wygłosili oświadczenie, w którym powiedzieli o krążących plotkach na temat oskarżonych i dodali, że mają nadzieję, że każdy podejrzany będzie traktowany z należytym szacunkiem do momentu ujawnienia prawdziwego sprawcy.
W późniejszych etapach pojawiło się mnóstwo podejrzanych, na początku podejrzewano nawet samych rodziców Madeleine o to, że nieumyślnie spowodowali śmierć dziecka i ukryli ciało. Podejrzewano, iż Maddie stała się ofiarą grupy przestępczej. Każdy z potencjalnych tropów był badany przez policję.
Głównym podejrzanym w 2020 roku stał się Christian Brueckner. Otrzymano wtedy dostęp do tajnej skrzynki mężczyzny, która zawierała obrazy przedstawiające nadużycia wobec dzieci. Jego wóz znajdował się również nieopodal kurortu, w którym rodzina spędzała wakacje. W czasie, w którym zaginęła, Christian miał odebrać telefon niedaleko kurortu.
Mężczyzna otrzymał liczne zarzuty dotyczące przestępstw seksualnych, jednak został oczyszczony z większości z nich. Prokuratora utrzymywała jednak, że jest on niebezpiecznym i psychopatycznym sadystą. Obecnie przebywa w więzieniu za gwałt z 2005 roku na amerykańskiej turystce w portugalskim Praia da Luz - w tym samym miejscu dwa lata później zaginęła Madeleine. Jego wyrok kończy się we wrześniu 2025 roku, jednak będzie mógł wyjść już wiosną - jak mówi jego obrońca. Prokuratura będzie składała apelację, aby wymierzyć kolejny wyrok tym samym uniemożliwiając mu opuszczenie więzienia.
Co ciekawe, świadek, który przebywał w celi wraz z podejrzanym mężczyzną, Helge B., zeznał, że Christian przyznał się do porwania dziewczynki oraz opowiadał szczegóły zaginięcia. Zainteresowało to śledczych, jednak nie ustalono żadnych konkretów.
RODZINA MCCANNOW NIE PRZESTAJE WALCZYĆ - NOWE DOWODY I ZAPEWNIENIE KONTYNUACJI POSZUKIWAŃ
Rodzina przez lata prowadziła kampanie medialne, aby przypominać i nagłaśniać o zaginięciu ich dziecka. W międzyczasie sprawa była zawieszana, ze względu na brak dowodów i na nowo wznawiana, gdy takowe się pojawiły.
W 2023 roku niemiecka policja ogłosiła, że znalazła nowe dowody w sprawie. Rozpoczęły się poszukiwana w okolicy zbiornika wodnego Arade. W akcję włączono psy tropiące, jednak zabezpieczono tylko kilka toreb. Pierwszy dzień przeszukiwania zbiornika zakończył się bez konkretów. Akcja ta została zorganizowana głównie ze względu na to, że główny podejrzany, Christian Brueckner, odwiedzał to miejsce w czasie zaginięcia Madeleine.
Po dziś dzień jednak nie znaleziono konkretnych dowodów na to, co stało się z Maddie. Jej los pozostaje nieznany, jednak rzecznik prokuratury w Brunszwiku - Christian Wolters - przekazuje, że dochodzenie będzie kontynuowane niezależnie od tego, co okaże się prawdą. Nikt nie jest w stanie powiedzieć kiedy skończy się śledztwo i z jakim wynikiem.
Autor: Kinga Potyrcha
Bibliografia:
Kim byli?
Benderowie to rodzina, która w latach 70. XIX wieku zasłynęła jako jedni z pierwszych seryjnych morderców w Stanach Zjednoczonych. Ich gospodarstwo znajdowało się w hrabstwie Labette w stanie Kansas, przy Wielkim Szlaku Osagów, którym podróżowali osadnicy, kupcy i poszukiwacze lepszego życia. Choć rodzina ta działała jako właściciele niewielkiego zajazdu dla podróżnych, za ich pozornie zwyczajnym życiem kryła się przerażająca prawda.
Głową rodziny był John Bender senior, nazywany „Pa”. Był postawnym, sześćdziesięcioletnim mężczyzną o ponurym wyrazie twarzy i surowym usposobieniu. Mówił bardzo słabo po angielsku, a jego wypowiedzi były zdominowane przez silny niemiecki akcent, co sugerowało, że pochodził z Niemiec lub Holandii.
Jego żona, Elvira Bender, znana również jako „Ma”, była kobietą w podeszłym wieku o twardym charakterze, który budził strach w otoczeniu. Uważano ją za nieprzyjazną i despotyczną. Wśród sąsiadów zyskała przydomek „diablica”, a sama przedstawiała się jako medium potrafiące kontaktować się ze zmarłymi oraz rzucać uroki. Była to jej metoda na zdobywanie wpływów i manipulowanie ludźmi.
John Bender junior, zwany również Thomasem, miał około 25 lat. Był wysoki, szczupły i przez wielu uważany za przystojnego. Choć mówił dobrze po angielsku, jego nieoczekiwane napady śmiechu sprawiały, że otoczenie odbierało go jako osobę mało poważną, a nawet niezrównoważoną.
Kate Bender, najmłodsza z rodziny, miała około 23 lat. Była urodziwa, elokwentna i wyjątkowo towarzyska. W przeciwieństwie do innych członków rodziny, mówiła płynnie po angielsku bez wyczuwalnego akcentu. Kate reklamowała swoje usługi jako wróżka, spirytystka i uzdrowicielka. Była znana z otwartego propagowania „wolnej miłości” i głoszenia kontrowersyjnych poglądów, które budziły oburzenie w społeczności.
Istnieją spekulacje, że rodzina Benderów wcale nie była spokrewniona. Niektóre źródła sugerują, że Elvira mogła być matką Kate, natomiast John senior i John junior byli jej wspólnikami. Bez względu na ich prawdziwe więzy rodzinne, wspólnie stanowili grupę morderców, którzy na zawsze zapisali się w historii jako „Diabelscy Benderowie”.
Czym się zajmowali?
Rodzina Benderów prowadziła niewielki zajazd, który znajdował się przy Wielkim Szlaku Osagów w stanie Kansas. Była to trasa często uczęszczana przez podróżnych zmierzających na zachód. Zajazd pełnił funkcję sklepu wielobranżowego, kuchni, jadalni oraz miejsca noclegowego. Podróżni mogli tam zatrzymać się na posiłek, odpocząć po trudach drogi, a nawet przenocować w stosunkowo wygodnych warunkach, co przyciągało wielu gości.
Benderowie starali się stworzyć wrażenie normalnej rodziny zajmującej się prostym życiem rolniczym. Hodowali zwierzęta i uprawiali warzywa oraz owoce na grządkach i w sadzie znajdujących się przy ich posiadłości. Ich działalność gospodarcza wydawała się typowa dla tamtego okresu, jednak była to jedynie przykrywka dla ich prawdziwego źródła utrzymania.
W rzeczywistości rodzina Benderów zajmowała się mordowaniem podróżnych, którzy zatrzymywali się w ich gospodzie. Wykorzystywali odosobnione położenie zajazdu, aby uśmiercać swoje ofiary i przejmować ich majątek. Schemat ich działania był dobrze zaplanowany – ofiary były zapraszane na posiłek i sadzane na krześle ustawionym przy ścianie, za którą znajdowała się płócienna kotara. Tam John junior lub senior uderzali ofiary w głowę młotkiem, a następnie podrzynali im gardła. Ciała grzebali na swojej posesji, najczęściej w ogródku lub studni.
Ich okrutna działalność pozwalała im wzbogacić się na koszt swoich ofiar, jednak z czasem coraz więcej osób zaczęło zauważać zaginięcia podróżnych, co ostatecznie doprowadziło do odkrycia ich zbrodni i ucieczki rodziny.
Ofiary
Ofiary rodziny Benderów to głównie podróżni, którzy zatrzymywali się w ich zajazdach, szukając odpoczynku na Wielkim Szlaku Osagów. Zginęli w wyniku brutalnych morderstw, które były częścią ich okrutnego procederu. Większość ofiar była mężczyznami, ale wśród zabitych znajdowały się także kobiety i dzieci.
Jednym z najbardziej znanych przypadków była zbrodnia popełniona na dr. Williamie Yorku, znanym lekarzu, który zniknął podczas poszukiwań swojego przyjaciela, Georga Longcora, i jego córki. Dr York zaginął w marcu 1873 roku, a jego śmierć wywołała niepokój wśród społeczności. Ciało doktora zostało odnalezione w ogrodzie Benderów, pochowane twarzą w dół, z rozbitą głową i podciętym gardłem.
W ogrodzie znaleziono także inne ciała, w tym George’a Newtona Longcora, a także jego małą córkę Mary Ann. Większość ofiar miała podobne obrażenia – brutalne uderzenia w głowę, najczęściej młotkiem i przecięte gardła. Jedyną ofiarą, która nie zginęła w ten sposób, było dziecko, które najprawdopodobniej zostało uduszone lub pochowane żywcem.
W sumie przypuszcza się, że Benderowie zabili nawet 21 osób, chociaż liczba ta może być wyższa, gdyż nie wszystkie ciała zostały odnalezione. Ofiary te były w dużej mierze anonimowe, choć były to osoby podróżujące w poszukiwaniu pracy lub nowych możliwości na zachodzie. Zbrodnie Benderów wstrząsnęły społecznością, a ich brutalność i okrucieństwa były jednym z najgorszych zbrodni.
Autor: Ala Michalska
Bibliografia:
Ta sprawa wydarzyła się ponad 30 lat temu. 52 potwierdzone ofiary (sam sprawca przyznał się do 56) – kobiety i dzieci. Makabryczne zbrodnie, które miały miejsce w ZSRR w latach 1978 – 1990. Je wszystkie łączyła jedna osoba, sprawca - Andriej Czikatiło.
Andriej Romanowicz Czikatiło urodził się 16 października 1936 roku w Jabłucznem (mała wioska w Ukrainie). Nazywany „Rzeźnikiem z Rostowa”.
Już jako małe dziecko miał styczność ze śmiercią – w wieku 5 lat usłyszał historię o swoim starszym bracie Stiepanie. Dwa lata przed urodzeniem Andrieja, Stiepan zaginął bez śladu. Według relacji jego matki chłopiec został porwany i zjedzony przez sąsiadów. Opowieść ta wywarła głęboki wpływ na małego Andrieja. Później powtarzał, że często wyobrażał sobie, co mogło przytrafić się jego bratu. Być może ta historia była główną inspiracją w jego zbrodniach.
Wybuch II Wojny Światowej wiązał się z powołaniem jego ojca do armii. W trakcie walk został pojmany przez Niemców. Przeżył, ale jeńcy wojenni, którzy przeżyli, uważani byli za „zdrajców narodu” i tchórzy. I tak 10 letni Andriej nie cieszył się z powrotu ojca, a wręcz otwarcie krytykował go za „zdradę”. Gdy jego ojciec przebywał na froncie, Andriej spał w jednym łóżku z matką. Często moczył się w nocy, za co matka go biła i upokarzała.
Andriej od początku był typem samotnika - więcej czasu spędzał nad książkami niż na zabawie z innymi dziećmi. Jego uwagę w szczególności przyciągały książki o rosyjskich partyzantach. Jedna z nich dokładnie opisywała jak partyzanci pojmali żołnierzy niemieckich, zabrali ich do lasu, a następnie torturowali. Zainteresowania i wygląd Andrieja – obwisłe ramiona, ginekomastia – były powodem drwin wśród rówieśników. Chłopak bał się „do tego stopnia, że kupił nóż i od tamtej pory zawsze nosił go przy sobie”. Z obawy przed drwinami nie nosił okularów, mimo że był krótkowidzem.
Okres dojrzewania przyniósł zmiany w wyglądzie – Andriej stał się wysokim i silnym mężczyzną. Miał świetną pamięć, był redaktorem gazetki szkolnej, mimo to nadal miał problemy z relacjami z rówieśnikami, w szczególności z dziewczynami. Gdy skończył 18 lat wyjechał studiować prawo na Uniwersytecie Moskiewskim. Nie zdał jednak egzaminu wstępnego, za co obwiniał swojego ojca i jego „zdradę”. W tamtym czasie stał się bardziej śmiały w relacjach z kobietami, wtedy też dowiedział się o swojej impotencji. W trakcie służby wojskowej dokonał gwałtu na pewnej kobiecie - właśnie wtedy odkrył, że największą przyjemność sprawia mu przełamywanie niechęci i oporu.
Po odbyciu służby wojskowej wyjechał w poszukiwaniu pracy do Rosji. Znalazł ją w miasteczku Szachty na północ od Rostowa. Pracował jako telefonista. Niedługo później przeprowadzili się do niego jego rodzice i siostra. W 1963 roku Andriej wziął ślub z koleżanką swojej siostry – Fainą. Pomimo impotencji mężczyzny, para miała dwójkę dzieci - Ludmiłę (1965) i Juriego (1969). Andriej postrzegany był jako rozważny i ciężko pracujący na życie mąż. W oczach ludzi był cichy i skromny, nigdy nie podnosił głosu na dzieci. Był wzorem socjalistycznego obywatela, który, wbrew panującym standardom, nie nadużywał alkoholu ani papierosów. Był miłośnikiem literatury, co ciekawe, bardzo lubił „Zbrodnię i karę” F. Dostojewskiego.
W 1971 r. Czikatiło ukończył korespondencyjne studia literatury rosyjskiej na Uniwersytecie w Rostowie i spróbował swoich sił w roli nauczyciela. Karierę rozpoczął w Szkole Zawodowej nr 32 w Nowoszaktyńsku. Przez swoją nieśmiałość nie potrafił kontrolować i motywować uczniów do nauki. Był wyśmiewany i upokarzany – zyskał przydomek „Gęś” co oznacza „cymbał”, „kretyn”. Nie miał autorytetu nie tylko wśród uczniów, ale także wśród nauczycieli, którzy uważali go za dziwaka. Oskarżano go, także o molestowanie dzieci (do czego później się przyznał) przez co często zmieniał szkoły. W 1981 r. zakończył karierę nauczyciela i podjął pracę w kompleksie przemysłowym Rostovnerund jako zaopatrzeniowiec. Praca ta wymagała częstych podróży po całym kraju – dużo czasu spędzał poza domem, co pozwoliło mu na szukanie ofiar.
Pierwsza ofiara
Był 22 grudnia 1978 r., późne popołudnie. Na przystanku autobusowym w miasteczku Szachty siedziała dziewczynka w czerwonym palcie, obszytym czarnym futrem. Obok niej stał starszy mężczyzna, wysoki z siwymi włosami. Twarz miał pociągłą, a na długim nosie spoczywały zniszczone okulary. Ubrany był w długi czarny płaszcz, miał ze sobą torbę na zakupy. Mężczyzna przyglądał się z uśmiechem dziewczynce, szeptał jej coś do ucha. Po chwili odszedł, a po pewnym czasie dziewczynka również się gdzieś udała.
Mężczyzną tym był Andriej Czikatiło. Dziewczynką natomiast była Lena Zakotnowa. Spotkali się już wcześniej. W szkole Lena chwaliła się koleżankom, że dostała zagraniczną gumę do żucia od starszego mężczyzny. Możliwe, że właśnie dlatego tego feralnego dnia poszła z nim do jego małego domku, niedaleko dworca autobusowego. To właśnie tam Czikatiło dokonał zbrodni – brutalnego gwałtu i zabójstwa. Andriej zadał ofierze 3 ciosy nożem w brzuch, a następnie wyniósł jej ciało na dwór i wrzucił do pobliskiej rzeki (dziewczynka jeszcze wtedy żyła). Poczekał aż pójdzie na dno, wyrzucił też jej szkolną torbę i wrócił do domu.
Ofiary Rzeźnika z Rostowa
Drugą ofiarą Czikatiły, była 17-letnia prostytutka Larisa Tkaczenko. Mężczyznę poznała na przystanku autobusowym przy bibliotece w Rostowie, podczas ucieczki z internatu, we wrześniu 1981 roku. Andriej dźgnął ją kilka razy nożem, a jej usta wypchał ziemią. Ciało zakrył gałęziami i ukrył ubrania.
W czerwcu 1982 roku rozpoczął się u Czikatiły „morderczy szał”. Podczas kolejnej podróży służbowej zabił 13-letnią Ljubę Biriuk, którą również spotkał na przystanku autobusowym. Zadźgał ofiarę nożem - uderzał wszędzie, nawet w oczy. W ciągu następnych sześciu miesięcy zamordował 7 osób w wieku od 9 do 19 lat.
W 1983 r. pozbawił życia kolejne 8 osób – jedną z nich był 7-letni Igor Gudkow, najmłodsza ofiara Czikatiły. Rok 1984 był najbardziej krwawym – 15 ofiar. Jego ostatnią ofiarą była 22-etnia Swietłana Korostik. Do zabójstwa doszło 6 listopada 1990 r. w Szachtach. Ostatecznie oskarżono go o 53 zabójstwa (przyznał się do 56, jednak 3 ciał nie odnaleziono). Najwięcej zabójstw dokonał w Rostowe i Szachtach
Czikatiło „polował” na dworcach/przystankach autobusowych i kolejowych. Tam kusił kobiety pieniędzmi i alkoholem, zagadywał pozostawione bez opieki dzieci, obiecywał im zabawki i słodycze. Jego celem często stawały się osoby upośledzone, bezdomne lub w trudnej sytuacji. Ofiary zabierał do lasu, gdzie dokonywał zbrodni. Najczęściej najpierw usiłował odbyć z ofiarą stosunek seksualny, w czym przeszkadzała jego impotencja. Wpadał wtedy w szał i dźgał swoje ofiary, często na oślep, co dawało mu seksualne spełnienie. Czikatiło przyznał się również do zjadania fragmentów ciał ofiar (sutki, język, macicę).
Śledztwo i aresztowanie
Ciało pierwszej ofiary znaleziono następnego dnia. Swietłana Gurienkowa – świadek zdarzeń na przystanku – w swoich zeznaniach opisała widzianego mężczyznę. Tego samego dnia aresztowano Aleksandra Krawczenko, który był już wcześniej skazany za gwałt i morderstwo. Krawczenko miał 25 lat i nigdy nie nosił okularów. Dyrektor jednej z miejscowych szkół po zobaczeniu portretu pamięciowego sprawcy wskazał Andrieja Czikatiło. Po pewnym czasie, przeszukujący miasto i brzeg rzeki milicjanci, znaleźli ślady krwi prowadzące do małego drewnianego domku. Na tej podstawie doszło do zatrzymania Czikatiły.
27 grudnia 1978 roku Andriej trafił na przesłuchanie jako podejrzany o popełnienie zabójstwa 9-letniej Leny. Na nim przyznał się do molestowania dzieci w przeszłości, zrobił to jednak z zawstydzeniem i poczuciem winy, przez co sprawiał wrażenie prawego obywatela, który przepracował swoje ułomności i wiedzie uczciwe życie. Dodatkowo jego żona zeznała, że w dniu zabójstwa była z Andriejem cały wieczór. Śledczy odpuścili. Skazany za tę zbrodnię został Krawczenko, na którym wymuszono przyznanie się do winy. Początkową karę 15 lat ciężkich robót w 1984 r. zmieniono na karę śmierci.
W 1984 r. Andriej Czikatiło został zatrzymany. Milicja prowadziła obserwacje rożnych stacji autobusowych w Rostowie. Czikatiło pojawiał się na nich często, zagadywał do kobiet, chodził bez celu i przyglądał się młodym dziewczętom, co wzbudziło podejrzenia służb. Został wtedy aresztowany za czyny lubieżne dokonane w miejscu publicznym. Przeszukano też jego torbę - znaleziono w niej sznurek, wazelinę i nóż kuchenny. Wobec braku dowodów i niezgodności grupy krwi (Czikatiło miał grupę A, a według ustaleń sprawca miał grupę AB) został skazany za inne przestępstwa (kradzież) na rok więzienia. Po odbyciu 3 miesięcy wyszedł na wolność.
W październiku 1990 r., po tym jak znaleziono ciało przedostatniej ofiary Czikatiły, zorganizowano wielkie poszukiwania sprawcy. Milicjanci sprawdzali każdą stację kolejową i autobusową. Przy ciele znaleziono fragment biletu, poszukiwano więc mężczyzny, który go sprzedał. Odnaleziono go na dworcu w Szachtach. Sprzedawca twierdził, że razem z chłopcem bilet kupował schludnie ubrany, wysoki, starszy, siwy mężczyzna w okularach. Córka sprzedawcy widziała tego mężczyznę już rok temu, kiedy to próbował nakłonić jakiegoś chłopca by wysiadł z nim z pociągu.
Po zabójstwie ostatniej ofiary, gdy Czikatiło wrócił na peron zauważył go sierżant Igor Rybakow. Milicjant widział jak wyciera pot z czoła i spostrzegł ślady krwi na jego twarzy i uchu. Zatrzymał go i poprosił o dokumenty, ale dalsze przesłuchanie uniemożliwił wjazd pociągu na stację. Andriej poprosił o pozwolenie odjechania owym pociągiem, na co uzyskał zgodę.
20 listopada 1990 r. doszło do ostatecznego aresztowania. Czikatiło nie stawiał oporu. W trakcie przeszukania jego mieszkania odnaleziono 23 noże, młotek i parę butów, których ślady pasowały do śladów odnalezionych przy niezidentyfikowanej ofierze. Wkrótce po aresztowaniu Czikatiło został sfotografowany i przesłuchany. Czikatiło odmawiał odpowiedzi na pytania sugerujące jego sprawstwo i próbował wykazać, że nie popełnił żadnego zabójstwa. Dopiero 30 listopada, po konsultacji z psychiatrą, udało się uzyskać jego wyjaśnienia i przyznanie się do winy.
Koniec
W trakcie procesu Czikatiło oskarżał reżim, niektórych przywódców ZSRR i swoją impotencję jako winnych jego zachowaniu. Przedstawiał się jako ofiara ciężkich przeżyć z dzieciństwa. Próbował udawać szaleństwo. W opinii wydanej przez uznanych specjalistów rostowskiej Poradni Psychiatryczno – Neurologicznej oraz Wszechzwiązkowego Instytutu Naukowo-Badawczego Psychiatrii Ogólnej i Sądowej Ministerstwa Zdrowia ZSRR stwierdzono, że Czikatiło popełniał zarzucane mu czyny z pełną świadomością. Na sali rozpraw krzyczano: „Oddajcie mordercę nam, żebyśmy mogli go rozerwać na kawałki, tak jak on to robił z naszymi dziećmi”, dlatego Czikatiło, dla swojego bezpieczeństwa, zamknięty był w specjalnej klatce.
15 października 1992 roku zapadł jednogłośny wyrok – został skazany na śmierć. Wyrok wykonano 14 lutego 1994 roku, strzałem w tył głowy za prawym uchem. Tak wielka liczba ofiar i nieuchwytność Czikatiło nie wynikały z jego umiejętności ukrywania się czy przebiegłości, ale z tego, że organy państwowe tak długo nie chciały przyznać, że ktoś w tym kraju zdolny jest do zabójstw na taką skalę. Andriej nosił wiele masek – dobrego męża, ojca, sąsiada – nawet jego ofiary do ostatniej chwili postrzegały go jako człowieka niezdolnego do wyrządzenia im krzywdy. W rzeczywistości był jednak brutalnym zabójcą, kanibalem, pedofilem i gwałcicielem.
Na podstawie sprawy Rzeźnika z Rostowa powstały dwie powieści – „Wampir z Rostowa” Wiktora Gonczarowa oraz „Drapieżca. Polowanie na diabła” Richarda Lourie, a także filmy – „Obywatel X” z 1995 r. i „Morderca ze wschodu” z 2004 r.
Autor: Kamila Księżopolska
Źródła:
Skura A., Spotkanie z Potworem. Świat Andrieja Czikatiło – opowieść o urzędniku, który stał się seryjnym mordercą na przykładzie literatury non-fiction, HETEROGLOSSIA, Nr 6, Wydawnictwo Uczelniane Wyższej Szkoły Gospodarki, Bydgoszcz 2016.
https://www.kryminatorium.pl/rzeznik-z-rostowa-andriej-czikatilo-83-morderca/
https://histmag.org/Sadysta-o-wielu-twarzach-historia-Rzeznika-z-Rostowa-21768
https://historia.rp.pl/historia/art2726881-andriej-czikatilo-rzeznik-z-rostowa
https://pl.wikipedia.org/wiki/Andriej_Czikatiło
Ion Rimaru urodził się w 1946 roku, miał dwóch braci. Ion był najstarszy z całej trójki. Jego dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych przez ojca, który stosował przemoc wobec jego matki. W czasach szkolnych nie szło mu dobrze, doszło do tego, że powtarzał pierwszą klasę liceum, również wtedy przyłapano go z nieletnią córką jednej z nauczycielek. Postanowił wyjechać do Bukaresztu, tam chciał kontynuować naukę w szkole weterynaryjnej, na którą prawie nie zdał egzaminu wstępnego. Nauka w tej szkole również szła mu słabo, potwierdzali to nauczyciele, powtarzał dwa razy ostatni rok szkoły. Jego koledzy również skarżyli się na jego zachowanie, głównie na to, że potrafił całą noc chodzić po pokoju lub siedzieć pod drzwiami. Kiedy wracał nad ranem do pokoju, miał ślady krwi na ubraniu, zazwyczaj tłumaczył to swoim kolegom nocnymi przeprawami na mieście.
Ion pierwszy raz został aresztowany w wieku 18 lat za kradzież, to rozpoczęło jego zatargi z prawem. Kiedy został aresztowany za inne kradzieże, ratował go ojciec, płacąc kaucje za swojego syna. Ion atakował szczególnie blondynki, głównie wtedy, gdy padał deszcz. Atakował swoje ofiary młotkiem, toporkiem, metalowym prętem, nożem lub siekierą. Następnie gwałcił je, kiedy były nieprzytomne lub już martwe, wysysał z nich krew, a także gryzł ich ciała. Morderca odgryzał kawałki miejsc intymnych swoich ofiar, nie zostawały one na miejscu zbrodni co oznacza, że musiał je zabierać z sobą lub jeść.
Rimaru pierwszy raz zaatakował 8 kwietnia 1970 roku. Miał wtedy 24 lata, ofiarą była Elena Oprea. Kobieta wracała sama wieczorem z pracy, zginęła od kilkunastu ciosów twardym i tępym narzędziem, ciało znaleziono nieopodal jej domu. Elena została po śmierci zgwałcona, brakowało też odgryzionego kawałka skóry.
Drugą ofiarą Iona Rimaru była Florica Marcu, która została zaatakowana między 1 a 2 czerwca w nocy, nieopodal cmentarza. Sprawca pobił ofiarę do nieprzytomności i przewrócił na ziemię. Florica została dźgnięta nożem w brzuch i zgwałcona. Kobieta przeżyła, ponieważ sprawcę spłoszył kierowca ciężarówki. Niestety Florica nie była w stanie opisać swojego napastnika.
Ion próbował dokonać kolejnej napaści, jednak przeszkodziła mu w tym grupa znajomych, uciekając okradł natomiast swoją niedoszłą ofiarę, dzięki której śledczy mogli poznać portret poszukiwanego sprawcy.
Wygląd poszukiwanego napastnika potwierdziła również kobieta o imieniu Olga, która została pobita i zgwałcona przez Iona trzy miesiące po jego poprzednim ataku.
Gheorghita Sfectu została zaatakowana w noc z 15 na 16 lutego 1971 roku. Kobieta przeżyła atak, została zabrana do szpitala w ciężkim stanie. Dwa dni później mężczyzna zaatakował Elizabeth, która również przeżyła i została przetransportowana do szpitala. Obie kobiety tak samo opisały sprawcę, ich zeznania zgadzały się również z wcześniejszym opisem.
Kolejnym - tym razem śmiertelnym przypadkiem była Panica Ilie, która została znaleziona martwa 5 marca 1971 roku. Tak jak poprzednie kobiety, została zgwałcona oraz okradziona. Oprawca pogryzł ją w miejscach intymnych, wyssał z jej ran krew.
W nocy z 8 na 9 kwietnia 1971 roku znaleziono następną ofiara - Gheorghite Popa. Została uderzona tępym narzędziem w głowę, po śmierci Ion zadał jej jeszcze 48 ciosów i zgwałcił. W tym przypadku również odkryto, iż odgryziono kawałek genitaliów, których nie znaleziono na miejscu zbrodni.
Z 1 na 2 maja została zaatakowana Stana, kobieta przeżyła atak napastnika, została zgwałcona.
5 maja Ion uderzył po raz kolejny, tym razem była to ofiara śmiertelna - Michaela Ursu, zginęła w ten sam sposób jak jej poprzedniczki. Kiedy Rimaru próbował zgwałcić Michaele po jej śmierci, został spłoszony. Mężczyzna nie zaspokoił się tym atakiem, więc 2 godziny później zaatakował kobietę o imieniu Maria, miała ona jednak wiele szczęścia, bo skończyło się na szarpaninie.
Modus operandi
Zabójca wybierał kobiety młode. Atakował je podczas brzydkiej lub niekorzystnej pogody. Śledził swoje ofiary i w odpowiednim momencie atakował je używając tępych narzędzi, którymi uderzał w głowę. Po zabójstwie lub w jego trakcie dochodziło do zgwałceń. Morderca czasami również oddawał się aktom kanibalizmu odgryzając kawałki ciała z miejsc intymnych kobiet. Podczas śledztwa odkryto pewną zależność, kobiety o ciemnych włosach przeżywały ataki napastnika, zaś kobiety, które miały jasne włosy zostały brutalnie zamordowane.
Śledztwo i proces
Kluczem do rozwiązania tego śledztwa okazał się dokument będący zwolnieniem lekarskim, który znaleziono przy zwłokach Michaeli. Śledczy na podstawie zwolnienia lekarskiego, który został wystawiony na jednego z uczniów Wydziału Medycyny Weterynaryjnej w Bukareszcie, próbowali znaleźć zabójcę. Lekarz wystawił takie samo zwolnienie 83 studentom, 15 z nich nie złożyło dokumentu w sekretariacie, śledczym wtedy zawęził się krąg osób podejrzanych. Jednym z nich musiał być sprawca dokonanych zabójstw oraz napaści. Policjanci zweryfikowali, które osoby mają zwolnienia przy sobie. 14 osób je miało, brakowało więc tylko jednej osoby, od razu było wiadomo, że policjanci siedzą Ionowi na ogonie. Śledczy okrążyli Iona przed akademikiem, kiedy próbowali go aresztować, chciał zaatakować ich nożem. W plecaku pod łóżkiem w akademiku, znaleźli narzędzia zbrodni. Kiedy zaczęli przesłuchiwać podejrzanego, raz się przyznawał, raz nie. Okazało się, że ojciec Iona wiedział o wszystkich zbrodniach i brał skradzione przedmioty przez syna. Kiedy doszło do procesu, wszystkie kobiety, którym udało się przeżyć ataki mordercy, jednogłośnie potwierdzały, że to właśnie on na nie napadał. Jednym z dowodów w sprawie był odcisk jego zębów, który pobrano z ciała ofiary. Matka Iona również zeznawała na niekorzyść syna, widziała w jego pokoju siekierę i nóż. W tym samym czasie dowiedziała się od swojego byłego męża o wędrówkach syna. Matka Iona pomyślała wtedy, że zabójcą może być właśnie jej syn. Rimaru podczas procesu zaczął udawać osobę chorą psychicznie, jednak został przebadany i biegli psychiatrzy ustalili, że jest poczytalny- ucichł, nie odezwał się ani słowem do końca procesu.
Ion Rimaru został uznany za winnego za wszystkie swoje czyny w tym za napaści, morderstwa, usiłowania zabójstw, gwałty i bezczeszczenie ciał. Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano poprzez zastrzelenie 23 Października 1971. Ostatnimi słowami Iona było CHCĘ ŻYĆ. Pochowano go na więziennym cmentarzu w bezimiennym grobie.
Autor: Kasper Miera
Bibliografia:
https://www.kryminatorium.pl/wampir-z-bukaresztu-ion-rimaru-76-kryminatorium/
https://medium.com/bouncin-and-behavin-blogs/romanian-serial-killers-ion-r%C3%AEmaru-734384afe536
https://web.archive.org/web/20060427030117/http://www.online.ro/timpolis/1043/
Brabancja była kiedyś zwykłą prowincją na terenie Belgii. Istniała w latach 1815-1995 i należała do dwóch sfer językowych - francuskiej i niderlandzkiej.
Na terenie tej niezbyt znanej powszechnie części Belgii, doszło do serii tragicznych napadów, w których zginęło aż 28 osób. Pamięć o morderstwach zachowana jest pod nazwą na jaką “zapracowali” sobie przestępcy - The Brabant Killers.
Marzec, 1982
Jest 13 marca, znajdujemy się w małym sklepie z bronią. Dwóch mężczyzn w ciemnych strojach włamuje się do zbrojowni. Szybko osiągają swój cel: znajdują broń do kradzieży.
Jest to FAUL, mała ręczna strzelba z dwiema lufami. Wygląda jak relikt, ale z łatwością spełnia swoje zadanie.
Właściciel sklepu dobrze przyjrzał się dwóm winowajcom podczas ich amatorskiej ucieczki.
Jeden z podejrzanych, uważany za przywódcę operacji, został opisany jako osoba w wieku od dwudziestu do trzydziestu lat, bardzo wysoka i szczupła - około dwóch metrów - z jasnobrązowymi lub blond włosami.
Drugi mężczyzna wyglądał na starszego niż pierwszy: około 50 lat, z szeroką i nieco zgarbioną postawą. Był w dobrej formie, ale wyraźnie niższy od pierwszego mężczyzny.
Nikt jeszcze nie wiedział, że dopiero zaczynali swoją przygodę.
Maj, 1982
Mniej więcej dwa miesiące później, w poniedziałek - 10 maja - mężczyzna parkuje swojego Austina Allegro wzdłuż ulicy w Ixelles, dzielnicy w południowej Brukseli.
Mężczyzna zostaje nagle zaczepiony przez dwóch nieznajomych z francuskim akcentem. Jeden z nich był bardzo wysoki, miał czarne włosy i wąsy, ale nosił czapkę, która nieco zasłaniała jego rysy twarzy. Drugi był niższy, również miał wąsy, a jego włosy opisano jako bardzo faliste i siwiejące.
Obaj mężczyźni, mając przy sobie długolufowe rewolwery, ukradli mężczyźnie samochód. Nie wiedzieli jednak chyba o powiedzeniu, aby nie oceniać książki po okładce. Bowiem Austin Allegro z zewnątrz wyglądał na samochód sportowy w dobrym stanie, to w rzeczywistości miał niski poziom paliwa i działał dość słabo. Może właśnie dlatego pojazd został znaleziony następnego ranka w okolicy Lembeek, około dwudziestu kilometrów na południowy zachód.
Ale spokojnie, nic straconego. Niebieski Volkswagen Santana został skradziony prosto z salonu VW jeszcze tej samej nocy. Musiał zajść naprawdę duży zbieg okoliczności, aby nie połączyć ze sobą tych dwóch wątków kradzieży w jedną sprawę…
Tymczasem przestępcy odjechali, kontynuując przygotowania do tego, co miało nadejść.
Sierpień, 1982
14 sierpnia dwóch uzbrojonych mężczyzn pojawiło się późnym wieczorem w sklepie spożywczym. Pierwszy z mężczyzn, opisany jako wysoki i tęgi, miał na sobie kominiarkę z małym daszkiem. Był uzbrojony w karabin i pilnował terenu przed sklepem.
Drugi mężczyzna wyłamał szklane drzwi, ułatwiając sobie niezbyt kulturalne wejście do zamkniętego spożywczaka. Złodzieje zaczęli przeszukiwać sklep w poszukiwaniu, jak się wydawało, przypadkowych towarów. Ukradli wino, szampana, a nawet inne artykuły spożywcze, takie jak kawa.
Anonimowy telefon zaalarmował policję o obecności złodziei, najprawdopodobniej wezwanych przez zaniepokojonego sąsiada, który usłyszał tłuczenie szkła. Trzech funkcjonariuszy policji wyruszyło na miejsce ze zgłoszenia, ale gdy tylko dotarli pod spożywczaka między dwiema stronami wybuchła strzelanina.
Końcowym rezultatem był ranny policjant. Pozostali dwaj uciekli bez szwanku, a bandyci uciekli niebieskim Volkswagenem Santana skradzionym trzy miesiące wcześniej. Niby tak rzucający się w oczy kolor pośród samochodów, a poszlak dalej brak…
Wrzesień, 1982
30 września trzech nieznanych strzelców pojawiło się w innym sklepie z bronią, o nazwie Dekaise Armory, tym razem w mieście Wavre, na obrzeżach Brukseli. Świadkowie zdołali podać rysopisy sprawców, które potwierdziły następujące informacje.
Wśród przestępców zdawał znajdować się przywódca grupy, miał blisko dwa metry wzrostu, średnią budowę ciała, kasztanowe włosy i wąsy. Kolejny z nich został opisany jako osoba przed trzydziestką, o średniej budowie ciała, czarnych włosach, gęstych brwiach i wąsach. Trzeci strzelec został opisany jako cięższy, ale lepiej zbudowany, miał jasnobrązowe włosy.
Rabusie obrabowali sklep w godzinach porannych, przed południem, zmuszając właściciela sklepu i dwóch klientów do położenia się na podłodze zbrojowni. Często w sprawach, w których chodzi stricte o kradzież, takie zachowania ze strony przestępców mają na celu kontrolowanie sytuacji, bez chęci wyrządzenia większej krzywdy ofiarom. Jednak nie tutaj, ponieważ posłusznie reagujący i nie stawiający oporu pracownicy i tak zostali pobici.
Strzelcy wiedzieli, czego szukają, ponieważ przeszukali łącznie ponad piętnaście sztuk broni palnej. W większości były to pistolety - różnych marek i modeli - ale finalnie ukradli aż pięć karabinów. Później stwierdzono dodatkowo, że do owych karabinów skradziono także odpowiednią amunicję…
Czy nie sądzisz, że rabunki w których znikają konkretne sztuki broni WRAZ z dopasowaną do nich amunicją, w aż takich liczbach, na przestrzeni ostatnich 5 miesięcy, nie jest… bardzo niepokojące?
Jeden z funkcjonariuszy policji spędzał swój dzień pracy po prostu patrolując okolicę. W pewnym momencie dostał wezwanie, spodziewając się, że jest to kilku drobnych przestępców. Niestety, stał się pierwszą ofiarą trio, które zaczęło uciekać… niebieskim Volkswagenem Santana.
Co za tym szło? Kolejne wezwanie, tym razem bezpośrednio na posterunek - funkcjonariusz z patrolu nie żyje, został śmiertelnie ranny, zmarł na miejscu zdarzenia.
Zespół policyjny przygotowywał się do przechwycenia uciekających bandytów, zablokował jedną z dróg ucieczki, z której niewątpliwie skorzystaliby przestępcy. Oni jednak swoim VW Santana wjechali z impetem bezpośrednio w pojazd żandarmerii i wykorzystali zderzenie do opuszczenia pojazdu i rozpoczęcia strzelaniny.
Dwóch żandarmów zostało postrzelonych i rannych podczas tej wymiany, ale przeżyli swoje obrażenia. Trzej przestępcy uciekli niebieską Santaną, która teraz dymiła od ostrzału silnika i innych elementów mechanicznych. Policja znalazła później Santanę w pobliskim lesie, która została oblana benzyną i spalona, niszcząc prawie wszystkie dowody, które można było odzyskać.
Luty, 1983
W trakcie tego miesiąca bandyci uderzyli 3 razy. Schemat działania był prawie zawsze taki sam - trójka zamaskowanych gangsterów, włamują się do sklepów z potrzebnymi artykułami, kradną, na miejsce przybywa policja, rozgrywa się strzelanina a sprawcy uciekają sprytnie skradzionym autem.
Zanim luty dobiegł końca, bandyci uderzyli po raz 4. Ich celem był kolejny supermarket Delhaize w mieście Uccle, mniej więcej w połowie drogi między Waterloo a Brukselą. Pod sklep podjechał Volkswagen Golf, a z tylnego siedzenia i siedzenia pasażera wysiadło dwóch mężczyzn. Kierowca, niewidoczny dla świadków, pozostał w pojeździe.
Pierwszy z mężczyzn miał przy sobie dwie sztuki broni, z którymi wbiegł do sklepu. Zażądał, aby wszyscy położyli się na podłodze i zaczął strzelać w całym sklepie serią strzałów ostrzegawczych. Drugi mężczyzna, uzbrojony w swego rodzaju pałkę, pobiegł w kierunku kasjera, żądając otwarcia skarbca. Kasjer nie miał jednak klucza, więc dołączył do nich inny pracownik, który odblokował sejf.
Po udanej kradzieży wrócili sprawnie do czekającego VW Golfa i odjechali na południe - w kierunku Waterloo.
Kolejne ataki a potem… cisza, do czasu.
Gdybym miała opisywać w ten sposób każdy z następnych ataków prawdopodobnie ten artykuł byłby zdecydowanie za długi i nieco nudny - sam już widzisz schemat działania “The Brabant Killers”. Jednak aby zachować chronologię, między ostatnim atakiem w lutym wydarzyło się to:
Jeden atak w marcu, na zachodnim Waterloo, sklep również o podobnym asortymencie co poprzednie. Skradziona duża ilość gotówki, pojawiła się też czwarta ofiara śmiertelna.
Kwiecień - cisza.
Maj - … cisza.
Czerwiec - atak, natomiast tym razem powodem było znalezienie sobie nowego auta do ucieczek, obeszło się bez ofiar śmiertelnych. Ich celem był ciemnoszary SAAB 900 Turbo.
Dokładnie 10 września nieuchwytny gang przeprowadził atak, który dał policjantom małą wskazówkę dotyczącą prawdopodobnej tożsamości, a może bardziej profesji wykonywanej przez sprawców…
Wrzesień, 1983
Tym razem ich celem nie był sklep spożywczy ani warsztat samochodowy. Zamiast tego był to producent tekstyliów o nazwie Wittock-Van Landeghem. Kiedy zabójcy z Brabant uderzyli, firma pracowała nad linią kamizelek kuloodpornych dla funkcjonariuszy policji.
Wykorzystując palniki do cięcia i dmuchawy rzekomo skradzione w maju, bandyci weszli do fabryki. Natknęli się na nocnego strażnika wraz z jego żoną. Strażnik zginął na miejscu, czterokrotnie postrzelony w głowę. Jego żona została poważnie ranna, ale przeżyła.
Sąsiedzi, zaalarmowani dźwiękiem broni palnej, obudzili się i zaalarmowali władze. Niektórzy nawet zerkali przez zasłony w kierunku fabryki. Przestępcy, zauważając ich obecność, oddali kilka strzałów ostrzegawczych w stronę domów. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń w wyniku tego ataku.
W sumie zamaskowani mężczyźni uciekli z siedmioma kamizelkami kuloodpornymi, które zaczęli nosić podczas przyszłych ataków.
Wspominałam o tym, że policja zaczęła mieć podejrzenia co do profesji przestępców ściganych od paru miesięcy. Cóż, być może byli nawet gliniarzami, działającymi poza prawem dla osobistych korzyści lub z innych pobudek. Przecież stosowali taktykę, która sprawiała, że wydawali się kimś więcej niż zwykłymi przestępcami. Wydawało się, że dobrze wiedzą, jak zastraszyć duże grupy ludzi, kontrolować ich poprzez strach. Dodatkowo, kiedy przyszedł czas na użycie broni wiedzieli jak jej używać.
Dalsze poczynania
Tydzień później doszło do kolejnego ataku. Gang, po przyjeździe policji, z pary która zaparkowała białym mercedesem zrobił sobie zakładników. Doszło do strzelaniny, ucierpiał jeden policjant, kolejny zmarł na miejscu, niestety zakładników również nie oszczędzono.
W międzyczasie, do końca 1983 roku, doszło do dwóch kolejnych ataków, gdzie łącznie zginęły kolejne 3 osoby.
Z jakiegoś powodu cały rok 1984 przebiegł bez rabunków z udziałem The Brabant Killers. Może chcieli w tym czasie skorzystać ze skradzionej gotówki w rozsądnych odstępach czasowych aby nie wzbudzić podejrzeń? A może ze względu na tak “intensywną karierę” na przestrzeni ostatnich 2 lat chcieli wyciszyć swoje działania i zmniejszyć ryzyko popełnienia błędu?
Służby dysponowały opisami trzech przestępców, z których najbardziej godny uwagi był opis przywódcy grupy, tak zwanego „Olbrzyma”. Różnym świadkom wydawało się, że to właśnie on dowodził brutalnymi napadami. Drugim przestępcą był współpracownik zwany “Starcem”,
wydawał się znacznie starszy, ale widziano go z pozostałą dwójką tylko kilka razy podczas ich napadów. Wielu uważało go za kierowcę ucieczki trio. Najbardziej znanym wśród opinii publicznej był trzeci z nich o przydomku “Zabójca”.
“Zabójca” miał około 1,8 metra wzrostu i ciemniejsze włosy. W różnych napadach jego wygląd był różny, niektórzy opisywali go jako mającego jaśniejsze brązowe włosy, wąsy, ciemną karnację itp. Był odpowiedzialny za prawie wszystkie zabójstwa grupy, stał się znany ze swojej brutalnej skuteczności. Często strzelał do wszystkiego, co się ruszało, niezależnie od tego, czy był to ptak za oknem, czy zakładnik poruszający się zbyt wolno dla jego poziomu cierpliwości.
Ale nawet mimo takich informacji policyjne śledztwo w sprawie zabójców z Brabancji szybko utknęło w martwym punkcie.
Wrzesień, 1985
27 września 1985 roku zabójcy z Brabancji uderzyli.
Skradziony VW Golf GTI został zaparkowany w pobliżu włoskiej restauracji w dzielnicy Braine l'Alleud. Restauracja znajdowała się obok supermarketu Delhaize, który jak już możesz się domyśleć, był ostatecznym celem podróży.
Trzej mężczyźni wyszli z pojazdu i natychmiast wpadli na grupę pobliskich dzieci bawiących się na zewnątrz. Dzieci zaczęły uciekać, ale trzej mężczyźni chwycili jedno z nich, wbijając mu lufę pistoletu w żebra. Przy okazji zaczepili trzech klientów przed wejściem do sklepu. Kazali im wejść za sobą do środka. Gdy jeden z nich się zawahał, natychmiast go zastrzelili. Pozostałym dwóm klientom udało się uciec w bezpieczne miejsce, ale wewnątrz sklepu spożywczego Delhaize rozpętało się piekło.
Pchając dziecko jako zakładnika przed sobą, trzej strzelcy weszli do sklepu i zażądali, aby wszyscy klienci położyli się brzuchem na podłodze. Oddali strzały ostrzegawcze, a gdy jeden z klientów nie położył się wystarczająco szybko został postrzelony.
Pierwszy ze strzelców zażądał od pracownika włożenia wszystkich pieniędzy z kas do jednej papierowej torby, podczas gdy drugi pilnował klientów i innych pracowników za pomocą pistoletu. Trzeci ze strzelców zażądał, aby kierownik udał się z nim na tyły sklepu. Sejfu nie można jednak było otworzyć. “Na szczęście” na zapleczu przechowywano inne pieniądze, a strzelec zadowolił się kwitkiem franków.
Trzej mężczyźni, najwyraźniej zadowoleni ze swoich łupów, zaczęli wychodzić przez frontowe drzwi sklepu spożywczego. Wciąż mieli ze sobą dziecko, które mieli wziąć jako zakładnika podczas ucieczki. Nagle zauważyli furgonetkę wjeżdżającą na parking, w którą zaczęli strzelać, trafiając zarówno kierowcę, jak i jego małego syna. Kierowca zmarł, syn przeżył.
Zabójcy z Brabancji uciekli Volkswagenem Golfem GTI, uwalniając dziecko jako zakładnika. Tego samego dnia uderzyli ponownie, zaledwie pół godziny później, w mieście Overijse.
Samochód uciekinierów zaparkował za lokalem Windekind. Trzej mężczyźni wysiedli z pojazdu, ubrani w ciemne ubrania i maski, przeszli pojedynczo przez rząd krzaków, chroniąc ich przed widokiem pobliskiej ulicy. Natknęli się na grupę trojga dzieci bawiących się w pobliżu. Jedno z nich zostaje niemal natychmiast zastrzelone z bliskiej odległości. Pozostała dwójka dzieci ucieka.
Kontynuując podróż do sklepu spożywczego, zaczynają szukać odpowiedniego zakładnika. Gdy taki się natrafia, wchodzą z nim do supermarketu Delhaize. Schemat się powtarza - strzały ostrzegawcze, wszyscy padają na ziemię, kradzież pieniędzy, zabicie zakładnika i ucieczka.
Listopad, 1985
Trzech mężczyzn wysiada z Volkswagena Golfa, wszyscy mają na sobie karnawałowe peruki, czarne stroje, karabiny i inną broń palną. Zaczynają strzelać do pobliskich klientów, we wszystkich kierunkach. Ich pierwsza ofiara, pozornie wybrana losowo, zostaje dwukrotnie postrzelona w głowę. Inny mężczyzna, wraz ze swoją młodą córką, zostaje zabity w swoim pojeździe, gdy przygotowują się do odjazdu.
Młoda dziewczyna błaga o życie swojego ojca, gdy zabójca celuje w jego kierunku. W odpowiedzi zabija całą rodzinę, zabijając nie tylko ojca dziewczynki, ale także jej matkę i samą dziewczynkę. Przeżył tylko jej brat, ale i on został ranny w wyniku ostrzału.
Mężczyźni wchodzą do sklepu spożywczego i przeprowadzają swój napad tak jak poprzednie. W ciągu niecałych trzech minut zabójcy z Brabant strzelili do kilkudziesięciu osób i zabili tym samym garstkę ludzi.
The Brabant Killers zaczęli wracać do zaparkowanego Volkswagena Golfa GTI, gdy policja zaczęła wjeżdżać na parking. “Olbrzym” wycelował swój pistolet w nadjeżdżających policjantów, po czym wsiadł na miejsce pasażera. Samochód odjechał pobliską autostradą, a pościg nic nie dał - policjanci byli pewni, że trasa była zaplanowana przez przestępców znacznie wcześniej. Wkrótce stracili ze wzroku pojazd sprawców, nie mogąc kontynuować pościgu.
Takim sposobem zakończył się ostatni atak zabójców z Brabancji - złodziei, seryjnych zabójców, masowych strzelców.
Rozegrał się on prawie 40 lat temu.
Życie straciło 28 osób, ponad 40 zostało rannych.
Tymczasem tożsamość “Olbrzyma”, “Starca” i “Zabójcy” do dzisiaj pozostaje tajemnicą.
Autor: Julia Skrzypiec
Bibliografia:
Henryk Z., to morderca i pedofil, który pochodził ze Świdnicy. Jego sąsiedzi uważali, że miał „odchyłki” już od urodzenia.
Mord z 1970 roku wstrząsnął mieszkańcami Świdnicy. Z dokumentów sądowych wynika, że gwałcił dzieci, kiedy tylko miał taką okazję. Sądy jeszcze w PRL-u traktowały go łagodnie. Pierwszy raz zgwałcił 7-letnią dziewczynkę, gdy miał 16 lat. Za ten czyn trafił do zakładu dla nieletnich.
W 1975 roku mężczyzna, gdy miał 21 lat, ponownie zgwałcił 7-letniego chłopca oraz 9-letnią dziewczynkę. Za ten makabryczny czyn Henryk Z., trafił do więzienia tylko na 2 lata.
26 maja 1977 r. Henryk opuścił więzienie. Po opuszczeniu zakładu wytrzymał na wolności tylko 10 dni. Po tym jakże krótkim czasie dopuścił się kolejnego gwałtu na małoletnim chłopcu, 7 czerwca 1977 r.
11 czerwca 1977 r. mężczyzna próbował zmusić 18-letnią znajomą do stosunku. Sąd za te czyny skazał go na 3 lata pozbawienia wolności.
11 listopada 1980 roku Henryk ponownie opuścił mury zakładu karnego. Po dwóch dniach wolności, 13 listopada usiłował zgwałcić 9-letnią dziewczynkę.
Cztery dni później, 17 listopada 1980 r., dokonał gwałtu na 10-letniej dziewczynce. Trafił za kraty na 4,5 roku.
Po 2 latach, 16 grudnia 1982 r., został przeniesiony do zakładu psychiatrycznego.
14 maja 1983 r. uciekł z zakładu psychiatrycznego. Tego samego dnia zgwałcił 9-letnią dziewczynkę. Mężczyzna dostał kolejną karę – 6 lat więzienia.
Sześć lat za kratami, w grudniu 1989 roku na mocy amnestii sąd wypuścił Henryka Z., na wolność. Po miesiącu brutalnie zgwałcił i zamordował 5-miesięcznego chłopca.
17 stycznia 1990 roku mężczyzna wyniósł 5-miesięcznego chłopca z mieszkania znajomych. Niemowlę zaniósł nad rzekę, gdzie brutalnie zgwałcił i zamordował dziecko. Opis tych zdarzeń sprzed ponad ćwierć wieku jest tak brutalny i sadystyczny, że nie nadaje się do publikacji. Tak tłumaczył swoje bestialstwo w sądzie.
„Teraz to ja odróżniam budowę człowieka dorosłego i budowę dziecka. Natomiast w momencie dokonywania czynu lubieżnego to po prostu nie przywiązuje do tego wagi, tzn. do wieku, do płci. To jest silniejsze ode mnie, mam takie podniety, że nie jestem w stanie zapanować nad sobą”.
To była ostatnia zbrodnia, jakiej dokonał w swoim życiu.
Pół roku przed upływem 25-letniej kary Henryka Z. służba więzienna nie miała wątpliwości, że ćwierć wieku za kratami i więzienne terapie niewiele dały. Służba więzienna w Sztumie apelowała do Sądu Okręgowego w Gdańsku:
„Wnoszę o uznanie skazanego Henryka Z., za osobę stwarzająca zagrożenie”
„U skazanego występują zaburzenia preferencji seksualnej - pedofila oraz cechy osobowości nieprawidłowej”
„Obecnie nie można wykluczyć popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy”
Opinia sądowo-psychiatryczna sprzed dwudziestu pięciu lat, która już wtedy była miażdżąca dla mordercy:
„Stanowił on w przeszłości i będzie stanowił w przyszłości bardzo poważne zagrożenie dla porządku prawnego. Organiczne uszkodzenia centralnego układu nerwowego oraz zaburzenia w sferze popędu płciowego o charakterze zboczeń seksualnych nie poddają się oddziaływaniom leczniczym [...]”
Sąd miał pół roku, żeby na wniosek służby więziennej przebadać Henryka Z., i zdecydować o jego dalszym losie. Gdyby biegli stwierdzili, że wciąż jest groźny, nie wyszedłby na wolność, tylko leczony byłby w zakładzie zamkniętym w Gostyninie.
Tego dnia Henryk Z., wyszedł na wolność, ponieważ biegły seksuolog, powołany przez sąd, przez pół roku nie zdążył wydać opinii. Sąd tłumaczył się, że nie ma wystarczająco dużo biegłych, że ponaglał seksuologa, by wydał opinię. Jak mimo apeli służby więziennej morderca pedofil znalazł się na wolności? Kto Sąd Okręgowy w Gdańsku zawinił?
Henryk Z., po wszystkim dostał mieszkanie socjalne w Świdnicy i zarejestrował się w urzędzie dla bezrobotnych. Co na to nowi sąsiedzi?
„Ja się też boję, bo on może tu przyjść do swojego mieszkania. Nawet nie można wypuścić dziecka, bo nie wiadomo, co mu strzeli do głowy".
Z informacji wynika, że Henryk Z nie pojawił się jeszcze w mieszkaniu.
Mężczyzna przeszedł badania w gdańskim szpitalu psychiatrycznym. Czekają go badania w zamkniętym ośrodku w Gostyninie.
Odpowiedź na pytania, czy izolować Henryka Z.
– Nie wolno mi podać informacji, gdzie przebywa Henryk Z. – mówi inspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji. – Jest pod „opieką” policjantów, którzy czuwają nad bezpieczeństwem ludzi, ale także chronią tego mężczyznę przed linczem. Zapewniam, że policjanci skutecznie chronią lokalną społeczność. Zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji.
Autor: Magda Grzelczyk
Bibliografia
https://dziennikbaltycki.pl/sprawa-bestii-henryka-z-wciaz-nierozstrzygnieta/ar/3787409
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/trojmiasto/henryk-z-nie-chce-isc-do-gostynina/0xjkxw2