Agresja jest zjawiskiem obecnie tak powszechnym, że nie da się jej nie doświadczyć. Mamy z nią do czynienia choćby jako widzowie czy użytkownicy internetu. Świat, zarówno rzeczywisty, jak i wykreowany w książkach czy filmach, podsuwa nam bardziej lub mniej wymyślne przejawy agresji, przedstawionej w lepszym lub gorszym świetle. Warto więc zadać sobie pytanie: „jak to jest z jej przedstawianiem?” i „czy te obrazy wpływają na nasze codzienne funkcjonowanie?”.
Na początek warto zdefiniować, co właściwie uważamy za agresję. Powołując się na definicję przytoczoną przez psychologa społecznego – Bogdana Wojciszke, jest to zachowanie ukierunkowane na zadanie cierpienia innemu człowiekowi, który z kolei stara się tegoż cierpienia uniknąć. Czy możemy więc powiedzieć, że wyrywanie ósemek przez dentystę jest aktem agresji? Oczywiście, że nie. Choć dentysta celowo zadaje nam cierpienie, my świadomie się na ten proces godzimy. Czy można zaś mówić o agresji, kiedy chłopiec chciał uderzyć swoją koleżankę, ale ta zdążyła mu uciec? Tak – bowiem mówimy tu o samym zachowaniu ukierunkowanym na zadanie cierpienia. Nikomu nie musiała stać się krzywda, nie zmienia to jednak faktu, że samo zachowanie miało miejsce.
Aby rozstrzygnąć, czy agresja jest lub kiedykolwiek była sposobem przystosowania ludzi do środowiska, najlepiej sięgnąć do psychologii ewolucyjnej. Współczesne jej podejście przyjmuje, że agresja faktycznie jest wykształconą adaptacją, która dawniej podnosiła szansę przeżycia i reprodukcji. Szczególne znaczenie ma ta druga.
O ile sytuacji polowania na mamuta w celu zdobycia pożywienia nie da się tak łatwo odnieść do agresji wobec drugiego człowieka, o tyle zakorzeniona w ludzkiej naturze chęć przekazania dalej swoich genów, rzuca nieco więcej światła na całą sprawę. Psychologia ewolucyjna zaznacza, że kobiety są selektywne w doborze partnerów. Co za tym idzie – mężczyźni muszą silniej konkurować między sobą o ich względy. To właśnie ma rzekomo być przyczyną przejawianej przez nich agresji.
Poparciem tej teorii mają być badania, ukazujące że mężczyźni są statystycznie bardziej agresywni od kobiet. Poziom ten zazwyczaj spada w momencie, gdy znajdą stałą partnerkę. Co więcej, zależność tę obserwuje się tylko u młodych mężczyzn tj. w wieku 15 – 29 lat.
Czy teoria ta jest trafna? Trudno stwierdzić – na pewno stanowi ona jedną z wielu prób wyjaśnienia, skąd właściwie bierze się agresja. Czy jednak w takim układzie można przymrużyć oko na agresywne zachowania młodych mężczyzn (w końcu oni tylko się adaptują)? Oczywiście takie myślenie byłoby bzdurą. Żyjąc w rozwiniętych społeczeństwach, w których nie musimy już polować na mamuty, istnieją inne sposoby na zdobycie partnerki, niż pobicie potencjalnego konkurenta. Co więcej, rozwiązania siłowe nie zyskują obecnie aprobaty społecznej, nie mówiąc już o tym, że wykraczają poza granice prawa. Nie jest jednak tajemnicą, że niektórzy dalej się do nich uciekają. Nie tylko w celu rozstrzygnięcia osobistych konfliktów, ale też w celu zdobycia tego, czego chcą.
Badania prowadzone na statystykach z ostatnich stuleci pokazują, że jest wręcz przeciwne – agresja stopniowo zanika.
Dla przykładu, w Polsce ostatniej dekady XX wieku odnotowywano ponad 1000 zabójstw rocznie, a w 2008 liczba ta wyniosła 759. Ponadto warto zauważyć, że współcześnie nie stosuje się już powszechnie tortur, a znęcanie się nad zwierzętami jest uważane za czyn naganny, a nie, jak to miało miejsce w wielu krajach XVI i XVII-wiecznej Europy, za rozrywkę. Pomimo tego wszystkiego, ludzie wciąż uważają agresję za zjawisko bardzo powszechne. Często można usłyszeć hasła, że współczesny świat to „cywilizacja śmierci”. Dzieje się tak dlatego, że agresja stała się czymś nie tylko codziennym ale i… dobrze się sprzedającym.
Media w pogoni za widownią z wielkim upodobaniem pokazują przemoc. Mowa tutaj nie tylko o kanałach informacyjnych, z zapałem przekazujących wiadomości o zabójstwach i konfliktach zbrojnych, ale również serialach i filmach, w nierealistyczny sposób pokazujących rzeczywistość. Aby zilustrować, jak duża jest to różnica, warto odwołać się do faktu, że praktycznie w każdym odcinku seriali kryminalnych policjanci i przestępcy strzelają z broni palnej. Według danych zaś, przeciętny policjant z Chicago strzela raz na 27 lat.
W kontekście tego rodzi się więc pytanie, czy to, że rzeczywistość jest nam przedstawiana jako bardziej brutalna niż jest na prawdę, ma wpływ na nasze zachowanie i codzienne funkcjonowanie.
Zapewne każdy choć raz w życiu usłyszał że „komputery i gry powodują przemoc”. Ujmując te słowa bardziej naukowym aparatem – media wpływają na nasze zachowanie wywołując w nas agresywne zachowania.
Co ciekawe, w latach 60 XX wieku, wierzono że jest wręcz przeciwnie. Agresywnym osobom zalecano oglądać przemoc, aby w ten sposób mogły niejako sobie „ulżyć”.
Wraz z współpracownikami przeprowadził eksperyment. Wprowadzono dwie grupy dorosłych do pokoju z zabawkami, wśród których był między innymi duży dmuchany pajac Bobo.
Pierwsza grupa dorosłych została poinstruowana, aby zachowywali się oni agresywnie wobec pajaca (kopali go, atakowali, okładali pięściami). Drugiej grupie polecono bawić się spokojnie innymi zabawkami. Następnie dwóm grupom dzieci pokazano pierwsze lub drugie nagranie, po czym wpuszczono je do owego pokoju z zabawkami.
Jak można się domyślić, dzieci które obejrzały agresywnego dorosłego, również zachowywały się agresywnie wobec Bobo. Dzieci, którym pokazano drugi film, spokojnie bawiły się zabawkami. Eksperyment ten dał początek badaniom nad zjawiskiem modelowania, czyli uczenia się na podstawie cudzych doświadczeń. Co również istotne, badanie Bandury po pewnym czasie rozszerzono. Oprócz dorosłego, zachowującego się agresywnie wobec pajaca, pokazano też jakie były skutki działań tegoż dorosłego, tj. czy otrzymał on karę czy nagrodę za swoje zachowanie. Okazało się bowiem, że dzieci, które widziały dorosłego bijącego lalkę, a następnie otrzymującego karę za swoje zachowanie, nie powielały jego zachowania.
Nie. Otóż obok listy wielu innych czynników w modelowaniu odgrywa rolę również to, czy obserwując modela czujemy, że jesteśmy w stanie powtórzyć wykonane przez niego czynności i czy przyniosą one wówczas taki sam skutek. Wątłej postury chłopak, który zobaczy w filmie mistrza kung-fu, pokonującego w ciemnej uliczce sześciu przeciwników, może faktycznie poczuć przypływ odwagi. Mając jednak świadomość, że nie posiada on filmowych umiejętności, raczej nie pokusi się na tak ryzykowne działanie. Sprawa jest oczywiście o wiele bardziej niebezpieczna w przypadku dzieci. Mogą one nie zdawać sobie jeszcze z sprawy ze swoich możliwości i ograniczeń.
W tym wszystkim nie da się jednak ukryć jeszcze jednego aspektu. Im więcej mamy do czynienia z treściami, dotyczącymi przemocy i agresji, tym bardziej się do nich przyzwyczajamy, stają się dla nas bardziej obojętne. Mówiąc językiem psychologii, zachodzi zjawisko habituacji. Co ciekawe, efekty odroczone (długofalowe, stwierdzone w dłuższych badaniach) są silniejsze u dzieci niż u dorosłych. Efekty natychmiastowe (zaobserwowane zaraz po obejrzeniu agresywnej treści) są za to silniejsze u dorosłych niż u dzieci.
Początkowo wykazywały one związek między wyższym poziomem agresji, a oglądaniem filmów, w których występuje przemoc, ale był to związek korelacyjny. Oznacza to, że tak naprawdę nie wiadomo było, czy to filmy powodują agresję u widzów, czy może to agresywni widzowie wybierają filmy ukazujące przemoc.
Światło na tę sprawę rzuciło dopiero badanie przeprowadzone w 2009 roku. Uczestników podzielono na dwie grupy, z których jedna miała przez 15 minut grać w grę Mortal Kombat, zaś druga w grę niezawierającą przemocy. Następnie z pomocą zaaranżowanej sytuacji sprawdzano w jakim stopniu dana osoba jest w stanie sprawić ból drugiemu człowiekowi. Nie będzie raczej niczym zaskakującym, że wyniki pokazały, że osoby grające w grę zawierającą przemoc, były do tego bardziej skłonne. Równoległe badanie wykazało, że im bardziej realistyczne jest pokazanie przemocy, tym silniejsze są agresywne odczucia i pobudzenie. Niestety więc dla wszystkich młodszych użytkowników Internetu, należy przyznać tutaj rację dorosłym, nalegającym na ograniczenie czasu grania w gry wideo.
Skoro jej oglądanie może być dla nas szkodliwe, dlaczego z taką chęcią się ją ogląda? Według statystyk sprzed dwóch lat, filmy kryminalne cieszą się ponad 80% oglądalnością.
Odpowiedź brzmi: „nie wiadomo”. Być może ma to związek z tym, że zło zawsze przyciąga swoją tajemniczą naturą osoby poszukujących wrażeń.
Nie można oczekiwać od mediów, że będą całkowicie wolne od agresji czy brutalności. Nie można też jednak powiedzieć, że zawsze zachowują one do niej negatywny stosunek. Można go raczej podsumować jako niejednoznaczny, przypominający coś w rodzaju mieszanki pogardy z fascynacją. Sposób pokazywania sprawców przestępstw nie zawsze jest bowiem potępiający. Co więcej coraz częściej pojawiają się głosy mówiące o romantyzowaniu zachowań agresywnych.
Półki w księgarniach uginają się pod przykładami historii, w których główny bohater przejawia zachowania agresywne, lecz to właśnie czyni jego postać interesującą – szczególnie jeśli porównać go do bohaterki, która raczej takowych zachowań nie przejawia.
Przy okazji tego przykładu warto poruszyć temat zjawiska jakim jest hybristofilia. Jest to rodzaj parafilii, w której romantyczne zainteresowania danej osoby zależą od świadomości popełnienia przez partnera (bądź partnerkę) czynów uważanych za niemoralne (np. zdrada) lub bestialskie (np. zabójstwo).
Wyróżniamy tutaj dwie formy tego zaburzenia. Pasywną, polegającą na zaprzeczaniu zbrodniom kochanych osób oraz aktywną, gdy dana osoba bierze udział w zbrodniach popełnianych przez partnera. Hybristofilię nazwano zespołem Bonnie i Clyde’a, na cześć amerykańskiej pary kochanków, dokonującej morderstw. Mówiąc w dużym skrócie, jest to po prostu pociąg do osób, które dopuściły się przestępstw lub czynów niemoralnych. Naturalnie, zainteresowanie wcześniej wspomnianym typem romansów nie jest czymś niezdrowym – niektóre osoby mogą w ten sposób poszukiwać niecodziennych wrażeń. Warto jednak zdawać sobie sprawę z istnienia takiego rodzaju parafilii. Dzięki temu być może prościej będzie nie ulegać zachwytowi nad zachowaniem niektórych bohaterów lektur.
Mówimy tu więc o agresji instrumentalnej, czyli będącej instrumentem do osiągnięcia jakiegoś celu. Taka agresja jest często zaplanowana, a czasem nawet akt agresji (zabójstwo) jest skrzętnie przygotowywany. W filmach i książkach pełno jest przykładów płatnych zabójców, na których patrzymy z podziwem, jak dokładnie i skrupulatnie wykonują swoją pracę. Często jednak w tych utworach pomijany jest fakt, że pracując poza granicami prawa, w pewnym momencie mogą zostać złapani, a następnie dostać najsurowszy wymiar kary.
Warto się zastanowić, dlaczego więc romantyzujemy agresywnych ludzi i ich działania? Jak się okazuje, jedną z przyczyn może być… bunt. Podczas kiedy osoba agresywna postrzegana jest jako „zła”, osoba pozostająca z nią w związku jest postrzegana jako buntownicza, przełamująca społeczne tabu i wykraczająca poza schemat. Takie działanie może wydać się szczególnie kuszące osobom młodym, chcącym pokazać swój nonkonformizm. Nie bez znaczenia pozostaje tutaj również efekt aureoli. Jest to psychologiczne zjawisko, polegające na przypisywaniu osobom bardziej urodziwym pozytywnych cech. W każdej grupie, nawet seryjnych zabójców, znajdą się osoby urodziwe, którym za sprawą tego efektu można przypisać pozytywne cechy. Co więcej, ich agresja może być momentami nietrafnie brana za siłę i oznakę niezależności. W końcu z jej pomocą mogą wywalczyć sobie to czego chcą. Oba te stwierdzenia mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Są to pewne automatyzmy, mogące mieć wpływ na nasze postrzeganie agresji, czy ludzi, którzy się jej dopuścili.
Nie da się zmusić mediów, aby zaprzestały publikowania treści o przemocy. Jak więc skutecznie zniechęcić ludzi do podejmowania prób agresywnego zachowania? Od wieków w tym celu stosuje się różnorakie kary, co oczywiście ma swoje uzasadnienie.
Sytuacja jest tu jednak bardzo delikatna. Jeśli kara będzie nieadekwatnie duża w stosunku do przewinienia, karany odczuje ją jako agresję ze strony karzącego. To z kolei dostarczy mu dalszych wzorców agresji na przyszłość.
Okazuje się jednak, że prócz faktycznych kar, bardzo dobrze działa samo informowanie o wykonaniu kary za przewinienie. Tutaj również zachodzi wspomniane wcześniej zjawisko modelowania – osoba widzi, że ktoś został ukarany za swoje zachowanie, więc go nie powiela. Na przykład statystyki pokazują, że po podaniu w mediach informacji o wykonanej karze śmierci, wskaźnik przestępczości na pewien czas spada. Czynnikiem decydującym tutaj nie jest jednak wysokości kary, ale jej nieuchronność. Generalna opinia psychologów i kryminologów jest taka, że o zwalczaniu przestępczości decyduje raczej procent jej wykrywalności i karalności niż surowość. W skrócie, ktoś może zlekceważyć nawet potencjalną karę 5 lat pozbawienia wolności, jeśli nie wierzy że zostanie złapany.
Reasumując, warto więc pamiętać, że choć agresja jest czymś powszechnie spotykanym w książkach, filmach i serialach, to jeśli dotyka kogoś w rzeczywistości – nie jest to wcale normą. Prawo karze wszelkie jej przejawy i choć współczesna kultura może niejako usprawiedliwiać działania agresywne. Nie znaczy absolutnie że na nie przyzwala.
Bibliografia:
Autor: Klaudia Sak, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Rodzina zaginionego zmaga się z wieloma negatywnymi emocjami, które są trudne do zaakceptowania i wiążą się z wieloma przykrymi skutkami. Mowa tu uczuciach lęku, strachu, które doprowadzają do wielowymiarowego cierpienia, czego skutkiem może być utrata sensu życia. Naprzeciw temu bólu wychodzi koncepcja Viktora Frankla w postaci Logoterapii, która pomaga odnaleźć odpowiednią postawę wobec cierpienia oraz odnalezienie sensu w tej trudnej sytuacji.
Logoterapia jako nurt psychoterapii egzystencjalnej zajmuje się leczeniem poprzez pomoc w odnalezieniu sensu życia, który stanowi najsilniejszy rodzaj motywacji, nawet w najtrudniejszych chwilach. Logoterapia to praca z wartościami i celami w życiu. Jej twórcą jest Viktor Emil Frankl, austriacki psychiatra i psychoterapeuta pochodzenia żydowskiego, więzień obozów koncentracyjnych, m.in. Auschwitz. Frankl wywodzi nazwę swojej koncepcji psychoterapii od: logos(słowo, sens, wyjaśnienie) + therapeo(troszczę się, leczę, dbam) miało wyrazić istotę tej terapii jako: dbanie o sens i wyjaśnianie życia oraz leczenie poprzez pomoc w odnalezieniu sensu, czyli logoterapia.
Pojęcie kryzysu egzystencjalnego odnosi się do konfliktów i lęków towarzyszących problemom wpływającym na jakość naszego życia, głownie wymiaru duchowego, należy do niego również cierpienie towarzyszące podczas utraty kogoś bliskiego. Taki kryzys wiąże się z poczuciem nieodwracalnej zmiany, utraty czasu, możliwości oraz niespełnienia jakiejś ważnej potrzeby związanej z osobą zaginioną np. ważnej rozmowy. Pojawiają się pytania typu: Po co żyć? Jak teraz żyć? Co dalej ze mną będzie? Jaki to ma sens?
Kiedy człowiek nie rozumie tego, co dzieje się w jego życiu, nie zgadza się z tym, może to oznaczać, że osoba doświadcza kryzysu egzystencjalnego. Cierpienie związane z zaginięciem kogoś bliskiego może wiązać się również z nerwicą noogenną. Jest to zaburzenie, którego źródłem są problemy w sferze duchowej (wyparcie, deprywacja potrzeby sensu życia).
Termin „nerwica noogenna” odnosi się do zaburzeń nerwicowych, w których dominującym czynnikiem patogenetycznym jest problem ze sfery duchowej. Za główną przyczynę danej nerwicy uważa się frustrację egzystencjalną, czyli stan związany z niezrealizowaniem potrzeb duchowych, przede wszystkim zablokowaniem dążenia do sensu. Osoba bliska dla zaginionego może doświadczać również frustracji egzystencjalnej. Jest to cierpienie psychiczne, które nie pozwala „być sobą”. Szukanie satysfakcji, żeby oderwać się od cierpienia.
Sytuacja, w której znajduję się bliski osoby zaginionej staje się wydarzeniem traumatycznym, „krzywdą”. Następstwem tego wydarzenia jest przetwarzanie doświadczeń urazowych, które przeradza się w poczucie krzywdy. Trwałe poczucie krzywdy (psychicznego cierpienia) można traktować jako skutek nieudanego przetwarzania emocji, myśli, obrazów, ocen związanych z wydarzeniem traumatycznym.
Reakcją na krzywdę może być: manifestacja krzywdy – doświadczenie krzywdzenia sprawia, że przy wspomnieniach często pojawiają się łzy, zaciska się gardło, trudno komuś mówić i panować nad emocjami (ujawnianie się poczucia krzywdy) oraz wyparcie krzywdy, czyli siła reakcji obronnych sprawia, że niektórzy nie chcą przeżywać i odcinają się od tego, co się wydarzyło.
Konsekwencją może być utrwalenie cierpienia i sposobu myślenia z nim związany. Zbierają się niewypłakane łzy, niewypowiedziane słowa, rozgoryczenie, gniew, żal, lęk- poczucie krzywdy. Powstrzymywanie starych emocji, podobnie jak ich ciągłe przeżywanie, pochłania ogromną ilość energii. Z czasem osoby skrzywdzone stają się zmęczone i przestają mieć ochotę na cokolwiek. Jeśli przy tym często towarzyszą im niepowodzenia zaczynają wątpić w wartość i sens życia, pojawia się poczucie beznadziejności i bezradności.
Trauma nie musi nas niszczyć, jeśli odpowiednio do niej podejdziemy. Najważniejszym elementem jest spojrzenie naszemu lękowi w oczy, zmierzenie się z tym co się wydarzyło, nie uciekamy od cierpienia tylko go urealniamy. Ważne jest podjęcie świadomej decyzji, wyboru wynikającego z wolnej woli. Ogromnym wsparciem będą bogate zasoby zewnętrzne, czyli czerpanie z różnych systemów wsparcia np. rozmowa z psychologiem lub z kimś bliskim. Wpływ na przepracowanie traumy mają również zasoby wewnętrzne, czyli silny system nerwowy, silne ego i dojrzałość, nad którymi możemy pracować. Wsparcie możemy odnaleźć również w zasobach transcendentnych rozumianej jako wiarę w Boga lub Siły Wyższe. Zaginięcie kogoś bliskiego wiąże się z ogromnym, niewyobrażalnym cierpieniem, które silnie obciąża psychikę człowieka i doprowadza do utraty sensu życia, jednak traumę, cierpienie, z którym przyszło nam się zmierzyć jesteśmy w stanie przeżyć i koncepcja Logoterapii nam to umożliwia.
Źródła:
Autor: Klaudia Markiewicz, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Współczesny świat, wypełniony wyzwaniami i możliwościami, stawia przed nami wiele zagadnień, które wymagają szczególnej uwagi i zaangażowania. Jednym z najbardziej palących i wstrząsających problemów społecznych jest temat samobójstw wśród dzieci i młodzieży. Odniesienia do tej niezwykle trudnej rzeczywistości są bolesne, lecz istotne, ponieważ ukazują ogrom wyzwań, przed jakimi stoimy jako społeczeństwo oraz potrzebę skoncentrowanych działań w celu zapobiegania tragediom.
Omawianie problemu samobójstw wśród dzieci i młodzieży wzbudza skomplikowane uczucia, od smutku i zaniepokojenia po potrzebę zrozumienia i działania. Cel niniejszego artykułu jest dwukierunkowy: po pierwsze, zwracamy uwagę na doniosłość problemu i konieczność otwartego dyskutowania o nim, a po drugie, podkreślamy znaczenie zjednoczonego wysiłku w zapobieganiu tym tragicznym zdarzeniom.
Dane Policji z 2021 i 2022 roku ukazują nam niepokojącą rzeczywistość, która dotyczy młodych umysłów i serc. Wzrost liczby zachowań samobójczych wśród dzieci i młodzieży odbija się szerokim echem, stanowiąc alarmujący sygnał dla całego społeczeństwa. Spośród tych danych wynika jedno przerażające przesłanie: potrzebujemy pilnych działań, aby zrozumieć, wspierać i chronić te pokolenia przed tragediami, które niosą ze sobą te czyny.
Co bardziej przerażające, 127 z tych prób okazało się tragicznie skuteczna. W porównaniu do roku 2020, wzrost tych zachowań wyniósł aż 77%, a liczba zgonów związanych z samobójstwami wzrosła o 19%. To wstrząsające dane, które nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia z kryzysem zdrowia psychicznego młodych osób.
Wzrost prób samobójczych wśród dziewcząt w roku 2021, który sięgnął 101%, jest dźwięcznym alarmem, który trudno zignorować. To wyraźnie pokazuje, że kwestia samobójstw wśród dzieci i młodzieży to nie tylko problem ogólny, lecz także dotkliwie dotyczący jednej z grup wiekowych.
Patrząc na te statystyki w szerszym kontekście, możemy dostrzec jeszcze bardziej zaognioną sytuację. Policja prowadziła postępowania w sprawie 1181 śmierci samobójczych dzieci i młodzieży w ciągu ostatnich 10 lat, a próby odebrania sobie życia były jeszcze liczniejsze – 5658. Dane te pokazują, że niestety, jedna na sześć prób samobójczych w tej grupie wiekowej kończy się tragicznie.
Kolejna, szokująca liczba zamachów samobójczych w 2022 roku stanowi kolejny sygnał ostrzegawczy. Te liczby nie są tylko statystykami. To życia, marzenia i przyszłości, które zostały przerwane zbyt wcześnie. Oczywiste jest, że współpraca i świadomość to klucz do zmiany tego stanu rzeczy. Wyzwanie jest ogromne, ale tak samo wielka jest potrzeba działania, zrozumienia i dostarczania pomocy tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna. To jest nasza wspólna odpowiedzialność wobec młodszych pokoleń, którym musimy zagwarantować oparcie, wsparcie i nadzieję na lepszą przyszłość.
W dzisiejszym społeczeństwie coraz bardziej zwracamy uwagę na kwestie zdrowia psychicznego, zwłaszcza w kontekście dzieci i młodzieży. Wielu specjalistów w dziedzinie kryminologii i psychologii podkreśla wzrost liczby samobójstw w tej grupie wiekowej. Nasz artykuł ma na celu ukazanie szerszej perspektywy tego alarmującego zjawiska. Skupiamy się przede wszystkim na analizie czynników osobistych, społecznych i rodzinnych, które mogą przyczynić się do narastania tego problemu. Dzięki tej analizie możemy pomóc Wam lepiej zrozumieć kontekst i działać w kierunku zapobiegania tym tragicznym zdarzeniom.
Wewnętrzne stany emocjonalne i zdrowie psychiczne odgrywają kluczową rolę w procesie kształtowania zachowań i reakcji młodych ludzi. Depresja, lęki i zaburzenia psychiczne to czynniki, które mogą znacząco zwiększyć ryzyko samobójstwa. Młodzież często nie potrafi właściwie radzić sobie z tymi stanami emocjonalnymi, co może prowadzić do desperacji i w skrajnych przypadkach do decyzji o zakończeniu życia.
Wśród czynników osobistych możemy wyróżnić takie stany jak:
W dobie powszechnego dostępu do mediów społecznościowych i Internetu, młodzież staje się narażona na nowe rodzaje presji i ryzyka. Presja rówieśnicza może wywierać ogromną siłę na psychikę młodych ludzi, prowadząc do uczucia niskiej samooceny i odrzucenia społecznego.
To kolejny czynnik, który może powodować traumatyczne doświadczenia, negatywnie wpływając na zdrowie psychiczne młodzieży.
Wśród czynników społecznych najczęściej spotykamy się z następującymi stanami wśród dzieci i młodzieży:
Stanowią fundament rozwoju emocjonalnego i psychologicznego dziecka. Konflikty rodzinne, brak wsparcia emocjonalnego oraz niezdolność do komunikacji mogą wywoływać ogromny stres u młodych ludzi. Jeśli młodzież nie ma odpowiedniego wsparcia w domu, może odczuwać się osamotniona i niezrozumiana, co może przyczynić się do pogorszenia stanu emocjonalnego i ryzyka samobójstwa. Czynniki rodzinne możemy podzielić na:
Przyczyny samobójstw wśród dzieci i młodzieży są wielowymiarowe i związane z różnymi aspektami życia. Analiza czynników osobistych, społecznych i rodzinnych pozwala nam lepiej zrozumieć, dlaczego niektórzy młodzi ludzie podejmują tak tragiczne decyzje. Ważne jest, aby społeczeństwo, rodzice, nauczyciele i specjaliści z różnych dziedzin współpracowali nad zapobieganiem temu zjawisku poprzez wczesne wykrywanie objawów, tworzenie bezpiecznych przestrzeni dla rozmów oraz dostarczanie wsparcia emocjonalnego i profesjonalnej pomocy psychologicznej.
Podkreślenie tych czynników pomaga zrozumieć złożony kontekst, w jakim podejmowane są decyzje o samobójstwie przez dzieci i młodzież. Działania zapobiegawcze powinny skupiać się na edukacji, wsparciu psychologicznym, tworzeniu bezpiecznych przestrzeni i wzmocnieniu zdolności radzenia sobie z emocjami i trudnościami życiowymi.
Samobójstwa wśród dzieci i młodzieży to nie tylko statystyki, to życia przerwane w kwiecie wieku, to nieodwracalne straty dla rodzin i społeczeństwa. Istotność tego problemu manifestuje się w kilku kluczowych aspektach:
Przyjrzenie się tematowi samobójstw wśród dzieci i młodzieży to trudne zadanie, ale jednocześnie moralny i społeczny obowiązek. Tylko poprzez otwartą rozmowę, edukację i działania prewencyjne możemy mieć nadzieję na zmniejszenie liczby tych tragedii. W duchu solidarności i troski o przyszłość młodszych pokoleń, wchodzimy w dyskusję na temat samobójstw wśród dzieci i młodzieży, wierząc, że razem możemy zdziałać pozytywną zmianę.
Media społecznościowe, mimo że mogą być platformą do komunikacji i dzielenia się informacjami, mogą także wywierać negatywny wpływ na samopoczucie i zdrowie psychiczne młodych ludzi. Wirtualne porównywanie się do idealizowanych wizerunków może prowadzić do poczucia niskiej samooceny, niezadowolenia z własnego życia i osamotnienia. Dodatkowo, nadmierna ekspozycja na treści związane z przemocą, depresją czy samobójstwami może powodować kontaminację myśli i wzmacniać negatywne emocje.
Młodzi użytkownicy Internetu są narażeni na ryzyko cyberprzemocy i hejtu, które mogą prowadzić do znacznego pogorszenia stanu emocjonalnego. Zastraszanie, poniżanie czy obrażanie online może prowadzić do utraty poczucia własnej wartości i wywoływać uczucie bezradności. W skrajnych przypadkach, stała ekspozycja na hejt może wpłynąć na postrzeganie siebie jako obiekt niechęci i wzmocnić myśli samobójcze.
Media społecznościowe i Internet, pomimo pozytywnych aspektów, niosą ze sobą pewne ryzyka dla zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Stosowna edukacja medialna, która koncentruje się na rozwijaniu krytycznego myślenia, umiejętności radzenia sobie z cyberprzemocą i rozpoznawania treści szkodliwych, może pełnić kluczową rolę w zapewnieniu młodym użytkownikom bezpiecznego i zdrowego środowiska online. Jednakże, ważne jest, aby działać w szerokim kontekście. Należy łączyć edukację z odpowiednim wsparciem emocjonalnym oraz współpracując z rodzinami, szkołami i specjalistami, aby skutecznie przeciwdziałać negatywnym skutkom mediów społecznościowych i Internetu na zdrowie psychiczne młodzieży.
Działania profilaktyczne i wsparcie odgrywają fundamentalną rolę w zapobieganiu samobójstwom wśród dzieci i młodzieży. Poprzez edukację, dostęp do wsparcia emocjonalnego oraz budowanie zdrowych relacji z rodziną i bliskimi, możemy stworzyć środowisko, w którym młodzi ludzie czują się bezpieczni, zrozumiani i wspierani w radzeniu sobie z trudnościami emocjonalnymi.
Edukacja dotycząca zdrowia psychicznego stanowi kluczowy element działań profilaktycznych. Szkoły mogą wprowadzać programy edukacyjne, które uczą uczniów rozpoznawania oznak trudności emocjonalnych u siebie i innych. Kształtują również umiejętności radzenia sobie ze stresem oraz promują otwartą rozmowę na temat zdrowia psychicznego. Poprzez edukację dzieci i młodzież mogą lepiej zrozumieć swoje emocje, nauczyć się rozwiązywania problemów i wcześniej reagować na sytuacje kryzysowe.
Programy te mają na celu zapewnienie wsparcia emocjonalnego i psychologicznego dla uczniów, którzy mogą przeżywać trudności emocjonalne lub psychiczne. W szkołach i społecznościach mogą działać psycholodzy szkolni, doradcy, a także organizacje pozarządowe. Te osoby i instytucje oferują wsparcie w formie indywidualnych sesji terapeutycznych, grup wsparcia, warsztatów z umiejętności radzenia sobie czy relaksacyjnych technik.
Rodzina odgrywa niezwykle ważną rolę w życiu dziecka i młodzieży. Tworzenie otwartego i wspierającego środowiska, w którym dzieci mogą wyrażać swoje emocje i obawy, jest niezwykle istotne. Regularna komunikacja, wyrażanie miłości i zrozumienia oraz budowanie zdrowych relacji są kluczowe w zapobieganiu samobójstwom. Rodzice i bliscy mogą być wyczuleni na zmiany w zachowaniu dziecka. Powinni wiedzieć, jak reagować w przypadku wykazywania oznak trudności psychicznych.
Rozpoznawanie oznak problemów emocjonalnych, udzielanie wsparcia w trudnych chwilach oraz tworzenie otwartej i akceptującej atmosfery w domu są kluczowe dla budowania zdrowych relacji, radzenia sobie z trudnościami emocjonalnymi i przeciwdziałania potencjalnym problemom psychicznym u młodych ludzi.
Rozpoznawanie oznak problemów emocjonalnych u dzieci i młodzieży jest kluczowe dla zapewnienia im odpowiedniego wsparcia. Rodzice i opiekunowie powinni być świadomi pewnych sygnałów, jak na przykład:
Słuchanie, okazywanie zainteresowania i wyrozumiałości, a także unikanie oceniania czy bagatelizowania ich uczuć, są ważne. Udostępnianie zasobów, takich jak linie wsparcia, może dostarczyć dodatkowej pomocy w momencie kryzysu.
Tworzenie otwartego i akceptującego środowiska, w którym młodzi ludzie czują się komfortowo wyrażać swoje emocje, jest istotne. Rodzice i opiekunowie mogą:
Wspólna praca na rzecz zapobiegania samobójstwom wśród dzieci i młodzieży wymaga długofalowego zaangażowania i skoordynowanego wysiłku społecznego. Cele te opierają się na budowaniu świadomości, zwiększaniu dostępności do wsparcia, edukacji i badaniach, a także promowaniu wspólnej odpowiedzialności za zdrowie psychiczne najmłodszych członków społeczeństwa.
Jednym z nich jest problem samobójstw wśród dzieci i młodzieży – trudny, ale niezbędny do poruszenia. Zrozumienie, że depresja, lęki czy presja społeczna mogą prowadzić do tragedii, jest kluczowe. Wpływ mediów społecznościowych na zdrowie psychiczne młodzieży i ryzyko cyberprzemocy także wzbudzają niepokój. Ciągły rozwój technologiczny wzmaga jego wpływ na dzieci i młodzież w naszym otoczeniu. Rola rodziców, szkół i społeczności w tej sprawie jest nieoceniona. Rozpoznawanie oznak problemów emocjonalnych, tworzenie otwartych atmosfer oraz wspieranie młodych ludzi w trudnych chwilach to wyznaczniki, które mogą pomóc zapobiec tragediom. Jednak to nie tylko wyzwanie, ale również wspólna odpowiedzialność.
Dlatego zachęcamy do wspierania działań edukacyjnych, podnoszenia świadomości społecznej oraz tworzenia bezpiecznych przestrzeni, w których młodzi ludzie będą mogli wyrażać swoje emocje i otrzymywać wsparcie od osób sobie najbliższych.
tel. 116 111
(czynny 7 dni w tygodniu, 24 h na dobę)
tel. 19288
(poniedziałek-piątek od 15:00- 19:00)
tel. 800 080 222
(czynne całodobowo)
tel. 800 190 590
(poniedziałek- piątek od 8:00 do 20:00)
tel. 800 12 12 12
(poniedziałek-piątek od 8.15 do 20.00)
tel. 22 27 61 72
(poniedziałek-piątek od 15:00 do 18:00)
Źródła:
https://zwjr.pl/artykuly/raport-dotyczacy-zachowan-samobojczych-mlodziezy
https://forumprzeciwdepresji.pl/wazne-telefony-antydepresyjne
https://statystyka.policja.pl/
https://www.primopsyche.pl/pl/samobojstwa-wsrod-mlodziezy/
Autor: Magdalena Fit, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Coraz częściej można zaobserwować rozrastające się zjawisko, w którym to dostrzegamy młodych ludzi, tzw. “dzieci ulicy”, aktywnie uczestniczących w naturalnym funkcjonowaniu miasta, przestrzeni publicznej. Problem ten obecny jest w wielu krajach, jednak najwięcej takich dzieci jest w Azji i w Ameryce Łacińskiej.
Na ulicy zaspokajają swoje potrzeby, budują poczucie tożsamości, jedności z grupą, co skutkuje łamaniem prawa, przepisów i norm społecznych. Dzieje się tak ze względu na fakt, iż konstruują swoja tożsamość poprzez proces socjalizacyjny. Uznaje się, że takie dzieci te spędzają znaczną ilość czasu poza domem, na ulicy, na podwórkach, osiedlach i na innych niekontrolowanych czynnościach, ponieważ ich rodzice nie są w stanie pełnić podstawowych ról opiekuńczo-wychowawczych. Ulica staje się dla nich źródło wiedzy o życiu. Zachodzą tam podstawowe procesy społeczne. Spędzając tam znaczna część swojego wolnego czasu doświadczają wielu często niezrozumiałych dla nich zjawisk.
Niekiedy już od najmłodszych lat mają do czynienia z alkoholem, środkami odurzającymi lub są świadkiem wydarzeń, które znacząco wpływają na ich przyszłe postrzeganie rzeczywistości. Uważają, że to co dzieje się na ulicy jest czymś normalnym. Wśród dzieci ulicy powszechna jest prostytucja i kradzieże, które stanowią źródło utrzymania. Jest to spowodowane zróżnicowanymi przyczynami. Większość dzieci i młodzieży decyduje się na taki tryb życia ze względu na swoją sytuację materialną.
Ciężej im ubiegać się o pracę, pojawia się tutaj zjawisko dziedziczenia biedy i ubóstwa. Skutkuje to rozwojem patologii społecznej. Dotyka to również dzieci, które poprzez swój status materialny są stygmatyzowane i wyśmiewane, przez co obserwowalne jest tutaj zjawisko wagarowania i rezygnacji z edukacji szkolnej. Nie otrzymują podstawowych potrzeb, które powinni im zapewniać rodzice, następuje brak poczucia akceptacji i bezpieczeństwa. Zaburzone zostają role rodzinne, co decyduje o tym, iż dzieci zaczynają się czuć bezpieczniej na ulicy niż we własnym domu.
Częstym doświadczeniem wśród badanych dzieci było negatywne postrzeganie siebie, zarówno siebie, jak i ludzi w ogóle. Uważają instytucje, które mają pomóc im w codziennym funkcjonowaniu za potencjalnych wrogów. Czując się przymuszane do spełniania określonych oczekiwań, rezygnują z oferowanej im pomocy i wybierają prostsze wyjście z sytuacji.
Większość z nich wybiera takie rozwiązania uważając jako tymczasowe i przejściowe, jednak zdecydowana ilość młodzieży pozostaje przy ryzykownym trybie życia.
Zjawisko dzieci ulicy było obecne od zawsze, jednak zapobieganie temu nie było zawsze priorytetowe. Wychodzenie poza pracę w instytucjach społecznych jest mało popularnym rozwiązaniem, jednak stanowi brakujący element w stosowaniu pomocy społecznej.
Taką osobą nazywamy pedagogiem/wychowawcą, który działa zapobiegawczo, profilaktycznie. Jego miejscem pracy jest podwórko, ulica, osiedle, czyli miejsca naturalnej socjalizacji dzieci i młodzieży.
Działania streetworkera polegają na poznawaniu środowiska, w którym znajduje się dana grupa społeczna, nawiązaniu kontaktu z jej członkami oraz regularnym spotkaniu się i spędzaniu czasu z osobami do niej należącymi. Poprzez takie działanie pedagog ulicy zyskuje zaufanie, co daje mu większe możliwości do wpłynięcia na życie osób mieszkających lub przebywających na ulicach.
Pedagogiem ulicy może zostać każdy, kto zainteresowany jest troską o dobro dziecka. Tacy ludzie pomagają zagospodarować dzieciom czas, aby zapobiec szerzeniu się zachowań ryzykownych, niekontrolowanym pomysłom.
Działania pedagogiki ulicy adresowane są głównie do dzieci i młodzieży pochodzącej ze środowisk niewydolnych pod względem wychowawczym, spędzającej większość czasu w przestrzeni miejskiej, nie korzystającej z adresowanych do nich placówek wsparcia dziennego.
Głównym założeniem podejmowanych działań jest bezpośrednia praca z dzieckiem w „jego środowisku życia”, by poprzez zajęcia animacyjne, profilaktyczne, wychowawcze i edukacyjne pobudzić i zachęcić je do konstruktywnego działania oraz alternatywnego do „bycia na ulicy” spędzania czasu wolnego. Działania te adresowane są do grupy dzieci i młodzieży, która nie chce korzystać bądź ma duże trudności z dostosowaniem się do zasad panujących w placówkach wsparcia dziennego.
Rzadko spotykanym zjawiskiem jest to, iż pedagog/wychowawca swoją pracę przekłada na teren i rzeczywiście przebywa z osobami w ich naturalnych warunkach stwarzając im różne opcje do spędzania czasu.
To zaufanie toruje drogę do innego wymiaru pracy pedagogów ulicznych. Pozwala im działać w różnych obszarach kryzysu i deprywacji dzieci i ich rodzin. Pedagodzy uliczni kontaktują się i współpracują ze szkołami, kuratorami sądowymi, wychowawcami, psychologami i innymi instytucjami i organizacjami, które mają wpływ na ich losy lub udzielają szczególnej pomocy dzieciom i rodzinom.
W ramach pracy z grupą streetworkerzy pracują także nad własnymi kreatywnymi projektami z dziećmi. Projekty dziecięce są czynnikiem zwiększającym poczucie własnej wartości, satysfakcji i poczucia spełnienia, rozwijają kreatywność, wyobraźnię i uczą się nowych rzeczy.
Dzięki swoim działaniom dzieci i młodzież mają szansę na wyrwanie się z przebywania w patologicznym środowisku. Pedagog ulicy wspomaga proces resocjalizacji młodych osób i przyczynia się do ich samodzielnego funkcjonowania w społeczeństwie. Dzięki udzielonemu wsparciu i pomocy przyczynia się do znacznego zmniejszenia się marginalizacji społeczności.
Wychodząc poza ramy instytucji jest w stanie zdziałać o wiele więcej niż stosowanie się do wytyczonych zasad wedle, których postępują konkretne ośrodki. Można stwierdzić, że jest to działanie niekonwencjonalne, lecz skuteczność owych poczynań jest niezastąpiona. Streetworking ma działanie kompensacyjne, wspierające i wręcz jest niezbędny patrząc na elementy pomocy socjalnej.
Bibliografia:
Autor: Aleksandra Bieganik, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: pexels.com
Policja co roku odnotowuje około 9 tys. ucieczek dzieci i młodzieży. Przypadki te nasilają się w okresie wakacyjnym, jednak niewielu nastolatków “uciekinierów” zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie przed nim staje. Przeczytaj ten artykuł i przekonaj się sam, że to nie jest najlepszy pomysł!
Uciekając z domu, prawdopodobnie myślisz, że Twoje problemy samoistnie się rozwiążą. Jednak jest to tylko pozorne wyjście z trudnej sytuacji. Takim sposobem możesz sobie dołożyć więcej kłopotów.
Z tego względu najprawdopodobniej ktoś z Twoich bliskich zgłosił Twoje zaginięcie i z powodu wieku jesteś poszukiwany w trybie priorytetowym.
W przypadku, gdy masz problemy, które Cię przytłaczają, z którymi czujesz, że sobie nie radzisz, przeanalizuj czy nie masz wokół siebie ludzi, którym możesz zaufać. Może to być każda osoba dorosła, która uważasz, że jest godna zaufania, przy której czujesz się bezpiecznie. W momencie, gdy dojdziesz do tego, że nie ma w Twoim środowisku takiej osoby zgłoś się na policję. W obowiązkach funkcjonariusza policji jest wysłuchanie Cię i zareagowanie w odpowiedni sposób. Nie zwlekaj z wołaniem o pomoc.
Co robić jak wiesz, że twój kolega, koleżanka czy znajomy chce uciec? Jesteś dojrzały i świadomy, że ucieczka to nie przygoda tylko nieodpowiedzialna zabawa i nie wiesz jak odradzić znajomym niebezpiecznego pomysłu? A może ktoś z twoich kolegów nie radzi sobie z narastającymi trudnościami i chce uciec od problemów i nie wiesz jak pomóc? Najważniejsze, to zachowaj spokój, emocje, które Ci teraz towarzyszą nie pomogą.
Spotkałeś się pewnie z dylematem, czy powiedzieć komuś o tym, że ktoś planuje ucieczkę. Borykasz się z decyzją czy na pewno to nie będzie zdrada sekretu, utraty zaufania z przyjacielem bo przecież nie chcesz stracić swojej bliskiej osoby, rozumiem. Ta osoba jest dla Ciebie ważna i nie chcesz jej stracić, zdradzając komuś jego tajemnicę, którą powierzył Ci w zaufaniu. Pamiętaj o tym, że bezpieczeństwo jest priorytetem.
Autor: Klaudia Markiewicz, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Mówiąc jeszcze jaśniej, chodzi o zjawisko zachodzące gdy w zatłoczonym miejscu jakaś osoba na przykład zasłabnie. Wówczas często dochodzi do sytuacji, w której tę osobę otacza wianuszek przechodniów, spoglądających na siebie nawzajem i niepodejmujących żadnych kroków. Czy to oznacza, że są oni całkowicie obojętni i niewrażliwi na ludzką krzywdę? Absolutnie nie. Takie zachowanie jest właśnie skutkiem rozproszenia odpowiedzialności. Jego świadomość jest o tyle istotna, że wiedząc o jego istnieniu, możemy mu przeciwdziałać.
Cała scena miała miejsce pod domem ofiary i jak początkowo donoszono, była obserwowana przez aż 37 osób. Żadna z nich jednak nie zadzwoniła na policję. Karetka została wezwana dopiero około godzinę po rozpoczęciu zdarzenia, w skutek czego Kitty zmarła w drodze do szpitala.
Dwa tygodnie później, na łamach New York Times pojawił się artykuł o tytule „37 świadków morderstwa i nikt nie zadzwonił na policję”. Choć późniejsze badania wykazały, że liczba świadków była w rzeczywistości mniejsza, wydarzenie to stało się dla większości ludzi symbolem znieczulicy panującej w społeczeństwie. Dla psychologów i socjologów zaś – pierwszą kostką domina, która zapoczątkowała serię badań na temat rozproszenia odpowiedzialności.
W trakcie realizacji przez nich tego zadania, nagle z otworu wentylacyjnego zaczynał wydobywać się dym, mający świadczyć o pożarze. Zmienną niezależną, którą manipulowano, była liczba pomocników eksperymentatora również obecnych w pomieszczeniu. Mieli oni udawać inne osoby badane i zachowywać całkowitą obojętność wobec nadzwyczajnej sytuacji. Okazało się, że jeśli osoba badana przebywała sama w pomieszczeniu, zazwyczaj już po dwóch minutach odnajdowała eksperymentatora, by powiadomić go o domniemanym pożarze (tak robiła ponad połowa badanych). Jeśli zaś przebywała w pomieszczeniu z innymi, niereagującymi na dym, jakiekolwiek działanie podejmowało już tylko 12% osób badanych.
W miarę wzrostu liczby obserwatorów, ich gotowość do pomocy maleje. Dzieje się tak, ponieważ człowiek w takiej sytuacji zadaje sobie nie tylko pytanie: „czy ta osoba potrzebuje pomocy?”, ale też pytania: „czy ta osoba potrzebuje MOJEJ pomocy?”, „czy potrafię jej pomóc?”, „czy w ogóle chcę jej pomóc?”. Często pojawia się również stwierdzenie: „na pewno ktoś inny podejmie działanie”. Powoduje to wpadnięcie w błędne koło, jeśli ta sama myśl pojawi się u wszystkich świadków zdarzenia.
Gdy mamy do czynienia z niecodzienną, bądź niejednoznaczną sytuacją, często nie wiedząc jak się zachować, staramy się czerpać wiedzę z zachowania innych. To zaś prowadzi do kolejnego błędnego koła – jeśli nikt z obserwatorów nie wie jak się zachować, wszyscy będą tkwili w bezruchu, stwierdzając, że najwyraźniej tak ma być. Zjawisko to w psychologii nazywane jest „ignorancją pluralistyczną”, bądź bardziej przyjaźnie „niewiedzą wielu”.
Okazało się, że osoby, które miały zapas czasu, udzielały pomocy aż sześć razy częściej niż osoby spieszące się. Czy to oznacza, że pośpiech może tłumaczyć nas z nieudzielenia pomocy? I tak, i nie. Osoby będące w pośpiechu, skupione na tym, by zdążyć dotrzeć w dane miejsce, czasami po prostu nie zauważają rozgrywającej się koło nich sytuacji kryzysowej, a w skutek tego, nie ma szans zaistnieć u nich nawet myśl o udzieleniu pomocy. Wedle jednak artykułu 162 kodeksu karnego, zaniechanie udzielenia jakiejkolwiek pomocy osobie potrzebującej, jeśli było to możliwe bez narażania własnego życia lub zdrowia, karane jest pozbawieniem wolności nawet do 3 lat, a bycie w pośpiechu nie stanowi tutaj okoliczności łagodzących.
Wśród przyczyn obojętnej postawy można wymienić jeszcze jedną, wydawałoby się banalną – konformizm. Niektórzy ludzie po prostu obawiają się wyjść przed tłum, stąd mimo dobrych chęci, mogą nie podejmować próby pomocy.
Powstaje zatem pytanie, czy będąc w tłumie ludzi jesteśmy skazani na brak pomocy, lub bycie biernym obserwatorem? Jak się okazuje, wcale nie. Już sama świadomość istnienia zjawiska rozproszenia odpowiedzialności często wystarczy, by wyłamać się z błędnego koła i podjąć jakiekolwiek działanie. Choćby najprostsze, takie jak zadzwonienie na numer alarmowy. Dzieje się tak dlatego, że nasza świadomość faktu, że najprawdopodobniej nikt z obserwatorów nie udzieli pomocy, sprawia, że czujemy się bardziej odpowiedzialni za losy ofiary, w skutek czego opisane zjawisko automatycznie znika.
Co zaś w sytuacji, kiedy my sami potrzebujemy pomocy? Otóż można zacytować w tym miejscu słowa Krzysztofa Kaniastego, mówiącego że „pomoc otrzymują ci przede wszystkim, którzy o nią potrafią poprosić”[1]. Bowiem jeśli zamiast zwracać się do wszystkich, poprosimy jedną konkretną osobę, automatycznie wydobywamy ją z bezimiennego tłumu i niejako narzucamy jej odpowiedzialność. Dodatkowo, jak się okazuje, ludzie nie są aż tak skłonni do publicznego odmawiania pomocy, jeśli zostaną o nią wprost poproszeni. W takich sytuacjach tłum może działać więc wręcz na naszą korzyść.
[1] K. Kaniasty ”Klęska żywiołowa czy katastrofa społeczna”.
Bibliografia:
Ciążela, A. (2017). Dlaczego ludzie postępują niezgodnie z obowiązującymi normami moralnymi? Konfrontacja perspektywy etycznej z badaniami psychologicznymi. Studies in Global Ethics and Global Education, (8), 80-93.
Darley, J.M., Latane, B. (1968). Bystander intervention in emergencies: Diffusion of responsibility. Journal of Personality and Social Psychology, 8 (4, Pt.1), 377–383.
Kaniasty K. (2003). Klęska żywiołowa czy katastrofa społeczna. Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
Kassin, S. M. (2017). The Killing of Kitty Genovese: What Else Does This Case Tell Us?Perspectives on Psychological Science, 12(3), 374–381.
Łukaszewski, W. (2012). Psychologia podzielona. Chowanna, 36(special), 15-29.
Wojciszke, B (2011). Rozdział 14. Prospołeczność. W: B Wojciszke Psychologia Społeczna. WN Scholar: Warszawa.
Autor: Klaudia Sak, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Badania pokazują, że istnieje wiele czynników wpływających na to kto i dlaczego obwinia ofiarę. Elementami odgrywającymi w tym role są płeć, kontekst sytuacji, wiek ofiary oraz kultura, w jakiej doszło do przestępstwa. Przykładowo uznaje się, iż to mężczyźni są częściej skłonni obwiniać ofiarę niż kobiety. Co jakoby tłumaczy się tym, że kobiety przejawiają wyższy poziom empatii (Grubb i Turner, 2012). Na nasze postrzeganie historii gwałtu może mieć wpływ, nawet to czy ofiara znała napastnika. Modyfikatorów, a przy tym predykatorów naszych zachowań, a także przyczyn, jest bardzo wiele. Dopiero wgłębiając się w każdy przypadek z osobna, możliwe jest dokładne określenie, dlaczego akurat ta osoba dopuściła się obwinienia ofiary. Jednakże spoglądając całościowo na ten problem, możemy wyróżnić szereg mechanizmów i procesów zachodzących w jednostce, a wiążących się ze stosowaniem takich zachowań.
Definicja victim blaming (obwiniania ofiar) to na przykład przeniesienie winy ze sprawcy przestępstwa na ofiarę (Taylor, 2020). Zgodnie z definicją APA będzie to społeczno-psychologiczne zjawisko, w którym jednostki lub grupy próbują poradzić sobie ze złymi rzeczami, które przydarzyły się innym, przypisując winę ofierze traumy lub tragedii. Obwinianie ofiary służy stworzeniu psychologicznego dystansu między obwiniającym a ofiarą, może usprawiedliwiać brak interwencji, jeśli obwiniający był świadkiem, i tworzy psychologiczną obronę obwiniającego przed poczuciem bezbronności. Powyższe definicje, wskazują nam już kilka rzeczy. Jedną z nich będzie fakt, że jednostka próbuje się ochronić przed taką interpretacją wydarzeń, o których słyszy, a przez to zniwelować lęk, który może u niej wystąpić.
Podstawowy błąd atrybucji to pewnego rodzaju zniekształcenie odbieranej przez nas rzeczywistości. Według definicji to tendencja do przeceniania rozmiaru, w jakim zachowanie ludzi jest wynikiem oddziaływania dyspozycji wewnętrznych, a niedocenianie roli czynników sytuacyjnych (Ross, 1977). Oznacza to, że często gdy przydarza nam się coś, to mamy skłonność przypisywać winę lub sukces, cechę jednostki, w ogóle nie biorąc pod uwagę zewnętrznych modyfikatorów.
Przykładowo, gdy dwie koleżanki się pokłócą, to jedna z nich może uznać, że druga jest niemądra, bezczelna i niewychowana, gdy tak naprawdę jej koleżanka właśnie rozstała się ze swoim chłopakiem i w związku z tym ma zły dzień, a to w konsekwencji doprowadziło do kłótni. Gdy natomiast to nam coś nie wyjdzie, na przykład nie dostaniemy pracy, o którą się staraliśmy, przypiszemy winę nie sobie, że np. to nie my byliśmy odpowiednimi kandydatami, ponieważ nie mamy dużego doświadczenia a chociażby stresowi. W takim wypadku spotykamy się z atrybucją w służbie ego.
Zjawisko to jest stanem psychicznym, w którym pojawia się niespójność pomiędzy naszymi zachowaniami, a opiniami oraz przekonaniami na temat skutków tego zachowania, które do nas docierają. Przykładowo, jesteśmy uzależnieni od papierosów i pewnego dnia natykamy się na artykuł o skutkach długotrwałego palenia papierosów. W związku z tym pojawia się niezgodność między tym co robimy a tym co przed chwilą przeczytaliśmy. Jest kilka możliwości, jak możemy to rozwiązać. Albo np. rzucimy palenie, albo stwierdzimy, że badanie jest mało wiarygodne. Nasz mózg zwykle woli iść na łatwiznę, więc wybierzemy tą mniej bolesną opcję. Będzie to wszystko spowodowane chęcią obrony naszej samooceny (Aronson, 2012). Zawsze będziemy się starali wypaść przed samym sobą jako najlepsza wersja nas samych, dlatego będziemy bronić się przed jakimkolwiek bodźcem naruszającym tę wizję.
Świadomość tego, że nic nie broni nas przed tym, że staniemy się ofiarą gwałtu, oszustwa czy morderstwa jest zatrważająca. Dlatego naprzeciw wychodzą nam atrybucje a przy tym dokładniej — atrybucje obronne, czyli wyjaśnienia zachowania, które pozwalają tłumić świadomość tego, że się jest śmiertelnym i podatnym na zranienia (Zimbardo, 2004).
Za każdym razem, gdy czytamy o gwałcie czy morderstwie młodej dziewczyny, wypadku samochodowym, to stykamy się z przerażającą wizją śmierci czy niepełnosprawności. W związku z tym zakrzywiamy rzeczywistość i pod wpływem atrybucji obronnych obwiniamy ofiarę. Dzięki temu niwelujemy lęk, który może u nas wystąpić i możemy żyć sobie dalej spokojnie.
Jedną z atrybucji obronnych jest wiara w sprawiedliwy świat, czyli forma obronnej atrybucji, gdzie zakłada się, że zło dotyka złych ludzi, natomiast dobro spotyka dobrych (Lerner, 1980). Czytając o gwałcie i stwierdzając, że to ofiara jest winna, bo wyszła wtedy z domu, wypiła dużo alkoholu, wracała przez park. Nieświadomie porównujemy się do niej i automatycznie stwierdzamy, że nas to nie spotka, ponieważ jesteśmy od niej mądrzejsi, lepsi, a ona przecież była lekkomyślna i jej to się należało. Wiara w sprawiedliwy świat jest bardzo krzywdząca i utopijna. Nie zwracamy wtedy uwagi na fakt, że nie jesteśmy w stanie mieć pod kontrolą wszystkich możliwych scenariuszy i że każdego z nas może spotkać coś złego.
Błąd perspektywy czasu polega na niewłaściwej rekonstrukcji naszych własnych szacunków prawdopodobieństwa zdarzeń przeszłych przed ich wystąpieniem (Zyzik, 2015). Czyli nam może wydawać się, że historia gwałtu czy morderstwa, o której przeczytaliśmy, była bardzo prawdopodobna i ofiara powinna przewidzieć, że coś takiego się przydarzy, przecież było to bardzo logiczne. Od razu było widać, że nowo poznany mężczyzna jest podejrzany czy skoro już wcześniej chodziły plotki, że klub, do którego poszła, słynie z niebezpiecznych, sytuacji to wiadome było, że nie skończy się to dobrze. Ale czy na pewno? Nam może się tak wydawać. Po fakcie wszystko jest logiczne i prawdopodobne.
Świat, w którym żyjemy, konstruuje narrację, w której obwinianie ofiar jest bardzo łatwe. Stosowanie wszelakich atrybucji chroniących naszą samoocenę jest jeszcze bardziej podbudowywane przez zindywidualizowaną kulturę, w jakiej żyjemy (Ryan, 2019).
Patriarchalność społeczeństwa, mizoginizm czy nawet religia, w której jesteśmy wychowywani, daje podwaliny pod obwinianie ofiar (Taylor, 2020). Funkcjonując w takich czasach, bardzo łatwo nam jest obwiniać ofiarę, nie tylko ze względu na to, że z psychologicznego punktu widzenia jest to łatwiejsze, ale przez fakt, iż wychowaliśmy się w takiej kulturze. Jeśli całe życie jesteśmy wyeksponowani na pewne zachowania, to będziemy się ich uczyć i je stosować.
Zdając sobie sprawę z mechanizmów, jakie za nimi stoją, możemy zastanowić się, czy naprawdę chcemy dla własnej wygody i spokoju naszego ducha, jeszcze raz skrzywdzić ofiarę.
Prawdą natomiast jest, że porwanie, gwałt, zaginięcie, to rzeczy, które mogą przydarzyć się każdemu z nas. Nigdy jednak nie będzie to wina poszkodowanego, ofiary. Możemy obawiać się takich sytuacji, czuć lęk na samą myśl o nich, lecz nie sprawi to, że te się nie wydarzą. Jedyne co jesteśmy w stanie zrobić to przeciwdziałać.
„Nie wracam sam, nie wracam sama” to kampania Społeczna Fundacji Zaginieni. Samotne powroty to częsta przyczyna zaginięć. Niebezpieczeństwa towarzyszące samotnym powrotom do domu są realne, a stosowanie pewnych form zabezpieczeń, takich jak wracanie w zaufanym towarzystwie, jest przejawem wyobraźni i trzeźwego patrzenia na istniejące zagrożenia.
Bibliografia:
Aronson, E., Wilson, T. D., & Akert, R. M. (1997). Psychologia społeczna: serce i umysł.
Genschow O, Vehlow B. Free to blame? Belief in free will is related to victim blaming. Conscious Cogn. 2021
Gerrig, R. J., Zimbardo, P. G., Materska, M., & Radzicki, J. (2012). Psychologia i życie. Wydawnictwo Naukowe PWN.
Grubb, A., & Turner, E. (2012). Attribution of blame in rape cases: A review of the impact of rape myth acceptance, gender role conformity and substance use on victim blaming., "Aggression and violent behavior", 17(5), 443-452.
Ryan, K.M. (2019). Rape Mythology and Victim Blaming as a Social Construct. In: O’Donohue, W.T., Schewe, P.A. (eds) Handbook of Sexual Assault and Sexual Assault Prevention. Springer, Cham.
Van den Bos, K., & Maas, M. (2009). On the Psychology of the Belief in a Just World: Exploring Experiential and Rationalistic Paths to Victim Blaming. "Personality and Social Psychology Bulletin", 35(12), 1567–1578.
Zyzik, R. (2015). Błąd perspektywy czasu a odpowiedzialność odszkodowawcza. "Archiwum Filozofii Prawa i Filozofii Społecznej", 11(2), 131-141.
https://dictionary.apa.org/blaming-the-victim
Autor: Martyna Tokarczyk, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Aby przeczytać część pierwszą, "Życie z piętnem przemocy", kliknij tutaj.
Mateusz od zawsze był mi bardzo bliski, ponieważ wspólnie przeżywaliśmy piekło. Od momentu jego narodzin wiedziałam, że zawsze będziemy blisko, bardzo go kochałam i oczywiście kocham nadal. Był ode mnie tylko rok młodszy, a więc wspomnień z dzieciństwa mam wiele. Zawsze czułam, że jako starsza siostra muszę go chronić i tak też robiłam. Czasami czułam się bardziej jak jego mama, aniżeli siostra. Nasze więzi wzmocniły się poprzez wspólne wychowywanie się w domu patologicznym, dysfunkcyjnym, zabawy oraz sprawowaną przeze mnie opiekę.
Trudne doświadczenia bardzo zbliżają i tak też było w naszym przypadku. W domu dziecka również starałam się chronić rodzeństwo, dbać o ich potrzeby i mimo wielu kłótni wiem, że każde z nas było i jest gotowe do oddania swojego życia, każde z nas poszłoby za sobą w ogień.
Wychowywaliśmy się w domu dziecka razem do wieku dorosłego. Ja opuściłam placówkę mając 25 lat, gdyż jeszcze studiowałam, brat usamodzielnił się nieco wcześniej, natomiast kontakt mieliśmy ze sobą niemal codziennie.
Początkowo Mateusz zamieszkał u mamy, ja zamieszkałam w Legnicy, a więc dzieliło nas około 310 km, dzwoniliśmy do siebie, widywaliśmy się gdy przyjeżdżałam do mamy. Po jakimś czasie Mateusz wyjechał do pracy do Niemiec. Również utrzymywaliśmy ze sobą bardzo często kontakt, wiedział, że w każdej sytuacji może na mnie liczyć, tak jak ja na niego. Wielokrotnie dawaliśmy sobie rady, rozmawialiśmy. W moim życiu również się unormowało, depresja w mniejszym stopniu dawała o sobie znać, był etap, że miałam schodzić z leków, aż nagle.
Tego feralnego dnia, rano, około godziny 5:30 miał miejsce wypadek samochodowy mojego brata. Okazało się, że był to wypadek śmiertelny, zginął na miejscu. Wypadek miał miejsce w obcym nam kraju. Informacja ta została mi przekazana koło godziny 10:00, jeszcze spałam, gdyż był to mój jedyny wolny dzień w tygodniu.
Około 10:00 zadzwoniła do mnie ciocia mówiąc, że Mateusz nie żyje, że miał wypadek samochodowy. Nie zdążyłam otworzyć jeszcze oczu a dotarła do mnie tak straszna informacja. Właściwie to na tamtą chwilę jeszcze do mnie nie doszło, co tak naprawdę się stało. Pamiętam, że siedziałam na łóżku, słuchałam co mówi ciocia, początkowo milczałam, następnie zapytałam: „Ale jak to?”. Ciocia zapytała mnie czy mogłabym przekazać mojej mamie informację, powiedziałam, że muszę się rozłączyć, bo nie wiem o czym ona mówi.
Cała się trzęsłam. W dalszym ciągu nie dochodziło do mnie, że mojego brata już nie ma. Widziałam, że Mateusz jest dostępny na Messenger, dzwoniłam do niego z nadzieją, że odbierze. Nie odbierał, w mojej głowie cały czas szumiało, że to jest nieprawda. Napisałam wiadomość, która została odczytana, nie wiedziałam o co chodzi, później okazało się, że policja zabezpieczyła Mateusza telefon, miał włączony Internet.
Oddzwoniłam do cioci, poprosiłam, aby to ona powiedziała mamie, wiedziałam, że nie będę w stanie tego zrobić. Rozłączyłam się. Nie wiedziałam co czuję, czy to jest koszmar czy stało się to naprawdę. Na tą chwilę w mieszkaniu byłam sama, gdyż mój partner pomagał rodzicom na domku, zadzwoniłam do niego. Powiedziałam, płacząc, że Mateusz nie żyje, że miał wypadek samochodowy, że zginął na miejscu. Dalej byłam w szoku, ale gdy tylko mu to przekazałam to do mnie dotarło. Nie wiedziałam, czy chcę, aby wrócił i był przy mnie czy chce być sama, byłam oszołomiona i roztrzęsiona.
Po chwili na kamerce zadzwoniła do mnie mama i siostra, zapłakane, ten widok wzmocnił moją histerię. Płakałyśmy we trójkę. W końcu opadłam z sił, gdy się rozłączyłyśmy, położyłam się, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Naprzemiennie siadałam i się kładłam. W końcu stwierdziłam, że musze wyjść, zająć czymś myśli. Ubrałam się i poszłam w stronę domku, gdzie był mój partner. Idąc miałam myśli, żeby rzucić się pod samochód, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić moim bliskim.
W połowie drogi spotkałam się ze swoim partnerem, okazało się, że wracał już do domu. Wsiadłam do samochodu, spojrzałam na niego, widziałam, że pojawiły się w jego oczach łzy, milczeliśmy. Kiedy wróciliśmy do mieszkania poczułam obojętność, bezradność, strach. Myślałam tylko i wyłącznie o tym wypadku, jak to się stało oraz o tym, że już nigdy nie zobaczę Mateusza. Położyłam się na łóżku, dalej płakałam. Mój partner położył się obok, przytulił mnie a ja tylko głośno pytałam: „Dlaczego?! Dlaczego? Dlaczego? Czym on zawinił?! Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? Czy mało już przeżyliśmy? Myślałam, że już nic strasznego nas nie spotka”.
Moje kolejne dwa tygodnie wyglądały tak samo, budzenie się w nocy, płacz, wstawanie rano, płacz, nie miałam sił, aby wstać, nie chciałam nic jeść, chciałam zniknąć, a z drugiej strony czułam, że nie mogę tylko leżeć w łóżku, muszę chodzić, bo zwariuję. Wtedy codziennie chodziłam z partnerem na długie spacery. Chciałam wyrzucić z głowy obraz, który tworzyła moja wyobraźnia co do wypadku, obrażeń brata.
Aby poradzić sobie ze śmiercią Mateusza pisałam listy, kierując do niego słowa. Pisałam każdego dnia, chciałam zrzucić z siebie ten ciężar, chciałam wypełnić pustkę, czułam jakby moje serce zostało wyrwane. Swoje uczucia przelewałam na papier, czytając te listy odczuwam podobny ból, który pojawił się wraz ze śmiercią brata. Każdego dnia i w każdej sekundzie myślę o Mateuszu, wracają do mnie wspomnienia zarówno z dzieciństwa jak i z dorosłego życia. Nasze wspólne zabawy, nasze rozmowy, jego odwiedziny.
Kilkakrotnie przyjechał do mnie z Niemiec tym samochodem, duży SUV. Już wtedy patrząc na ten samochód czułam strach, nie miałam pojęcia skąd się to bierze. Wiedziałam jednak, że Mateusz jeździ ostrożnie. Wiele razy były sytuacje, w których dzwoniłam do niego i krzyczał na mnie, że teraz prowadzi i nie może rozmawiać, mimo, że wcześniej przecież tego nie wiedziałam, z jednej strony mnie to bawiło, z drugiej strony cieszyłam się, że nie prowadzi rozmów prowadząc samochód.
Gdy umarł zostały mi jego piosenki, które nagrywał, tik toki, które przeglądałam kilkanaście razy dziennie płacząc, wspólne zdjęcia. Pamiętam też, że dzień przed śmiercią Mateusza, byłam u znajomych, rozmawialiśmy właśnie o nim, mówiłam, że jestem z niego bardzo dumna, mówiąc to odczułam kilkusekundowy ogromny niepokój w klatce piersiowej. Nie miałam pojęcia skąd się to bierze.
Na początku lipca Mateusz zaczął nagrywać tik toki, prowadził live, a pod koniec lipca już nie żył, wiele razy zastanawiałam się jak to możliwe, czuję jakby chciał pozostawić cokolwiek po sobie, choćby te tik toki. Mimo, że minęło pół roku, oglądając jego zdjęcia, nagrania i wszystko inne, płaczę. W głowie cały czas chodzi mi to, że nigdy go nie zobaczę, nigdy nie pozna moich dzieci, nigdy nie będzie też miał swoich.
W tym najgorszym dla siebie momencie miałam obok mojego partnera, to on całymi dniami ze mną leżał, przytulał mnie, słuchał mojego płaczu, milion pytań, lamentów, przygotowywał jedzenie, dbał żebym cokolwiek zjadła. Nic nie liczyło się dla niego bardziej.
W międzyczasie wszystko było właściwie na mojej głowie, jeśli chodzi o sprawy formalne, sprawy związane z przewozem ciała z Niemiec do Polski itp. Wszystko było pod górkę. Konsulat na początku nie pozwalał na przewiezienie ciała, leżał nie wiadomo, gdzie około 10 dni, a więc czułam ciągły niepokój. Następnie okazało się, że pomimo tego, że Mateusz chciał być spalony, nie będziemy mogli tego zrobić, ponieważ konsulat zabronił otwierać trumnę. Nie mogliśmy go zobaczyć, pożegnać tak cieleśnie. Nie bałam się widoku jego martwego ciała, ponieważ widziałam zdjęcia z sekcji zwłok. Ostatecznie stwierdziłam, że może to i lepiej, że nie widzieliśmy go w trumnie.
Załatwianie tego wszystkiego było niesamowicie bolesne, ponieważ wzmacniało to uczucie pustki, beznadziejności, ale też bezradności. Każdy dzień to była walka z instytucjami. Ambasada i konsulat, brzmi ładnie, natomiast o pomoc musiałam się prosić.
Bolało mnie również to, że wypadek miał miejsce w Niemczech, ponieważ był strach, że zostanie tam pochowany, że dojdzie do jakiegoś matactwa. Na tamtą chwilę nie ufałam niemieckiej policji, biegłym i innym odpowiedzialnym za tą sprawę osobom. Nigdzie nie mogłam uzyskać informacji, jak doszło do wypadku, co się stało, dlaczego mój brat zginął. Brak współpracy i pomocy ze strony instytucji, odbijanie się od ściany nie zniechęciły mnie i tylko dzięki temu uzyskałam informacje, dokumentację w sprawie Mateusza.
Każda instytucja, w której zakresie jest niesienie pomocy jedyne co, liczyła pieniądze, nie miałam możliwości uzyskania pomocy bezinteresownie.
Każda sekunda była walką, lecz od tego momentu wiem, że trzeba walczyć i nie można się poddawać, a w końcu otrzyma się to czego tak bardzo się pragnęło/pragnie.
Od wypadku Mateusza minęło pół roku. Niedawno stwierdzono u mnie pogłębienie się depresji, PTSD, zaburzenia lękowe oraz zaburzenia obsesyjno-kompulsywne w postaci natrętnych myśli. Na co dzień odczuwam skutki tej tragedii w postaci różnych myśli, złości, uczucia beznadziejności, a cały czas mam potrzebę niesienia pomocy innym.
Dzięki temu wydarzeniu jestem silniejsza, o wiele bardziej jestem w stanie zrozumieć uczucia innych po stracie członka rodziny, osoby bliskiej, a to również pomaga mi w pełnionym przeze mnie wolontariacie w Fundacji Zaginieni. Czasami zastanawiałam się jak wiele człowiek jest w stanie znieść, ile udźwignąć i doszłam do wniosku, że człowiek to taka istota, która jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego, znieść ogrom cierpienia.
Każdy z nas jest odrębną jednostką i przeżywa na swój sposób. Każdy ma prawo do smutku, płaczu, złości, radości i innych emocji. W okresie żałoby zauważyłam jak ważne jest to, aby przyglądać się sobie, swoim emocjom. Ważne także jest pozwalanie sobie na wszystkie te emocje, przepracowanie ich, przeżycie, pozwalanie sobie na przyjemności, zadbanie o siebie.
Jeśli jesteś w kryzysie psychicznym i potrzebujesz pilnej pomocy? Skorzystaj proszę z jednego z podanych niżej kontaktów.
Autor: Magdalena, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Po stracie bliskiej osoby warto skorzystać z bezpłatnych konsultacji psychologicznych w naszej Fundacji.
Wystarczy napisać na adres email: psycholog@fundacjazaginieni.pl.
Tego wieczora 26 letni Władysław W. nakłonił ojca do pomocy w pracach gospodarczych w piwnicy. Tam poraził go paralizatorem a następnie ranił wcześniej przygotowanym szpikulcem. Po zamordowaniu Witolda W. odciął mu głowę szpadlem, oddzielił skórę głowy wraz z włosami od czaszki, natarł solą, wykleił wnętrze plastrami a następnie zszył całość tworząc ze skóry maskę, którą założył na głowę.
Podszedł do niego i zauważył czerwone plamki za uszami syna. Gdy go o to zapytał usłyszał w odpowiedzi, że ten ubrudził się farbą. Później mężczyźni poszli zjeść śniadanie. To właśnie wtedy Józef W. zauważył dziwne zachowanie oraz zmieniony głos syna. Ponadto nigdzie nie mógł znaleźć wnuka.
Do Brzyczyna przyjechała policja, aby dokonać oględzin miejsca zbrodni.
Jednocześnie zaczęto poszukiwania Władysława, który uciekł z domu. Mężczyznę wieczorem aresztowano na przystanku autobusowym w Libartowie. Władysław widząc policjantów z uśmiechem powiedział “No to mnie macie”. Podczas przesłuchania Władysław przyznał się do morderstwa. Sposób w jaki zabił ojca nawiązuje do rytualnego zabójstwa barana, w którym kiedyś brał udział na Kaukazie. Śledczy przesłuchujący mężczyznę zauważyli, że ten jest niezrównoważony psychicznie. Wyjaśniał, iż zabił ojca dlatego, że ten zdradził matkę.
Eksperci uznali, że oskarżony w momencie popełnienia zbrodni miał ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim zachowaniem. Władysław został osadzony w zakładzie penitencjarnym, w którym możliwe jest leczenie psychiatryczno-psychologiczne. O warunkowe przedterminowe zwolnienie mężczyzna może się starać nie wcześniej niż po odbyciu 20 lat kary. W lutym 2003 roku sąd przystał na prośbę Władysława W. i pozwolił na przeniesienie mężczyzny do więzienia w Rosji. Przestępca posiada rosyjskie obywatelstwo, a ponadto w obu krajach wyroki za morderstwo są podobne. O przeniesienie syna do rosyjskiego więzienia zabiegała także matka mężczyzny, Ludmiła W., która nie miała żalu do syna za zabicie Witolda, w rozmowie ze znajomą kobieta narzekała jedynie na to, że jej syn nie jest w Rosji.
Autor: Magdalena Wychowska, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Żródła:
https://detektywonline.pl/zabil-ojca-i-zrobil-maske-ze-skory-jego-twarzy/
https://crime.com.pl/34198/maska-z-ludzkiej-skory/
https://dziennikpolski24.pl/z-dziwnym-usmiechem/ar/2126166
Ze względu na to, młodzież zaczyna przejawiać zachowania buntownicze, nieraz niezrozumiałe przez dorosłych. Wiążą się one z kształtowaniem się własnej tożsamości, a co za tym idzie – podejmowaniem ryzykownych zachowań, zwłaszcza sięganiem po różnego rodzaju używki, w celu poszukiwania siebie, zaspokojenia ciekawości czy zostania zaakceptowanym przez grupę.
Picie alkoholu oraz palenie papierosów niekorzystnie wpływają na kształtowanie się psychiki, co może spowodować wystąpienie zaburzeń depresyjnych, lękowych, a nawet psychotycznych (Rokosa i in., 2020).
Palenie papierosów wpływa negatywnie na gospodarkę hormonalną, ma związek ze zmianami nastroju, problemem ze snem, nauką i pamięcią u młodych osób (Sałata, Gawryś, 2020).
Raport z 2019 roku donosi, iż 80% osób w wieku 15-16 lat piło alkohol choć raz w życiu, a do jego spożywania w ciągu ostatnich 30 dni przed badaniem przyznało się 46,7% osób w tym wieku (Sierosławski, 2020). Młodzież rozpoczyna inicjację alkoholową coraz częściej i sięga po niego z roku na rok coraz wcześniej, co może doprowadzić do uzależnienia (Sałata, Gawryś, 2020).
Człowiek odczuwa nieustanną, silną potrzebę przyjmowania substancji, od której jest uzależniony. Mowa wtedy o uzależnieniu fizjologicznym (np. od nikotyny, alkoholu czy narkotyków), bądź wykonywania określonej czynności, kiedy zmaga się z uzależnieniem behawioralnym (np. od pracy, jedzenia, kupowania, masturbacji) (Rusin, 2021).
Najczęściej wskazuje się na cztery najbardziej wyraźne objawy, świadczące o uzależnieniu, do których należą:
W kwestii sięgania po alkohol, ważnymi aspektami przyzwalającymi niejako na jego spożywanie jest silnie rozwinięta kultura picia. Nikogo nie dziwi fakt, iż każde spotkanie w gronie rodziny czy znajomych wiąże się z obecnością alkoholu. W niektórych religiach istnieje także ambiwalentny stosunek do niego, będąc jednocześnie przedstawianym jako dar od Boga, ale i rzecz, która prowadzi do niemoralnych zachowań. Również dostępność tego rodzaju napojów odgrywa ważną rolę – można kupić je dosłownie wszędzie.
Znaczenie ma tutaj również tzw. dziedziczenie społeczne, tzn. przejawianie w dorosłym życiu zachowań i stosowanie się do norm wyniesionych z domu rodziców. Alkoholikami zostają przez to najczęściej osoby nie tylko z rodzin alkoholowych, ale i wręcz przeciwnie - skrajnie abstynenckich, ponieważ ani jedna, ani druga postawa nie prezentowały właściwego modelu picia. Dodatkowo, osoby niedojrzałe, częściej zmagają się z problemem w pokonywaniu trudności, przez co narażone są na sięganie po różnego rodzaju wspomagacze, takie jak alkohol, czy leki, które z kolei utrudniają, a nawet uniemożliwiają proces dojrzewania (Woronowicz, 2009) - jednostka wpada wtedy w zamknięte koło zachowań destrukcyjnych.
Badanie przeprowadzone na 85 uczniach zagrożonych przemocą wykazało, iż 39% badanych nastolatków płacze, kiedy boryka się z problemami – robi to jednak w ukryciu, tak, by dorośli nie zauważyli, z kolei 40% sięga wtedy po alkohol (Sałata, Gawryś, 2020).
Większość badań jest zgodnych co do tego, że rodzina odgrywa osób znaczącą rolę dla osób młodych (Junik, 2014). Przykładowo, badanie na wychowankach młodzieżowych ośrodków wychowawczych i socjoterapeutycznych, tj. grupie szczególnie narażonej na zachowania ryzykowne przez wzgląd na ich sytuację życiową wykazało, że wsparcie emocjonalne matki jest niesamowicie istotnym czynnikiem chroniącym - za taki uważa je aż 75% uczniów klasy II (Rustecka-Krawczyk, 2012).
Alkohol wtedy może jawić się jako najprostsza, najbardziej dostępna i najskuteczniejsza droga poprawienia sobie nastroju, co przynosi jednak tylko chwilową ulgę w cierpieniu, którego bliscy nierzadko nie rozumieją. Aż 25% nastolatków po próbie samobójczej przyznaje, że mimo poszukiwania pomocy u dorosłych, nie otrzymało jej (Formella, 2020).
Szczególnie ważna jest zwykła rozmowa, której dorośli nieraz tak bardzo się boją, zupełnie niepotrzebnie. Mitem jest, że rozmowa o depresji pogorszy sytuację - wsparcie rodzica może mieć ogromny wpływ na poprawę samopoczucia nastolatka. Bardzo ważna jest dobra komunikacja, czyli przedstawienie nastolatkowi obaw o niego, w sposób łagodny i pełen ciepła, pozbawiony osądu czy krytyki (Jęczmieńska, 2021). Pamiętaj, że nawet jeśli z perspektywy dorosłego problemy dziecka wydają Ci się być mało ważne czy trywialne, dla niego są one rzeczywistym powodem cierpienia. By móc Ci zaufać i otworzyć się przed Tobą, nastolatek musi czuć, że to, z czym się zmaga, nie jest przez Ciebie bagatelizowane. Więcej porad odnośnie tego, jak rozmawiać z dzieckiem zmagającym się z trudnościami związanymi z depresją, znajduje się tutaj: Depresja nastolatka. Kompendium wiedzy dla rodziców.
Dlatego kluczowe w prewencji uzależnień zdają się być wspieranie nastolatka i świadomość zmian, jakie zachodzą w jego dojrzewającej psychice. W tym celu ważne jest wypracowanie z dzieckiem wspólnego języka, pełnego miłości, ciepła i zrozumienia, w tym trudnym i niezrozumiałym dla niego samego okresie gwałtownych przemian, by młody człowiek mógł poczuć, że ma w rodzicu wsparcie, a nie wroga. Samo deklarowanie uczuć nie wystarczy.
“Jaś - kocha się na dobre i złe, a ona kocha mnie jak jestem grzeczny, jakoś nigdy mi tego nie powiedziała jak nawaliłem, a ja najbardziej potrzebuję tej jej miłości właśnie wtedy kiedy nawalam (i po krótkiej chwili ciszy puściło, kolejne słowa wykrzyczał) ....wy dorośli jesteście takimi głupkami, jak mamy wam to mówić żebyście zrozumieli, rzygać mi się chce, wsadźcie sobie w dupę to wasze kocham, bądźcie przy nas, a nie pieprzycie o tej miłości, która jest tylko jak na nią zasłużymy, mówcie kocham jak nawalamy, wtedy tego potrzebujemy, wy cholerni hipokryci!”
“Przyszło pytanie: jak wiele jest tematów na które nasze dzieciaki bardzo potrzebują pogadać, ale wybierają milczenie lub kłamstwo, obawiając się naszej reakcji...? Daniel podpowiedział mi, po czym można poznać dzieciaka, który wybiera milczenie. Jego zdaniem można to poznać po odległości, przy której siada przy nas, na przykład na sofie,
...o ile jeszcze przychodzi.
Dodał po tym coś bardzo mocnego;
...a Wy dorośli myślicie, że chodzi o to, że dorastamy i się wstydzimy”
Bibliografia:
Formella, Z. (2020). Samobójstwo i zachowania ryzykowne młodzieży. Analiza zjawisk w świetle założeń biopsychoekologicznych. Humaniora. Czasopismo Internetowe, 3(31), 73-95.
Jęczmieńska, D. (2021). Depresja nastolatka. Kompendium wiedzy dla rodziców. psychologiadziecka.org.
Junik, W. (2014). Czynniki chroniące polską młodzież przed podejmowaniem zachowań ryzykownych/problemowych w świetle wybranych badań. W: Jarczyńska, J. (Red.), Uzależnienia behawioralne i zachowania problemowe młodzieży. Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego.
Lelonek-Kuleta, B. (2014). Uzależnienia behawioralne-podstawy teoretyczne. W: Jarczyńska, J. (Red.), Uzależnienia behawioralne i zachowania problemowe młodzieży. Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego.
Rokosa, T., Myga-Nowak, M., Wanot, B. (2020). Ryzykowne zachowania zdrowotne wśród młodzieży. W: Wanot, B., Wiatrowski, J., Bartnik, M. (Red.) Zagrożenia środowiskowe i cywilizacyjne. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego im. Jana Długosza w Częstochowie
Rusin, ME. (2021). Współczesne uzależnienia i ich wpływ na zdrowie człowieka. W: Urych, I. (Red.), Społeczne uwarunkowania bezpieczeństwa. Wybrane zagadnienia z psychologii i socjologii. Część 3. Akademia Sztuki Wojennej.
Rustecka-Krawczyk, A. (2012). W poszukiwaniu czynników chroniących młodzież z grupy ryzyka. Dziecko krzywdzone, 3(40), 46-61.
Sałata, E., Gawryś, E. (2020). Przemoc domowa a funkcjonowanie młodzieży w szkole w okresie adolescencji. Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska Lublin-Polonia. Sectio F, Paedagogia-Psychologia, 33(4), 291-304.
Sierosławski, J. (2020). Używanie alkoholu i narkotyków przez młodzież szkolną. Raport z ogólnopolskich badań ankietowych zrealizowanych w 2019 r.
Woronowicz, BT. (2009). Uzależnienia. Geneza, terapia, powrót do zdrowia. Media Rodzina.
Autor: Elżbieta Burdzik, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: pixabay.com