KRS: 0000870180

Zastanawiałeś się kiedyś, drogi Czytelniku, jak zachowywałbyś się gdybyś miał kompletną władzę nad innymi? W którą stronę kierowałaby tobą władza? Sprawiedliwą i uzasadnioną? A może w tą okrutniejszą?

Powiem Ci tak, gdybyś żył w 1971 roku jako młody mężczyzna na studiach, mógłbyś to sprawdzić.

źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Stanford_prison_experiment

Bowiem pewnego dnia w jednej z amerykańskich gazet pojawiło się takie ogłoszenie. 15 dolarów za dzień w mającym trwać maksymalnie dwa tygodnie eksperymencie w… więzieniu?

Hm… To co, skusiłbyś się?

Zbieranie i selekcja chętnych

Na ogłoszenie odpowiedziało ponad 70 chętnych. Spośród nich wybrano zaledwie 24 na podstawie oceny stabilności psychicznej i umiejętności psychoruchowych. Dodatkowo, osoby biorące udział w badaniu nie mogły mieć żadnych konfliktów z prawem ani uzależnień.

“Aby wyeliminować kandydatów z kryminalną przeszłością, problemami narkotykowymi, psychologicznymi lub fizycznymi, zostali oni poddani wywiadom diagnostycznym i testom osobowościowym. (…) Wybrani przez nas przeszli wszystkie przeprowadzone przez nas testy i reagowali normalnie we wszystkich zaobserwowanych przez nas sytuacjach.”

~ Philip Zimbardo

Po selekcji odpowiednich kandydatów spełniających obowiązkowe warunki, należało przydzielić im odpowiednie role. Trzeba przyznać, że sposób wybrany przez naukowca był nieco… nietuzinkowy.

“Na podstawie wybranej grupy zwykłych, zdrowych, inteligentnych mężczyzn – przedstawicieli klasy średniej – zaczęło się nasze badanie więziennego życia. W wyniku rzutu monetą, chłopcy zostali podzieleni na dwie grupy (…). Należy pamiętać, że na początku naszego eksperymentu nie było żadnych różnic pomiędzy odgrywającymi strażników i tymi, którym przypadła w udziale rola uwięzionych.”

~ Philip Zimbardo

Następnie spośród zakwalifikowanych 24 chętnych, dziewięciu plus trzech potencjalnych zastępców zostało strażnikami, a druga połowa (również dziewięciu plus trzech potencjalnych zastępców) więźniami.

Przygotowanie “więzienia”

Z przyczyn nieco oczywistych takiego badania niezbyt dało się przeprowadzić w normalnym, funkcjonującym areszcie. W związku z tym piwnicę Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii przerobiono w całkiem niezły zamiennik.

Eksperyment został przeprowadzony na korytarzu mierzącym 11 metrów w piwnicy Jordan Hall wydziału psychologii. Dodatkowo, przy wejściu i przy ścianie celi, aby zablokować obserwację, postawiono po jednej ścianie. Mały korytarz prowadził na dziedziniec więzienny. Oprócz tego zaaranżowano izolatkę, przebieralnię i większy pokój naprzeciwko więźniów dla strażników i naczelnika. Stał się nim asystent Zimbardo, David Jaffe. Pomysłodawca badania przyjął rolę przełożonego obiektu.

Philip Zimbardo był jednym z najbardziej znanych naukowców w świecie psychologii. Jego badania głównie obejmowały próbę zrozumienia jak można wpływać na zachowanie drugiego człowieka. Największych dokonań z jego strony można szukać w szeroko pojętej psychologii społecznej. Oprócz tytułowego, i dość kontrowersyjnego, eksperymentu więziennego zajmował się badaniem nieśmiałości, terroryzmu, zjawiska dehumanizacji. Bardzo aktywnie uczestniczył w empirycznym świecie psychologicznym, niestety zmarł w październiku tego roku w Kalifornii. Mimo to, nawet w Polsce pozostawił po sobie ślad. Na katowickim Nikiszowcu od 2014 roku działa Centrum Zimbardo, w którym młodzież może uczestniczyć w lokalnych akcjach jako wolontariusze, tworząc przy okazji poczucie przynależności a także czyniąc dobro.

Wróćmy jednak z Nikiszowca do Kalifornii. Każda cela więzienna zamiast drzwi była wyposażona w stalowe kraty. Jej wymiary sięgały zaledwie 2 metrów na 3 i była nieoświetlona, a w każdej miały mieścić się 3 osoby. Aby dodać szczyptę luksusu każdy z więźniów miał swoje łóżko – czyli materac, prześcieradło i poduszkę. Więźniowie mieli pozostać w swoich celach zamknięci na cały dzień i noc, aż do zakończenia badania. Wychodzili z celi tylko i wyłącznie na rozkaz funkcjonariuszy. Natomiast strażnicy mieli przebywać w innym środowisku, oddzielonym od więźniów. Posiadali również dostęp do specjalnych obszarów odpoczynkowych, a ich zadaniem było pracować w trzyosobowych zespołach na ośmiogodzinnych zmianach.

Jak to w więzieniu, obraz tego co się działo rejestrowała kamera z końca korytarza. Nie dość, że osadzeni nie mieli dostępu do zegarów, to ich rozmowy były także podsłuchiwane…

Aresztowania

Do tej pory ten eksperyment brzmi naprawdę ciekawie, ale nieco niepokojąco, nie sądzisz? Cóż, to nie koniec.

Wyobraź sobie, że faktycznie zgłosiłeś się na chętnego, a rzut monetą przypisał ci rolę więźnia. Siedzisz w tym momencie na kanapie w swoim mieszkaniu, oglądasz telewizję, może nawet popijasz sobie herbatkę lub kawę, gdy nagle do twojego mieszkania dobija się policja.

Co?

Oficerzy oskarżają Cię o napad z bronią i włamanie.

CO?!

Starasz się wytłumaczyć, że to przecież niemożliwe, ale zanim jesteś w stanie cokolwiek powiedzieć na twoich dłoniach lądują kajdanki. Na komisariacie zostajesz spisany, pobierane są od Ciebie odciski palców, a na twoich oczach zacieśnia się jakiś materiał, przez co nic nie widzisz…

Słyszysz, że gdzieś jedziesz.

Tylko gdzie?

Wysiadasz. Znowu możesz widzieć.

Hm, długi korytarz z celami…

Naczelnik więzienia tłumaczy tobie i innym przybyłym zasady.

Chwila, czy to nie jest ten eksperyment do którego się zgłosiłeś? Czyli on JUŻ się zaczął?!

Jesteś przeszukiwany.

Ale dobra, przynajmniej wiesz, że nie jesteś na serio aresztowany, co nie?

Niby tak, ale właśnie teraz naczelnik rozkazał wam, dostarczonym osadzonym, zdjąć wszystkie ubrania aby was zdezynfekować, bo przecież jesteście brudni i nie wiadomo co przynieśliście z zewnątrz.

15 dolarów za dwa tygodnie… niech zacznie się zabawa.

Pierwsze godziny

Ochotnicy wybrani na strażników otrzymali mundury zaprojektowane specjalnie w celu ich wyodrębnienia, imitując prawdziwe ubrania dozorców więziennych. Ciekawe było to, że nosili także lustrzanki w celu “zachowania anonimowości”. Po drugiej stronie barykady więźniowie nosili niewygodne, niedopasowane fartuchy bez bielizny i czapki z pończochami, a także łańcuch wokół kostki.

Strażnicy zostali poinstruowani, aby zwracać się do więźniów po przydzielonych im numerach wyszytych na mundurach, odczłowieczając ich. Na podstawie tych cyfr, parę razy w ciągu dnia, odbywały się liczenia. Służyły jako sposób na zapoznanie więźniów z ich numerami. Co ważniejsze, stanowiły one regularną okazję dla strażników do sprawowania kontroli, bowiem na samym początku chętni będący w tej roli niezbyt wiedzieli jak mają się do tego zabrać. Jako karę za nieposłuszeństwo wprowadzono pompki. Czasem (często) jeden ze strażników wchodził na plecy więźniów podczas ich wykonywania lub zmuszał innych osadzonych do siedzenia na plecach wykonujących karę.

Już drugiego dnia zaczął się bunt więźniów. Odmawiali wychodzenia z cel, zrywali identyfikatory z numerami, zdejmowali pończochy i obrażali strażników. Aby przywrócić kontrolę osadzeni zostali potraktowani gaśnicami. Usunięto wszystkie ubrania więźniów, materace i skazali głównych podżegaczy na pobyt w specjalnej jednostce penitencjarnej.

Aby ograniczyć dalsze akty nieposłuszeństwa, strażnicy nagradzali więźniów, którzy nie brali udziału w buncie – nagrodą był czas w „dobrej” celi, gdzie otrzymali ubrania, łóżka i jedzenie. Po około 12 godzinach cała AŻ trójka wróciła do swoich starych cel, w których brakowało łóżek. Wkrótce strażnicy zaczęli ograniczać dostęp do łazienek i zmuszali do załatwiania się w wiadrze w celi. Bardzo szybko doprowadziło to do nieprzyjemnego zapachu, brudnych ubrań, a w połączeniu z brakiem dostępu do odpowiedniej higieny koło dehumanizacji tylko się napędzało.

Niepokojące zdarzenia

Mniej niż 36 godzin po rozpoczęciu eksperymentu, więzień o numerze 8612 zaczął cierpieć na ostre zaburzenia emocjonalne, zdezorganizowane myślenie, niekontrolowany płacz i wściekłość. Po spotkaniu ze strażnikami, którzy powiedzieli mu, że jest słaby, 8612 wrócił do innych więźniów i powiedział: „Nie możesz odejść. Nie możesz przerwać”.

Wkrótce 8612 zaczął zachowywać się nadzwyczajnie. Zaczął krzyczeć, przeklinać, wpadać w szał, który wydawał się wymykać spod kontroli. Dopiero w tym momencie psychologowie zdali sobie sprawę, że muszą go wypuścić.

Kolejny z więźniów, o numerze 819, zaczął płakać w swojej celi. Sprowadzono księdza, aby z nim porozmawiał, ale młody człowiek odmówił rozmowy z nim i zamiast tego poprosił o lekarza. Po wysłuchaniu jego płaczu, Zimbardo starał się mu uświadomić to, że wcale nie jest więźniem – psycholog dosłownie musiał przypomnieć mężczyźnie jego własną tożsamość przez tak duże zatracenie w eksperymencie. Przez dość ciężki stan badanego podjęto decyzję o jego zwolnieniu z udziału w dalszych losach badania. Kiedy 819 wychodził, strażnicy namawiali pozostałych więźniów do głośnego i wielokrotnego wykrzykiwania.

„819 zrobił coś złego! Więzień numer 819 jest złym więźniem! Z powodu tego, co zrobił więzień numer 819, w mojej celi panuje bałagan, panie funkcjonariuszu!”

Jaki inny skutek mogło przynieść oddzielanie “posłusznych” od tych buntujących się?

W takich warunkach faworyzacja nie przynosiła zbyt dużo dobrego. Widząc, że strażnicy dzielą więźniów na podstawie ich dobrego lub buntowniczego zachowania, osadzeni zaczęli się od siebie oddalać. Buntownicy uważali innych więźniów za donosicieli i vice versa. W miarę jak więźniowie stawali się coraz bardziej ulegli, niczym sprzężenie łańcuchowe strażnicy stawali się coraz bardziej agresywni, żądając coraz większego posłuszeństwa. Osadzonym kazano np. czyścić muszle klozetowe gołymi rękoma, nosić torby na głowach, dokonywać masturbacji podczas zgromadzeń, symulować akty homoseksualne.

Słuszna decyzja

Około 5 dnia umożliwiono tradycyjne wizyty dla bliskich osób badanych. Zimbardo i strażnicy zmuszali odwiedzających do długiego oczekiwania na widzenie z ukochaną osobą. Dodatkowo, czas takiej wizyty został ograniczony do 10 minut, a strażnik miał dokładnie się wszystkiemu przyglądać.

Oprócz bliskich na terenie “aresztu” pojawili się psychologowie, między innymi Christina Maslach, która stanowczo potępiła to, co działo się w piwnicy Uniwersytetu Stanforda. Kobieta nawet bezpośrednio w stosunku do Philipa Zimbardo mówiła, że nie poznaje go. Ciekawostka jest taka, że pani Christina w 1972 została żoną pomysłodawcy eksperymentu. Może to właśnie ta wartość emocjonalna była kluczowa w przerwaniu tego idącego w bardzo złą stronę badania. Sam naukowiec później stwierdził, że za bardzo wdał się w rolę kierownika aresztu, zamiast od początku skupiać się na roli badacza.

Ze względu na sprzeciw pani Maslach, obawy rodziców osadzonych i rosnącą brutalność wykazywaną przez strażników w eksperymencie, Zimbardo zakończył badanie w szóstym dniu.

The Lucifer Effect

Po przymusowo, ale jednocześnie słusznie, zakończonym eksperymencie więziennym Philip Zimbardo zebrał wszystkich jego uczestników i zapłacił im za ten sześciodniowy pobyt w jego małym “areszcie”. Indywidualne spotkania z więźniami, strażnikami, a na koniec całą grupą pozwoliły na zebranie wniosków z obserwacji, ale również na wewnętrzny wgląd z różnych perspektyw na to co działo się za stalowymi kratami cel. Spotkania trwały po kilka godzin, a każdy uczestnik dostał do wypełnienia i odesłania indywidualnie kwestionariusz.

Dzięki zdobytym informacjom Zimbardo sformułował Efekt Lucyfera, mówiący o tym jak każdy z nas, niezależnie od osobowości i skłonności, w odpowiednio ukierunkowanym środowisku jest w stanie krzywdzić drugiego człowieka. Sami badani utrzymywali kontakt z Zimbardo i regularnie uczęszczali na terapię, twierdząc, że sam eksperyment mimo swojego nieoczekiwanie brutalnego obrotu nie wpłynął zbyt negatywnie na ich życie – wręcz przeciwnie – zgłaszali, że ich samoświadomość zwiększyła się.

Mimo tego wokół eksperymentu więziennego do dzisiaj krąży wiele kontrowersji, Zimbardo znajdywał nie raz odniesienie wyników i wniosków ze swojego badania do realiów jakie panowały np. na drugim końcu świata.

Abu Ghraib

Abu Ghraib jest autentycznym więzieniem położonym w Iraku, a działało od lat 60-tych do 2014 roku. Charakteryzował je zaostrzony rygor, ale również pozapolityczne egzekucje i brutalne praktyki stosowane wobec osadzonych. Nad obiektem władzę miał rząd Saddama Husajna, irackiego dyktatorskiego prezydenta.

W kwietniu 2004 roku amerykański telewizyjny magazyn informacyjny 60 Minutes opublikował artykuł, w którym opisano tortury i upokarzanie irackich więźniów przez amerykańskich żołnierzy i zakontraktowanych cywilów. Artykuł zawierał zdjęcia przedstawiające znęcanie się nad więźniami. Wydarzenia te wywołały poważny skandal polityczny przede wszystkim w USA, ale jak możesz się domyślać – w innych zakątkach świata też. Dla zainteresowanych zostawiam w źródłach całkiem długi i obszerny wpis z Wikipedii (ostatni link), ale ostrzegam, że zawiera również nieco drastyczne zdjęcia.

Kiedy akty torturowania i znęcania się nad więźniami w więzieniu Abu Ghraib zostały nagłośnione, Zimbardo zaniepokoiło pewne zjawisko. Przedstawiciele wojska przerzucili winę za tortury i nadużycia na tamtejsze powiedzenie „jedno złe jabłko może zepsuć beczkę”. W wolnym tłumaczeniu oznacza to, że jedna niewłaściwa osoba z destrukcyjnym podejściem może siać spustoszenie w grupie i przenosić na innych swoje złe wpływy.

"I argue that we all have the capacity for love and evil—to be Mother Theresa, to be Hitler or Saddam Hussein. It's the situation that brings that out"

~ Philip Zimbardo

Psycholog jednak uważał, że powinno się szczególną uwagę zwrócić na problemy formalnie ustanowionego wojskowego systemu więziennictwa –  w skrócie, środowiska i zasad panujących w areszcie. Postulował także o umożliwienie sięgnięcia po pomoc psychologiczną dla żołnierzy i więźniów, aby zminimalizować ryzyko samobójstw, poczucia winy, podobnych tragedii. Podzielasz jego zdanie?

Teraźniejsze skutki eksperymentu

Nie jestem w stanie stwierdzić, co myślisz w tym momencie o samej postaci Philipa Zimbardo i o jego eksperymencie. Jedno jest pewne – jest on kontrowersyjny, i to do dzisiaj. Nie można jednak powiedzieć, że nie wniósł też do świata psychologii i więziennictwa parę pozytywów.

Szkodliwe traktowanie uczestników doprowadziło do formalnego uznania wytycznych dotyczących etyki prowadzenia badań przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne. Badania muszą obecnie zostać poddane szczegółowemu przeglądowi przez instytucjonalną komisję rewizyjną lub etyczną, zanim zostaną wdrożone. Większość instytucji, takich jak uniwersytety, szpitale i agencje rządowe, wymaga przeglądu planów badawczych. Sprawdzane jest dokładnie, czy potencjalne korzyści z badań są uzasadnione w świetle możliwego ryzyka szkód fizycznych lub psychicznych.

Przede wszystkim badanie zagłębiło się w interakcjonistyczną relację osoba-sytuacja. W końcu w uniwersyteckim areszcie osadzeni byli zdrowi psychicznie, zatem można pokusić się o stwierdzenie, że specyficzne warunki mogą wyjaśniać niektóre mechanizmy prowadzące do agresji. Również można uznać, że odgrywane przez nas role społeczne są w stanie ukształtować naszą osobowość – szczególnie w sytuacji, gdzie jesteśmy zamknięci w konkretnej przestrzeni bez możliwości odegrania innego schematu, innej roli.

Teraz masz już całkiem spory wgląd do tego jakże ciekawego i dość kontrowersyjnego etycznie badania. Z tą wiedzą, ponowię pytanie zadane przeze mnie na początku…

Dalej skusiłbyś się na udział, Czytelniku?

Bibliografia:

Autorka: Julia Skrzypiec, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: https://en.wikipedia.org/wiki/Stanford_prison_experiment

W tym artykule razem przebrniemy przez niezwykle ciekawy, choć kontrowersyjny temat. Temat, który łączy w sobie nie tylko naukę, jaką jest psychologia i psychiatria, ale również moralność oraz wiarę.

Zadamy sobie dużo pytań, które nie do końca będą miały jednoznaczną odpowiedź. Nie będę tego ukrywać. Mimo wszystko mam nadzieję, że skoro teraz to czytasz, to będę w stanie zaspokoić chociaż część Twojej ciekawości – lub ją bardziej pobudzić.

A może pozostawię Cię z jeszcze większą niepewnością.

Na początek jednak to ja mam do Ciebie pytanie, Czytelniku…

Jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie, gdy czytasz słowo psychoza?

Zadałam to samo pytanie osobom wokół mnie. Pojawiały się takie odpowiedzi jak: nieobliczalność, problem, narkotyki, otępienie, szaleństwo. 

A jaka była Twoja odpowiedź? 

Nauka odpowiada swoimi słowami

Według obowiązującego w Polsce ICD-10, czyli Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych, psychoza w różnych postaciach jest elementem składowym nie tylko dość oczywistej schizofrenii, ale również np. zespołu amnestycznego, zaburzeń nastroju, majaczenia, padaczki, a nawet autyzmu. Może być również efektem ubocznym zażywania substancji psychoaktywnych lub alkoholu. 

Przeskakując do klasyfikacji DSM-5, w której znajdują się zaburzenia natury psychicznej, możemy wyczytać, że niektórym osobom cierpiącym na psychozę może brakować w ogóle świadomości posiadania swojego zaburzenia. Przez to dochodzi do nieprzestrzegania zaleceń terapeutycznych, co z kolei prowadzi do zwiększonego ryzyka nawrotów psychozy, zwiększonej ilości przymusowej terapii, większych trudności w funkcjonowaniu w społeczeństwie, a nawet agresji. 

Wymienione wyżej objawy wpasowują się we wspomnianą wcześniej schizofrenię. Jednak diagnoza schizofrenii jest stawiana tylko wtedy, gdy sam epizod psychotyczny jest uporczywy i nie można go przypisać działaniu aktywnych substancji lub innemu schorzeniu. Co ciekawe, istnieje silny udział genów w określaniu ryzyka rozwinięcia się schizofrenii, chociaż większość osób, u których zdiagnozowano schizofrenię, nie ma rodzinnej historii samej psychozy.

Ale czym w końcu jest psychoza?

Psychoza urojeniowa jest uporczywym, ostrym stanem, w którym osoba nią dotknięta przechodzi przez świat zbudowany na podstawie nierealistycznych, patologicznych i błędnych przekonań. Oprócz tego występują przemijające objawy psychotyczne, do których zaliczyć można halucynacje oraz, jak sama nazwa wskazuje, urojenia.

Halucynacje dotyczą widzenia nieistniejących przedmiotów i doświadczania zdarzeń, które nie mają miejsca w rzeczywistości. Może to być sytuacja w której osoba chora „widzi”, że ktoś ją obserwuje, podczas gdy w jej pobliżu tak naprawdę nie ma nikogo.

Natomiast urojenia dotyczą fałszywych i sprzecznych z logiką sposobów myślenia. Osoba chora nie widzi na własne oczy, ale „czuje” na swoim ciele jakieś obce spojrzenie, przez co czuje się obserwowana. Mówi się też czasami o urojeniach wielkościowych, gdzie osoba uważa, że ma wielką misję do wykonania, zesłaną na przykład przez samego Boga…

Religia też wyraża swoje zdanie

Wiara jest dużą częścią życia niektórych ludzi, a czasem nawet może stać się elementem ich tożsamości. Oddawanie się obrządkom religijnym w ciągu swojego życia ugruntowuje w jednostce przeświadczenie należności do jakiejś społeczności, co autentycznie może pomagać w funkcjonowaniu z innymi. 

Myślę, że możemy się zgodzić w tym, że sam akt wiary polega na patrzeniu na świat w konkretny sposób, na przekonaniu o istnieniu wyższej siły i aktywnym praktykowaniu wyznawania jakichś wartości wobec tej wyższości.

Wiara a urojenia

Starając się spojrzeć na tę kwestię obiektywnie, z boku, można powiedzieć, że urojenia i wiara mają na pewno jeden wspólny komponent -  jest nim właśnie widzenie świata przez takie okulary, które wyostrzają nasze pole widzenia na te wartości, na które „powinniśmy” zwracać uwagę. Wartości te są wyodrębnione w zależności od przeświadczenia, jakie znajduje się w szkłach naszych okularów.

Różnicą główną, wręcz zasadniczą, jest to, że w przypadku psychozy urojeniowej te okulary są przyklejone do nosa danej osoby. Nie można ich tak po prostu zdjąć. Taka osoba żyje w ciągłym przekonaniu, że świat jaki widzi, jest jedynym prawdziwym. Nie ma żadnych wątpliwości co do tego.

W przypadku wiary i religii te okulary są po prostu założone. Czasem spadną, czasem się zsuną z nosa. Osoba wierząca oczywiście oddaje się swoim przekonaniom jako tym prowadzącym ją przez życie, ale ma świadomość, że istnieją osoby wokół niej, które posiadają inne okulary, bądź ich nawet nie noszą. U takiej osoby pojawiają się czasem wątpliwości co do jej okularów, czy są tymi właściwymi, czy może chciałaby spróbować innych szkieł.

Pytania, jakie się nasuwają, są następujące:

Urojenia wielkościowe

Powyżej wspominałam już o urojeniach wielkościowych, ale uważam, że warto zwrócić na nie jeszcze większą uwagę. Ten rodzaj urojeń można zauważyć dość często u osób dotkniętych schizofrenią bądź psychozą, jednak zazwyczaj nie trwają one długo. Wiążą się one z tym, że osoba ich doświadczająca uważa się np. za wybrańca leczącego dotykiem, przewodnika ludzkości do nieba czy zbawiciela świata od grzechu. Czasem może nawet dojść do samej identyfikacji z istotą o nieograniczonej mocy, czyli np. z Bogiem.

Pod powierzchnią tego zjawiska znajduje się ukryte równanie. Urojenie wielkościowe może być takim kompromisem pomiędzy izolacją a byciem z ludźmi. Osoba identyfikująca się z jakąś siłą wyższą w trakcie epizodu psychotycznego dąży do izolacji od ludzi, ale również do kontaktu z nimi. Wiem, brzmi skomplikowanie i pozornie bez sensu, ale już tłumaczę.

Osoba z urojeniami wielkościowymi identyfikuje się na przykład z Mesjaszem. Uważa, że nim autentycznie jest. W związku z tym ma świadomość, że to ona posiada zdolności i informacje, które pozwolą zbawić ludzkość od złego - więc w pewnym sensie jest „ponad” innymi. A skoro jest wyżej w hierarchii, to jest wyjątkowa – z kolei jeśli jest wyjątkowa, to nie może przebywać w otoczeniu zwykłego społeczeństwa = MOCNIEJ SIĘ IZOLUJE.

Z drugiej strony izolując się coraz bardziej, osadza się jeszcze mocniej w przekonaniu, że autentycznie jest Mesjaszem. Zwiększa swoją własną wartość, ma przez to poczucie, że jeszcze większe jest jej znaczenie pośród ludzi jako bóstwo. Przecież taki wódz ma o wiele więcej do zaoferowania, a wejście w normalne relacje międzyludzkie zawsze wiąże się z pewnym spadkiem poczucia wielkości. W takim równaniu osoba z urojeniami wielkościowymi utrzymuje się w swojej „bezpiecznej” i „cudownej” bańce tożsamości zbudowanej w izolacji, ale jako zbawiciel ma „kontakt” z otoczeniem przez swoje niezwykłe zdolności i wiedzę = MOCNIEJ WIERZY W SWOJĄ MISJĘ.

Człowiek to istota społeczna. Nie umiemy nie żyć w społeczeństwie. Zatem u pacjentów ze schizofrenią czy psychozą o charakterze urojeń wielkościowych taka identyfikacja z postacią zbawiciela jest próbą rekompensaty chęci dążenia do izolacji. 

Perspektywa psychoanalityczna

Psycholog Javier Saavedra mówi o tym, że przypadki psychozy na tle religijnym należy przede wszystkim rozpatrywać na polu doświadczeń życiowych pacjentów z takim problemem. Udokumentowane przypadki oraz zapiski z sesji terapeutycznych najczęściej obejmują nurt psychoanalityczny. 

Nurt psychoanalityczny polega na szukaniu u pacjentów źródła problemu ukrytego w ich nieświadomości. Nieświadomość rozumie się tutaj jako część ludzkiej psychiki, do której wypierane są konfliktowe i zagrażające nam myśli. Często nie umiemy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego pewne treści wywołują u nas konkretne reakcje, lub nie jesteśmy wcale zdolni do zauważenia niepożądanych reakcji. Psychoterapia w tym nurcie opiera się zatem głównie na pracy nad ukrywanymi fantazjami (również seksualnymi) i pragnieniami.

Jeśli chodzi o problem psychozy i urojeń w kontekście tego nurtu, psychoanalitycy mówią o tym, że przedmiot pragnień lub obaw pacjenta staje się w trakcie epizodu psychotycznego podmiotem jego wiary i treścią odczuwanych urojeń. Obszerniej opowiem Ci o tym w następnej sekcji.

Dodatkowo w kontekście schizofrenii często patrzy się na rysunki oraz wypowiedzi osób zmagających się z tym zaburzeniem. Według psychoanalityków przy braku bodźców zewnętrznych takie wytwory pacjentów mogą stanowić ekspresję naładowanych emocjonalnie i seksualnie kompleksów.

Identyfikacja z Jezusem Chrystusem

Psycholodzy pracujący w nurcie psychoanalitycznym zgromadzili na przestrzeni wielu lat kilka przypadków identyfikacji z postacią Jezusa Chrystusa. Przeanalizujmy sobie pewne z nich razem.

57-letni sprzedawca w trakcie epizodu psychotycznego był przekonany co do swojej wyjątkowości. Oprócz doświadczanej gonitwy myśli, wypowiadał się w sposób chaotyczny, nie ukrywając dosłownie niczego. Podczas standardowych pytań mógł przejść od neutralnych odpowiedzi do mówienia o rzeczach ogromnie nacechowanych seksualnie. Na pytanie o swoją własną matkę mężczyzna odpowiadał:

“Na imię jej Maria, Maria Dziewica - począłem się z Dziewicy Maryi - jej mąż to Józef, ale on nie jest moim ojcem.” 

Następnie przenosił się do opowieści o seksie oralnym, który rzekomo odbył z własną matką, używając parafrazy z Pisma Świętego.

„Pierwsi będą ostatnimi: pierwsza była Edith M., ostatni był w Bath Beach.”

Edith M. to matka mężczyzny, a Bath Beach to miejsce, w którym mieszkał ze swoją żoną. Inne niepokojące cytaty wskazujące na identyfikację z Jezusem Chrystusem wyglądały następująco:

“Jam jest Jezus Chrystus, teraz wiszę na krzyżu, jestem przybity do krzyża.”

“Nikt poza mną, którym stworzył słońce, księżyc i gwiazdy, nie może patrzeć rozjarzonemu słońcu w twarz.”

Przed epizodem psychozy pacjent mówił o problemach ze wzwodem. Mężczyzna wyznawał również, że jest w stanie wyleczyć milion ludzi w zaledwie minutę, używając własnego moczu lub moczu swojej matki. Prócz tego jego matka miała mieć zdolność zmieniania płci i koloru skóry. 

„Bóg dał mi nakaz oczyszczenia świata […]. Pojawiłem się na świecie po raz drugi, ażeby żyć wiecznie z moim ludem i uczynić go ponownie młodym.”

Innym razem mężczyzna mówił o tym, że jego własna żona tak naprawdę jest żoną jego ojca, a on sam jest mężem swojej matki. Psychoanaliza doszukuje się tutaj tzw. kompleksu Edypa - dziecko odczuwa pragnienie seksualne wobec rodzica płci przeciwnej, jednocześnie odczuwając wrogość do drugiego, uważając go za rywala. Omawiany przez nas pacjent swoimi stwierdzeniami „eliminuje” dwóch rywali - swoją żonę oraz ojca, Johna.

“Stary John nie żyje. Doszło do eliminacji”

“- Diabeł mnie odmienił.

- Kim jest diabeł?

- Rooseveltem; strzeliłem do Roosevelta.

- Czyli kogo?

- Mojego Boga, męża, ojca, męża córki [...] O Boże, mój Boże, zabiłem mojego ojca?”.

Psychoanalityk zajmujący się tym mężczyzną mówi o tym, że granica między fantazją a rzeczywistością praktycznie nie istnieje. Pragnienia dziecka są realizowane niemal od razu, przez co mają swoją prawdziwość w umyśle takiego malucha. Tak samo jest w przypadku pacjenta w trakcie stanu psychozy. W momencie zderzenia dorosłego człowieka z rzeczywistością - z tym, że jego pragnienia nie są już realizowane ot tak - okazać się może ona zbyt trudna. 

U takiego człowieka następuje w związku z tym regresja, czyli jeden z mechanizmów obronnych, o których mowa w psychoanalizie. Polega ona na cofaniu się do poprzednich etapów rozwojowych, a przejawia się to głównie w zachowaniu. Według tego nurtu to właśnie regresja może być przyczyną psychozy.

Jak to jest być Jezusem?

Psychoterapeuta Alan Gettis twierdzi, że w każdym szpitalu psychiatrycznym można znaleźć przynajmniej kilku Jezusów Chrystusów. Samo urojenie widzi on w charakterze oczywiście wielkościowym, ale również prześladowczym. Urojenie prześladowcze polega na tym, że osoba go doświadczająca jest przekonana o tym, że osoby wokół niej chcą jej wyrządzić krzywdę lub „wejść” do jej myśli. 

Gettis uważa, że wielkościowe urojenie w postaci identyfikacji z Chrystusem powstaje na bazie prześladowczych myśli o podejrzanym zainteresowaniu otoczenia wobec osoby chorej. Dodatkowo uważanie się za postać tak „idealną” rekompensuje niskie poczucie własnej wartości. Wszystko zaczyna się od projekcji. Jest to inny psychoanalityczny mechanizm obronny, polegający na przypisywaniu bliskim własnych niechcianych emocji i odczuć. 

Zatem w procesie „stawania się” Jezusem według Alana pierwszym krokiem jest odseparowanie we własnym ego tego, co jest słabe i niepożyteczne. Następnie przerzuca się to na osoby w najbliższym otoczeniu, pozostawiając swoją własną osobę w narcystycznym kole wspomnianej wyżej regresji. Kiedy już odda społeczeństwu te niechciane cechy, pacjent doświadczający urojeń zaczyna uważać się za uwielbionego i wszechmogącego. A kto jest uwielbiany, czczony w kościołach i wszechmogący w większej części naszego społeczeństwa (bo przez aż 31%)? No właśnie. 

Pewien pacjent przez dwa lata utożsamiał się z Jezusem, ponieważ m.in. posiadał podobną brodę. Na pierwszy rzut oka możesz pomyśleć: przecież to jest nielogiczne. No i masz rację. Pacjent w trakcie epizodu psychozy, nie dość, że jest nielogiczny, to swoje własne operacje umysłowe dokonuje w obrębie zupełnie innej logiki. Pamiętasz co mówiliśmy o regresji?

Gdy miałeś od około 1 roku do 3 lat pojawiały się u ciebie pierwsze operacje myślowe. Myliłeś podobne z identycznym. Gdy byłeś dzieckiem przez jakiś czas każda kobieta była dla ciebie „mamusią”, prawda? W psychozie również tak jest, i prowadzić to może do „orgii identyfikacji”. Jeśli osoba doświadczająca urojeń odkryje, że ma jakąś cechę, którą posiada również inny bohater czy święty, może zacząć utożsamiać się z tą postacią. 

Oczywiście, wbrew pozorom, takie utożsamianie się ma także swoje plusy – dostarcza czasem odpowiedzi na nurtujące problemy egzystencjalne. Ale tutaj te plusy się kończą.

Odpowiedzi

W świecie psychologii i psychiatrii nie mamy niestety rozróżnienia na psychozę na tle religijnym. W związku z tym również pytania, które zadaliśmy sobie w trakcie tego artykułu, pozostają bez gruntownej i jednoznacznej odpowiedzi. Wielu badaczy uważa, że jest to obszar bardzo wybrakowany w badaniach empirycznych, choć przypadki tego zaburzenia psychotycznego nie są aż tak rzadkie, jak mogłoby się wydawać. 

Statystyki występowania, które przytoczę poniżej, pochodzące z czwartego punktu w źródłach na dole artykułu, prawdopodobnie pochodzą z okolic 2018 roku. Starałam się znaleźć nowsze, niestety nie udało mi się to. 

Według źródeł niemieckojęzycznych przed i w trakcie I i II wojny światowej aż 45% osób z psychozą doświadczyło urojeń o treści religijnej. W niedawnych latach procent pacjentów doświadczających urojeń na tle religijnym może rozkładać się mniej więcej następująco:

Mimo rozpatrywania poszczególnych kwestii na gruncie wielu nauk – nie tylko tych o ludzkim umyśle i zachowaniu, ale także kulturoznawstwa, teologii i filozofii – to, co otrzymujemy, wciąż nie daje satysfakcjonujących wniosków.

Zakończę ten artykuł kolejnym pytaniem do Ciebie, Czytelniku. Zdecyduj, jakie szkła teraz wybierzesz do swoich okularów.

Gdzie tak naprawdę kończy się granica przekonania, a zaczyna początek obłędu?

Źródła:

  • American Psychiatric Association. (2013). Diagnostic and statistical manual of mental disorders (5th ed.).
  • Cierpiałkowska, L., Sęk, H. (2016) Psychologia kliniczna.
  • Dyga, K., Stupak, R. (2018) Sposoby rozumienia urojeń religijnych związanych ze zmianą tożsamości na przykładzie identyfikacji z Jezusem Chrystusem. Psychiatr. Pol. 2018; 52(1): 69–80. ), https://doi.org/10.12740/PP/64378
  • World Health Organization. (2009). International statistical classification of diseases and related health problems (10th rev.)
  • https://www.psycholog-krakow.net.pl/psychopatologia-a-religia.html
  • https://www.ipri.pl/duchowosc/zaburzenia/
  • https://www.psychoterapia.org/terapia-psychoanalityczna
  • https://populationeducation.org/world-population-by-religion-a-global-tapestry-of-faith/

Autorka: Julia Skrzypiec, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: www.freeimages.com

Mary Shelley w jednej ze swoich książek napisała, że „nikt nie wybiera zła: jest ono mylone ze szczęściem i dobrem, którego każdy poszukuje”. I faktycznie, gdy przyjrzeć się nawet złym i okrutnym zachowaniom ludzi, mało które z nich jest przez kogoś podejmowane dlatego, że po prostu jest „złe”. Należy bowiem zauważyć, ze każde działanie ma jakiś cel i sens: celem kradzieży jest zdobycie danego przedmiotu lub dóbr materialnych, na które dany przedmiot można wymienić; celem porwania drugiego człowieka może być zdobycie pieniędzy z okupu, bądź nielegalnej sprzedaży, czy zasianie strachu w społeczeństwie. A więc jeśli jakieś działanie uznane jest przez nas za bezsensowne, oznacza to mniej więcej tyle, że my tego sensu (jeszcze) nie widzimy.

Jakie więc ludzkie cele, poza korzyściami finansowymi, mogą popychać ludzi do czynów uznawanych ogólnie za złe czy okrutne?

Po pierwsze, wyobraźmy sobie, że zostaliśmy wychowani w środowisku, które zamiast cenić postępowanie zgodnie z prawem, daje nam komunikaty, że musimy je łamać, aby przetrwać. I mowa tutaj nie tylko o środowiskach, w których bieda i niski status społeczny zmuszają ludzi do postępowania wbrew prawu, ale i o zorganizowanych grupach przestępczych, czy środowiskach, w których status wywalcza się sobie przemocą i okrucieństwem. Osoba przebywająca długo w takiej grupie przejmuje jej normy – zasady, którymi należy się kierować, aby pozostać członkiem grupy i być jako taki członek akceptowany.

W pewnych momentach, do głosu dochodzi również konformizm, czyli taka jednostka zaczyna zmieniać swoje zachowania i opinie, aby dostosować się do większości. Jeśli więc grupa mówi, że należy być okrutnym, jest duża szansa że jednostka się do tych wymagań dostosuje. Jaki ma w tym cel? Nie zostać wyśmianym oraz wykluczonym. Takie zjawisko jak się okazało zachodzi nie tylko u dorosłych, ale i u dzieci i młodzieży.

A można się z nim spotkać choćby w… szkołach.

Znęcanie się, rozumiane jako długotrwałe stosowanie agresji fizycznej i/lub psychicznej przez jednostkę bądź grupę w stosunku do innej jednostki, również można nazwać aktem okrucieństwa.[1] Oczywiście podejmowane przez dzieci będzie się opierało na działaniach, na które są one w stanie się zdobyć. A więc rzadziej będzie to poważne pobicie, częściej raczej przepychanki, wyśmiewanie, pomijanie czy zabieranie przedmiotów. Znęcanie opiera się na tym, że ofiara zazwyczaj niczym nie zawiniła swojemu oprawcy. Po co więc oprawca to robi? Aby zdobyć bądź zaznaczyć swoją pozycję w grupie rówieśniczej. Osobom zaś biernie przyglądającym się aktom agresji, przyświecać może cel, o którym była mowa w powyższym akapicie – nie chcą one zostać wyrzucone z grupy, aby nie podzielić losu ofiary. Warto tutaj zaznaczyć, że dla dzieci i młodzieży pozycja w grupie rówieśniczej jest niezwykle istotna, stąd nawet dobrze wychowane dzieci, które dobrze wiedzą, że mogą zostać ukarane za takie zachowanie, mogą je podejmować.

A co z autorytetami?

Nauczycielami i rodzicami, którzy mogliby zatrzymać nieodpowiednie zachowania? Owszem, rola autorytetów jest tutaj nieoceniona. Niemniej, zostawiając na chwilę podwórko szkolne, warto zauważyć, że wpływ autorytetów nie ogranicza się tylko do wpływu na dzieci i młodzież, ale również na dorosłych. Pod ich naciskiem ludzie myślący, można by pomyśleć, w pełni krytycznie, potrafią robić złe i okrutne rzeczy.

Przykładem tego, może być eksperyment Stanleya Milgrama. Zapraszał on ludzi do specjalnie przygotowanego pokoju, w którym mieli się oni wcielić w rolę „nauczycieli” i uczyć innego uczestnika (w rzeczywistości pozoranta) par słów. Jeśli ich „uczeń” udzielał złej odpowiedzi na pytanie, mieli oni wymierzać mu wstrząsy elektryczne o coraz to większym natężeniu. Wszystkiemu przyglądał się rzekomy eksperymentator, czyli w rzeczywistości niezbyt doświadczona osoba w białym kilcie, która gdy tylko „nauczyciel” się zawahał, zachęcała go do kontynuowania badania. Jak się okazało, pomimo próśb i krzyków „ucznia” aby w pewnym momencie przerwać badanie, „nauczyciele” nadal wymierzali mu coraz to większe wstrząsy elektryczne. Nawet, gdy pod koniec badania „uczeń” przestawał się w ogóle odzywać, co oznaczałoby, że zemdlał lub nawet nie żyje, duża część badanych nadal decydowała się wymierzać mu wstrząsy, choć na zdrowy rozsadek, nie dało się już takiego człowieka niczego nauczyć.

Skąd więc w ludziach taka postawa i brak krytycyzmu?

Okazuje się, że za wszystkim stoi owy człowiek w białym kilcie, który zachęca do kontynuowania eksperymentu. Niejako ściąga w ten sposób z osoby wymierzającej karę część odpowiedzialności, co ułatwia wytłumaczenie sobie, że nie robi się nic złego, a jedynie wykonuje polecenia. Ale skoro, jak już było wspomniane, nie ma działań bezcelowych, to jaki jest cel bezkrytycznego słuchania drugiego człowieka? Otóż owo zjawisko działa wtedy, gdy drugi człowiek postrzegany jest jako autorytet, a więc ktoś cieszący się uznaniem. Do głosu dochodzi wtedy strach przed popełnieniem błędu w obliczu tak znaczącej jednostki, a także strach przed sprzeciwieniem się jej. Być może w niektórych przypadkach również chęć zaimponowania. Badanie pokazało, że nieistotne są tu cechy osobowości badanego, ani nawet jego płeć, a to właśnie obecność autorytetu odgrywała tu najistotniejszą rolę.

A co w przypadku, kiedy wcale nie stoi nad nami autorytet?

Kiedy nie zależy nam aż tak na zdobyciu pozycji w grupie, a nasze normy mówią, aby postępować zgodnie z prawem? Czy wtedy jesteśmy skazani na dobre postępowanie? Okazuje się, że nie jest to takie proste. Dochodzi tutaj jeszcze istotna rola systemu, w którym działamy.

Aby zilustrować wpływ systemu na jednostkę Philip Zimbardo przeprowadził „stanfordzki eksperyment więzienny”. Podzielił on losowo swoich studentów na dwie grupy – więźniów i strażników, a następnie zamknął ich w specjalnie przygotowanych pomieszczeniach imitujących więzienie. Studenci będący strażnikami mieli w tym stworzonym systemie władzę, podkreślaną choćby przez mundury wojskowe, czy noszone przy pasie pałki policyjne i kajdanki. „Więźniowie” zaś, mieli być im posłuszni. Jak się okazało, z dnia na dzień podczas trwania eksperymentu, „strażnicy” stawali się coraz bardziej wrodzy i dopuszczali się coraz okrutniejszych aktów wobec „więźniów”, ci drudzy zaś, stawali się coraz bardziej posłuszni. Mimo, że początkowo wszyscy byli zwykłymi studentami o niewyróżniającym się rysie osobowościowym, w zależności od roli jaką dostali w systemie potrafili stać się bardzo agresywni lub bierni i wycofani. Eksperyment, mimo że zaplanowany był na 2 tygodnie, zakończono po 6 dniach ze względu na poniżanie i akty sadyzmu, które były podejmowane wobec części badanych.

Co więc zmusiło tych młodych ludzi do takiego traktowania swoich rówieśników? Przecież mieli już pozycję w grupie, której nie mogli utracić, a nie stał nad nimi żaden autorytet. Okazuje się, że zadziałał zgubny wpływ systemu. Posiadając w nim określoną rolę, wypełniali ją, działając zgodnie z systemem. Aż w końcu się w danej roli zatracali, widząc że działania przynosiły zamierzony skutek - wzmacniali je.

Powstaje więc pytanie, czy skoro tak łatwo jest poddać się złu, każdy będzie źle postępował?

Jak pokazuje życie, istnieją na tym świecie bohaterowie, którzy potrafią postawić odpowiednie postępowanie ponad wpływem grupy, systemu czy autorytetu. Czytając to, większość osób ma nadzieję, że oni byliby właśnie takimi wyjątkowymi jednostkami, jednak psychologia pokazuje, że taka postawa jest niezwykle trudna. Często wiąże się z byciem niezrozumianym, wykluczonym i działaniem samotnie przeciw całemu systemowi. W ekstremalnych przypadkach może wiązać się z zagrożeniem życia zarówno jednostki, jak i jej bliskich. Niemniej, popkultura daje nam obraz bohaterów jako uwielbianych przez tłum, wdzięczny za ich dokonania. I choć jest wielu, których właściwe czyny nie wychodzą na światło dzienne, odpowiednie postępowanie ostatecznie bywa zazwyczaj chwalone i nagradzane. Stąd mimo trudności, które stawia przed nami nasza psychika oraz środowisko, warto choć próbować odróżniać dobro od zła i nie pozostawać biernym.


[1] Według PWN „okrucieństwo” to „skłonność do znęcania się”.

Bibliografia:

  • Asch, S. E. (1956). Studies of independence and conformity: I. A minority of one against a unanimous majority. Psychological monographs: General and applied70(9), 1.
  • Bocchiaro, P., & Zimbardo, P. G. (2010). Defying unjust authority: An exploratory study. Current Psychology29, 155-170.
  • Milgram, S. (1965). Some conditions of obedience and disobedience to authority. Human relations18(1), 57-76.
  • Milgram, S. (2008). Posłuszeństwo wobec autorytetu. Kraków: Wydawnictwo WAM.
  • Zimbardo, P. G., Johnson, R. L., McCann, V., Materska, M., Radzicki, J.(2017). Psychologia: kluczowe koncepcje. Człowiek i jego środowisko. Wydawnictwo Naukowe PWN.

Autorka: Klaudia Sak, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: https://tygodnikits.pl/

Zaburzenie osobowości jest trwałym wzorcem zachowań, sposobu postrzegania świata oraz kategoryzowania wspomnień i doświadczeń. W niektórych przypadkach jest źródłem cierpienia osoby nim dotkniętej, a jednocześnie człowiek z takim zaburzeniem może uważać, że jego myśli i działania są normalne i naturalne.

Czym właściwie jest ASPD?

W grono zaburzeń osobowości wpisuje się omawiane w tym artykule antyspołeczne zaburzenie osobowości (ang. antisocial personality disorder - ASPD). 

Najpopularniejszą, dość dokładną, zweryfikowaną naukowo definicję tego zaburzenia przedstawia nam Diagnostyczny i Statystyczny Podręcznik Zaburzeń Psychicznych, jakim jest w skrócie DSM-5. W podręczniku tym możemy wyczytać, że ASPD należy do wiązki B zaburzeń osobowości. Ale co to oznacza?

Wiązkę B charakteryzują zachowania odznaczające się wśród innych swoją dramatycznością, emocjonalnością i lekceważeniem konsekwencji, a zasadniczą cechą antyspołecznego zaburzenia osobowości jest właśnie wszechobecny wzorzec naruszania praw innych oraz brak poszanowania zasad etycznych. Taki schemat może zacząć się kształtować już w dzieciństwie, i jest kontynuowany w wieku dorosłym, a sam wzorzec można określać m.in. jako psychopatia bądź socjopatia, w zależności od określonych cech jednostki.

Charakterystyka osób z ASPD

Osoby z antyspołecznym zaburzeniem osobowości nie przestrzegają norm zachowań zgodnych z prawem. Wielokrotnie mogą dokonywać czynów, które stanowią podstawę do aresztowania Przez wzgląd na tendencję do okazywania agresji, wykazują również lekkomyślne, nieodpowiedzialne podejście do bezpieczeństwa własnego lub innych. Mogą wielokrotnie wdawać się w fizyczne bójki lub dopuszczać się aktów napaści.

W celu uzyskania osobistych korzyści lub przyjemności potrafią zgrabnie manipulować, okłamywać i oszukiwać. 

Osoby dotknięte ASPD zazwyczaj nie okazują skruchy związanej z konsekwencjami swoich czynów (jedynie sporadycznie oraz w niewielkim stopniu), “minimalizując” szkody, jakie wyrządziły ich działania. Z reguły jednak nie rekompensują ani nie naprawiają swojego zachowania. Mogą być obojętne lub powierzchownie usprawiedliwiać wyrządzenie komuś krzywdy, a nawet obwiniać ofiary za to, że np. są głupie, bezradne lub zasługują na swój los.

Psychopatia vs. socjopatia

Omówmy sobie krótko dwa wzorce ASPD o których była mowa wyżej. Będzie nam to potrzebne przy zrozumieniu dalszej części artykułu. Bo o jakich zjawiskach tak naprawdę mówimy, gdy posługujemy się terminami psychopatia lub socjopatia?

Powiązania z łamaniem prawa

Stéphane A De Brito i Sheilagh Hodgins z King’s College w Londynie w publikacji Personality, Personality Disorder and Violence: An Evidence Based Approach zajmują się analizą badań dotyczących ASPD pod kątem jego związku z przestępczością i przemocą. Przytoczę 3 z nich, które najbardziej zwróciły moją uwagę.

Przegląd 62 badań przeprowadzonych na przestrzeni kilku dekad w 12 krajach pozwolił ocenić częstość występowania zaburzeń psychicznych wśród reprezentatywnych prób skazanych przestępców. Spośród 13844 więźniów aż u 47% mężczyzn i 21% kobiet zdiagnozowano ASPD.

W innym badaniu obserwowano dużą grupę osób narodowości duńskiej składającej się z ponad 300 000 osób do 43 roku życia. Rejestry karne osób z ASPD, które zostały przyjęte na oddział psychiatryczny, porównano z członkami grupy, którzy nie byli hospitalizowani. 

Należy jednak wspomnieć, że autorzy rozdziału sugerują, iż wyniki te mogą być nie do końca dobrze sformułowane i różnić się od realiów. Uważają, że osoby z ASPD, które zostały przyjęte do szpitala psychiatrycznego na hospitalizację, różnią się od zdecydowanej większości osób z tym zaburzeniem.

Podobne badanie przeprowadziło jednak Liverpool Violence Assessment. Porównano 61 brytyjskich więźniów, gdzie część posiadała diagnozę ASPD, a część nie. Porównania dotyczyły ogólnego występowania wzorców przemocy - więźniowie z ASPD uzyskali znacznie wyższe wyniki w zakresie przemocy niż ci bez ASPD.

Istniała jednak znaczna zmienność w poziomach przemocy w grupie osadzonych z ASPD. Jedna trzecia prezentowała tylko sporadyczne incydenty niskiego poziomu przemocy, a kolejna jedna trzecia prezentowała powtarzające się akty przemocy. A jak to wygląda jeśli chodzi o agresję?

Skłonność do agresji

W zakładzie karnym na północy Portugalii przeprowadzono badanie, w którym udział wzięło 134 mężczyzn. Większość z więźniów zostało skazanych za przestępstwa z użyciem przemocy (napaść fizyczna, morderstwo lub usiłowanie morderstwa), a do samego badania dobrowolnie włączono tych, którzy dokonali aktów agresji fizycznej wobec innych więźniów.

96 z badanych mężczyzn miało już wcześniej postawioną diagnozę ASPD, a 38 wykazywało psychopatię. Skupiono się na analizie impulsywności oraz agresji z premedytacją u badanych sprawców, starając się odkryć, jak te cechy wpływają na ich przestępcze zachowania.

W oddziale klinicznym zakładu karnego uczestnicy zostali przesłuchani i poddani ocenie za pomocą testów psychologicznych mierzących m.in. poziom cech psychopatycznych oraz skalę impulsywności. 

Zaobserwowano następujące zależności:

Badacze dodatkowo doszli do wniosku, że cechy takie jak powierzchowny urok, patologiczne kłamstwa, oszustwa i zachowania manipulacyjne (niewrażliwość emocjonalna) pojawiły się jako predyktory agresji z premedytacją. Zwracają przy tym uwagę na szczególne znaczenie niewrażliwości emocjonalnej podczas uczenia się o tym, jak agresywne zachowanie jest wykorzystywane do uzyskiwania osobistych korzyści bez skrupułów. A, jak wiemy, jest to jedna z głównych charakterystyk osób z antyspołecznym zaburzeniem osobowości.

Recydywa

Recydywa to, najprościej mówiąc, popełnienie przestępstwa po raz kolejny, mimo wcześniejszego konfliktu z prawem oraz odbycia kary. Badacze z Uniwersytetu Barcelońskiego piszą, że ryzyko recydywy może wzrosnąć nawet czterokrotnie w przypadku obecności ASPD. Zostało to potwierdzone przez innych badaczy, którzy poprzez analizę ponad 200 badań doszli do wniosku, że właśnie to zaburzenie osobowości jest jednym z najsilniejszych predyktorów ponownego łamania prawa z użyciem przemocy. 

Specjaliści z Kolumbii, zaniepokojeni brakiem odpowiednich badań określających związek między cechami zachęcającymi do popełniania przestępstw a ASPD, postanowili zbadać ten obszar. Sprawdzali, czy istnieją różnice w grupach przestępców skazanych po raz pierwszy w jednym z kolumbijskich więzieni, grupując ich na podstawie posiadania diagnozy antyspołecznego zaburzenia osobowości (47 więźniów) bądź jej braku (23 więźniów).

Więźniów badano na różnych wymiarach ich życia: w kontekście indywidualnym, społecznym, edukacyjnym, rodzinnym, zawodowym, karnym i penitencjarnym. W chwili badania wszystkich wybranych więźniów:

Wyniki otrzymane przez specjalistów jednoznacznie pokazywały, że osoby z ASPD częściej prezentują zachowania bądź cechy, które pociągają za sobą gorsze rokowania co do ponownego popełnienia przestępstwa. Do takich rokowań zaliczają się m.in. używanie substancji psychoaktywnych, łamanie prawa pod wpływem środków odurzających, znajomości związane z przestępczością oraz ogólna niezdolność do wyjścia z więzi przestępczych.

Oprócz tego badacze sprawdzili siłę związku między antyspołecznym zaburzeniem osobowości a zmiennymi społeczno-przestępczymi. Istotny okazał się związek między ASPD a popełnieniem przestępstwa pod wpływem substancji psychoaktywnych. Badacze uważają, że cecha ta jest typowa dla więźniów z antyspołecznym zaburzeniem osobowości.    Wspomnieni wyżej A De Brito i Hodgins również piszą o tym, że nadużywanie substancji psychoaktywnych jest najczęściej współwystępującym problemem u osób z ASPD.

Obecność lub brak antyspołecznego zaburzenia osobowości współwystępuje z szeregiem zmiennych, które mogą prowadzić do popełnienia przestępstwa i recydywy. Można jednak stwierdzić, że samo zaburzenie antyspołecznej osobowości zwiększa jednak to ryzyko, niezależnie od występowania dodatkowych czynników.

Podsumowanie

Pamiętajmy, że dyskusja na temat zaburzeń psychicznych, w tym antyspołecznego zaburzenia osobowości, powinna być prowadzona z wyczuciem i zrozumieniem. Zamiast demonizować, warto podejść do tych tematów z otwartością na złożoność ludzkiego umysłu. Edukacja i rozmowa oparta na wiedzy mogą pomóc w przełamywaniu stereotypów i budowaniu rzetelnego spojrzenia na osoby dotknięte tymi zaburzeniami, kładąc równocześnie nacisk na potrzebę właściwego wsparcia i leczenia.

Źródła:

  1. American Psychiatric Association. (2013). Diagnostic and statistical manual of mental disorders (5th ed.).
  2. Azevedo, J., Vieira-Coelho M., Castelo-Branco M., Coelho R., Figueiredo-BragaI M. (2020) Impulsive and premeditated aggression in male offenders with antisocial personality disorder.
  3. Bonta, J., Blais, J., & Wilson, H. A. (2014). A theoretically informed meta-analysis of the risk for general and violent recidivism for mentally disordered offenders. Aggression and violent behavior, 19(3), 278-287.
  4. Cierpiałkowska, L., Sęk, H. (2016) Psychologia kliniczna.
  5. Hanson, R. K., & Morton-Bourgon, K. E. (2019). The characteristics of persistent sexual offenders: A meta-analysis of recidivism studies. In Clinical forensic psychology and law (pp. 67-76). Routledge.
  6. Larrotta-Castillo R, Garivia AM, Mora-Jaimes C, Gómez-Abril DA. Criminal characteristics of a group of primary criminals diagnosed with aspd: approach to criminal recidivism. Rev Esp Sanid Penit. 2017 Dec;19(3):74-78. doi: 10.4321/S1575-06202017000300002. PMID: 29364332; PMCID: PMC6241926.
  7. Nguyen, T., Arbach-Lucioni, K., & Andrés Pueyo, A. (2011). Factores de riesgo de la reincidencia violenta en población penitenciaria. Revista de Derecho Penal y Criminología, 2011, num. 6, p. 273-294.
  8. MacKenzie, P. M. (2014) Psychopathy, Antisocial Personality, & Sociopathy: The Basics. A History Review.
  9. McMurran, M., & Howard, R. (Eds.). (2009). Personality, personality disorder and violence: An evidence based approach. - Chapter 7. Antisocial Personality Disorder by A De Brito S., Hodgins, S.
  10. https://somentiq.pl/blog/zaburzenia/psychopata-czy-socjopata/#h-osobowosc-dyssocjalna-podstawa-socjopatii-i-psychopatii

Autorka: Julia Skrzypiec, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: shutterstock.com

Body image (obraz ciała) to myśli, uczucia i postrzeganie estetyki lub atrakcyjności seksualnej własnego ciała. Pojęcie obrazu ciała jest używane w wielu dyscyplinach, w tym w neuronauce, psychologii, medycynie, psychiatrii, psychoanalizie, filozofii, studiach kulturowych i feministycznych; również media często używają tego terminu. Negatywne postrzeganie własnego ciała stało się powszechne, a dążenie do idealnej sylwetki coraz bardziej niebezpieczne. Autorem pojęcia jest Paul Schilder (1950).

‘’Idealny obraz ciała’’ jest inaczej postrzegany w zależności od wielu czynników.

Atrakcyjność człowieka jest m.in. determinowana kulturowo. Według antropologów na zachodzie dominuje szczupła, zdrowa sylwetka natomiast w państwach, gdzie występuje problem z konsumpcją żywności lub wysoka śmiertelność, atrakcyjne ciało to ciało obfite.

Zaburzenia odżywiania to jednostki chorobowe charakteryzujące się zaburzeniem łaknienia na podłożu psychicznym. Dzielą się na 2 grupy czyli:

Zaburzenia odżywiania są odzwierciedleniem tego, co dana osoba przeżywa np. niska samoocena, stres, smutek, ból, trauma. Mogą stanowić sposób radzenia sobie z problemami tożsamości i kontroli osobistej (Polivy, Herman, 2002). Okazuje się, że jednostki mające bliską osobę z rodziny z jakimś zaburzeniem odżywiania, same mają od 7 do 12 razy zwiększone ryzyko pojawienia się tego problemu i u nich.

Teorie o wpływie genów na występowanie zaburzeń odżywiania potwierdzają badania prowadzone na bliźniętach monozygotycznych czyli jednojajowych.

Okazywało się, że gdy jeden z nich cierpiał na zaburzenia odżywiania, to ryzyko, że drugi bliźniak będzie zmagał się z tym samym problemem, sięgało nawet 50%.

Ponadto, obsesyjne, perfekcjonistyczne i lękowe style osobowości mogą być przedchorobowymi cechami, które przyczyniają się do powstawania zaburzeń odżywiania (Culbert, Racine, Klump, 2015). Social media i niemożliwy do osiągnięcia idealny wygląd wpływają na ocenę swojego ciała i powstawanie zaburzeń odżywiania. Nieustanne porównywanie się i oglądanie często prezentowanych szczupłych lub wręcz wychudzonych ciał buduje u wielu młodych osób niebezpieczne przekonanie, że tylko taki wygląd jest akceptowalny i pozwoli im w przyszłości osiągnąć sukces. Nieustanne porównywanie się i oglądanie często prezentowanych szczupłych lub wręcz wychudzonych ciał buduje u wielu młodych osób niebezpieczne przekonanie, że tylko taki wygląd jest akceptowalny i pozwoli im w przyszłości osiągnąć sukces. Widzimy tylko efekt końcowy w postaci zdjęcia pięknej kobiety, ale nie wiemy ile wysiłku włożono, aby takie zdjęcie powstało (retusz, odpowiednie oświetlenie, charakteryzacja, makijaż).

Pewnie każdemu z nas trudno jest wyobrazić sobie życie bez internetu.

Media stały się nieodłączną częścią naszej rzeczywistości. Mają ogromny wpływ na każdy aspekt naszego życia – kreują wolny czas, zainteresowania, kształtują wzory do naśladowania.

Myślę, że już możemy zauważyć, że zaburzenia odżywiania, w tym także otyłość, stanowią obecnie poważny problem zdrowia publicznego na całym świecie. Ale jaki wpływ na to wszystko mają media? Nieustanna ekspozycja na środki masowego przekazu (telewizja, filmy, czasopisma, bilbordy, Internet) jest skorelowana z otyłością i negatywnym wizerunkiem ciała (czyli obniżoną samooceną), co może prowadzić do zaburzeń odżywiania (Derenne, Beresin, 2006). Media codziennie bombardują nas informacjami, zdjęciami o tym, jak powinno się wyglądać, jaki rozmiar mieć i niektóre osoby wpadają w wir dążenia do nieosiągalnego ideału.

Media mają ogromny wpływ na sposób odżywiania się.

Wyznaczają standardy atrakcyjności, trendy w żywieniu oraz wskazują cechy fizyczne, które są pożądane przez społeczeństwo. Anna Majda oraz Katarzyna Braszczyk z Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie przeprowadziły badania sondażowe na 82 uczniach klasy trzeciej gimnazjum (wiek badanych to 14-17 lat). Wśród ankietowanych znalazło się 45 dziewcząt. Autorki skupiły się głównie na takich czynnikach jak:

Po analizie wyników badań stwierdzono, że około 25% osób znajdowała się w grupie obarczonej ryzykiem wystąpienia zaburzeń odżywiania. Niedowaga częściej występowała u dziewcząt. Prawdopodobnie dlatego, że dorastające dziewczęta pragną osiągnąć szczupłą sylwetkę, podobną do sylwetek modelek. Chłopcy natomiast chcą być raczej bardziej umięśnieni i sprawiać wrażenie większych, silniejszych.

Może być to związane z procesem socjalizacji i przypisywaniu cech wyglądu i ról płciowych.

Kobieta ma być atrakcyjna, ma o siebie dbać, ma być nie tylko swoją wizytówką, ale też partnera. Mężczyzna natomiast powinien być silny, być opiekunem domu. Całe szczęście powoli dochodzimy do zmian w tym systemie np. kobieta nie jest już zależna od męża, może sama o siebie zadbać, nie tylko finansowo.

Obserwowana w pracy wartość rzeczywistego wskaźnika BMI badanych istotnie statystycznie różniła się od wartości życzeniowego wskaźnika BMI. Dane te mogą sugerować, iż młodzież nie była zadowolona ze swojego wyglądu, a szczególnie masy ciała. Wskaźnik BMI badanych nie był istotnie statystycznie zależny od częstości oglądania przez nich reklam telewizyjnych. W przeciwieństwie do tych wyników analiza rozmaitych opracowań zdaje się pokazywać, że częstość oglądania reklam może prowadzić do wzrostu konsumpcji reklamowanych produktów, w tym niezdrowych. W konsekwencji może się przyczyniać do rozwoju zaburzeń odżywiania, a szczególnie otyłości u młodzieży.

Prawie 64% badanych nastolatków stosowała dietę z powodu niezadowolenia ze swojej masy ciała, a pozostali ze względów zdrowotnych. Czyli ponad połowa dzieci zdecydowała się przejść na dietę ze względu na swój wygląd.

Wizerunek kobiety w mediach społecznościowych jednak zmieniał się na przestrzeni lat.

Piękno, tak jak już wspominałam, jest kategorią zmienną – zmienia się zgodnie z wymogami kulturowymi i upływem czasu. Nie da się zaprzeczyć, iż w dobie rozpowszechnionych mediów i bezmyślnego przyjmowania treści prezentowanych przez nich treści, wizerunek szczupłego kobiecego (ale też i męskiego) ciała może zaowocować podjęciem walki z własnymi niedoskonałościami. W rezultacie może to prowadzić do pojawienia się zaburzeń w postrzeganiu i traktowaniu własnego ciała. Jest to niebezpieczne. Łatwo przekroczyć granicę między redukcją masy ciała w celach zdrowotnych, a bezmyślnym dążeniem do idealnego ciała kosztem swojego zdrowia.

Dzięki staraniom organizacji feministycznych oraz ruchu body positive współczesne media pokazują nam bardziej realny obraz kobiecego ciała. Obraz naturalny, z krągłościami, z niedoskonałościami, ale nadal spotyka się to z dużym hejtem. Dalej usłyszymy, że ktoś jest za gruby, za duży, za brzydki. W sklepach ubrania w rozmiarze „M” stanowią większość asortymentu, podczas gdy przeciętna nastolatka wymaga rozmiaru „L”. Pod wpływem mediów młodzież jest pod presją, że jeśli nie będzie chuda, to nie będzie mieć przyjaciół. Będzie wyśmiewana i – co dla nich najważniejsze – nie spodoba się płci przeciwnej. To powoduje, że jak podają statystyki:

Naukowcy z Bostonu badali wpływ mediów na poziom zadowolenia nastolatek z własnego wyglądu i na zachowania, które miały obniżyć wagę ciała.

Według 69% badanych zdjęcia z czasopism miały wpływ na postrzeganie własnego wyglądu. 47% natomiast podjęło próby obniżenia wagi ciała (Kochan-Wójcik, Małkiewicz, 2003).

Media to nie tylko prasa. Właściwie, w XXI wieku, media to głównie internet. Także równie dużą wagę mają obrazy ruchome, których źródłem jest najpopularniejsza i mająca największą siłę opiniotwórczą telewizja.

Według badań istnieje pozytywna zależność między częstotliwością oglądania wideoklipów a poziomem znaczenia i roli wagi ciała. Atrakcyjne osoby pojawiające się w teledyskach mają za zadanie przyciągać, interesować oraz po prostu zachęcać do kupna płyty artysty. Reklamy, wideoklipy, cały ten wizualny świat nakłania do posiadania dóbr materialnych. Definiuje też obraz piękna – kupię te perfumy co używa ta piękna pani, którą wszyscy mężczyźni w reklamie podziwiają. Problematyka zdrowia jest teraz bardzo popularnym i chwytliwym tematem dla mediów. Piękno jest wabikiem na dobra konsumpcyjne.

Czy media zakłamują wizerunek? Tak!

Same supermodelki przyznają, że czasem nie poznają siebie z sesji, a siebie z lustra. Można oglądać, podziwiać, ale należy mieć świadomość, że piękna osoba ze zdjęcia nie jest tak idealna, jaką ją widzimy. Pominę nawet fakt operacji plastycznych i zabiegów medycyny estetycznej, które, jak każdy wie, potrafią zmienić człowieka nie do poznania.

Zaburzenia odżywiania to choroba globalna, a niski poziom samooceny wykazują nawet dziewczynki w wieku 7 lat.

Poczucie własnej wartości jest silnie uwarunkowane kulturowo. Wywiera silny wpływ na pewien zakres zachowań osobistych i społecznych, nastrój, poczucie własnej skuteczności i wiele innych aspektów życia.

Źródła:

  1. Culbert, K. M., Racine, S. E., i Klump, K. L. (2015), Research Review: What we have learned about the causes of eating disorders–a synthesis of sociocultural, psychological, and biological research, "Journal of Child Psychology and Psychiatry", 56(11), 1141-1164.
  2. Derenne, J. L., & Beresin, E. V. (2006), Body image, media, and eating disorders, "Academic psychiatry", 30, 257-261.
  3. Kochan-Wójcik, M., & Małkiewicz, E. (2003), Wizualne mass media a wizerunek własnego ciała u dorastających dziewcząt – przegląd literatury, "Psychologia rozwojowa", 2(8).
  4. Pakuła K., Uwaga. Serwis internetowy Merkuriusz, 2004, 4, http://www.merkuriusz.id.uw.edu.pl.
  5. Polivy, J., & Herman, C. P. (2002), Causes of eating disorders, "Annual review of psychology", 53(1), 187-213.

Autor: Nadia Kamińska, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: unsplash.com

Przemoc jest w pewnym sensie nieodzowną częścią ludzkiego jestestwa. Wiele dziedzin nauki próbuje zrozumieć i wyjaśnić fenomen jej występowania. Mimo to ciągle musimy dążyć do lepszego i głębszego poznania tego zjawiska. Konieczność ta wynika z samego charakteru tego problemu. Przemoc seksualna nie jest wcale pojęciem klinicznym czy naukowym, a politycznym.

W związku z tym, na sposób jej rozumienia wpływ będzie miała panująca sytuacja społeczna, której zmiany będą również wpływały na postrzeganie przemocy.

W psychologii wyróżnia się trzy kryteria znaczące dla zdefiniowania przemocy: rodzaj zachowania, intencje oraz skutki.

Kryteria te dotyczą przemocy pojętej jako szerszego zjawiska, którego jednym z rodzajów może być właśnie przemoc seksualna.

Próbę połączenia wszystkich wyżej wymienionych kryteriów w ramach spójnej definicji podjęła pedagożka resocjalizacyjna oraz patolożka społeczna Irenę Pospiszyl.

Mianem przemocy określiła „wszelkie nieprzypadkowe akty godzące w osobistą wolność jednostki lub przyczyniające się do fizycznej, a także psychicznej szkody osoby, wykraczające poza społeczne zasady wzajemnych relacji”.

Zdaniem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) przemoc seksualna to „wszelkie zachowania seksualne, próby wymuszenia zachowań seksualnych, niechciane komentarze lub propozycje o podtekście seksualnym, zmuszanie do prostytucji lub inne zachowania skierowane przeciwko seksualności drugiej osoby, które wykorzystują przymus”. W swojej definicji przemocy seksualnej WHO podkreśla również, że dochodzi do niej niezależnie od tego jaka relacja łączy ofiarę ze sprawcą. Nieistotne jest również miejsce, w którym do niej dochodzi.

Występujący w definicji przymus może przybierać formę zastraszania, szantażu, przemocy lub groźby.

W przypadku, kiedy osoba nie mogła wyrazić świadomej zgody na dany kontakt o charakterze seksualnym, również można mówić o przemocy seksualnej. Przyczyną braku możliwości wyrażenia świadomej zgody może być stan upojenia alkoholowego lub wpływ substancji psychoaktywnych. Środki mogły zostać zażyte dobrowolnie lub podane danej osobie bez jej wiedzy i wbrew jej woli.

WHO zalicza do przemocy seksualnej następujące zachowania:

Definicja przemocy seksualnej proponowana przez Światową Organizację Zdrowia należy do szerokich ujęć problemu.

Na znacznie węższe kryteria wskazuje Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA). W APA Dictionary of Psychology możemy przeczytać o sexual assault oraz sexual harassment. Mówiąc o sexual assault APA definiuje je jako brutalną penetrację seksualną. Wlicza się w nią wymuszoną penetrację oralną, analną i waginalną. Oprawca w tym przypadku często używa przemocy, gróźb bądź wykorzystuje stan, w którym ofiara nie może wyrazić świadomej zgody. Określenie sexual harassment można przetłumaczyć na molestowanie seksualne i odnosi się do zachowań o charakterze seksualnym, które są uważane za obraźliwe lub niechciane.

Jednak najszersze definicje przemocy podają fundacje i organizacje, których celem jest pomoc ofiarom i przeciwdziałanie przemocy seksualnej, poprzez m.in. edukację czy zwiększenia świadomości wśród społeczeństwa.

Centrum Praw Kobiet definiuje przemoc seksualną jako „każdy rodzaj zachowania skutkującego niechcianym kontaktem w sferze seksualnej”. Celem takiego działania jest odebranie ofierze godności oraz poniżenie jej.

Australijska organizacja The Victorian Centres Against Sexual Assault (CASA) definiuje sexual assault jako każde zachowanie o charakterze seksualnym, które sprawia, że druga osoba czuje się niekomfortowo, przestraszona, zastraszona lub zagrożona. Do przemocy seksualnej zalicza się również takie zachowania, do których dochodzi bez zgody drugiej osoby oraz sytuacje, w których sprawca wykorzystuje czy to manipulacje, czy swoją fizyczną przewagę i siłę, wymuszając w ten sposób kontakt seksualny. W definicji podkreśla się również fakt, że przemoc seksualna jest formą nadużycia władzy i siły.

Konsekwencje przemocy seksualnej

Osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, w tym zgwałceń często w pierwszej kolejności reagują szokiem lub niedowierzaniem. Borykają się z poczuciem winy i stygmatyzacji ze strony bliskich, społeczeństwa bądź instytucji. Ich poczucie własnej wartości często znacząco się obniża.

Inną często spotykaną reakcją może być spokój, który dla otoczenia może wydawać się nieadekwatny do zaistniałej sytuacji. Zwykle jest jednak przejawem wystąpienia mechanizmu obronnego, w którym osoba nie dopuszcza do siebie myśli, że rzeczywiście padła ofiarą wykorzystania seksualnego. Wspomnienia dotyczące sytuacji są wypierane. Osoba taka stara się pozornie prowadzić normalne życie, wewnętrznie jednak odczuwa odrętwienie lub oszołomienie.

U osób, które doświadczyły przemocy seksualnej mogą występować również problemy ze snem wynikające z bezsenności bądź nawracających koszmarów sennych.

Ofiary przemocy seksualnej są również narażone na rozwinięcie się u nich stanów depresyjnych, depresji, bólów psychosomatycznych, stanów lub zaburzeń lękowych, a także zespołu stresu pourazowego (PTSD).

Z badań wynika, że 80% ofiar gwałtu cierpi na PTSD.

Do charakterystycznych objawów tego zaburzenia, wymienianych w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10, należą:

W związku z wyżej wspomnianymi trudnościami osoby po takich traumatycznych doświadczeniach znajdują się również w grupie zwiększonego ryzyka popełnienia samobójstwa.

Przemoc seksualna – gdzie szukać pomocy?

  • Numer alarmowy: 112
  • Policja: 997
  • Pogotowie: 997
  • Anonimowa Policyjna Linia Specjalna „ Zatrzymać przemoc”: 800 12 01 48 (całodobowo)
  • Fundacja Centrum Praw Kobiet: 800 107 777 (całodobowo)
  • Fundacja Feminoteka: telefon interwencyjny 888 88 33 88 (8:00-20:00 pon.-pt.)
  • Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”: infolinia 800 120 002 (całodobowo)
  • Telefonie Zaufania dla Ofiar i Sprawców Przemocy Seksualnej: 22 828 11 12 (15:00-18:00 wtorki i środy)
  • Fundacja Przeciw Kulturze Gwałtu: adam.kuczynski@fpkg.org.pl, kamila.ferenc@fpkg.org.pl
  • Specjalistyczny Ośrodek Wsparcia
  • Ośrodek Interwencji Kryzysowej
  • Ośrodki Pomocy Społecznej (MOPS, GOPS, MGOPS)

Bibliografia:

  1. Bzdyń, A., Czapczyńska, A., Nowakowska, K., Piotrowska, J. (2020). Jak pomagać, by nie krzywdzić osób po doświadczeniu przemocy seksualnej w tym gwałtu. Fundacja Feminoteka
  2. CASA Forum,  http://www.gvcasa.com.au/about_sa_whatissexualassult.html, 04.10.2023
  3. Centrum Praw Kobiet,https://cpk.org.pl/wiedza/przemoc-seksualna/, 01.10.2023
  4. Fijołek, A., https://forumpsychiatryczne.pl/artykul/psychologiczne-i-psychiatryczne-skutki-gwaltu/20239, 12.10.2023
  5. Gelles, R. J., & Straus, M. A. (1988). Intimate violence. Simon & Schuster.
  6. https://www.gov.pl/attachment/d26bbc5d-2591-40ab-bfb0-210b16405a53, 12.10.2023
  7. https://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_stresu_pourazowego, 12.10.2023
  8. Kluczyńska, S., https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=&ved=2ahUKEwjimLWo-e-BAxX1_7sIHWlcB54QFnoECBQQAQ&url=https%3A%2F%2Fpsychologia.edu.pl%2Fczytelnia%2F59-niebieska-linia%2F477-psychologiczne-konsekwencje-gwaltu.html&usg=AOvVaw3jtpiGUxmVlclAiZUoxgQi&opi=89978449, 12.10.2023
  9. Passowicz, P., Wysocka-Pleczyk, M. (1998). Przemoc – problemy definicyjne. W: Kuźma, J., Szarota, Z. (red.), Agresja i przemoc we współczesnym świecie (s.32-38). Oficyna Wydawnicza TexT.
  10. Pospiszyl, I. (1994). Przemoc w rodzinie.
  11. VandenBos, G. R. (red.). (2007). APA Dictionary of Psychology. American Psychological Association.
  12. World Health Organization. (2011). Violence against women – Intimate partner and sexual violence against women. World Health Organization

Autor: Sonia Burgfeld, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: unsplash.com

Czym jest samotność społeczna?

Samotność jest zjawiskiem społecznym, ponadczasowym i ponadkulturowym, które może dotknąć każdego. Naukowcy określają ją jako stan psychiczny odczuwania braku bliskiej osoby i/lub towarzystwa oraz opuszczenia przez innych ludzi bądź życia w izolacji. Zjawisko jest odczuwane subiektywnie. Pojawia się i znika w zależności od sytuacji życiowych. W przypadku samotności chronicznej jest doświadczana bez względu na okoliczności (Russo, 2018).

Przejściowa samotność występuje w chwilach zerwania więzi miłości (np. rozwód, odejście partnera/partnerki) lub przyjaźni, a także w warunkach utraty bliskiej osoby spowodowanej śmiercią czy przeprowadzką do innego miejsca zamieszkania. Każdy z nas jest narażony na doświadczenie krótkich, chwilowych stanów "codziennej samotności", pomimo posiadania adekwatnych relacji z innymi ludźmi. Samotność jest coraz większym problemem społecznym. Niektóre kraje zaczynają z nią walczyć na poziomie administracyjnym (np. w przypadku hikikomori w Japonii). Poczucie samotności wskazuje na potrzebę towarzystwa i przynależności. Jeśli nic z nią nie zrobimy, może bardzo osłabić poczucie własnej wartości osoby, która jej doświadcza. Może również sprawić, że zaczniemy kwestionować naszą wartość w oczach innych i wątpić w to, gdzie naprawdę przynależymy w naszym życiu.

Bycie samemu nie jest równoznaczne z poczuciem samotności, może to być świadomy wybór jednostki. Tak samo jak poczucie pustki i bólu może pojawić się wśród osób aktywnych zawodowo, mających partnera/partnerkę, rodzinę, dom, pasję. W takim przypadku mówimy o samotności psychicznej (emocjonalnej). Najczęściej jednak wiąże się z brakiem satysfakcjonujących związków z innymi, brakiem satysfakcji z tych relacji społecznych, które się już posiada, czy stratą bliskiej osoby (samotność społeczna). Jest także istotnym czynnikiem ryzyka rozwoju poważnych problemów zdrowotnych.

Samotność w XXI wieku

Samotność, porzucenie, izolacja społeczna – te zjawiska dotykają ludzi bez względu na wiek, orientację seksualną, pochodzenie, status ekonomiczny czy społeczny. Żyjemy w XXI wieku, czasach cyfryzacji, komunikatorów internetowych, a mimo tego samotność dotyka coraz więcej osób. Jako społeczeństwo spędzamy coraz więcej czasu, korzystając z social mediów. Nie jest to dobre dla naszych oczu, a także dla naszego samopoczucia psychicznego.

Paradoksalnie jesteśmy najbardziej ‘’połączoną’’ cywilizacją jaka kiedykolwiek istniała. Kontakty i komunikacja online jednak nie wystarczą. Świadczą o tym wyniki badania (Primack, Shensa, Sidani, Miller, 2017), które wykazały, że osoby poświęcające najwięcej czasu na media społecznościowe, w największym stopniu odczuwają i doświadczają izolacji społecznej. Samotności nie można pokonać, łącząc się z ekranem czy ikonką zamiast ze światem i bliskimi wokół nas. Telefony, komputery, czy nawet hologramy nigdy nie zastąpią bezpośrednich spotkań i prawdziwych relacji.

Ludzie jednak są coraz bardziej zabiegani, zapracowani, żyjący w ciągłym biegu. Uciekają się do wszelkich możliwych środków przekazu i mass mediów co może negatywnie wpłynąć na interakcje. Pandemia, lockdowny oraz inne restrykcje związane z Covidem 19 spowodowały wzrost poczucia samotności niezależnie od grupy wiekowej. Okres izolacji, brak interakcji społecznych lub komunikacji z innymi ludźmi wpłynął negatywnie na zdrowie psychicznie oraz rozwój psychospołeczny.                                                                                      

Epidemia samotności wśród seniorów oraz skutki izolacji społecznej

Mimo, że (tak jak już wcześniej wspomniałam) samotność może dotknąć każdego, najbardziej narażoną na nią grupą są seniorzy. Samotność w starszym wieku ma negatywne konsekwencje dla samopoczucia, zdrowia fizycznego i psychicznego oraz śmiertelności (Holt-Lunstad, Smith, Baker, Harris, Stephenson, Citation, 2015). Ze względu na gorszy stan zdrowia, starsza osoba wykluczona jest z wielu aktywności społecznych. W najgorszych przypadkach może być także hospitalizowana, co znacznie utrudnia podjęcie jej się aktywności społecznych lub utrzymanie bliskich relacji. Ponadto, seniorzy często zamieszkują w domach opieki lub innych instytucjach pomocowych.

W starszym wieku śmierć staje się coraz bardziej powszechna – umierają przyjaciele, sąsiedzi, a także współmałżonek. Najczęściej dzieci założyły już swoje rodziny, mieszkają osobno, nierzadko w innych miastach co utrudnia spędzenie ze sobą czasu. Świadomość nieuchronnej śmierci powoduje jeszcze większe poczucie samotności. Niższy poziom kondycji fizycznej może powodować poczucie wyobcowania. Zagrożeniem jest też ograniczona perspektywa na przyszłość. A do niej dochodzi dokonywanie bilansu życiowego (zrealizowanie wyznaczonych celów, skutki podjętych decyzji w różnych etapach życia). 

Seniorzy są wykluczani ze społeczeństwa – uważani są za niepełnowartościowych ze względu na brak przystosowania do szybkiego tempa życia, nowych technologii.

Dodatkowo, wraz z wiekiem dochodzą trudności komunikacyjne związane z uszczerbkami funkcji słuchu i aparatu mowy. Z tego powodu często w tym pośpiechu nie znajdujemy czasu ani chęci na rozmowę z seniorem.

Stereotypizacja osób starszych i myślenie o nich w negatywnych kategoriach jest również przyczyną wykluczenia. Przekonanie, że seniorzy są aseksualni, o konserwatywnych poglądach, utracili możliwość dokonywania osiągnięć jest bardzo krzywdzące. Młodzi ludzie często lekceważą i degradują osoby w podeszłym wieku – taką postawę określa się jako ageizm (Butler, 1969). Coraz częściej osoby z podeszłym wieku spotkają się z postawą lekarzy ‘’w pana/pani wieku to normalne’’. Musimy pamiętać, każdy z nas ma prawo do leczenia.

Pandemia pokazała, jak ogromnym problemem jest ageizm w naszym społeczeństwie.

Kiedy brakowało łóżek oraz sprzętu medycznego w szpitalach, często to właśnie seniorzy byli postrzegani jako osoby słabe, które były „spisywane na straty”. Ludzie są jednak zaprogramowani do tworzenia więzi z bliskimi, z otoczeniem – osoby starsze często są pozbawione tej szansy. Samotność to cierpienie i problem społeczny. Wprowadzono zatem instytucjonalne rozwiązania – kluby seniorów, Uniwersytet Trzeciego Wieku, organizacje akcji i wycieczek skierowanych do osób starszych. W ten sposób seniorzy mogą nabyć nowe umiejętności, nauczyć się nowych rzeczy, poznać cel w życiu i spędzić czas w gronie innych osób.

Ze względu na to jak wpływa na nasze zdrowie psychiczne wielu psychologów stara się o wpisanie jej do międzynarodowej klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych. To właśnie od niej zaczyna się wiele kryzysów emocjonalnych, uzależnień czy problemów somatycznych. Należy do nich m.in. podniesiony poziom stresu (ze względu na zaburzenie wydzielania neuroprzekaźników i hormonów, takich jak np. kortyzol), pogorszenie jakości snu lub jego brak, zmiany fizjologiczne układu krążenia oraz spadek funkcji poznawczych mózgu. Badania naukowe potwierdzają także wpływ izolacji społecznej na rozwój depresji i demencji, w tym choroby Alzheimera. Samotność może zwiększać rozwoju cukrzycy typu 2 (Henriksen, Nilsen, Strandberg, 2022). Osoby dotknięte samotnością i stanami depresyjnymi znacznie rzadziej przykładają uwagę do sposobu odżywiania i umiarkowanej aktywności fizycznej. Może mieć to bezpośredni związek z rozwojem zaburzeń przemian glukozy.  Długotrwała samotność może także zwiększyć ryzyko przedwczesnego zgonu.

Co my jako społeczeństwo możemy zrobić?

Na pewno warto edukować młode pokolenie na temat ageizmu oraz roli komunikacji międzypokoleniowej. Osoby starsze dalej pełnią istotną rolę w rodzinie – są rodzicami, dziadkami, przyjaciółmi, wujkami. Są skarbnicą wiedzy, tradycją, pamięcią o historii.

Bardzo częste seniorzy chętnie dzielą się swoimi historiami z przeszłości, czy to związane z rodziną, czy z ważnymi wydarzeniami.

Młodsze pokolenie mogłoby ‘’wprowadzić’’ starszych dorosłych do nowoczesnego, zmieniającego się współczesnego świata. Nauczyć korzystania z komputera, telefonu, opowiedzieć o problemach teraźniejszego pokolenia.

Hipoteza kontaktu jest jedną z prób wyjaśnienia uprzedzeń. Mówi, że kontakt pomiędzy członkami zwaśnionych grup prowadzi do obniżenia poziomu uprzedzeń oraz do poprawy ogólnych relacji międzygrupowych. Jest jedną z najstarszych koncepcji psychologii społecznej i do dziś wzbudza duże zainteresowanie badaczy (Allport, Clark, Pettigrew, 1954).

Tę teorię można użyć w praktyce. Zaprosić seniorów do szkół, przedszkoli, nawet na uczelnie, aby nie tylko opowiedzieli swoją historię, ale pokazali się w pozytywnym świetle. Warto pokazać seniorów jako pełnoprawnych członków społeczeństwa – przecież dalej mają wiele do zaoferowania.

Jeżeli chodzi o kwestie zawodowe, pracodawcy powinni hamować dyskryminację na wczesnym etapie wykrycia.

Budowanie zespołu, w których znajdują się osoby z każdej grupy wiekowej. Zwracać uwagę na doświadczenie, a nie wady wynikające z wieku – przecież młodzi pracownicy są niewykształceni. W ten sposób każdy będzie miał swój własny wkład w zależności od umiejętności oraz doświadczenia.

Nie pozwólmy starszym usuwać się w cień i rezygnować z życia zawodowego tylko dlatego, że według opinii innych nie są już tak wydolni i pracowici. Ageizm w pracy to dyskryminacja, a dyskryminacja to mobbing – takie sprawy należy zgłaszać, nagłaśniać, zapobiegać i zwalczać.

Kiedy stajemy się starsi, czy przechodzimy na emeryturę okazuje się, że nasze potrzeby się zmieniają, modyfikują są inne niż były wcześniej. Seniorzy dalej czują potrzebę odpowiedniej stymulacji psychicznej i umysłowej (Tibbits, 1979) – chcą się czuć wartościowi, chcą się czuć docenieni i traktowani poważnie.

Nie postrzegajmy ich jak duże dzieci, za które trzeba wszystko robić. Nie wyręczajmy ani nie odbierajmy im szansy do wyrażania swoich potrzeb i wartości. Patrzmy na seniorów tak jak na całą resztę, czyli indywidualnie. Dla jednego priorytetem będzie utrzymanie kontaktu z rodziną i przyjaciółmi, dla drugiego wycieczki w samotności. Ważne jest, aby nie odbierać im możliwości do wykonywania społecznie użytecznych działań, sensu i kreacji życia, które kształtują się przez czynności dnia codziennego.

Bibliografia:

  1. Allport, G. W., Clark, K., i Pettigrew, T The nature of prejudice, 1954.
  2. Butler, R. N. (1969), Age-ism: Another form of bigotry, „The gerontologist”, 9(4_Part_1), 243-246.
  3. Henriksen, R. E., Nilsen, R. M., Strandberg, R. B. (2023), Loneliness increases the risk of type 2 diabetes: A 20 year follow-up–results from the HUNT study, „Diabetologia”, 66(1), 82-92.
  4. Holt-Lunstad, J., Smith, T. B., Baker, M., Harris, T., Stephenson, D. (2015), Loneliness and social isolation as risk factors for mortality: a meta-analytic review, „Perspectives on psychological science”, 10(2), 227-237.
  5. Primack, B. A., Shensa, A., Sidani, J. E., Whaite, E. O., yi Lin, L., Rosen, D. i in., (2017). Social media use and perceived social isolation among young adults in the US, „American journal of preventive medicine”, 53(1), 1-8.
  6. Russo, F. Toksyczna samotność, „Świat Nauki”, 319 (3/2018), s. 58–63, 2018-03, Prószyński Media.

Autor: Nadia Kamińska, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: unsplash.com

Agresja jest zjawiskiem obecnie tak powszechnym, że nie da się jej nie doświadczyć. Mamy z nią do czynienia choćby jako widzowie czy użytkownicy internetu. Świat, zarówno rzeczywisty, jak i wykreowany w książkach czy filmach, podsuwa nam bardziej lub mniej wymyślne przejawy agresji, przedstawionej w lepszym lub gorszym świetle. Warto więc zadać sobie pytanie: „jak to jest z jej przedstawianiem?” i „czy te obrazy wpływają na nasze codzienne funkcjonowanie?”.

Na początek warto zdefiniować, co właściwie uważamy za agresję. Powołując się na definicję przytoczoną przez psychologa społecznego – Bogdana Wojciszke, jest to zachowanie ukierunkowane na zadanie cierpienia innemu człowiekowi, który z kolei stara się tegoż cierpienia uniknąć. Czy możemy więc powiedzieć, że wyrywanie ósemek przez dentystę jest aktem agresji? Oczywiście, że nie. Choć dentysta celowo zadaje nam cierpienie, my świadomie się na ten proces godzimy. Czy można zaś mówić o agresji, kiedy chłopiec chciał uderzyć swoją koleżankę, ale ta zdążyła mu uciec? Tak – bowiem mówimy tu o samym zachowaniu ukierunkowanym na zadanie cierpienia. Nikomu nie musiała stać się krzywda, nie zmienia to jednak faktu, że samo zachowanie miało miejsce.

Czy agresja może być adaptacyjna?

Aby rozstrzygnąć, czy agresja jest lub kiedykolwiek była sposobem przystosowania ludzi do środowiska, najlepiej sięgnąć do psychologii ewolucyjnej. Współczesne jej podejście przyjmuje, że agresja faktycznie jest wykształconą adaptacją, która dawniej podnosiła szansę przeżycia i reprodukcji. Szczególne znaczenie ma ta druga.

O ile sytuacji polowania na mamuta w celu zdobycia pożywienia nie da się tak łatwo odnieść do agresji wobec drugiego człowieka, o tyle zakorzeniona w ludzkiej naturze chęć przekazania dalej swoich genów, rzuca nieco więcej światła na całą sprawę. Psychologia ewolucyjna zaznacza, że kobiety są selektywne w doborze partnerów. Co za tym idzie – mężczyźni muszą silniej konkurować między sobą o ich względy. To właśnie ma rzekomo być przyczyną przejawianej przez nich agresji.

Poparciem tej teorii mają być badania, ukazujące że mężczyźni są statystycznie bardziej agresywni od kobiet. Poziom ten zazwyczaj spada w momencie, gdy znajdą stałą partnerkę. Co więcej, zależność tę obserwuje się tylko u młodych mężczyzn tj. w wieku 15 – 29 lat.

Czy teoria ta jest trafna? Trudno stwierdzić – na pewno stanowi ona jedną z wielu prób wyjaśnienia, skąd właściwie bierze się agresja. Czy jednak w takim układzie można przymrużyć oko na agresywne zachowania młodych mężczyzn (w końcu oni tylko się adaptują)? Oczywiście takie myślenie byłoby bzdurą. Żyjąc w rozwiniętych społeczeństwach, w których nie musimy już polować na mamuty, istnieją inne sposoby na zdobycie partnerki, niż pobicie potencjalnego konkurenta. Co więcej, rozwiązania siłowe nie zyskują obecnie aprobaty społecznej, nie mówiąc już o tym, że wykraczają poza granice prawa. Nie jest jednak tajemnicą, że niektórzy dalej się do nich uciekają. Nie tylko w celu rozstrzygnięcia osobistych konfliktów, ale też w celu zdobycia tego, czego chcą.

Czy to oznaczałoby, że w ciągu ostatnich wieków wciąż mamy ten sam poziom agresji co nasi przodkowie?

Badania prowadzone na statystykach z ostatnich stuleci pokazują, że jest wręcz przeciwne – agresja stopniowo zanika.

Dla przykładu, w Polsce ostatniej dekady XX wieku odnotowywano ponad 1000 zabójstw rocznie, a w 2008 liczba ta wyniosła 759. Ponadto warto zauważyć, że współcześnie nie stosuje się już powszechnie tortur, a znęcanie się nad zwierzętami jest uważane za czyn naganny, a nie, jak to miało miejsce w wielu krajach XVI i XVII-wiecznej Europy, za rozrywkę. Pomimo tego wszystkiego, ludzie wciąż uważają agresję za zjawisko bardzo powszechne. Często można usłyszeć hasła, że współczesny świat to „cywilizacja śmierci”. Dzieje się tak dlatego, że agresja stała się czymś nie tylko codziennym ale i… dobrze się sprzedającym.

Media w pogoni za widownią z wielkim upodobaniem pokazują przemoc. Mowa tutaj nie tylko o kanałach informacyjnych, z zapałem przekazujących wiadomości o zabójstwach i konfliktach zbrojnych, ale również serialach i filmach, w nierealistyczny sposób pokazujących rzeczywistość. Aby zilustrować, jak duża jest to różnica, warto odwołać się do faktu, że praktycznie w każdym odcinku seriali kryminalnych policjanci i przestępcy strzelają z broni palnej. Według danych zaś, przeciętny policjant z Chicago strzela raz na 27 lat.

W kontekście tego rodzi się więc pytanie, czy to, że rzeczywistość jest nam przedstawiana jako bardziej brutalna niż jest na prawdę, ma wpływ na nasze zachowanie i codzienne funkcjonowanie.

Agresja a media

Zapewne każdy choć raz w życiu usłyszał że „komputery i gry powodują przemoc”. Ujmując te słowa bardziej naukowym aparatem – media wpływają na nasze zachowanie wywołując w nas agresywne zachowania.

Co ciekawe, w latach 60 XX wieku, wierzono że jest wręcz przeciwnie. Agresywnym osobom zalecano oglądać przemoc, aby w ten sposób mogły niejako sobie „ulżyć”.

Sprawą zainteresował się wówczas badacz Albert Bandura.

Wraz z współpracownikami przeprowadził eksperyment. Wprowadzono dwie grupy dorosłych do pokoju z zabawkami, wśród których był między innymi duży dmuchany pajac Bobo.

Pierwsza grupa dorosłych została poinstruowana, aby zachowywali się oni agresywnie wobec pajaca (kopali go, atakowali, okładali pięściami). Drugiej grupie polecono bawić się spokojnie innymi zabawkami. Następnie dwóm grupom dzieci pokazano pierwsze lub drugie nagranie, po czym wpuszczono je do owego pokoju z zabawkami.

Jak można się domyślić, dzieci które obejrzały agresywnego dorosłego, również zachowywały się agresywnie wobec Bobo. Dzieci, którym pokazano drugi film, spokojnie bawiły się zabawkami. Eksperyment ten dał początek badaniom nad zjawiskiem modelowania, czyli uczenia się na podstawie cudzych doświadczeń. Co również istotne, badanie Bandury po pewnym czasie rozszerzono. Oprócz dorosłego, zachowującego się agresywnie wobec pajaca, pokazano też jakie były skutki działań tegoż dorosłego, tj. czy otrzymał on karę czy nagrodę za swoje zachowanie. Okazało się bowiem, że dzieci, które widziały dorosłego bijącego lalkę, a następnie otrzymującego karę za swoje zachowanie, nie powielały jego zachowania.

Jednak czy sama obserwacja zachowania i jego pozytywnych skutków (lub przynajmniej braku konsekwencji) wystarczy, byśmy uznali agresję za dobre rozwiązanie?

Nie. Otóż obok listy wielu innych czynników w modelowaniu odgrywa rolę również to, czy obserwując modela czujemy, że jesteśmy w stanie powtórzyć wykonane przez niego czynności i czy przyniosą one wówczas taki sam skutek. Wątłej postury chłopak, który zobaczy w filmie mistrza kung-fu, pokonującego w ciemnej uliczce sześciu przeciwników, może faktycznie poczuć przypływ odwagi. Mając jednak świadomość, że nie posiada on filmowych umiejętności, raczej nie pokusi się na tak ryzykowne działanie. Sprawa jest oczywiście o wiele bardziej niebezpieczna w przypadku dzieci. Mogą one nie zdawać sobie jeszcze z sprawy ze swoich możliwości i ograniczeń.

W tym wszystkim nie da się jednak ukryć jeszcze jednego aspektu. Im więcej mamy do czynienia z treściami, dotyczącymi przemocy i agresji, tym bardziej się do nich przyzwyczajamy, stają się dla nas bardziej obojętne. Mówiąc językiem psychologii, zachodzi zjawisko habituacji. Co ciekawe, efekty odroczone (długofalowe, stwierdzone w dłuższych badaniach) są silniejsze u dzieci niż u dorosłych. Efekty natychmiastowe (zaobserwowane zaraz po obejrzeniu agresywnej treści) są za to silniejsze u dorosłych niż u dzieci.

Chcąc ostatecznie odpowiedzieć na pytanie: „czy media faktycznie powodują agresję”, warto pochylić się nad badaniami.

Początkowo wykazywały one związek między wyższym poziomem agresji, a oglądaniem filmów, w których występuje przemoc, ale był to związek korelacyjny. Oznacza to, że tak naprawdę nie wiadomo było, czy to filmy powodują agresję u widzów, czy może to agresywni widzowie wybierają filmy ukazujące przemoc.

Światło na tę sprawę rzuciło dopiero badanie przeprowadzone w 2009 roku. Uczestników podzielono na dwie grupy, z których jedna miała przez 15 minut grać w grę Mortal Kombat, zaś druga w grę niezawierającą przemocy. Następnie z pomocą zaaranżowanej sytuacji sprawdzano w jakim stopniu dana osoba jest w stanie sprawić ból drugiemu człowiekowi. Nie będzie raczej niczym zaskakującym, że wyniki pokazały, że osoby grające w grę zawierającą przemoc, były do tego bardziej skłonne. Równoległe badanie wykazało, że im bardziej realistyczne jest pokazanie przemocy, tym silniejsze są agresywne odczucia i pobudzenie. Niestety więc dla wszystkich młodszych użytkowników Internetu, należy przyznać tutaj rację dorosłym, nalegającym na ograniczenie czasu grania w gry wideo.

Warto jednak zastanowić się nad tym, dlaczego agresja jest tak popularna?

Skoro jej oglądanie może być dla nas szkodliwe, dlaczego z taką chęcią się ją ogląda? Według statystyk sprzed dwóch lat, filmy kryminalne cieszą się ponad 80% oglądalnością.

Odpowiedź brzmi: „nie wiadomo”. Być może ma to związek z tym, że zło zawsze przyciąga swoją tajemniczą naturą osoby poszukujących wrażeń.

Czy agresja może być romantyczna?

Nie można oczekiwać od mediów, że będą całkowicie wolne od agresji czy brutalności. Nie można też jednak powiedzieć, że zawsze zachowują one do niej negatywny stosunek. Można go raczej podsumować jako niejednoznaczny, przypominający coś w rodzaju mieszanki pogardy z fascynacją. Sposób pokazywania sprawców przestępstw nie zawsze jest bowiem potępiający. Co więcej coraz częściej pojawiają się głosy mówiące o romantyzowaniu zachowań agresywnych.

Któż z nas nie słyszał nigdy o romansie, w którym jednym z kochanków jest groźny gangster?

Półki w księgarniach uginają się pod przykładami historii, w których główny bohater przejawia zachowania agresywne, lecz to właśnie czyni jego postać interesującą – szczególnie jeśli porównać go do bohaterki, która raczej takowych zachowań nie przejawia.

Przy okazji tego przykładu warto poruszyć temat zjawiska jakim jest hybristofilia. Jest to rodzaj parafilii, w której romantyczne zainteresowania danej osoby zależą od świadomości popełnienia przez partnera (bądź partnerkę) czynów uważanych za niemoralne (np. zdrada) lub bestialskie (np. zabójstwo).

Wyróżniamy tutaj dwie formy tego zaburzenia. Pasywną, polegającą na zaprzeczaniu zbrodniom kochanych osób oraz aktywną, gdy dana osoba bierze udział w zbrodniach popełnianych przez partnera. Hybristofilię nazwano zespołem Bonnie i Clyde’a, na cześć amerykańskiej pary kochanków, dokonującej morderstw. Mówiąc w dużym skrócie, jest to po prostu pociąg do osób, które dopuściły się przestępstw lub czynów niemoralnych. Naturalnie, zainteresowanie wcześniej wspomnianym typem romansów nie jest czymś niezdrowym – niektóre osoby mogą w ten sposób poszukiwać niecodziennych wrażeń. Warto jednak zdawać sobie sprawę z istnienia takiego rodzaju parafilii. Dzięki temu być może prościej będzie nie ulegać zachwytowi nad zachowaniem niektórych bohaterów lektur.

Któż nigdy nie oglądał filmu, w którym przyklaskuje się głównemu bohaterowi, że zabijając swoich przeciwników dostał to, na czym mu zależało?

Mówimy tu więc o agresji instrumentalnej, czyli będącej instrumentem do osiągnięcia jakiegoś celu. Taka agresja jest często zaplanowana, a czasem nawet akt agresji (zabójstwo) jest skrzętnie przygotowywany. W filmach i książkach pełno jest przykładów płatnych zabójców, na których patrzymy z podziwem, jak dokładnie i skrupulatnie wykonują swoją pracę. Często jednak w tych utworach pomijany jest fakt, że pracując poza granicami prawa, w pewnym momencie mogą zostać złapani, a następnie dostać najsurowszy wymiar kary.

Warto się zastanowić, dlaczego więc romantyzujemy agresywnych ludzi i ich działania? Jak się okazuje, jedną z przyczyn może być… bunt. Podczas kiedy osoba agresywna postrzegana jest jako „zła”, osoba pozostająca z nią w związku jest postrzegana jako buntownicza, przełamująca społeczne tabu i wykraczająca poza schemat. Takie działanie może wydać się szczególnie kuszące osobom młodym, chcącym pokazać swój nonkonformizm. Nie bez znaczenia pozostaje tutaj również efekt aureoli. Jest to psychologiczne zjawisko, polegające na przypisywaniu osobom bardziej urodziwym pozytywnych cech. W każdej grupie, nawet seryjnych zabójców, znajdą się osoby urodziwe, którym za sprawą tego efektu można przypisać pozytywne cechy. Co więcej, ich agresja może być momentami nietrafnie brana za siłę i oznakę niezależności. W końcu z jej pomocą mogą wywalczyć sobie to czego chcą. Oba te stwierdzenia mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Są to pewne automatyzmy, mogące mieć wpływ na nasze postrzeganie agresji, czy ludzi, którzy się jej dopuścili.

Co więc można z tym faktem zrobić?

Nie da się zmusić mediów, aby zaprzestały publikowania treści o przemocy. Jak więc skutecznie zniechęcić ludzi do podejmowania prób agresywnego zachowania? Od wieków w tym celu stosuje się różnorakie kary, co oczywiście ma swoje uzasadnienie.

Sytuacja jest tu jednak bardzo delikatna. Jeśli kara będzie nieadekwatnie duża w stosunku do przewinienia, karany odczuje ją jako agresję ze strony karzącego. To z kolei dostarczy mu dalszych wzorców agresji na przyszłość.

Okazuje się jednak, że prócz faktycznych kar, bardzo dobrze działa samo informowanie o wykonaniu kary za przewinienie. Tutaj również zachodzi wspomniane wcześniej zjawisko modelowania – osoba widzi, że ktoś został ukarany za swoje zachowanie, więc go nie powiela. Na przykład statystyki pokazują, że po podaniu w mediach informacji o wykonanej karze śmierci, wskaźnik przestępczości na pewien czas spada. Czynnikiem decydującym tutaj nie jest jednak wysokości kary, ale jej nieuchronność. Generalna opinia psychologów i kryminologów jest taka, że o zwalczaniu przestępczości decyduje raczej procent jej wykrywalności i karalności niż surowość. W skrócie, ktoś może zlekceważyć nawet potencjalną karę 5 lat pozbawienia wolności, jeśli nie wierzy że zostanie złapany.

Reasumując, warto więc pamiętać, że choć agresja jest czymś powszechnie spotykanym w książkach, filmach i serialach, to jeśli dotyka kogoś w rzeczywistości – nie jest to wcale normą. Prawo karze wszelkie jej przejawy i choć współczesna kultura może niejako usprawiedliwiać działania agresywne. Nie znaczy absolutnie że na nie przyzwala.

Bibliografia:

  1. Jabłońska-Bonca J., „Efekt aureoli” i „efekt uczestnictwa” a niezależność prawników-naukowców, „Przegląd Prawa i Administracji”, 110, 2017, s. 133-148.
  2. Nowak J. K., Łukasiak A., Romantyzowanie przestępców przez cybersubkultury młodzieżowe –ogólne wprowadzenie do problematyki, „Problemy Opiekuńczo-Wychowawcze”, 605(10), 2021, s. 3-16.
  3. Wojciszke B., Agresja, [w:] B. Wojciszke, Psychologia Społeczna, Warszawa: 2011.

Autor: Klaudia Sak, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: unsplash.com

Rodzina zaginionego zmaga się z wieloma negatywnymi emocjami, które są trudne do zaakceptowania i wiążą się z wieloma przykrymi skutkami. Mowa tu uczuciach lęku, strachu, które doprowadzają do wielowymiarowego cierpienia, czego skutkiem może być utrata sensu życia. Naprzeciw temu bólu wychodzi koncepcja Viktora Frankla w postaci Logoterapii, która pomaga odnaleźć odpowiednią postawę wobec cierpienia oraz odnalezienie sensu w tej trudnej sytuacji.

CZYM JEST LOGOTERAPIA?

Logoterapia jako nurt psychoterapii egzystencjalnej zajmuje się leczeniem poprzez pomoc w odnalezieniu sensu życia, który stanowi najsilniejszy rodzaj motywacji, nawet w najtrudniejszych chwilach. Logoterapia to praca z wartościami i celami w życiu. Jej twórcą jest Viktor Emil Frankl, austriacki psychiatra i psychoterapeuta pochodzenia żydowskiego, więzień obozów koncentracyjnych, m.in. Auschwitz. Frankl wywodzi nazwę swojej koncepcji psychoterapii od: logos(słowo, sens, wyjaśnienie) + therapeo(troszczę się, leczę, dbam) miało wyrazić istotę tej terapii jako: dbanie o sens i wyjaśnianie życia oraz leczenie poprzez pomoc w odnalezieniu sensu, czyli logoterapia.

TYPOLOGIA CIERPIENIA

KRYZYS EGZYSTENCIALNY

Pojęcie kryzysu egzystencjalnego odnosi się do konfliktów i lęków towarzyszących problemom wpływającym na jakość naszego życia, głownie wymiaru duchowego, należy do niego również cierpienie towarzyszące podczas utraty kogoś bliskiego. Taki kryzys wiąże się z poczuciem nieodwracalnej zmiany, utraty czasu, możliwości oraz niespełnienia jakiejś ważnej potrzeby związanej z osobą zaginioną np. ważnej rozmowy. Pojawiają się pytania typu: Po co żyć? Jak teraz żyć? Co dalej ze mną będzie? Jaki to ma sens?

Kiedy człowiek nie rozumie tego, co dzieje się w jego życiu, nie zgadza się z tym, może to oznaczać, że osoba doświadcza kryzysu egzystencjalnego. Cierpienie związane z zaginięciem kogoś bliskiego może wiązać się również z nerwicą noogenną. Jest to zaburzenie, którego źródłem są problemy w sferze duchowej (wyparcie, deprywacja potrzeby sensu życia).

Termin „nerwica noogenna” odnosi się do zaburzeń nerwicowych, w których dominującym czynnikiem patogenetycznym jest problem ze sfery duchowej. Za główną przyczynę danej nerwicy uważa się frustrację egzystencjalną, czyli stan związany z niezrealizowaniem potrzeb duchowych, przede wszystkim zablokowaniem dążenia do sensu. Osoba bliska dla zaginionego może doświadczać również frustracji egzystencjalnej. Jest to cierpienie psychiczne, które nie pozwala „być sobą”. Szukanie satysfakcji, żeby oderwać się od cierpienia.

DOŚWIADCZANIE KRZYWDY JAKO SKUTEK TRAUMY

Sytuacja, w której znajduję się bliski osoby zaginionej staje się wydarzeniem traumatycznym, „krzywdą”. Następstwem tego wydarzenia jest przetwarzanie doświadczeń urazowych, które przeradza się w poczucie krzywdy. Trwałe poczucie krzywdy (psychicznego cierpienia) można traktować jako skutek nieudanego przetwarzania emocji, myśli, obrazów, ocen związanych z wydarzeniem traumatycznym.

Reakcją na krzywdę może być: manifestacja krzywdy – doświadczenie krzywdzenia sprawia, że przy wspomnieniach często pojawiają się łzy, zaciska się gardło, trudno komuś mówić i panować nad emocjami (ujawnianie się poczucia krzywdy) oraz wyparcie krzywdy, czyli siła reakcji obronnych sprawia, że niektórzy nie chcą przeżywać i odcinają się od tego, co się wydarzyło.

Konsekwencją może być utrwalenie cierpienia i sposobu myślenia z nim związany. Zbierają się niewypłakane łzy, niewypowiedziane słowa, rozgoryczenie, gniew, żal, lęk- poczucie krzywdy. Powstrzymywanie starych emocji, podobnie jak ich ciągłe przeżywanie, pochłania ogromną ilość energii. Z czasem osoby skrzywdzone stają się zmęczone i przestają mieć ochotę na cokolwiek. Jeśli przy tym często towarzyszą im niepowodzenia zaczynają wątpić w wartość i sens życia, pojawia się poczucie beznadziejności i bezradności.

JAK PRZEŻYĆ TRAUMĘ?

Trauma nie musi nas niszczyć, jeśli odpowiednio do niej podejdziemy. Najważniejszym elementem jest spojrzenie naszemu lękowi w oczy, zmierzenie się z tym co się wydarzyło, nie uciekamy od cierpienia tylko go urealniamy. Ważne jest podjęcie świadomej decyzji, wyboru wynikającego z wolnej woli. Ogromnym wsparciem będą bogate zasoby zewnętrzne, czyli czerpanie z różnych systemów wsparcia np. rozmowa z psychologiem lub z kimś bliskim. Wpływ na przepracowanie traumy mają również zasoby wewnętrzne, czyli silny system nerwowy, silne ego i dojrzałość, nad którymi możemy pracować. Wsparcie możemy odnaleźć również w zasobach transcendentnych rozumianej jako wiarę w Boga lub Siły Wyższe. Zaginięcie kogoś bliskiego wiąże się z ogromnym, niewyobrażalnym cierpieniem, które silnie obciąża psychikę człowieka i doprowadza do utraty sensu życia, jednak traumę, cierpienie, z którym przyszło nam się zmierzyć jesteśmy w stanie przeżyć i koncepcja Logoterapii nam to umożliwia.

Źródła:

  1. Michalski K., Nerwice noogenne jako cierpienie na bezsens życia w logoterapii i analizie egzystencji Viktora E. Frankla, „Studia z historii filozofii”
  2. Frankl V. E., Bóg ukryty. W poszukiwaniu ostatecznego sensu, Warszawa 2012.  
  3. Frankl V. E., Człowiek w poszukiwaniu sensu, Warszawa 2017. 
  4. Fizzotti E., Aby być wolnym. Logoterapia na co dzień, Kielce 2006.
  5. Frankl V. E., Lekarz i dusza. Wprowadzenie do logoterapii i analizy egzystencjalnej, Warszawa 2017.

Autor: Klaudia Markiewicz, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: unsplash.com

Współczesny świat, wypełniony wyzwaniami i możliwościami, stawia przed nami wiele zagadnień, które wymagają szczególnej uwagi i zaangażowania. Jednym z najbardziej palących i wstrząsających problemów społecznych jest temat samobójstw wśród dzieci i młodzieży. Odniesienia do tej niezwykle trudnej rzeczywistości są bolesne, lecz istotne, ponieważ ukazują ogrom wyzwań, przed jakimi stoimy jako społeczeństwo oraz potrzebę skoncentrowanych działań w celu zapobiegania tragediom.

Omawianie problemu samobójstw wśród dzieci i młodzieży wzbudza skomplikowane uczucia, od smutku i zaniepokojenia po potrzebę zrozumienia i działania. Cel niniejszego artykułu jest dwukierunkowy: po pierwsze, zwracamy uwagę na doniosłość problemu i konieczność otwartego dyskutowania o nim, a po drugie, podkreślamy znaczenie zjednoczonego wysiłku w zapobieganiu tym tragicznym zdarzeniom.

Drastyczny wzrost samobójstw i prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży w Polsce

Dane Policji z 2021 i 2022 roku ukazują nam niepokojącą rzeczywistość, która dotyczy młodych umysłów i serc. Wzrost liczby zachowań samobójczych wśród dzieci i młodzieży odbija się szerokim echem, stanowiąc alarmujący sygnał dla całego społeczeństwa. Spośród tych danych wynika jedno przerażające przesłanie: potrzebujemy pilnych działań, aby zrozumieć, wspierać i chronić te pokolenia przed tragediami, które niosą ze sobą te czyny.

W 2021 roku, liczba 1496 dzieci i młodych ludzi poniżej 18. roku życia, którzy podjęli próbę samobójczą, pozostawia nas w szoku.

Co bardziej przerażające, 127 z tych prób okazało się tragicznie skuteczna. W porównaniu do roku 2020, wzrost tych zachowań wyniósł aż 77%, a liczba zgonów związanych z samobójstwami wzrosła o 19%. To wstrząsające dane, które nie pozostawiają wątpliwości, że mamy do czynienia z kryzysem zdrowia psychicznego młodych osób.

Wzrost prób samobójczych wśród dziewcząt w roku 2021, który sięgnął 101%, jest dźwięcznym alarmem, który trudno zignorować. To wyraźnie pokazuje, że kwestia samobójstw wśród dzieci i młodzieży to nie tylko problem ogólny, lecz także dotkliwie dotyczący jednej z grup wiekowych.

Patrząc na te statystyki w szerszym kontekście, możemy dostrzec jeszcze bardziej zaognioną sytuację. Policja prowadziła postępowania w sprawie 1181 śmierci samobójczych dzieci i młodzieży w ciągu ostatnich 10 lat, a próby odebrania sobie życia były jeszcze liczniejsze – 5658. Dane te pokazują, że niestety, jedna na sześć prób samobójczych w tej grupie wiekowej kończy się tragicznie.

Wyk. 1 – opracowanie własne na podstawie analizy statystyk policyjnych https://statystyka.policja.pl/    
Wyk. 2 – opracowanie własne na podstawie analizy statystyk policyjnych https://statystyka.policja.pl/  

Kolejna, szokująca liczba zamachów samobójczych w 2022 roku stanowi kolejny sygnał ostrzegawczy. Te liczby nie są tylko statystykami. To życia, marzenia i przyszłości, które zostały przerwane zbyt wcześnie. Oczywiste jest, że współpraca i świadomość to klucz do zmiany tego stanu rzeczy. Wyzwanie jest ogromne, ale tak samo wielka jest potrzeba działania, zrozumienia i dostarczania pomocy tam, gdzie jest ona najbardziej potrzebna. To jest nasza wspólna odpowiedzialność wobec młodszych pokoleń, którym musimy zagwarantować oparcie, wsparcie i nadzieję na lepszą przyszłość.

Jakie są główne przyczyny popełniania samobójstw wśród dzieci i młodzieży?

W dzisiejszym społeczeństwie coraz bardziej zwracamy uwagę na kwestie zdrowia psychicznego, zwłaszcza w kontekście dzieci i młodzieży. Wielu specjalistów w dziedzinie kryminologii i psychologii podkreśla wzrost liczby samobójstw w tej grupie wiekowej. Nasz artykuł ma na celu ukazanie szerszej perspektywy tego alarmującego zjawiska. Skupiamy się przede wszystkim na analizie czynników osobistych, społecznych i rodzinnych, które mogą przyczynić się do narastania tego problemu. Dzięki tej analizie możemy pomóc Wam lepiej zrozumieć kontekst i działać w kierunku zapobiegania tym tragicznym zdarzeniom.

Czynniki Osobiste

Wewnętrzne stany emocjonalne i zdrowie psychiczne odgrywają kluczową rolę w procesie kształtowania zachowań i reakcji młodych ludzi. Depresja, lęki i zaburzenia psychiczne to czynniki, które mogą znacząco zwiększyć ryzyko samobójstwa. Młodzież często nie potrafi właściwie radzić sobie z tymi stanami emocjonalnymi, co może prowadzić do desperacji i w skrajnych przypadkach do decyzji o zakończeniu życia.

Wśród czynników osobistych możemy wyróżnić takie stany jak:

  1. Depresja: Stan depresyjny może prowadzić do uczuć beznadziejności, braku zainteresowania życiem i skłonności do myśli samobójczych.
  2. Lęki i zaburzenia psychiczne: Choroby psychiczne, takie jak zaburzenia lękowe, mogą znacząco zwiększyć ryzyko samobójstwa poprzez nasilenie negatywnych myśli i emocji.
  3. Niskie poczucie własnej wartości: Młodzież o niskiej samoocenie może łatwiej ulegać presji społecznej i odczuwać się jako niewystarczającą.
  4. Brak umiejętności radzenia sobie: Nieumiejętność skutecznego radzenia sobie ze stresem i trudnościami może zwiększyć ryzyko osamotnienia i beznadziejności.
  5. Czynniki Społeczne

W dobie powszechnego dostępu do mediów społecznościowych i Internetu, młodzież staje się narażona na nowe rodzaje presji i ryzyka. Presja rówieśnicza może wywierać ogromną siłę na psychikę młodych ludzi, prowadząc do uczucia niskiej samooceny i odrzucenia społecznego.

Cyberprzemoc

To kolejny czynnik, który może powodować traumatyczne doświadczenia, negatywnie wpływając na zdrowie psychiczne młodzieży.

Wśród czynników społecznych najczęściej spotykamy się z następującymi stanami wśród dzieci i młodzieży:

  1. Presja i oczekiwania: Uczucie potrzeby dostosowania się do norm społecznych i presji grupy rówieśniczej może negatywnie wpływać na samoocenę i zdrowie psychiczne.
  2. Mobbing i nękanie w najbliższym otoczeniu: Znęcanie się psychicznie i fizyczne przez innych uczniów lub rówieśników prowadzi do spotęgowania uczucia izolacji i odrzucenia
  3. Izolacja Społeczna: Brak wsparcia społecznego oraz uczucie osamotnienia mogą prowadzić do pogorszenia stanu emocjonalnego.
  4. Cyberprzemoc: Przemoc online, zastraszanie i nękanie w Internecie mogą znacząco obniżać samoocenę i wywoływać myśli samobójcze.
  5. Czynniki Rodzinne

Relacje w rodzinie

Stanowią fundament rozwoju emocjonalnego i psychologicznego dziecka. Konflikty rodzinne, brak wsparcia emocjonalnego oraz niezdolność do komunikacji mogą wywoływać ogromny stres u młodych ludzi. Jeśli młodzież nie ma odpowiedniego wsparcia w domu, może odczuwać się osamotniona i niezrozumiana, co może przyczynić się do pogorszenia stanu emocjonalnego i ryzyka samobójstwa. Czynniki rodzinne możemy podzielić na:

  1. Konflikty rodzinne: Regularne konflikty w rodzinie mogą wywoływać stres i niepewność, negatywnie wpływają na psychikę młodego człowieka.
  2. Brak wsparcia rodziny: Brak wsparcia emocjonalnego i zrozumienia ze strony rodziny może powodować uczucie odrzucenia i osamotnienia.
  3. Problemy z komunikacją: Trudności w komunikacji w rodzinie mogą sprawić, że młodzież nie czuje się wolna, aby wyrażać swoje uczucia i myśli.

Przyczyny samobójstw wśród dzieci i młodzieży są wielowymiarowe i związane z różnymi aspektami życia. Analiza czynników osobistych, społecznych i rodzinnych pozwala nam lepiej zrozumieć, dlaczego niektórzy młodzi ludzie podejmują tak tragiczne decyzje. Ważne jest, aby społeczeństwo, rodzice, nauczyciele i specjaliści z różnych dziedzin współpracowali nad zapobieganiem temu zjawisku poprzez wczesne wykrywanie objawów, tworzenie bezpiecznych przestrzeni dla rozmów oraz dostarczanie wsparcia emocjonalnego i profesjonalnej pomocy psychologicznej.

Podkreślenie tych czynników pomaga zrozumieć złożony kontekst, w jakim podejmowane są decyzje o samobójstwie przez dzieci i młodzież. Działania zapobiegawcze powinny skupiać się na edukacji, wsparciu psychologicznym, tworzeniu bezpiecznych przestrzeni i wzmocnieniu zdolności radzenia sobie z emocjami i trudnościami życiowymi.

Dlaczego samobójstwa wśród dzieci i młodzieży to istotny problem społeczny?

Samobójstwa wśród dzieci i młodzieży to nie tylko statystyki, to życia przerwane w kwiecie wieku, to nieodwracalne straty dla rodzin i społeczeństwa. Istotność tego problemu manifestuje się w kilku kluczowych aspektach:

Przyjrzenie się tematowi samobójstw wśród dzieci i młodzieży to trudne zadanie, ale jednocześnie moralny i społeczny obowiązek. Tylko poprzez otwartą rozmowę, edukację i działania prewencyjne możemy mieć nadzieję na zmniejszenie liczby tych tragedii. W duchu solidarności i troski o przyszłość młodszych pokoleń, wchodzimy w dyskusję na temat samobójstw wśród dzieci i młodzieży, wierząc, że razem możemy zdziałać pozytywną zmianę.

Możliwy wpływ mediów społecznościowych i Internetu na podjęcie decyzji o samobójstwie wśród dzieci i młodzieży

Jak media społecznościowe wpływają na samopoczucie i psychikę młodzieży?

Media społecznościowe, mimo że mogą być platformą do komunikacji i dzielenia się informacjami, mogą także wywierać negatywny wpływ na samopoczucie i zdrowie psychiczne młodych ludzi. Wirtualne porównywanie się do idealizowanych wizerunków może prowadzić do poczucia niskiej samooceny, niezadowolenia z własnego życia i osamotnienia. Dodatkowo, nadmierna ekspozycja na treści związane z przemocą, depresją czy samobójstwami może powodować kontaminację myśli i wzmacniać negatywne emocje.

Młodzi użytkownicy Internetu są narażeni na ryzyko cyberprzemocy i hejtu, które mogą prowadzić do znacznego pogorszenia stanu emocjonalnego. Zastraszanie, poniżanie czy obrażanie online może prowadzić do utraty poczucia własnej wartości i wywoływać uczucie bezradności. W skrajnych przypadkach, stała ekspozycja na hejt może wpłynąć na postrzeganie siebie jako obiekt niechęci i wzmocnić myśli samobójcze.

Media społecznościowe i Internet, pomimo pozytywnych aspektów, niosą ze sobą pewne ryzyka dla zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Stosowna edukacja medialna, która koncentruje się na rozwijaniu krytycznego myślenia, umiejętności radzenia sobie z cyberprzemocą i rozpoznawania treści szkodliwych, może pełnić kluczową rolę w zapewnieniu młodym użytkownikom bezpiecznego i zdrowego środowiska online. Jednakże, ważne jest, aby działać w szerokim kontekście. Należy łączyć edukację z odpowiednim wsparciem emocjonalnym oraz współpracując z rodzinami, szkołami i specjalistami, aby skutecznie przeciwdziałać negatywnym skutkom mediów społecznościowych i Internetu na zdrowie psychiczne młodzieży.

Działania profilaktyczne i wsparcie w kontekście zapobiegania samobójstwom wśród dzieci i młodzieży

Działania profilaktyczne i wsparcie odgrywają fundamentalną rolę w zapobieganiu samobójstwom wśród dzieci i młodzieży. Poprzez edukację, dostęp do wsparcia emocjonalnego oraz budowanie zdrowych relacji z rodziną i bliskimi, możemy stworzyć środowisko, w którym młodzi ludzie czują się bezpieczni, zrozumiani i wspierani w radzeniu sobie z trudnościami emocjonalnymi.

Edukacja dotycząca zdrowia psychicznego stanowi kluczowy element działań profilaktycznych. Szkoły mogą wprowadzać programy edukacyjne, które uczą uczniów rozpoznawania oznak trudności emocjonalnych u siebie i innych. Kształtują również umiejętności radzenia sobie ze stresem oraz promują otwartą rozmowę na temat zdrowia psychicznego. Poprzez edukację dzieci i młodzież mogą lepiej zrozumieć swoje emocje, nauczyć się rozwiązywania problemów i wcześniej reagować na sytuacje kryzysowe.

Programy te mają na celu zapewnienie wsparcia emocjonalnego i psychologicznego dla uczniów, którzy mogą przeżywać trudności emocjonalne lub psychiczne. W szkołach i społecznościach mogą działać psycholodzy szkolni, doradcy, a także organizacje pozarządowe. Te osoby i instytucje oferują wsparcie w formie indywidualnych sesji terapeutycznych, grup wsparcia, warsztatów z umiejętności radzenia sobie czy relaksacyjnych technik.

Rodzina odgrywa niezwykle ważną rolę w życiu dziecka i młodzieży. Tworzenie otwartego i wspierającego środowiska, w którym dzieci mogą wyrażać swoje emocje i obawy, jest niezwykle istotne. Regularna komunikacja, wyrażanie miłości i zrozumienia oraz budowanie zdrowych relacji są kluczowe w zapobieganiu samobójstwom. Rodzice i bliscy mogą być wyczuleni na zmiany w zachowaniu dziecka. Powinni wiedzieć, jak reagować w przypadku wykazywania oznak trudności psychicznych.

Jak rozpoznawać oznaki problemów emocjonalnych u dzieci i młodzieży?

Rola rodziców i opiekunów jest niezwykle istotna w zapewnianiu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży.

Rozpoznawanie oznak problemów emocjonalnych, udzielanie wsparcia w trudnych chwilach oraz tworzenie otwartej i akceptującej atmosfery w domu są kluczowe dla budowania zdrowych relacji, radzenia sobie z trudnościami emocjonalnymi i przeciwdziałania potencjalnym problemom psychicznym u młodych ludzi.

Rozpoznawanie oznak problemów emocjonalnych u dzieci i młodzieży jest kluczowe dla zapewnienia im odpowiedniego wsparcia. Rodzice i opiekunowie powinni być świadomi pewnych sygnałów, jak na przykład:

Rodzice i opiekunowie mogą odgrywać istotną rolę w zapewnianiu wsparcia emocjonalnego młodym ludziom w trudnych chwilach.

Słuchanie, okazywanie zainteresowania i wyrozumiałości, a także unikanie oceniania czy bagatelizowania ich uczuć, są ważne. Udostępnianie zasobów, takich jak linie wsparcia, może dostarczyć dodatkowej pomocy w momencie kryzysu.

Atmosfera w domu ma duży wpływ na zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży.

Tworzenie otwartego i akceptującego środowiska, w którym młodzi ludzie czują się komfortowo wyrażać swoje emocje, jest istotne. Rodzice i opiekunowie mogą:

Wyzwania i cele na przyszłość w kontekście zapobiegania samobójstwom wśród dzieci i młodzieży:

Wspólna praca na rzecz zapobiegania samobójstwom wśród dzieci i młodzieży wymaga długofalowego zaangażowania i skoordynowanego wysiłku społecznego. Cele te opierają się na budowaniu świadomości, zwiększaniu dostępności do wsparcia, edukacji i badaniach, a także promowaniu wspólnej odpowiedzialności za zdrowie psychiczne najmłodszych członków społeczeństwa.

Wyzwania:

Cele które mogą zapewnić skuteczne zapobieganie samobójstwom wśród dzieci i młodzieży:

Współczesny świat niesie ze sobą wiele wyzwań, z którymi musimy się zmierzyć.

Jednym z nich jest problem samobójstw wśród dzieci i młodzieży – trudny, ale niezbędny do poruszenia. Zrozumienie, że depresja, lęki czy presja społeczna mogą prowadzić do tragedii, jest kluczowe. Wpływ mediów społecznościowych na zdrowie psychiczne młodzieży i ryzyko cyberprzemocy także wzbudzają niepokój. Ciągły rozwój technologiczny wzmaga jego wpływ na dzieci i młodzież w naszym otoczeniu. Rola rodziców, szkół i społeczności w tej sprawie jest nieoceniona. Rozpoznawanie oznak problemów emocjonalnych, tworzenie otwartych atmosfer oraz wspieranie młodych ludzi w trudnych chwilach to wyznaczniki, które mogą pomóc zapobiec tragediom. Jednak to nie tylko wyzwanie, ale również wspólna odpowiedzialność.

Dlatego zachęcamy do wspierania działań edukacyjnych, podnoszenia świadomości społecznej oraz tworzenia bezpiecznych przestrzeni, w których młodzi ludzie będą mogli wyrażać swoje emocje i otrzymywać wsparcie od osób sobie najbliższych.

Pamiętaj! Jeśli jesteś młodą osobą w kryzysie emocjonalnym, potrzebujesz pomocy, wsparcia lub porady skontaktuj się z pod numery telefonów podanych poniżej:

Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży

tel. 116 111
(czynny 7 dni w tygodniu, 24 h na dobę)

Młodzieżowy Telefon Zaufania

tel. 19288
(poniedziałek-piątek od 15:00- 19:00)

Całodobowa bezpłatna infolinia dla dzieci, młodzieży, rodziców i nauczycieli

tel. 800 080 222
(czynne całodobowo)

Biuro Rzecznika Praw Pacjenta Bezpłatna infolinia

tel. 800 190 590
(poniedziałek- piątek od 8:00 do 20:00)

Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka

tel. 800 12 12 12
(poniedziałek-piątek od 8.15 do 20.00)

Telefon dla dzieci i nastolatków zaniedbanych, seksualnie wykorzystywanych, których rodzice piją – Telefon Stowarzyszenia Opta

tel. 22 27 61 72
(poniedziałek-piątek od 15:00 do 18:00)

Źródła:

https://zwjr.pl/artykuly/raport-dotyczacy-zachowan-samobojczych-mlodziezy

https://forumprzeciwdepresji.pl/wazne-telefony-antydepresyjne

https://statystyka.policja.pl/

https://ug.edu.pl/news/pl/4841/prewencja-ryzyka-samobojstw-wsrod-dzieci-i-mlodziezy-skad-mielismy-wiedziec-najnowsze-dane-o

https://www.primopsyche.pl/pl/samobojstwa-wsrod-mlodziezy/

https://edukacja.rp.pl/rodzice-i-uczniowie/art37868781-rok-2022-rekordowy-pod-wzgledem-liczby-samobojstw-i-prob-samobojczych-nieletnich

Autor: Magdalena Fit, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: unsplash.com

Fundacja ZAGINIENI
chevron-down