Kobietobójstwo, czyli morderstwo kobiet ze względu na ich płeć, to skrajna forma przemocy wobec kobiet, której skala znacznie przewyższa społeczne i kulturowe wyobrażenia. Wbrew powszechnym przekonaniom kobietobójstwa stanowią wysoki odsetek zabójstw, których ofiarami są kobiety i wydarzają się wszędzie na świecie.
Pojęcie kobietobójstwa odnosi się do zabijania kobiet lub dziewcząt ze względu na płeć, jednak dotychczas ani wśród państw członkowskich UE, ani w skali światowej nie uzgodniono standardowej definicji kobietobójstwa. W deklaracji wiedeńskiej ONZ w sprawie kobietobójstwa po raz pierwszy określono jego różne rodzaje, w tym:
Choć kobietobójstwo często kojarzy się przede wszystkim z odległymi nam zjawiskami takimi jak tzw. honor killings, zabijanie kobiet w kontekście wojen czy zabijanie noworodków płci żeńskiej, najczęściej zabójcami są partnerzy — w 2021 roku aż 56% kobiet zabitych na świecie padło ofiarą zabójstw dokonywanych przez partnerów lub członków rodziny.
Standardowo 79% wszystkich ofiar zabójstw na całym świecie to mężczyźni, a 21% to kobiety. A jaki jest stosunek sprawców zabójstw? Aż 95% wszystkich sprawców zabójstw to mężczyźni, a 5% to kobiety. Taki stosunek utrzymuje się na zasadniczo stałym poziomie niezależnie od typu zabójstwa czy użytej broni.
Tylko w 2021 roku na całym świecie około 81 100 kobiet i dziewcząt padło ofiarami kobietobójstwa. Według badań przeprowadzonych przez UNODC i UN Women, w 2021 roku 56% kobiet zabitych na świecie padło ofiarą zabójstw dokonywanych przez partnerów lub członków rodziny, podczas gdy tylko 11% mężczyzn było ofiarami podobnych przestępstw. W skali Europy, w 2017 roku 24% wszystkich zabójstw bez względu na płeć ofiary miało za sprawcę partnera lub członka rodziny, a w skali globalnej było to 18%. Raport Eurostatu z 2023 roku wykazuje, że w Unii Europejskiej, choć wskaźniki zgonów z powodu zabójstw spadły zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet, pozostają one około dwukrotnie wyższe u mężczyzn. Niemniej jednak, choć mężczyźni ogólnie mają wyższe ryzyko, że będą ofiarą zabójstwa to kobiety mają znacznie wyższe ryzyko, że będą zabite przez swoich partnerów lub członków rodziny.
Porównywanie statystyk dotyczących kobietobójstwa na arenie międzynarodowej jest bardzo trudne. Powodem są różne definicje prawne dotyczące sprawców i ofiar, różne poziomy efektywności policyjnej oraz stygmatyzacje związaną z ujawnianiem przypadków przemocy wobec kobiet. Jak jest w Polsce? W kodeksie karnym nie ma definicji kobietobójstwa, sprawca może jednak odpowiadać za zabójstwo, nieumyślne spowodowanie śmierci, lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. EIGE zebrał dane dotyczące kobietobójstwa w wyniku przemocy partnera w Polsce od 2016 roku. Według danych policji w 2016 ofiar kobietobójstwa ze strony partnera było 71, w 2017 liczba ta wyniosła 192, a w 2018 — 168. Oficjalne statystyki dotyczące kobietobójstwa w Polsce nie oddają w pełni skali problemu. Obserwatorium ds. Kobietobójstwa szacuje, że w Polsce rocznie ginie aż 400-500 kobiet w wyniku przemocy domowej — liczba ta, oprócz zabójstw, uwzględnia też pobicia ze skutkiem śmiertelnym i samobójstwa, których przyczyną jest przemoc ze strony partnera/członka rodziny. Obserwatorium przy Centrum Praw Kobiet jest częścią globalnej inicjatywy „Femicide Watch” mającej na celu monitorowanie i analizowanie danych dotyczących kobietobójstwa na świecie, a także wypracowanie rozwiązań legislacyjnych, instytucjonalnych i społecznych, które pozwolą chronić kobiety i dziewczynki przed przemocą.
Walka z kobietobójstwem wymaga kompleksowego podejścia, które obejmie edukację społeczeństwa, zmiany legislacyjne, instytucjonalne i społeczne oraz skuteczne interwencje. Kobiety, które doświadczają przemocy, często spotykają się z brakiem wsparcia ze strony społeczeństwa i instytucji. Wielu sprawcom udaje się uniknąć odpowiedzialności, a ofiary doświadczają wtórnej wiktymizacji ze strony pracowników instytucji, takich jak policja czy sądy. To sprawia, że wiele kobiet boi się zgłaszać przemoc i szukać pomocy. Konieczne jest promowanie równości płci, szkolenie społeczeństwa w zakresie przeciwdziałania przemocy oraz wprowadzenie surowszych kar dla sprawców przemocy. Ważne jest również inwestowanie w rozwój instytucji i programów, które zapewnią wsparcie ofiarom przemocy, takie jak ośrodki pomocy, linie telefoniczne i schroniska. Warto zwrócić uwagę na fakt, że morderstwa kobiet często są poprzedzone wielokrotnymi aktami przemocy z rąk partnera lub byłego partnera — zabójstwa nie dzieją się w próżni, dlatego konieczne jest wprowadzenie zmian mających na celu skuteczne przeciwdziałanie przemocy domowej i seksualnej.
Platforma https://femicide-watch.org/ zbiera i udostępnia publikacje dotyczące kobietobójstwa na świecie — są to zarówno raporty organizacji pozarządowych, zbiory danych statystycznych, jak i analizy oraz propozycje rozwiązań mających na celu zwalczanie kobietobójstwa. W Polsce istnieje Obserwatorium ds. Kobietobójstwa, gdzie znajdują się praktyczne informacje i artykuły dotyczące kobietobójstwa po polsku. Na https://cpk.org.pl/obserwatorium-kobietobojstwo/ można wypełnić formularz karty zagrożenia, która może pomóc w uświadomieniu sobie czy spotyka nas przemoc domowa.
Potrzebujesz pomocy psychologicznej? Napisz na psycholog@fundacjazaginieni.pl i umów się na bezpłatną konsultację.
Źródła:
Autorka: Zu, Wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Historie seryjnych morderców często wzbudzają przerażenie i zainteresowanie jednocześnie. Jednym niezwykle niepokojącym przypadkiem jest historia Larry’ego Halla, który prócz przydomku "człowieka żyjącego pod ziemią" zdobył sławę seryjnego mordercy. Kim tak naprawdę był Larry Hall?
Larry Dewayne Hall urodził się 14 grudnia 1949 roku w Wabash, w stanie Indiana, USA. Od najmłodszych lat jego życie obrosło tajemnicą i kontrowersjami. Należał do rodziny o nieco ekscentrycznym stylu życia, a jego osobowość już w młodym wieku zaczęła budzić niepokój otoczenia. Larry Hall uchodził za specyficznego i mało inteligentnego, ale nieszkodliwego chłopaka. Już w szkole Larry zaznał przemocy, rówieśnicy znęcali się nad nim, śmiali się z niego. Brat bliźniak Larrego natomiast był szkolną gwiazdą, z którą każdy chciał się przyjaźnić.
Larry po ukończeniu szkoły również nie miał lekko. Jego ojciec był grabarzem i zmuszał syna do pomocy w kopaniu grobów. Po pogrzebach często odwiedzali cmentarze raz jeszcze i odkopywali trumny, żeby ukraść biżuterię zmarłych. Badacze, którzy po latach analizowali profil psychologiczny Larry’ego, twierdzą, że wydarzenia z dzieciństwa miały w tym przypadku duże znaczenie. Po pierwsze mężczyzna doskonale wiedział, jak szybko wykopać grób. Po drugie, był oswojony z widokiem ludzkich zwłok. Jego obsesyjna fascynacja zaginionymi dziewczynami z regionu, w którym mieszkał, była jednym z pierwszych sygnałów, że coś jest nie tak. Jednak prawdziwą sławę jako seryjny morderca zdobył w latach 90.
Jedną z ofiar Larrego była 15-letnia Jessica Roach, która zaginęła w 1993 roku. Choć Hall nigdy oficjalnie nie przyznał się do tej zbrodni, jego zachowanie i wiele dowodów wskazuje na to, że to on był sprawcą. Podobne przypadki zaczęły pojawiać się w jego życiorysie, a wiele dziewcząt z regionu nadal pozostaje zaginionych do dzisiaj.
W końcu doszło do zeznań, Hall powiedział policji, że związał dziewczynę, ale nie pamięta, czego użył (według CNN). Następnie powiedział, że zdjął jej ubranie, zgwałcił i udusił pasem o drzewo. Hall podał także niejasne opisy innych młodych dziewcząt, które molestował: „Podrywałem kilka dziewcząt w innych okolicach, ale nie pamiętam, które skrzywdziłem” – powiedział policji.
Najbardziej przerażające aspekty działalności Larry'ego Halla to jego sposoby działania. Często podszywał się pod pracownika cyrku i używał zwierząt, by przyciągnąć uwagę swoich ofiar. Następnie porywał je i przetrzymywał przez pewien czas, dokonując na nich okrutnych czynów. To brutalność i chłód w działaniu budziły największy strach w społeczeństwie.
Jednak to, co jeszcze bardziej szokuje w historii Larry'ego Halla, to jego niezwykła zdolność do unikania schwytania przez prawo. Często udawało mu się omijać pułapki wymiaru sprawiedliwości, co sprawiło, że wielu ludzi uważa, że działał z pewną formą wsparcia lub związku z władzami.
FBI uważa, że Hall zaczął zabijać na początku lat 80. W ciągu następnej dekady odkryto wiele zwłok kobiet, niektórych młodych i niezidentyfikowanych, które później przypisano Hallowi; umierały z powodu uduszenia i okaleczenia seksualnego. Hall odwiedzał miejsca rekonstrukcji historycznych w całych Stanach Zjednoczonych i wybierał ofiary z pobliskich miast. Porywał swoje ofiary, którymi były głównie, choć nie wyłącznie, młode białe dziewczyny i dorosłe kobiety, często, choć nie zawsze, gwałcił je i torturował, a następnie dźgał lub dusił na śmierć. Zwykle pośmiertnie rozczłonkowywał ich ciała i dopuszczał się czynności seksualnych z ich zwłokami.
Bustle donosi, że Halla skazano na dożywocie, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Policja uważała, że Hall był zdolny do zbrodni przeciwko wielu innym kobietom, jednak nie udało się tego udowodnić. W tym momencie śledczy pozyskali innego więźnia, Jamesa „Jimmy’ego” Keene’a, który właśnie otrzymał wyrok 10 lat więzienia bez możliwości zwolnienia warunkowego (za pośrednictwem Newsweeka). Keene przebywał w więzieniu zaledwie od kilku miesięcy za zarzuty związane z narkotykami, prokurator amerykański zapytał go, czy chce spróbować uzyskać informacje na temat Halla w zamian za wolność. Keene zgodził się zostać informatorem. Pewnego dnia w więziennym warsztacie Keene zauważył, że Hall rzeźbił kilka sokołów i umieszczał je na mapie oznaczonej czerwonymi kropkami. Gdy zapytał go po co to robi, mężczyzna rzekomo powiedział, że ptaki mają „czuwać nad zmarłymi”.
James Keene natychmiast przekazał FBI nowe informacje, strażnicy więzienni umieścili go w izolatce, podczas gdy Larry Hall pozostał w zwykłym więzieniu. Zanim Keene wyszedł, nie znaleziono żadnej mapy ani drewnianych sokołów, a Hall do dziś kwestionuje swoje wcześniejsze zeznania. Keene'a po czasie zwolniono z więzienia. Opowieść o jego czasie spędzonym z Hallem została w 2022 roku przekształcona w miniserial Apple TV +, zatytułowany „Black Bird”.
Pomimo licznych zaprzeczeń, zeznanie, którego Hall nie odwołał, dotyczyło zaginięcia Laurie Depies. Dostarczył policji informacje na jej temat, które nigdy nie zostały upublicznione, po czym rozpoczęto ponowne dochodzenie w sprawie jej zaginięcia z 1992 roku. Według The Cinemaholic, pomimo wielu poszlak znalezionych w jego domu i przekazanych policji podczas przesłuchań, Larry'ego Halla nigdy nie oskarżono o żadne przestępstwo poza porwaniem Jessiki Roach.
Bliscy Jessiki Roach uczcili jej pamięć w poprzednich latach, a w 2015 roku utworzyli stypendium jej imienia (wg Jessie Roach Memorial na Facebooku). Na stronie udostępniono także zdjęcia nagrobka Roacha, na którym wygrawerowano wizerunek samolotu.
Po zakończeniu historii Larry'ego Halla w serialu „Black Bird", jego prawdziwy odpowiednik został uznany za winnego i skazany na dożywocie, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Nie został jednak skazany za morderstwo, a jedynie za porwanie. Fakt, że porwanie doprowadziło do śmierci, jest jedynym powodem, dla którego Larry Hall został skazany na dożywocie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia.
Ostatecznie Halla oskarżono o porwania i dwa zabójstwa. Przypisuje się mu jednak aż 35 więcej. Choć uznano go za seryjnego mordercę, przez wielu śledczych i psychologów kryminalnych, wiele jego zbrodni pozostaje niewyjaśnionych.
Historia Larry'ego Halla to jedna z tych, które wciąż budzą zainteresowanie i przerażenie. To opowieść o mrocznej stronie ludzkiej natury, o tym, jak niewielka granica oddziela pozornie zwyczajnego człowieka od potwora. Jego zbrodnie przypominają nam, że zło może skrywać się w najmniej spodziewanych miejscach, a tajemnice nie zawsze zostają rozwiązane.
Bibliografia:
https://www.bnd.com/latest-news/article170837087.html
https://ew.com/tv/black-bird-finale-fact-fiction-dennis-lehane-interview/
https://www.filmaffinity.com/us/film512779.html
https://www.abc57.com/news/looking-for-lindas-killer-two-suspects-1
https://www.grunge.com/988250/the-tragic-1993-murder-of-jessica-roach/
https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=oZF6uXZaEg4
Autor: Zuzia Jucha, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: https://thecinemaholic.com/larry-hall-now/
W kolejnym artykule z serii "Sukcesy Archiwum X" przyjrzymy się sprawom tajemniczych morderstw dwóch chłopców: Marcina Skotarka i Sebastiana Talarka.
2 września 2002 roku w miejscowości Lisew Malborski, tuż przy drodze numer 128, między Starą Wisłą a Lisewem, odnaleziono ciało chłopca, na oko 10/12 lat. Na wyjeździe, na polu uprawnym, leżał składak koloru bordowego z białymi błotnikami. 30 metrów dalej, w głębi pola, leżały zwłoki chłopca, ubranego w czerwoną koszulkę oraz niebieskie spodenki, a wokół niego krew. Bardzo dużo krwi.
Z początku Policja była przekonana, że zdarzenie to było potrąceniem, a sprawca zbiegł z miejsca wypadku, przez co Policja wydała oświadczenie o poszukiwaniu potencjalnego sprawy.
Długo jednak nie trzeba było czekać, aby dowiedzieć się, że tak naprawdę chłopiec nie zginął pod kołami auta, a został brutalnie zamordowany. Informacja ta obiegła Polskę dwa dni od tragicznej informacji o śmierci chłopca. Dlaczego więc z początku mówiono tutaj o wypadku drogowym, a nie zabójstwie?
W tej sprawie zabrała głos Gabriela Sikora z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, mówiąc: „Wszystko na to wskazywało. Rower obok ciała na drodze”. Po szczegółowych oględzinach miejsca zbrodni, funkcjonariusze stwierdzili, iż na ciele chłopca znajdywało się 12 ran kłutych, które prawdopodobnie zostały zadane nożem.
Pomoc przy identyfikacji policjanci otrzymali od okolicznych mieszkańców. Kto był ofiarą tej makabrycznej zbrodni?
Był to 11-letni Marcin Skotarek, mieszkaniec Lisewa. A co tak naprawdę chłopiec robił sam, na polnej drodze? Głos zabrała babcia zamordowanego – Stefania Skotarek, która zamieszkiwała sąsiednią wioskę Stara Wisła: „Marcin bawił się pod domem, nie widziałam, aby rozmawiał z obcymi osobami. Pożegnał się jak zawsze. Powiedział: »babciu, jadę do domu«. I odjechał. Był to jeden z moich najgrzeczniejszych wnuków”.
Kolega Marcina wyraził się o nim w następujący sposób: „Zbierał puszki i wszystkie wrzucał do komórki. Raz w miesiącu jeździł z ojcem do Tczewa, by je sprzedać. Słuchał rodziców. O 21.00 szedł z festynu do domu, bo mama go wołała. Inne dzieci wracały o 1.00 w nocy”.
Sam ojciec opisywał Marcina jako dobrego dzieciaka. Pracowity, ciekawy świata. W szkole też szło mu dobrze, był dobrym uczniem.
Z początku było dość trudne. Mieszkańcy zapamiętują podejrzanego mężczyznę, który kręcił się po wsi. Oto fragmenty zeznań kilku świadków:
Dagmara M., z Lisewa: „Wielokrotnie widziałam mężczyznę w wieku 25–30 lat, wzrost około 185 centymetrów, o szczupłej sylwetce, w bluzie lub koszulce ciemnego koloru, spodnie za kolana z kieszeniami. Jechał rowerem, włosy długie, spięte w kitkę, czasem zarost na twarzy, srebrne okulary, dość przystojny. Na szyi nosił łańcuszek, srebrny, z krzyżykiem. Często był widziany w drodze do Lisewa między 15.00 a 17.00 i jak wracał – koło godziny 20.00. Wygląd z twarzy głupkowaty, delikatny szyderczy uśmiech”.
Zeznania innej kobiety, która widziała podejrzaną postać: „13 lipca około 11.00 na drodze do Starej Wisły zauważyłam rodzinę Skotarek: Krzysztofa, Lidię, Martę i Marcina. W odległości 20–30 metrów jechał za nimi na rowerze mężczyzna. Cechą charakterystyczną były jego włosy: związane w kitek, lekko falowane. I broda. Miał górala z kierownicą w kształcie rogów, zagiętych do wewnątrz”.
Sprawą z początku zajmowała się prokurator Mariola Bartkowiak. Ustalenie, kto tak naprawdę jest zabójcą, zajęło śledczym nieco ponad tydzień.
11 września 2002 roku, jak podał aspirant sztabowy Mirosław Kamiński „W trakcie wykonywania czynności służbowych dokonano ustalenia, że osobą odpowiadającą rysopisem mężczyźnie z portretu pamięciowego jest Tomasz Kułaczewski”.
Tomasz K. był wówczas 24-letnim chłopakiem, urodzonym 21 września. Z zawodu był ogrodnikiem. Leczył się w Poradni Zdrowia Psychicznego z powodu nerwicy, otrzymywał także rentę w wysokości 400 złotych miesięcznie.
Dalsze działania jakie podejmuje policja to przewiezienie podejrzanego na miejsce zbrodni. W obecności prokuratora, Tomasz K., poproszony jest o relację w jaki sposób zabił młodego chłopca. Tomasz w swoich zeznaniach powiedział: „Trzech chłopaków zaczepiło mnie o papierosa… Potem zaczęli wyzywać mnie od brudasów i śmieciarzy. Dwóch uciekło, a chłopak od Skotarków został. Dałem mu w twarz. Pobiegł w pole, ja za nim. Przewrócił się, a obok leżał nóż, który miał na rękojeści biały sznurek. Jak leciał w pole, to jeszcze do mnie wrzeszczał: – Śmieciarzu! Betonie! Tak, tak... Rozpoznałem ten nóż, że to mój. Dwa lata wstecz skradziono mi go z ogródka”.
Z jego relacji wynikało, że uderzył chłopca nożem w brodę i rękę.
Nie chciał jednak zrobić mu krzywdy: „Była krew na nożu, ale nie pamiętam, czy moja, czy Marcina. Walnąłem go rękojeścią. Nigdy nie uderzyłem nożem w brzuch ani w szyję. Chciałem tylko postraszyć. O śmierci Marcina dowiedziałem się z telewizji".
Sam stwierdza, że popełniono tu dużo błędów, samo postepowanie przygotowawcze, a później sądowe to czysta farsa, za którą prokurator prowadząca sprawę, powinna ponieść konsekwencje.
28 października 2002 roku, badania biologiczne oraz badania DNA wykluczają obecność krwi Marcina na ubraniach podejrzanego Tomasza K., porównanie włókien z ubrań również nie dawało żadnego rezultatu. Wyglądało to tak, jakby oskarżony nigdy chłopca nie dotknął.
W listopadzie 2003 roku zapadł wyrok w sprawie Tomasza K., sąd skazał go na 15 lat pozbawienia wolności, za zabójstwo 11-letniego Marcina S. W lutym 2004 roku do Sądu apelacyjnego wpływa wniosek, w którym prokurator żąda, aby podniesiono karę do 25 lat, jednak sąd ten wniosek odrzuca.
Skazany siedząc w więzieniu, pisał listy do swojego adwokata, w których tłumaczył, że przyznał się do zbrodni, ponieważ policja obiecała mu spodnie moro, a także leczenie psychiatryczne w szpitalu i uniknięcie skazania, w momencie, w którym się przyzna, więc po prostu to zrobił.
Sebastian T., wraz ze swoimi kolegami łowił ryby, nad rzeką Kłodawka w Łęgowie, zbliżył się do nich nieznany mężczyzna, który skłonił chłopca do rozmowy, po chwili oboje oddalili się od miejsca, w którym przebywał z kolegami. Mężczyzna wydawał się miły, więc chłopiec utrzymywał z nim rozmowę. W oddali sprawca zobaczył szopę na narzędzia, więc pod pretekstem „zobaczenia jak rosną pieczarki”, zwabił chłopca do środka, gdzie później pozbawił go życia. Chłopiec został odnaleziony martwy 30 września 2005 roku, w niewielkiej wsi Łegowo. Sprawca udusił Sebastiana, a także zadał mu kilka ciosów nożem w obojczyk, ramię i szyję.
Na szczęście ta sprawa rozwijała się bardzo szybko. Rolnik zauważył uciekającego przez pola mężczyznę, ruszył swoim traktorem do bunkru, z którego wybiegł długowłosy mężczyzna. Po ujawnieniu zwłok Sebastiana, wezwał policję. Został sporządzony rysopis podejrzanego: „długie czarne włosy, kucyk, spodnie moro, okulary.”, a policjanci, którzy pojechali na dworzec PKP w Tczewie około godziny 15:30 zauważyli mężczyznę, który odpowiadał rysopisowi. Tą osobą okazał się Piotr Trojak, mieszkaniec Tczewa, urodzony w 1977 roku. W chwili zatrzymania mężczyzna miał w swoim plecaku dwa noże, jeden wojskowy z ostrzem około 20 centymetrów, a drugi to nóż kuchenny siedmiocentymetrowy. Dodatkowo posiadał w plecaku rzeczy, które miały pomóc mu doprowadzić się do porządku po zabójstwie.
Przyznał się do winy, mówiąc następujące słowa „Noże zabrałem z domu z zamiarem zabójstwa przypadkowej osoby. Było mi bez różnicy, czy to będzie kobieta, mężczyzna czy dziecko. Jestem biseksualny. Zabójstwa chciałem dokonać na tle seksualnym”. Policjant zadał Piotrowi pytanie, czy było to jego pierwsze zabójstwo. Mężczyzna odpowiedział, "Chciałbym dobrowolnie powiedzieć, że to nie było moje pierwsze zabójstwo. Był 2002 rok. Jeździłem wówczas rowerem, czerwonym Rometem, miałem bojówki w kolorze wyblakłej zieleni, koszulkę z logo Dimmu Borgir...”, dla policjantów był to szok, ponieważ podejrzany opisał dokładnie całą zbrodnię z 2002 roku, a w systemach policyjnych widniała informacja, że sprawca tamtego zabójstwa, został ujęty.
Zaczęto badać Piotra T. Psychologowie podejrzewali, że oskarżony ma osobowość dyssocjalną i psychopatyczną. Na pytanie co odczuwał podczas zabijania, odpowiedział krótko: „Odczuwam swoją siłę. Podnieca mnie poddanie się kogoś.” Z jego relacji wynikało również, że człowiek to tylko mięso i kości. W związku z tym nie relacjonował nigdy emocji oraz uczuć ofiar, tylko ich zachowania.
Ponadto, na komputerze Piotra znaleziono dziecięcą pornografię. Plik ten nazywał się: „Ach te dzieci”.
Jednakże seksuolog profesor Zbigniew Lew-Starowicz, miał wątpliwości czy Piotr T. mógł być pedofilem. Jego zdaniem oskarżony nie czuł pożądania. Rozebrał chłopca, ponieważ chciał go obejrzeć. Zabił, ponieważ zrobił coś niewłaściwego, „zaczepił chłopca”. A pornografia, którą znaleźli w jego komputerze, była tam tylko z ciekawości.
Drugą sprawę odroczono do września 2006 roku, ponieważ nie było opancerzonej furgonetki.
Powołano nowych biegłych z Zakładu Seksuologii Sądowej Instytutu Seksuologii Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego – oddział w Koszalinie. Biegli stwierdzili, iż oskarżony jest seryjnym zabójcą niezorganizowanym i istnieje duże prawdopodobieństwo, iż czyny tego typu będą przez niego powtarzane.
W 2008 roku adwokat Piotra T. wniósł apelację, jednak Sąd Apelacyjny potrzymał wyrok.
Jednocześnie w 2006 roku, uchylono wówczas prawomocny wyrok Tomasza K. Uniewinniono go w sprawie zabicia 10-letniego Marcina z Lisewa. Po niecałych 4 latach opuścił mury więzienne jako osoba niewinna zarzucanych mu czynów. W 2010 roku, otrzymał on zadośćuczynienie w wysokości 300 tysięcy złotych.
W sierpniu 2012 roku, Prokurator Okręgowy w Gdańsku, V Wydział Śledczy, na nowo podjął umorzone postepowanie.
Sprawę tą prowadzili Paweł Mrozowski oraz Jacek Gilewski.
Mężczyźni zaczęli od przesłuchania wszystkich policjantów, którzy mieli cokolwiek wspólnego z nożem, którym zabito 11-latka. Jeden z policjantów powiedział o białych drobinach, a Trojak sam przyznał, że nóż owijał białą linką z tarasu.
Oczywiście znaleźli poszukiwany przedmiot oraz zabezpieczyli go.
Policja przeprowadziła rozmowę ze współosadzonymi Piotra T., którzy mówili o nim w następujący sposób:
Policjanci, idąc dalej tropem popełnianych przed laty błędów, przesłuchali na nowo wszystkich świadków, w tym kolegów Trojaka. Jeden z kolegów od razu rozpoznał na portrecie pamięciowym podejrzanego.
Dopiero 12 września 2012 roku, Piotr Trojak przyznał się do zabójstwa Marcina S. Stwierdził: „Powodem tego, że chcę złożyć wyjaśnienia, jest chęć skrócenia cierpienia rodziny ofiary. Nie wiem, czemu to zrobiłem. Przepraszam. Bardzo tego żałuję”.
20 stycznia 2014 roku, sąd skazał Piotra T. na dożywotnie pozbawienie wolności.
Adwokat skazanego chciał lżejszego wyroku. Sąd był jednak nieugięty, uważając, że w tej sprawie nie ma żadnych podstaw do złagodzenia kary, poprzez charakter czynu, którego się dopuścił. Piotra T. pozbawiono praw obywatelskich na okres 10 lat.
Źródła:
Autor: Paulina Jabłońska, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com