18 lat… Tyle czasu Pani Marianna szuka swojej córki. Jej koleżanki odchowały już dawno dzieci, inne spełniają się w roli babci, ona zaś całą swoją uwagę skupia na poznaniu prawdy.
Jest 13 stycznia 2006 roku, krótko po 19 Justyna żegna się z mamą i wychodzi. Nim 24 latka zamknęła ostatni raz drzwi od domu przy ulicy Topolowej w Kamieniu Pomorskim woła do mamy: „Tylko nie patrz w okno”.
Pani Mariana miała w zwyczaju odprowadzać wzrokiem opuszczające dom dzieci. Tym razem postąpiła zgodnie z życzeniem córki, żałować będzie po dziś dzień.
Po latach, analizując całą sytuację, widzimy, że zachowanie Justyny było niecodzienne. W zgiełku dnia nie mamy czasu na analizy, refleksja przychodzi później.
Młoda kobieta studiowała w Szczecinie. Zjazdy odbywały się w weekendy a 13 wypadał w piątek, poinformowała mamę, że zamierza zatrzymać się u koleżanki - nigdy wcześniej tego nie robiła, zawsze wracała na noc. Pani Marianna przyjęła do wiadomości informacje od córki, mimo że budziła pewne zdziwienie.
Justyna przed blokiem spotkała sąsiadkę, kobiety wymieniły kilka grzecznościowych zwrotów. Kanicka mówi, iż spieszy się na autobus do Szczecina po czym się pożegnały. Sąsiadka jest zaskoczona o tej porze żaden transport publiczny nie jedzie w tamtym kierunku.
Nikt od tego czasu nie ma kontaktu z Justyną, przez nikogo kobieta też nie jest więcej widziana. Kobieta była spokojną, skryta i życzliwa, wolny czas spędzała głównie w domu. Justyna otaczała się wąskim gronem znajomych, w dużej mierze to kobiety, kuzynki i kilka koleżanek.
Jej prawa noga była nieznacznie krótsza. Justyna wspominała bliskim, że chciałaby poddać się operacji. Wiedziały o tym koleżanki jak i krewni można zatem wnioskować, że była to dla Justyny istotna kwestia.
Od jakiegoś czasu 24-latka spotyka się z mężczyzną. Jest to pierwszy w jej życiu poważny związek, poważny dla Justyny. Stanowczo mniej ze swojej strony daje młody mężczyzna.
Oficjalnie ma dziewczynę, z Kanicką spotyka się w tajemnicy zazwyczaj w jej domu. Rodzice i przyjaciółki zdają sobie sprawę, że mężczyzna wykorzystuje naiwność Justyny, kobieta jednak nie potrafi lub nie chce zakończyć tej znajomości.
14 stycznia w sobotę brat Justyny otrzymuje z jej numeru SMS, dziś nie jest w stanie sobie przypomnieć jak dokładnie brzmiał, wiadomość jest na tyle niepokojąca, że 22-latek wychodzi ze studniówki, na której przebywał jako osoba towarzysząca.
Po kilku godzinach wraca na imprezę. Dwa dni po opuszczeniu przez Justynę domu w mieszkaniu Kanickich zjawia się Rafał. Twierdzi, że ma sprawę do Mariusza. Ponoć chce oddać chłopakowi jakiś katalog, spędza chwilę w pokoju Mariusza.
– Pożyczył go bardzo dawno, nie potrzebowałem go, zaskoczył mnie ta wizyta. – relacjonował Mariusz.
Panie poznały się na szkoleniu, obie pracowały w banku Skok jedna w Szczecinie zaś druga w Kamieniu Pomorskim. Szczecinianka otrzymała wiadomość o treści “Wyjeżdżam jak najdalej stąd”. Kobietę zaniepokoił sposób pisania smsa, brakowało dużych liter oraz odstępów między wyrazami, Justyna zawsze pisała poprawnie. Przyjaciółka dzwoni na numer stacjonarny Państwa Kanickich zaledwie kilka minut po wyjściu Rafała. Połączenie odbiera Pani Marianna. Przekazane jej przez koleżankę informacje budzą niepokój w Pani Kanickiej. Justyna nie pojawiła się na zajęciach w szkole, nie była też umówiona z koleżanką na nocowanie.
Ów człowiek twierdzi, iż jest dyrektorem banku Skok. Chce zgłosić, że z kasy zginęły pieniądze.
Krótko po wizycie mężczyzny na komisariat docierają Państwo Kaniccy. Małżeństwo chce zgłosić zaginięcie córki. Funkcjonariusze policji ustalają, że Justyna w dniach poprzedzających zaginięcie zaciągnęła kilka pożyczek w bankach oraz zabrała z miejsca pracy sumę 13 549 zł 18 gr. Łączna suma, jaką dysponowała Justyna w chwili zaginięcia, wynosiła około 32 tysięcy. Policja bardzo szybko wyciąga wnioski, Justyna przywłaszczyła pieniądze i uciekła, co potwierdzają wiadomości wysłane z jej telefonu.
Z narracją policji nie zgadzała się rodzina zaginionej. Pani Marianna wielokrotnie prosiła policję o podjęcie działań. Kobieta chciała, aby sprawdzono monitoring na pobliskiej stacji paliw, gdzie Justyna spotykała się z Rafałem, chciała również, aby sprawdzono auta mężczyzny, które zostały wystawione na sprzedaż.
Śledczy nie podzielali podejrzeń rodziny co do Rafała. Wszelkie wnioski rodziny był blokowane twierdzeniem, że młoda kobieta przywłaszczyła pieniądze i uciekła.
Prawie dwa lata po zaginięciu Justyny rodzice składają do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Odpowiedź jest odmowna. Pani Marianna nie daje za wygraną, walczy o córkę, pisze wiele listów z prośbą o pomoc i interwencję. Adresatami są między innymi Zbigniew Ziobro, Rzecznik Praw Obywatelskich, Prokuratura Generalna oraz ówczesny prezydent Lech Kaczyński. To właśnie ten ostatni interweniuje w sprawie i dzięki jego działaniom zaginięciem Justyny zajęło się Szczecińskie Archiwum X.
Znaleziono w nim ślady krwi, jednak nie można ustalić do kogo należała. Śledczy odzyskali również telefon Justyny. Z zebranych informacji udaje się określić, że w dniu zaginięcia, Justyna, po opuszczeniu domu, dzwoni z budki telefonicznej przy ulicy Szczecińskiej na swój numer telefonu, w którego posiadaniu w tym czasie był Rafał.
W toku przesłuchania twierdził, że nie znał Justyny, innym razem umniejszał relacji jaka ich łączyła. Narracja Rafała zmieniała się za każdym razem, gdy rozmawiał ze śledczymi. Mężczyźnie zaproponowano badanie wariografem, jednak ten nigdy na nie nie dotarł.
Śledczy na początku maju 2011 wzywają Rafała. Ponownie chcą przeprowadzić badanie wariografem. Ten nie przychodzi, pojawia się dopiero w pod koniec miesiąca i odmawia rozmowy.
Zostają wytypowane miejsca, gdzie Rafał mógł pozbyć się ciała Justyny.
Z zebranych informacji wynika, iż podejrzewany przez bliskich kobiety Rafał zjawił się w Kamieniu Pomorskim, kiedy rozpoczęto prace poszukiwawcze. Spędził w mieście kilka dni.
Zmowa milczenia, która tej sprawie towarzyszyła przez wiele lat, pęka. Pojawiają się świadkowie, osoby, które jeszcze kilka lat temu milczały nabierają odwagi.
Rodzina Justyny nie ma złudzeń, że uda się ją odnaleźć żywą. W 2018 roku kobieta została uznana za zmarła.
Hipotez jest kilka: pieniądze, niechciana ciąża, przypadek.
Kobieta, która była oficjalną partnerką Rafała zakończyła związek kilka dni przed zaginięciem Justyny. Rafał jej mieszkanie opuścił 12 stycznia 2006 roku, noc między 12 a 13 stycznia spędził w hotelu. Zaś już 14 stycznia zjawił się w domu innej kobiety, pytając, czy może się u niej zatrzymać. Z jej relacji wynika, że był przemoczony i miał wysoką temperaturę. Kobieta daje mu alibi na noc zaginięcia Justyny i twierdzi, że przez dwa tygodnie nie opuszczał jej domu.
Jest to niezgodne z prawdą. Rafał dwa dni po zaginięciu Justyny zjawił się w jej rodzinnym domu. Mało tego, znajoma wyżej wspomnianej bywała u niej po zaginięciu Justyny. Nie widziała tam Rafała.
Była partnerka mężczyzny wspomina pewną sytuację. Już po zaginięciu Justyny Rafał zjawił się w jej domu, wymachując plikiem banknotów i domagając się, aby kobieta pozwoliła mu wrócić. Ta jednak była nieugięta. Kilka miesięcy później Rafał stanął przed jej autem i wyciągnął broń. Ta sytuacja powtórzyła się dwukrotnie. Zwieńczeniem jego działań było podpalenie kobiecie auta.
Powoli zaczynało do niej docierać, że on nie traktuje jej poważnie. Brał od niej pieniądze na wszystko: paliwo, doładowanie telefonu, jedzenie i rozrywkę. Na tym tle dochodziło do nieporozumień między Panią Marianną a Justyną. Mama nie rozumiała, jak młoda kobieta, która nie dokłada się do utrzymania domu i nie płaci czesnego za studia, nie ma pieniędzy, mimo stałej pracy.
Dla rodziców było jasne, że Rafał traktuje ich córkę jak źródło dochodu. Justyna przy okazji wyżej wspomnianej rozmowy z koleżanką wspomniała również o agresywnym zachowaniu mężczyzny. Twierdziła, że ją poddusza i wykręca jej ręce. Może gdyby 24-latka wiedziała, że ówczesna partnerka Rafała była traktowana przez niego w podobny sposób, zakończyła by tą relacje wcześniej.
Rafał doskonale manipulował kobietami. Wymyślał choroby, długi u niebezpiecznych ludzi, tylko po to, by wyłudzić pieniądze. Często były to duże sumy. Jedna z jego byłych partnerek wspomniała, iż bawił go jej strach wywołany jego zachowaniem. Padały również słowa: “Skończysz jak Kanicka na cygańskich stawkach”.
W ubiegłym roku Pani Marianna tak zwróciła się do osób, które mają wiedzę, co spotkało jej córkę:
Jeśli posiadasz informacje na temat tego zdarzenia, skontaktuj się z Fundacją Zaginieni przez aplikację Messenger. Możesz też skontaktować się bezpośrednio z Zespołem Przestępstw Niewykrytych na ul. Kaszubskiej 35 w Szczecinie lub telefonicznie pod numerem telefonu: 47 78 11 833.
Źródła:
Autor: Marcelina Biała, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: archiwum prywatne państwa Kanickich