KRS: 0000870180

Wybitny. Inteligentny. Niezwykły. Utalentowany. Geniusz. Tak najczęściej przedstawiany jest Michał.

I.

Michał Jakub Łysek Przyszedł na świat 1 marca 1973 roku w Krakowie. Nie miał rodzeństwa. Chociaż Michał na pierwszy rzut oka zdawał się być mało przystępny, zdystansowany, zawsze z poważną miną, jednak w swoim niewielkim gronie bliskich przyjaciół zmieniał się nie do poznania.

Serdeczny, uśmiechnięty, z burzą gęstych długich włosów i ogromnym poczuciem humoru. Wrażliwy, dusza romantyka. Zawsze chętny do pomocy. Miał wiele pasji. Był spragniony świata. Pisał wiersze. Kochał podróżować, uwielbiał muzykę, pochłaniał tony książek. Potrafił przejechać pół Europy na rowerze. Pasjonowała go fotografia. Z każdej wycieczki przywoził mnóstwo zdjęć i ciekawych historii do opowiedzenia, których jego znajomi zawsze chętnie wysłuchiwali.

Podczas jednej z takich zagranicznych rowerowych wycieczek Michał poznał we Francji dziewczynę, młodą studentkę Akademii Sztuk Pięknych. Wielkanoc 1997 roku planowali spędzić razem.

Michał nie opuścił ani jednego koncertu swojego ukochanego, holendersko-angielskiego zespołu rockowego The Legendary Pink Dots – teksty ich piosenek tłumaczył i publikował w Internecie. Nie rozstawał się ze swoją ulubioną książką, którą był „Kubuś Puchatek”. Podziwiał piękno przyrody i zwierząt, a najbardziej kochał delfiny, które uważał za niezwykle inteligentne. Próbował przekonywać swoich znajomych, by nie jedli tuńczyków – podczas połowów tych ryb delfiny umierają w męczarniach, zaplątując się w wielkie sieci.

Michał odnalazł miłość swojego życia jeszcze w dzieciństwie. Była nią matematyka – królowa wszystkich nauk i królowa jego serca. Jego uzdolniony ścisły umysł pozwalał mu na branie udziału w licznych konkursach matematycznych. W 1992 roku Michał wygrał licealne Międzynarodowe Zawody Matematyczne w kategorii klas IV o profilu matematyczno-fizycznym. Takie osiągnięcie umożliwiało wybranie dowolnej uczelni wyższej bez obowiązku zdawania egzaminów wstępnych.

Ale Michał nie należał do osób, które spoczywają na laurach. Zdecydował się na wybór jedynej uczelni, której nie obejmował przywilej otrzymany w konkursie. Niedługo później więc Michał przystąpił do egzaminów wstępnych na kierunek Matematyka na Uniwersytecie Jagiellońskim.

II.

Na studiach szło mu doskonale. Na III roku wybrał sekcję teoretyczną – jedną z najciekawszych, ale i najtrudniejszych na tym kierunku. Interesowały go układy dynamiczne i fizyka matematyczna. Michał został dwukrotnie stypendystą Ministra Edukacji Narodowej, a na V roku udał się na Uniwersytet Oksfordzki dzięki otrzymanemu stypendium Fundacji Stefana Batorego. Pisał pracę magisterską na temat teorii chaosu. Po obronie Michał planował rozpocząć studia doktoranckie oraz prowadzić ćwiczenia z układów dynamicznych.

Zabrakło mu czasu.

III.

14 marca 1997 roku. Michał umówiony był z kolegą. Rozmawiali, słuchając hitów The Legendary Pink Dots, potem wybrali się na spacer, który jednocześnie miał być odprowadzką kolegi. Michał zabrał ze sobą rower – zdecydował, że w drodze powrotnej wsiądzie na niego i tak wróci do domu.

Mniej więcej w tym samym czasie dwoje uczniów krakowskiego technikum zastanawiało się, jak spędzić to piątkowe popołudnie. Zaczynał się weekend, fajnie by było jakoś się rozerwać, jednak ani Pawłowi T., ani Wojciechowi K., żaden kreatywny pomysł nie przychodził do głowy. Uznali, że kilka orzeźwiających piw ich zainspiruje. Inspiracja przyszła – ale nie taka, jakiej można by się spodziewać po nastolatkach.

Nastolatkowie lubią piłkę, lubią czytać komiksy, grać w gry komputerowe, może zrobić zabawnego psikusa sąsiadom. Na pewno nie zabijać. A to właśnie ten pomysł Wojciech i Paweł uznali za doskonały sposób rozrywki. No dobrze, pomysł jest, ale jak go zrealizować? Znajomy ma kij bejsbolowy. Gruby, drewniany, ciężki.  Taki raz dwa może pozbawić życia. Gdzie zapolować? Ulica Do Wilgi jest w sam raz. A kto będzie ofiarą? Zobaczą, kto akurat im się nawinie. Wtedy wybiorą.

Może kobieta? Skręciła za wcześnie.

Mężczyzna? Ale było ich dwóch. Nie daliby im rady, nie są tak silni.

Wtem nadjechał chłopak na rowerze. Niewiele starszy od nich. A co najważniejsze, sam. 

IV.

W momencie, gdy Michał znalazł się na ulicy Do Wilgi, nieoczekiwanie ktoś strącił go z roweru, a on sam otrzymał kilka potężnych ciosów w głowę. Po tym ataku oprawcy zbiegli. Michał, ledwo przytomny, zdołał jeszcze o własnych siłach wrócić do mieszkania przy ul. Brożka. "Tatuś, otwórz, napadli mnie" - te słowa usłyszał ojciec, który otworzył mu drzwi.

Michał zdążył wejść do mieszkania, pójść do łazienki, żeby zmyć krew, a po chwili stracił przytomność.

Państwo Łysek przez 20 minut próbowali dodzwonić się na pogotowie – i bynajmniej nie dlatego, że linia była zajęta. Kiedy już się dodzwonili, dyspozytorka, zamiast wysłać karetkę, zaczęła zadawać mnóstwo zbędnych pytań.

Zanim pogotowie w końcu przyjechało pod wskazany adres, minęła godzina. Michał w końcu został zabrany do szpitala. Wciąż był nieprzytomny. I tej przytomności nie odzyskał już nigdy. Obrażenia były tak rozległe, że zmarł w szpitalu 16 marca 1997 roku.

Pomimo tragedii, rodzice Michała podjęli niezwykle trudną i szlachetną decyzję o oddaniu organów swojego jedynego dziecka do przeszczepu. Wiedzieli, że Michał, który zawsze był gotów do pomocy innym, tego by chciał. Jego twardówki, nerki, serce trafiły do potrzebujących i dały innym życie, które Michałowi zostało w tak okrutny sposób odebrane.

Pogrzeb Michała odbył się 21 marca 1997 roku. Około tysiąc osób żegnało uzdolnionego młodego człowieka. W południe zawyły syreny, wstrzymano ruch uliczny na minutę. Wieczorem mieszkańcy Krakowa symbolicznie zapalili w oknach znicze. Został zorganizowany również Marsz Milczenia przeciwko przemocy, w którym wzięło udział przeszło kilkadziesiąt tysięcy osób.

V.

Szybko wszczęto poszukiwania sprawców napadu. Została wyznaczona nagroda za wskazanie zabójców Michała przez ministra sprawiedliwości. Tymczasem Paweł i Wojciech uznali swój wyczyn za godny uwagi na tyle, by chwalić się wśród swoich kolegów ze szkoły, że „pobili jakiegoś długowłosego”. Nie spodziewali się jednak, że napadnięty przez nich młody człowiek nie przeżył ataku.

Wkrótce chłopcy zostali zatrzymani. Przyznali się do winy, nigdy jednak nie okazali skruchy ani nie przeprosili rodziców Michała. Mimo że popełnili zbrodnię jak dorośli, zostali osądzeni jako nieletni. Zgodnie z wyrokiem Sądu Rodzinnego i dla Nieletnich w Krakowie – Podgórzu, 30 stycznia 1998 roku Wojciech K. i Paweł T. zostali umieszczeni w zakładach poprawczych (Paweł w Barczewie, Wojciech w Pszczynie) do ukończenia 21. roku życia.

Poprawczak. Za odebranie życia. Dla rozrywki. Wyrok przyjęto z niedowierzaniem i oburzeniem, zarówno przez społeczeństwo, jak i rodziców Michała. Niestety, wówczas była to najsurowsza kara przewidziana dla nieletnich. Dopiero tragedia Michała przyczyniła się do nowelizacji kodeksu karnego.

VI.

W 2002 roku zabójcy Michała wyszli na wolność po 5 latach odsiedzenia kary. Skończyli 21 lat. Wojciech w maju, Paweł 5 miesięcy później.

W trakcie odbywania wyroku Paweł próbował skrócić okres przebywania w zakładzie poprawczym za wszelką cenę. W 2000 roku nie stawił się w zakładzie po dwutygodniowej przepustce, przyznanej w ramach leczenia ręki. Zamiast tego ciągle dosyłał zwolnienia lekarskie. Sąd jednak nakazał natychmiastowe stawienie się Pawła z powrotem w miejscu odbywania kary.

Później Paweł otrzymał miesięczny urlop, ale i z niego nie miał zamiaru wracać. Wydano za nim wówczas list gończy. Został zatrzymany, ale nie pociągnięto go do odpowiedzialności za samowolne przedłużenie urlopu, nie uznano tego bowiem za przestępstwo.

Rodzice Pawła starali się o wcześniejsze zwolnienie syna, składając wniosek do sądu o jego wcześniejsze zwolnienie. Sąd jednak nie wyraził zgody, uzasadniając swoją decyzję względami społecznymi. Natomiast resocjalizacja Wojciecha przyniosła pozytywne efekty, a wychowawcy przyznali mu bardzo dobrą opinię. Opuścił poprawczak zgodnie z ustalonym przez sąd terminem, chociaż i jemu zdarzyło się nie wrócić z przepustki. Musiał być doprowadzony do zakładu.

VII.

Michał Łysek nie został zapomniany. Uczelnia, na której studiował, postanowiła uhonorować swojego wybitnego studenta w piękny sposób. Uniwersytet Jagielloński corocznie funduje stypendium im. Michała Jakuba Łyska dla najzdolniejszych matematyków, o które mogą się ubiegać studenci, doktoranci oraz pracownicy naukowi Instytutu Matematyki. Stypendium jest przyznawane każdego roku w marcu, w rocznicę śmierci Michała.

Michał żyje, dopóki będzie się o nim mówić. Można poznać go bliżej, słuchając The Legendary Pink Dots, czytając Kubusia Puchatka czy zagłębiając się w teorię chaosu. Można również Michała odwiedzić – jego grób znajduje się na Cmentarzu Batowickim w Krakowie.

Dziś Michał miałby 51 lat. Może założyłby własną rodzinę… Na pewno posiadałby imponujący dorobek naukowy.

Non omnis moriar.

*Cytat w tytule artykułu pochodzi z przetłumaczonego tekstu piosenki Legendary Pink Dots, ulubionego zespołu Michała.

Źródła:

  • https://gazetakrakowska.pl/minelo-15-lat-od-brutalnego-zabojstwa-michala-lyska/ar/531997
  • https://www.se.pl/krakow/wyszli-na-miasto-zapolowac-i-zatlukli-genialnego-studenta-matematyki-w-tym-roku-minelo-25-lat-od-smierci-michala-aa-pqzS-S2UV-i2EE.html
  • https://wiadomosci.onet.pl/krakow/po-smierci-michala-plakal-caly-krakow-zatlukli-go-dla-zabawy-kijem-bejsbolowym/2yzg01p
  • https://wiadomosci.wp.pl/krakow/jeden-z-zabojcow-michala-lyska-odzyskuje-wolnosc-6108991300420737a
  • https://matinf.uj.edu.pl/aktualnosci/-/journal_content/56_INSTANCE_SaA7HRzna0dW/41633/150319273
  • https://im.uj.edu.pl/studia/sin/stypendium-im-michala-jakuba-lyska
  • https://www.uj.edu.pl/wiadomosci/-/journal_content/56_INSTANCE_d82lKZvhit4m/10172/151726855
  • https://wiadomosci.onet.pl/na-tropie/zabili-dla-rozrywki/v7lw2
  • https://dziennikpolski24.pl/zabojca-lyska-na-przepustce/ar/2280640
  • https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,840571.html
  • https://krknews.pl/kartka-z-kalendarza-14-marca-ta-zbrodnia-wstrzasnela-krakowem/

Autorka: Martyna Gregorczuk, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: Gazeta Krakowska

Czy zaskoczę Cię, jeśli powiem Ci, że w Polsce zabójstwo to nie to samo co morderstwo?
Ale z drugiej strony… czy każde morderstwo jest zabójstwem?

Można powiedzieć, że jest to dość podobna sytuacja do znanej nam wszystkim zasady matematycznej – każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem.

Ale zanim jakiekolwiek prawne wyjaśnienia, zacznijmy rozgrzewkę, tak na logikę!

Potoczna definicja

Różnice między zabójstwem a morderstwem są często źródłem nieporozumień, nie tylko w mediach, ale także w potocznym języku. Często te dwa pojęcia są używane ze sobą zamiennie, jako synonimy, co w niektórych przypadkach jest naprawdę ogromnym błędem. Zrozumienie, co odróżnia zabójstwo od morderstwa, jest kluczowe aby odpowiednio określić intencje sprawcy.

W języku potocznym zabójstwo jak i morderstwo najczęściej jest określane jako przestępstwo polegające na umyślnym pozbawieniu człowieka życia, jednak jest to definicja bardzo spłaszczająca.

Wejdźmy troszkę głębiej w ten temat…

Podstawowe wprowadzenie

§ 1. Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

~ fragment art. 148 polskiego Kodeksu Karnego

Tak właśnie wygląda definicja zabójstwa według polskiego prawa karnego. Czyli na chłopski rozum – odebranie życia drugiemu człowiekowi. Ważne jest to, że musi być ono umyślne aby można było mówić o zabójstwie. Oznacza to, że sprawca zdaje sobie sprawę z tego, że konsekwencją jego czynów będzie zabicie człowieka i do tego właśnie dąży. 

Możesz zauważyć już, że termin jakim jest ‘zabójstwo’ jest dość szeroki. Gdzie w tym wszystkim jest morderstwo, które dotyczy… no właśnie, tego samego? Otóż nie do końca!

Pod szerokim pojęciem jakim jest ‘zabójstwo’ znajduje się bardziej określone, posiadające więcej wytycznych ‘morderstwo’. Bowiem o morderstwie mówimy wtedy, kiedy oprócz tego podstawowego wymogu jakim jest umyślne zabicie drugiego człowieka, u sprawcy pojawia się skrupulatne planowanie, bezduszność w dokonywaniu przestępstwa, szczególne okrucieństwo czy np. motywacja, która wywołuje szczególne potępienie wśród społeczeństwa. Czyn morderstwa wiąże się także z nieco większą przewidywalną karą, a wygląda ona następująco.

§ 2. Kto zabija człowieka:

1. ze szczególnym okrucieństwem,

2. w związku z wzięciem zakładnika, zgwałceniem albo rozbojem,

3. w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie,

4. z użyciem materiałów wybuchowych,

podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 12, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

~ fragment art. 148 polskiego Kodeksu Karnego

Zabójstwo i morderstwo podchodzą pod ten sam artykuł, ponieważ oba dotyczą przestępstwa jakim jest zabicie człowieka. W głównej mierze różni je zakres tego, jakie działania wpadają pod ich otoczkę. Dlatego teraz zajmiemy się wyodrębnionymi w polskim prawie karnym rodzajami zabójstw, a potem morderstw.

Rodzaje zabójstw w polskim prawie karnym

W naszym prawie karnym wyróżnia się 3 typy zabójstw. 

Pierwszym typem jest zabójstwo podstawowe.

W tym miejscu powracamy do najprostszej definicji zabójstwa, bo właśnie tym jest zabójstwo podstawowe – umyślne odebranie życia drugiemu człowiekowi. Sprawcą zabójstwa podstawowego może być każda osoba zdolna do ponoszenia odpowiedzialności karnej, czyli osoba, która ma przynajmniej 17 lat. 

Ciekawie sprawa wygląda w przypadku osób niepełnoletnich. Nasz kodeks karny określa, że są przypadki, w których osoby małoletnie mogą odpowiadać za zabójstwo podstawowe ORAZ morderstwo w taki sam sposób jak osoby pełnoletnie. Jednym z takich przypadków jest nieudolność w resocjalizacji nieletniego.

Szczególną uwagę, oprócz umyślnego działania przestępcy, zwraca się na charakter tego działania. Może być on bezpośredni lub ewentualny.

Najprościej mówiąc, zamiar bezpośredni wiąże się z chęcią popełnienia zabójstwa, a zamiar ewentualny z godzeniem się na taką możliwość.

Za zabójstwo podstawowe polski kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 i karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Drugim typem jest zabójstwo uprzywilejowane.

Dobrym przykładem jest zabójstwo popełnione w afekcie. Afekt to stan silnego wzburzenia fizjologicznego, który powoduje bardzo dużą nierównowagę psychiczną i emocjonalną, a wywoływany jest przez bardzo silne bodźce np. stresowe. Afekt w większości przypadków wiąże się z nieracjonalnymi działaniami i nietypowymi reakcjami pod wpływem chwili, bez namysłu. 

Aby udowodnić sprawcy zabójstwo w afekcie należy bardzo dokładnie udokumentować i uzasadnić wspomniany afekt. Bowiem za takie zabójstwo, pod wpływem naprawdę silnych emocji, kara jest stosunkowo mniejsza niż za zabójstwo podstawowe i kwalifikowane, do którego przejdziemy za chwilę.

W orzekaniu w sprawach gdzie podejrzane jest zabójstwo w afekcie bardzo ważna jest rola okoliczności w których doszło do zbrodni. Analiza procesu decyzyjnego oskarżonego to podstawowa czynność jaka powinna zostać wykonana, w szczególności gdy omawiane są możliwości popełnienia zabójstwa uprzywilejowanego.

Silne wzburzenie emocjonalne może również się pojawić w stanie nietrzeźwości umysłu pod wpływem alkoholu, narkotyków – ogólnie rzecz biorąc środków odurzających. W takim przypadku, aby kwalifikować się do czynu zabójstwa uprzywilejowanego, należy dokładnie udokumentować, że afekt u sprawcy, który dokonał zabójstwa pod wpływem takich substancji, mógł pojawić się również bez ich udziału.

Za zabójstwo uprzywilejowane polski kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Trzecim typem jest zabójstwo kwalifikowane.

Tutaj już zagłębiamy się w działanie bardziej przemyślane, zaplanowane, okrutne, z konkretną motywacją sprawcy… 

Czy nie przypomina Ci to czegoś? 

Zgadza się! 

Morderstwo jak najbardziej podchodzi pod właśnie zabójstwo kwalifikowane. Ten typ zabójstwa charakteryzuje się bezwzględnością sprawcy, dokładnym planem odebrania życia, często szczególnym okrucieństwem – słowo ‘szczególne’ jest tutaj bardzo ważne, ponieważ to w dużej mierze odróżnia zabójstwo kwalifikowane (morderstwo) od innych typów zabójstw. 

Ale czym jest to ‘szczególne okrucieństwo’? 

Sprawa morderstw ze szczególnym okrucieństwem wygląda nie tak ‘jednoznacznie’ jakby mogło się wydawać, i jak powszechnie sądzi o tym społeczeństwo.

Za zabójstwo kwalifikowane polski kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 15 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.

Rodzaje morderstw w polskim prawie karnym

Kodeks karny mówi o aż 7 typach zabójstw kwalifikowanych, do których właśnie teraz płynnie przechodzimy. Poniżej wyjaśnimy sobie te mniej oczywiste.

Morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.

Główny problem w osądzaniu, czy dane morderstwo było dokonane ze szczególnym okrucieństwem czy nie jest taki, że nie ma jednolitej prawnej definicji ‘szczególnego’ okrucieństwa. Określając jego poziom bazuje się bardziej na szali, wymiarze, gradacji czynów jakim została poddana ofiara przed śmiercią oraz po. Nie ma wyznaczonej granicy, gdzie kończy się ‘zwykłe’ okrucieństwo a zaczyna ‘szczególne’. Definicje jakie podają Sądy Apelacyjne krążą wokół jednego – zadawania ofierze cierpień, które są zupełnie niepotrzebne do osiągnięcia celu, jakim jest pozbawienie życia.

„dodatkowe, dolegliwe cierpienia, ból bądź upokorzenia, które nie były niezbędne dla osiągnięcia śmiertelnego celu, a zmierzały tylko do zaspokojenia określonych podniet sprawcy, niezależnych od zamiaru spowodowania śmierci”

~ Wyrok SA w Krakowie z dnia 20 września 2001 r., sygn. II AKa 195/901, KZS 2001, nr 10, poz. 22; wyrok SA w Katowicach z dnia 19 kwietnia 2001 r., sygn. II AKa 80/01, KZS 2001, nr 7–8.

 „działania, których charakter i intensywność wykracza poza potrzebę realizacji zamierzonego skutku, w szczególności, gdy były one całkiem niepotrzebne do osiągnięcia tego skutku (…), działań, które cechowała wyjątkowo wysoka intensywność przemocy i cierpień wynikająca z dręczenia pokrzywdzonego nie tylko ponad potrzebę osiągnięcia celu, ale i ponad wszelkie dające się zrozumieć odruchy”

~ Wyrok SA w Łodzi z dnia 13 grudnia 2001 r., sygn. II AKa 168/00, Prok. i Pr. 2002, dodatek „Orzecznictwo”, nr 7–8, poz. 24.

Morderstwo w związku z wzięciem zakładnika, zgwałceniem albo rozbojem.

Wiąże się głównie z morderstwami dokonanymi na innych osobach uczestniczących w zdarzeniu, które np. chciały bronić ofiary. Musi jednak wystąpić związek między tą zbrodnią a wymienionymi przestępstwami. Przykładem może być włamanie się do czyjegoś domu, zgwałcenie jednego z członków rodziny i zamordowanie drugiego, albo napad na bank, wzięcie pracownika jako zakładnika i jego zamordowanie, ponieważ nie chciał wyjawić szczegółów dotyczących kodu do sejfu.

Morderstwo w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.

W tym wypadku szczególne potępienie oznacza, że motywacja z jaką działał sprawca popełniając czyn zabroniony wywołuje w społeczeństwie ogromne i nietuzinkowe, w miarę zgodne oburzenie i poruszenie. Ważnym aspektem jest to, że motywacja jest tutaj rozumiana jako proces psychiczny zachodzący w głowie mordercy, a nie sam sposób popełniania morderstwa. 

„szczególne potępienie motywacji sprawcy zabójstwa odnosi się przede wszystkim do pozaprawnej kategorii reguł i norm moralnych, aprobowanych powszechnie w odczuciu społecznym, uznanych za powszechnie obowiązującą moralność i skonfrontowanych z motywacją sprawcy rażąco jaskrawo nagannie odbiegające od tych form”

~ Wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 27.06.2002 r. (II AKa 141/02) (w:) R.A. Stefański, Kodeks karny z orzecznictwem i piśmiennictwem (za lata 1998–2003), Toruń 2004, s. 323.

Jednak również w tym wypadku, stworzenie konkretnej definicji “motywacji zasługującej na szczególne potępienie” nie jest tak łatwe. Ogólnie przyjęło się jednak, że taka motywacja może dotyczyć np.:

Morderstwo jednym czynem kilku osób.

Sprawca działa z zamiarem spowodowania dwóch lub więcej skutków śmiertelnych. Podejmuje czynność zmierzającą do realizacji tej chęci. Co ciekawe, do tego rodzaju morderstwa nie podlega zamordowanie ciężarnej kobiety. Przykładem tutaj jednak może być podpalenie jakiegoś domu rodzinnego, centrum handlowego, kina, restauracji. Takie morderstwo przeważnie występuje z zamiarem bezpośrednim, ponieważ sprawca ma określony cel i dąży do niego po najmniejszej linii oporu. 

A jak ta sprawa wygląda w innych zakątkach świata?

Zabójstwo i morderstwo w niemieckim prawie karnym

Niemiecki kodeks karny, Strafgesetzbuch, wyróżnia 4 typy zabójstwa, w zależności od społecznej szkodliwości i wymiaru kary.



Zabójstwo na żądanie oznacza odebranie życia osobie, która wręcz o to prosi. Nosi również nazwę ‘zabójstwo eutanatyczne’ i grozi za nie kara pozbawienia wolności na okres od sześciu miesięcy do pięciu lat. Natomiast zabójstwo uprzywilejowane ma taki sam wymiar kary jak w polskim prawie karnym i również jest definiowane jako odebranie życia drugiej osobie pod wpływem nagłego przypływu niekontrolowanych emocji.

Również tak samo jak w polskim kodeksie karnym, w Niemczech morderstwo jest ‘ciężkim zabójstwem’ oraz wpada prawnie pod zabójstwo kwalifikowane. Poniższe artykuły są zaczerpnięte z oficjalnej strony niemieckiego ministerstwa sprawiedliwości. Artykuł 211 mówi właśnie o zabójstwie kwalifikowanym – morderstwie, a artykuł 212 mówi o zabójstwie w typie podstawowym.

Section 211

Murder under specific aggravating circumstances (Mord)

(1) Whoever commits murder under the conditions of this provision incurs a penalty of imprisonment for life.

(2) A murderer under this provision is someone who kills a person

out of a lust to kill, to obtain sexual gratification, out of greed or otherwise base motives,

perfidiously or cruelly or by means constituting a public danger or

to facilitate or cover up another offence.

Section 212

Murder (Totschlag)

(1) Whoever kills a person without being a murderer under the conditions of section 211 incurs a penalty of imprisonment for a term of at least five years.

(2) In especially serious cases, the penalty is imprisonment for life.

Główne pytanie, które budziło kontrowersje wśród niemieckich prawników brzmiało: czy §211 nie jest tylko bardziej surową wersją przestępstwa zabójstwa opisaną w §212?

Patrząc na polskie prawo karne, odpowiedź jest dość jasna. Nasz artykuł 148 §1 Kodeksu karnego definiuje jak już mówiliśmy podstawowy typ zabójstwa, a artykuł 148 §2 określa jego kwalifikowaną, czyli bardziej surową, wyrachowaną wersję. 

Jednak w niemieckim prawie sytuacja jest bardziej skomplikowana. Niemieckie sądy często traktowały §211 jako odrębne przestępstwo w przeciwieństwie do prawników. Ta różnica w podejściu miała praktyczne konsekwencje. 

Wyobraź sobie sytuację, w której trzy osoby planują przestępstwo: główny sprawca, jego pomocnik i podżegacz. Główny sprawca decyduje się zabić kogoś, pomocnik dostarcza mu broń, natomiast podżegacz namawia go do popełnienia tego czynu.

Dlatego rozstrzygnięcie, czy §211 jest odrębnym przestępstwem, czy tylko kwalifikowaną wersją zabójstwa, ma naprawdę duże znaczenie dla niemieckiego prawa karnego.

Zabójstwo i morderstwo w brytyjskim prawie karnym

Anglia i Walia nie posiadają kodeksu karnego. Zamiast tego używają różnych ustaw uchwalonych pod konkretnymi gałęziami prawa. Na ich terytorium sprawa podziału przestępstwa jakim jest odebranie życia drugiemu człowiekowi wygląda mniej więcej następująco.

Wygląda dość skomplikowanie, ale już spieszę z wyjaśnieniami!

W Wielkiej Brytanii przestępstwo morderstwa jest definiowane jako bezprawne odebranie życia drugiemu człowiekowi przez osobę poczytalną oraz posiadającą odpowiedzialność karną, którą osoba osiąga w wieku zaledwie 10 lat. Grozi za nie bezwzględne dożywocie. Zawsze jest ono umyślne i z zamiarem bezpośrednim – przestępca chce zabić. Zatem ‘zabójstwo’ z naszego artykułu 148 §1 dokonane z zamiarem bezpośrednim odpowiada brytyjskiej definicji ‘morderstwa’.

Jeśli chodzi o przestępstwo zabójstwa w Wielkiej Brytanii, to tutaj mamy wiele różnic w porównaniu do Polski. Jeśli chodzi o wymiar kary jest on elastyczny, zależy od okoliczności i typu zabójstwa. W Anglii i Walii zabójstwo może być zarówno umyślne, jak i nieumyślne. Mają pod sobą specjalne okoliczności, które definiują zakres czynów jakie wpadają pod dany typ.

Przy zabójstwie umyślnym te specjalne okoliczności służą głównie temu, aby odróżnić je od morderstwa, zmniejszając winę sprawcy. Są nimi:

W przypadku zabójstwa nieumyślnego występują okoliczności jak:

Zabójstwo i morderstwo w amerykańskim prawie karnym 

Za Oceanem Atlantyckim sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Stany Zjednoczone są państwem federalnym – oznacza to, że każdy ze stanów (a jest ich 50) ma swoje własne kodeksy karne oraz sądy najwyższe. 

Z pomocą przyszedł jednak American Law Institute, który przygotował modelowy kodeks karny (ang. Model Penal Code – m.p.c.) aby ujednolicić, a przynajmniej nieco usprawnić funkcjonowanie prawa w USA. W rzeczywistości większość stanów wprowadziły do siebie tylko poszczególne postanowienia z większymi bądź mniejszymi zmianami, a tylko nieliczne przyjęły w całości zasady dyktowane przez modelowy kodeks karny.

Zgodnie z artykułem 210.1 (2) m.p.c zabójstwo stanowi podkategorię w stosunku do ogólnej czynności jaką jest pozbawienie życia drugiego człowieka. Oprócz tej podkategorii występują osobno morderstwo oraz nieumyślne pozbawienie życia.

Powyżej przedstawione podkategorie odpowiadają dodatkowo stopniom zbrodni jakie funkcjonują w Ameryce Północnej, bo mamy ich właśnie 3.

Przez rozlegle rozbudowany amerykański system prawny ciężko jest przedstawić wymiary kar dla wymienionych wyżej podkategorii, aby wpleść się uniwersalnie w całe Stany Zjednoczone. Trzeba by było poznać kodeks karny każdego z poszczególnych regionów osobno, a prawda jest taka, że nawet definicje i samo rozumienie zabójstwa i morderstwa może się różnić między sąsiadującymi ze sobą stanami.

Kluczowe wnioski

Każda sytuacja, w której dochodzi do odebrania życia, jest tragedią, jednak sposób, w jaki prawo definiuje i osądza te zdarzenia, ma głęboki wpływ na wymiar sprawiedliwości a także na całe nasze społeczeństwo. Zrozumienie różnic między zabójstwem a morderstwem to nie tylko kwestia znajomości przepisów, ale także pojęcie tego jak ocenia się tak drastyczne czyny.

Wiedza o tym, co naprawdę kryje się za tymi terminami, w połączeniu z wiedzą psychologiczną i behawioralną pozwala nam lepiej zrozumieć złożoność ludzkich działań i intencji, a także daje nam narzędzia, by w codziennym życiu oceniać sytuacje z większą świadomością i indywidualnością.

Bibliografia:

Autorka: Julia Skrzypiec, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: unsplash.com

20 sierpnia 1989 roku w jednej z luksusowych rezydencji w Beverly Hills doszło do brutalnego zastrzelenia pewnego małżeństwa. Oba ciała zostały znalezione jeszcze tego samego dnia w jednym z pokoi willi. W tle ciągle grał telewizor, który para oglądała przed swoją śmiercią.

Na policję zadzwonił starszy z synów pary, a funkcjonariusze po przyjechaniu na miejsce zbrodni spotkali drugiego z braci, panicznie płaczącego na trawniku przed domem. W tamtym momencie pierwsze podejrzenia co do motywu zbrodni padły na porachunki mafijne, zemstę, bądź kradzież majątku znanej i szanowanej rodziny Menendez. 

Wątpliwości służb co do tych wniosków zaczęły się pojawiać w momencie, w którym obaj bracia, zamiast przeżywać żałobę, upajali się w fortunie brutalnie zamordowanych rodziców, wydając ogromne sumy pieniędzy na… praktycznie wszystko.

Droga do bogactwa

José Enrique Menendez urodził się 6 maja 1944 roku. Wychowywał się w uroczej Hawanie, stolicy Kuby, lecz w wieku 16 lat przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych. Na Uniwersytecie Południowego Illinois w Carbondale otrzymał stypendium pływackie, a dodatkowo poznał tam swoją przyszłą żonę, starszą o 3 lata Mary Louise Andersen. Kobieta posługiwała się wśród znajomych i rodziny ksywką ‘Kitty’.

W 1963 roku młodzi pobrali się, w konsekwencji przeprowadzając się razem na wschód Stanów. Tam José kontynuował naukę, będąc znany ze swoich wysokich ambicji i chęci do bycia jak najlepszym. Dzięki takim charakterystykom szybko zdobywał zaufanie pracodawców oraz zapewniał sobie posady na wysokich stanowiskach w prestiżowych firmach. W pewnym etapie swojej dynamicznej kariery zawodowej Menendez, pracując w wytwórni płytowej, kończył zarabiał aż 500 000 dolarów rocznie.

Po podjęciu decyzji o zmianie pracy Menendez szybko został zatrudniony przez Carolco Pictures, która zyskała znaczącą reputację dzięki filmom Sylvestra Stallone'a - serii „Rambo”. W 1986 roku Menendez zabrał ze sobą swoją rodzinę do Kalifornii, gdzie jego misją było ożywienie upadającej spółki zależnej, International Video Entertainment. Oczywiście, udało mu się to, a przeprowadzka przyniosła nowy poziom dochodów – wynosiły one 1 milion dolarów rocznie. Z pewnego powodu, o którym dowiesz się niedługo, w październiku 1988 roku José zdecydował się jednak opuścić tę okolicę. Kupił dla swojej rodziny dom o powierzchni prawie 840 metrów kwadratowych w Beverly Hills, który posiadał basen i kort tenisowy. Nikt nie spodziewał się, że w posiadłości rodziny Menendez, w której przed kupnem przebywali od czasu do czasu sami Michael Jackson i Elton John, dojdzie do tak krwawego morderstwa.

Rygorystyczne dzieciństwo

W międzyczasie, podczas tej całej drogi, na świat przyszli w odstępie dwóch lat od siebie Lyle i Erik Menendez. Pierwszy, Lyle, urodził się 10 stycznia 1968 roku w Nowym Jorku, natomiast Erik 27 listopada 1970 roku w New Jersey. Gdy chłopcy byli dziećmi, ich rodzice żyli na poziomie amerykańskiej klasy średniej. Bliscy i tak zeznawali, że „bracia nigdy nie dowiedzieli się czym jest bieda”.

Erik, José i Lyle Menendez

Kiedy chłopcy byli młodzi, sport był nieodłącznym elementem ich życia. Mimo to niektórzy postronni obserwatorzy pamiętają, że bracia nie wydawali się dobrze przy nim bawić. Według byłego trenera pływania, Lyle i Erik pośród grupy rówieśników wyróżniali się niechęcią i spędzali większość czasu sami ze sobą. Lyle był psotny i często wdawał się w drobne sprzeczki, a Erik wydawał się do bólu nieśmiały.

Kiedy José zdecydował, że jego młodzi synowie powinni się doskonalić, dał im wybór między piłką nożną a tenisem. Chłopcy wybrali tenis, a José wniósł swoją ogromną determinację na twardy kort. Godzina po godzinie sąsiedzi z New Jersey słyszeli dźwięki piłek tenisowych uderzanych tam i z powrotem. Podobno już o 6:30 rano Erik i Lyle wychodzili na chłodne powietrze, żeby po chwili posłusznie wykonywać wykrzykiwane przez ojca instrukcje.

Erik z kolei był dobrym pływakiem w klubowej drużynie pływackiej. Natomiast po jednym z wyścigów, podczas gdy inni rodzice chwalili dzieci, które ukończyły tor daleko za Erikiem, José wyciągnął syna z wody i ubrał, upokarzając go przed rówieśnikami. Podczas gdy to się działo, Kitty zwyczajnie stała w pobliżu.

Zainteresowanie José doskonałością Lyle'a też wykraczało poza „normalne”. Według większości zeznań José chciał, aby Lyle był najlepszy w historii we wszystkim. Z czasem temperament Lyle'a dawał o sobie znać i wybuchał podczas gry na korcie. Zamiast słuchać i pracować nad potknięciami z trenerem, uderzał w piłki kilka razy z rzędu tak mocno jak tylko mógł, a jego gra z przeciwnikami stawała się coraz bardziej agresywna. Codzienne życie już od najmłodszych lat pod presją bycia idealnym pozostawiało coraz większe, może umyślnie niezauważane, rany na psychice Lyle’a i Erika. Piętno „porażek”, jak to ojciec chłopców postrzegał ich odbiegające od perfekcji wyniki na różnych płaszczyznach, stawało się niemal nie do zniesienia dla obu braci. 

Pod przykrywką perfekcyjności

Prawdziwym powodem przeprowadzki z Kalifornii do Beverly Hills wcale nie była prestiżowa okolica, a załamująca się reputacja rodziny po pewnym incydencie.

Calabasas w stanie Kalifornia do dzisiaj uchodzi za jedno z najbogatszych miast w Stanach Zjednoczonych. Mieszkając tam, Lyle i Erik wpadli w towarzystwo błyskotliwych i przystojnych młodych mężczyzn. W takim otoczeniu łatwo było ugiąć się, aby jak najlepiej dopasować swój styl bycia i być w końcu akceptowanym. Przykładem tego okazał się Erik, stając się coraz bardziej pewny siebie i zbuntowany.

Latem 1988 roku na terenie Calabasas dochodziło do włamań. Celem były pieniądze, biżuteria, nawet sejfy. Śledztwo doprowadziło właśnie do grupy, do której należeli bracia, a konkretniej – do samego Erika. Abstrakcją było to, że żaden z członków tejże grupy nie potrzebował pieniędzy. Kierowała nimi chęć poczucia adrenaliny. W czasie, gdy sprawa włamań została rozwiązana, José był wściekły, natomiast, co ciekawe, nie obwiniał za to, co się stało, młodszego syna, a jego kolegów. Tę część swojej rodzinnej historii José i Kitty chcieli zachować wyłącznie dla siebie. Właśnie dlatego przeprowadzili się do Beverly Hills: aby napisać kolejny, a zarazem – czego nie mogli jeszcze wówczas wiedzieć – ostatni rozdział ich historii.

Przyjaciele

Jeszcze w Calabasas Erik poznał niejakiego Craiga. Razem, jako bliscy znajomi, napisali niepokojący scenariusz zatytułowany „Przyjaciele”. 62 strony tekstu opowiadały historię egocentrycznego syna bogatej pary, Hamiltona, który znajduje testament rodzinny i odkrywa, że ma odziedziczyć 157 milionów dolarów. Popełnia pięć morderstw, zaczynając od własnych rodziców…

A gloved hand is seen gripping the doorknob and turning it gently. The door opens, exposing the luxurious suite of Mr. and Mrs. Cromwell lying in bed. Their faces are of questioning horror as Hamilton closes the door behind gently, saying . . .
 
“Good evening, mother. Good evening, father . “ (His voice is of attempted compassion but the hatred completely overwhelms it). All light is extinguished, and the camera slides down the stairs as screams are heard behind.

fragment scenariusza

Scenariusz mógłby nie stanowić żadnego dowodu, gdyby nie to, co wydarzyło się w sierpniu 1989 roku. Jednak do szczegółów przejdziemy niedługo, obiecuję. 

W tym samym czasie Lyle był na pierwszym roku studiów w Princeton. Po jednym semestrze, jesienią 1987 roku, został oskarżony o plagiat pracy na zajęcia z psychologii. Chłopaka zawieszono na rok. Na początku 1989 roku Lyle wznowił studia, a jego narzeczona również osiedliła się w Princeton, pracując jako kelnerka. Tam poznała innego kelnera, Donovana Jay Goodreau, którego zapoznała ze starszym z braci.

Goodreau stał się najlepszym przyjacielem Lyle’a. Kilka tygodni po tym, jak się poznali, Lyle zabrał Donovana na grób ojca José w północnym New Jersey. Przez trzy godziny, w zimnie, obaj stali na cmentarzu, podczas gdy Lyle zwierzał się z ciężaru naśladowania jego ojca. 

W kwietniu Lyle przedstawił Donovana swoim bliskim krewnym, nawet przywiózł go do domu w Beverly Hills. Goodreau mówił, że było to wyjątkowe doświadczenie. Kolacja była jak sesja podsumowująca. Lyle wiedział, że José będzie go wypytywał o wszystko.

Wiosna 1989 roku przyniosła kolejne problemy, głównie z zachowaniem Lyle'a. Jednego dnia zabrał on Goodreau na przejażdżkę zmotoryzowanym wózkiem golfowym po pofałdowanych i zadbanych wzgórzach pola. José, łagodnie rzecz ujmując, nie był zbytnio zadowolony. Dlaczego? Ponieważ przez ten wybryk przywileje golfowe rodziny Menendez zostały zawieszone na rok. Pomimo ciągłych kłopotów, rodzina pozostała zżyta. Erik zaczął rywalizować w serii turniejów tenisowych w całym kraju. Jeden z nich odbywał się w uciążliwym upale pod koniec lipca. Mimo tego José trenował z synem od rana. Gdy wymęczony Erik wlókł się z powrotem do swojego pokoju hotelowego po dniu intensywnej rywalizacji, ojciec towarzyszył mu, aby dać swojemu synowi masaż i w ten sposób pomóc mu się zrelaksować.

Wielki dzień i jego skutki

20 sierpnia 1989 roku, pod wieczór, na terenie posiadłości rodziny Menendez rozległy się odgłosy strzałów. José został postrzelony ze skutkiem śmiertelnym – sześć razy w tył głowy. W kierunku Kitty zostało oddanych łącznie aż dziesięć strzałów. Starała się uciec, czołgając się po podłodze, jednak w jej przypadku śmiertelny okazał się strzał w policzek. Ostatnim, co zobaczyli przed śmiercią, był widok ich własnych dzieci z dwiema strzelbami wycelowanymi prosto w nich.

Rezydencja w Beverly Hills
José i Kitty Menendez
Zdjęcie z miejsca zbrodni

Obaj bracia przez jakiś czas pozostali w domu, myśląc, że któryś z sąsiadów, słysząc strzały, zadzwoni na policję. Gdy tak się nie stało, pozbyli się swoich ubrań, które były poplamione krwią, a następnie zakopali strzelby gdzieś wzdłuż ulicy Mulholland Drive. Musieli jednak zapewnić sobie jakieś alibi, i w tym celu udali się do kina. Wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie to, że na bilecie była widoczna godzina seansu. Porzucając swój pierwotny plan pojechali w zamian na festiwal „Taste of L.A.” w Santa Monica.

Po powrocie do domu, na miejscu dalej nie było policji. Trzeba było podjąć kolejny krok. Właśnie wtedy Lyle zadzwonił pod numer 911, aby zgłosić, że jego rodzice zostali zabici przez nieznanych sprawców. Policji zeznali, że wyszli tego wieczoru obejrzeć film, ale musieli się wrócić po dowód osobisty Erika. To właśnie wtedy mieli odkryć zmasakrowane ciała swoich rodziców. Ze względu na brutalność, jaką zastały służby na miejscu zbrodni, zaczęto od razu wypuszczać hipotezy o prawdopodobnym udziale mafii. Samych braci nawet nie poproszono o testy na pozostałości prochu po wystrzale, a te pomogłyby ustalić, czy niedawno strzelali z broni palnej…

W następnych miesiącach żaden z braci Menendez nie zachowywał się jak syn, który niedawno znalazł oboje swoich rodziców martwych w brutalnej, krwawej scenie morderstwa. 

Lyle kupił Rolexa, Porsche, mnóstwo ubrań i restaurację w Princeton. Erik zafundował sobie Jeepa Wranglera i osobistego trenera tenisa, dzięki któremu mógł dalej grać na korcie w meczach na skalę światową. Bracia opuścili też rezydencję w Beverly Hills, przeprowadzając się do równie drogiej Marina del Rey. Wyjeżdżali na Karaiby i do Londynu, jednak inni członkowie rodziny nie uważali tego szału zakupów za coś dziwnego. W ciągu sześciu miesięcy bracia wydali około 700 000 dolarów z fortuny własnego ojca, którego wartość w chwili śmierci szacowano na około 14 milionów dolarów. Podejrzane?

W trakcie śledztwa zaczęto w końcu podejrzewać, że bracia byli najbardziej prawdopodobnymi sprawcami - zauważono oczywisty motyw finansowy i ich wygórowane wydatki po zabójstwach. Poniekąd sprawę ułatwił im Erik, ponieważ przyznał się do morderstw swojemu psychologowi, Jerome'owi Ozielowi, łamiąc tym samym braterski pakt milczenia. Z kolei Oziel wyjawił tą wiadomość swojej kochance. Gdy z nią zerwał, ta w przypływie wściekłości powiedziała policji o zaangażowaniu braci w morderstwo, puszczając skradzione taśmy ze spotkań z psychologiem.

Na tej podstawie Lyle został aresztowany 8 marca 1990 roku, a Erik zgłosił się sam trzy dni później po powrocie do Los Angeles. Zostali osadzeni osobno.

Proces sądowy i wyrok

Po aresztowaniu braci, w latach 1991-1992 debatowano na temat tego, czy nagrania wykonane przez Oziela mogą zostać wykorzystane w sądzie. Sąd Apelacyjny w Kalifornii orzekł, że nagrania nie były chronione. Stwierdził, że dyskusje między psychologiem a braćmi odbywały się podczas sesji, które nie miały na celu terapii. Dodatkowo podawano argument uznania braci za „niebezpiecznych pacjentów”, co dawało możliwość legalnego dopuszczenia taśm jako materiałów dowodowych w procesie sądowym. Jednak, co ciekawe, nagranie w którym Erik przyznaje się do morderstw zostało uznane za uprzywilejowaną komunikację, w związku z tym nie stanowiło dowodu w procesie.

Procesy rozpoczęły się w 1993 roku, z osobnymi ławami przysięgłych dla każdego z braci. Transmitowane było dosłownie wszystko, od samych procesów po relacje zdawane przez prawników i adwokatów bezpośrednio przed i po wizycie w sądzie. Wzmagało to narodową obsesję na punkcie sprawy, która wyglądała jak rodem z jakiegoś serialu - dwaj przystojni bracia, morderstwo, tajemnice bogatej rodziny.

Lyle i Erik w sądzie, 13 marca 1990 roku

Pewnie na tym etapie czytania zadajesz sobie jedno pytanie.

Ale dlaczego bracia zastrzelili swoich rodziców? 

Pozwól, że Ci odpowiem… Chociaż w sumie nie ja, a sami bracia i ich kontrowersyjne zeznania.  

Pod opieką swoich obrończyń, Leslie Abramson i Pam Bozanich, bracia zeznali, że zabili swoich rodziców ze strachu o swoje życie. Ich matka została opisana jako samolubna, niestabilna psychicznie alkoholiczka i narkomanka, która stosowała przemoc wobec braci. Natomiast ojciec dopuszczał się na nich molestowania seksualnego. Pamiętasz fragment, w którym napisałam o ojcowskim masażu po jednym z meczy tenisa Erik’a? José, jak twierdzili chłopcy, molestował ich przez lata - Lyle'a w wieku od 6 do 8 lat, a Erika od 6 do 18 lat - a masaże polegały na przestymulowaniu genitaliów synów. Oprócz tego pojawiały się wzmianki o brutalnych gwałtach, zmuszaniu do seksu oralnego, używaniu narzędzi takich jak szczoteczka do zębów do penetracji. Bracia nawet zeznawali, że stosowali cynamon oraz cytrynę w daniach ojca aby móc zmienić smak jego spermy.

Ze względu na dość drażliwy temat, dla zainteresowanych dalszymi szczegółami zamieściłam w źródłach linki do materiałów na Youtube przedstawiających dokładne zeznania braci dotyczące molestowania.

Erik zeznał, że kilka tygodni przed 20 sierpnia powiedział starszemu bratu o molestowaniu seksualnym, którego doświadczał ze strony ojca. Od tamtej pory doszło do paru kłótni, w których José miał grozić dzieciom śmiercią, jeśli nie utrzymają molestowania w tajemnicy. Ostatnia konfrontacja miała miejsce 20 sierpnia 1989 roku. Bracia stwierdzili, że ojciec zamknął się w jednym z pokoi z Kitty, a nigdy do tej pory tak się nie działo. Paranoicznie bojąc się, że zaraz zostaną zabici przez własnych rodziców, Lyle i Erik wyszli na zewnątrz, aby załadować zakupione i przygotowane już wcześniej strzelby.

Pierwszy proces sądowy trwał sześć miesięcy. Zakończył się zawieszeniem przysięgłych, którzy nie byli w stanie uzgodnić, czy Lyle i Erik byli winni morderstwa, czy też działali w samoobronie. Natychmiast ogłoszono, że będą oni ponownie sądzeni razem. Drugi proces odbył się w 1995 roku i był znacznie mniej medialny, bowiem zakazano wnoszenia kamer do sądu. Sędzia orzekł, że nie ma wystarczających dowodów na to, że José znęcał się nad swoimi synami, co było kluczowe dla stwierdzenia samoobrony braci. 

2 lipca 1996 r. bracia zostali ostatecznie skazani za dwa morderstwa pierwszego stopnia i spisek w celu zabójstwa. Karą było dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego – ze względu na brak wcześniejszej karalności Lyle i Erik uniknęli kary śmierci. Obaj po dziś dzień odbywają wyrok w Richard J. Donovan Correctional Facility w San Diego w stanie Kalifornia.

Krótka recenzja netflixowej ekranizacji

W tym roku na platformie Netflix pojawiło się 9 odcinków opowiadających historię braci Menendez - Monsters: The Lyle and Erik Menendez Story. Jest to drugi sezon serii „Monster” produkcji Ryana Murphy’ego. Pierwszy sezon ukazał się w 2022 roku i opowiadał historię seryjnego mordercy Jeffrey’a Dahmera, który dopuścił się 17 morderstw na innych mężczyznach w latach 1978-1991. 

Miałam przyjemność obejrzeć zarówno pierwszy, jak i drugi sezon tej serii. Piszę „przyjemność”, ponieważ obie produkcje były zrealizowane na naprawdę wysokim poziomie. Uważam, że odcinki były nakręcone w dynamiczny i naprawdę wciągający sposób. Pamiętam, że w przypadku historii Dahmer’a nie miałam praktycznie zastrzeżeń - Evan Peters w roli głównej spisał się znakomicie, odwzorowanie mieszkania mordercy było łudząco podobne, dobór i gra aktorska pozostałych bohaterów także były na bardzo wysokim poziomie. 

Podobnie mogę się wypowiedzieć na temat ekranizacji historii braci Menendez - aktorzy, gra aktorska, odwzorowanie miejsc - wszystko się zgadzało. Jednak tutaj poczułam w paru momentach, że producenci podkręcali poszczególne fragmenty aby zdobyć większą oglądalność lub wzbudzić nieco kontrowersji. Mam tutaj na myśli serialowy wątek z rzekomą relacją romantyczną między braćmi, a nawet poczucie seksualizacji głównych bohaterów w poszczególnych scenach, bądź dodawanie lub przekręcanie niektórych faktów. Muszę przyznać, że czułam się w związku z tym chwilami nieswojo i niezręcznie. Starałam się równolegle pisać artykuł oraz oglądać serial, by mieć większy ogląd. 

Do tego właśnie sprowadza się główna kwestia kontrowersyjna takich adaptacji - czy etycznym jest tworzenie serialowych ekranizacji tak brutalnych historii? Zawsze należy pamiętać oglądając takie produkcje, że opowiadana historia miała miejsce w rzeczywistości. Sądzę, że należy znać autentyczne fakty o danej sprawie zanim obejrzy się taki serial. W przypadku 1 sezonu, rodziny ofiar Dahmera głośno wyrażały swoje niezadowolenie z tego, że jego historia w ogóle została przedstawiona w formacie serialowym. Taka sytuacja również miała miejsce w wypadku sezonu 2, tym razem ze strony samego Erika.

Wypowiedź Erika o serialu, udostępniona przez jego żonę

W sprawie braci Menendez istnieją dwa obozy. Jeden uznaje braci za ofiary systemu, drugi za bezwzględnych, żądnych pieniędzy morderców. Wątpliwości oraz pytań jest wiele. 

Prawdę co do tej sprawy znają tylko 4 osoby - dwie z nich nie żyją, dwie z nich trzymają się swojej wersji po dziś dzień.

W którym obozie jesteś Ty, drogi czytelniku?

Źródła:

Autorka: Julia Skrzypiec, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: abcnews.go.com

“I'm into bondage and S&M. It's kind of hard to find a willing partner as it goes for that sh*t, so when I get the urge, I go out, find some good-looking little b*tch that turns me on, kidnap her, and keep her in my playroom for a while for a sex toy. And this time it's your turn.”

— fragment z taśmy puszczanej ofiarom TBK do odsłuchu

4,5 metra szerokości i 7,5 metra długości. Takie wymiary miał pokój w którym David Parker Ray, "The Toy Box Killer", brutalnie torturował swoje ofiary. 

Postępował tak, aby ofiara nie mogła przewidzieć co zaraz się z nią stanie, wywołując u niej paniczny lęk i obezwładniający stres. Krępowanie, podwieszanie, izolowanie, poniżanie, biczowanie, podpalanie to tylko niektóre z sadystycznych czynów jakim były poddawane nie konsensualnie uprowadzone kobiety.

Działał z premedytacją, a używając manipulacji chciał doprowadzić do obłędu – kontrolować nie tylko ciało, ale również umysł. TBK (skrót od “Toy Box Killer”) udowodniono prawnie 3 ofiary, jednak ta liczba zatrzymała się w tym miejscu tylko przez jeden "błąd" przy jednej z nich, przez co nieświadomie "pozwolono" jej uciec i powiadomić policję. Do dzisiaj liczba potencjalnych ofiar waha się między 50 a nawet 100. Można tylko przypuszczać o ile więcej kobiet padłoby ofiarą Davida, gdyby kluczyki do kłódki nie znajdowały się wystarczająco blisko dłoni Cynthii…

Początek końca

22 marca 1999 roku Cynthia Vigil biegnie drogą znajdującą się na pustyni Nowego Meksyku, krzycząc i błagając o pomoc. Młoda, skrzywdzona kobieta znajduje się aż 240 kilometrów od jej stałego miejsca zamieszkania. Jest naga, a jej ciało jest pokryte licznymi siniakami, zadrapaniami, śladami po przypalaniu papierosem, krwią. Na szyi ma psią obrożę, a na jej nadgarstkach wiszą kajdanki. Kobietę mijają samochody, ale nikt nie reaguje. Cynthia w końcu dobiega do miejsca, gdzie znajdują się domki mieszkalne. Bez zawahania wbiega do jednego z pierwszych, w którym zauważa otwarte drzwi. Właścicielka na szczęście przyjmuje Cynthię oraz otacza ją opieką do momentu przyjazdu policji, jednak dopiero po paru godzinach ofiara jest w stanie się uspokoić. Mimo tego funkcjonariusze oceniają jej stan fizyczny i psychiczny na tak poważny, że zamiast na tradycyjne przesłuchanie Vigil i tak zostaje najpierw przewieziona do szpitala.

Wkrótce kobieta jest gotowa na to, aby opowiedzieć policjantom jak 3 dni temu trafiła do prawdziwego piekła. Jednak to, co opisała Cynthia, nie przygotowało ich na to, co znaleźli.

Podstęp

Cynthia zarabiała na życie jako prostytutka. Udzielała usług seksualnym napotkanym z łapanki mężczyznom w zamian za pieniądze. W jednym z barów nagle zaczepił ją starszy, miły mężczyzna zainteresowany Cynthią. Para ustaliła, że w grę wchodziło wykonanie przez kobietę seksu oralnego w samochodzie mężczyzny za cenę 20 dolarów. Kobieta przystała na propozycję, ciesząc się z szybkiego zarobku.

W samochodzie okazało się, że w środku czekała na nich inna kobieta, a mężczyzna ujawnił się jako policjant. Pokazał prostytutce swoją odznakę, po czym oskarżył Vigil o zachęcanie do korzystania z usług seksualnych i zakuł kobietę w kajdanki. Była na siebie zła, że nie była bardziej ostrożna ze składaniem swojej oferty. Cała historia bowiem wydawała się być wiarygodna, jednak wątpliwości i strach zaczęły się pojawiać gdy usta Cynthii zostały zaklejone taśmą klejącą, a na jej szyi pojawiła się metalowa obroża. Jaki normalny policjant stosowałby takie praktyki?

Samochód ruszył. Cynthii nie pozostawało nic, tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Czekała tak kilka godzin, do momentu aż auto się zatrzymało. Po wyprowadzeniu ofiary z pojazdu tajemniczy duet wepchnął Vigil do jakiejś przyczepy. 

Przyczepy nazywanej przez oprawców "pokojem zabaw", który dla ofiar jakie tu trafiały był miejscem nieludzkich cierpień.

Pokój zabaw

**UWAGA! Drastyczne treści. Aby je ominąć, można od razu skierować się do sekcji Ucieczka**

Cynthia została przypięta do krzesła ginekologicznego znajdującego się w przyczepie. Wkrótce została dla niej odtworzona dwudziestominutowa taśma, która informowała ją o tym, co ją czeka. Była od teraz niewolnicą seksualną, która miała bezwzględnie godzić się na każdą zadawaną torturę. 

Poniżej wymieniłam te, które zdołałam znaleźć i które zostały potwierdzone przez część ofiar zeznających w tej sprawie, natomiast zakres narzędzi jakie policja odkrywała w trakcie śledztwa pozwala stwierdzić, że wymienione niżej zabiegi są tylko niewielką częścią z bestialskich cierpień przez jakie musiały przejść porwane kobiety.

Wymienione poniżej punkty mogą być drastyczne dla niektórych odbiorców!!!

Przedstawione poniżej zdjęcia mogą być drastyczne dla niektórych odbiorców!!!

zewnętrzny widok na “Pokój zabaw”

wewnętrzny widok na “Pokój zabaw”

łóżko ginekologiczne do którego na dłuższy czas były przypinane siłą ofiary

zbliżenie na łóżko ginekologiczne od przodu

narzędzia tortur cz.1


narzędzia tortur cz.2

narzędzia tortur cz.3

narzędzia tortur cz.4

narzędzia tortur cz.5

narzędzia tortur cz.6

trumna do zamykania ofiar

w wolnym tłumaczeniu “jaskinia/schronienie szatana”

Z zeznań ofiar wynikało również, że w “Pokoju zabaw” znajdowało się lustro i telewizor. Dzięki nim, o ile nie miały zawiązanych oczu, krzywdzone kobiety mogły dokładnie widzieć co dzieje się z ich ciałami w danym momencie trwania tortur…

Ucieczka

Po 3 dniach piekła mężczyzna poinformował Cynthię, że ze względu na to jak dobrze znosi dotychczasowe zabawy, zostanie ona przeniesiona do innego pokoju, w którym są jeszcze bardziej ekstremalne narzędzia. Jednak jego plany, przez jeden błąd, nigdy nie doszły do skutku.

Podczas nieobecności mężczyzny współpracująca z nim kobieta zostawiła przypadkowo blisko kluczyki do kajdanek na pobliskim stole. Vigil, nie czekając, wykorzystała okazję jak najszybciej tylko mogła i udało jej się odblokować kłódkę z kajdanek. Zdezorientowana oprawczyni rzuciła się na ofiarę i stłukła lampę na głowie Cynthii mając nadzieję, że ta zemdleje. Jednak tak się nie stało, a w kontrataku Vigil dźgnęła kobietę w szyję szpikulcem do lodu. Pozwoliło jej to na przerażającą ucieczkę po pustyni, zdzierając gardło i błagając o pomoc.

Funkcjonariusze dość szybko zatrzymali niejakiego Davida Parkera Ray’a i jego dziewczynę, Cindy Lea Hendy w ich samochodzie, gdy opuszczali przyczepę. Ich samochód pasował do opisu, jaki podała Cynthia mówiąc o swoim uprowadzeniu. Ray i Hendy zostali aresztowani i zabrani na komisariat policji, gdzie złożyli zgodne zeznania. Chcieli pomóc Cynthii w rzuceniu nałogu narkotykowego. Jednak służby nie uwierzyły w ich wersję. 

Nie byli skłonni wypuścić tych dwóch potencjalnych przestępców, dopóki nie uporządkują faktów i nie sprawdzą przeszłości podejrzanych. 

Narodziny sadysty

David Parker Ray urodził się 6 listopada 1939 roku w Nowym Meksyku. Wychowywał go dziadek, ale nawet mimo tego jego agresywny, uzależniony od alkoholu ojciec utrzymywał z synem niepokojącą relację. Sporadycznie odwiedzał chłopca i dostarczał mu czasopisma przedstawiające sadomasochistyczną pornografię.

W szkole David radził sobie słabo, dokuczano mu z powodu niezwykłej nieśmiałości wobec dziewcząt. Jako nastolatek zaczął nadużywać alkoholu i narkotyków jako odreagowanie. Również same fantazje seksualne Raya o gwałceniu, torturowaniu, a nawet mordowaniu kobiet rozwinęły się w tym okresie życia. Jego siostra zobaczyła jego sadomasochistyczne rysunki i pornograficzne zdjęcia przedstawiające praktyki krępowania. David miał mieć wtedy zaledwie 14 lat. Dodatkowo twierdził, że po raz pierwszy zamordował kogoś mając 18 lat. Z jego relacji wynikało, że porwał jakąś kobietę, przywiązał do drzewa, a następnie torturował i odebrał życie, jednak policja nie mogła potwierdzić jego zeznań w tej sprawie.

"Gwałciłem s*ki odkąd byłem na tyle dorosły, by walić konia i wiązać małym dziewczynkom ręce za plecami."

David Parker Ray

Po ukończeniu szkoły średniej David otrzymał zwolnienie z armii Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował jako mechanik ogólny. Następnie zatrudnił się jako konserwator w Departamencie Parków Nowego Meksyku w “Truth or Consequences” przez całą swoją dorosłość aż do aresztowania, gdy miał 59 lat. Taka posada dawała mu dostęp do szerokiej gamy gruntów państwowych, co zainteresowało policję – miał pod ręką ogromne tereny, na których mógł ukrywać ciała. 

W “Truth or Consequences” Ray poznał 37-letnią Cindy Hendy, która również tam pracowała. Uciekała przed wyrokami skazującymi za kradzież i narkotyki. Związali się ze sobą romantycznie, a połączyły ich brutalne fantazje seksualne.

Ray był czterokrotnie rozwiedziony i miał dwoje dzieci, w tym swoją drugą wspólniczkę, córkę Glendę, która również w trakcie śledztwa została aresztowana.

Dziewczyna podobno próbowała nawet ostrzec FBI o przestępczej działalności swojego ojca w 1986 roku, natomiast zarzuty były tak niekonkretne, że FBI nie było w stanie aresztować Ray’a. 

Do momentu gdy służby nie usłyszały historii jednej z jego ocalałych ofiar – Cynthii.

Śledztwo w sprawie Toy Box Killera

Policja stanowa zdobyła nakaz przeszukania przyczepy oraz poszukiwania przedmiotów o których mówiła Cynthia, a także dowodów na jej obecność w pojeździe. 

Wewnątrz przyczepy śledczy odkryli zepsutą lampę pasujące do opisu Cynthii, która została użyta do uderzenia kobiety w głowę przez porywaczkę. Natknięto się również na fałszywą odznakę policyjną, której użył Ray i jego instrukcje dla Hendy dotyczące obserwowania ofiary podczas jego nieobecności. Znaleziono ubranie, które Cynthia miała na sobie w dniu porwania, a także asortyment urządzeń medycznych. Ponadto policja znalazła szpikulec do lodu, którego użyła Cynthia do konfrontacji z Hendy podczas swojej ucieczki. Odkryli również kasetę audio użytą do terroryzowania Cynthii i innych ofiar. Warto podkreślić, że przeszukanie to miało miejsce w 1999 roku, a odkryto, że taśma została nagrana aż 6 lat wcześniej…

Policja dodatkowo znalazła film wideo, na podstawie którego zidentyfikowała kolejną ofiarę, Kelli Garrett. Kobieta zeznała, że pokłóciła się z mężem i postanowiła spędzić noc grając w bilard z przyjaciółmi. Córka Ray’a, Glenda, która znała Garrett, zabrała ją do Blue-Water Saloon w Nowym Meksyku i upiła ją piwem. Następnie zaoferowała Garrett podwiezienie do domu, ale zamiast tego zabrała ją do domu swojego ojca, gdzie Kelli znosiła dwa dni tortur, zanim Ray odwiózł ją z powrotem do jej domu.

W trakcie śledztwa na policję zgłosiły się kolejne ofiary Toy Box Killera, dzieląc się swoją historią.

Angelica Montano była znajomą oskarżonych i 17 lutego 1999 roku weszła do ich domu w poszukiwaniu mieszanki do ciast. Ray wrócił do koleżanki z nożem, informując ją, że została porwana. Hendy również była gotowa, trzymając broń. Angelica została rozebrana i przypięta do łóżka ginekologicznego, a oprawcy nie tracili czasu i od razu zaczęli swój koszmarny teatrzyk. Ofiara twierdziła, że ta męka trwała przez trzy dni, po czym została zabrana z głównej przyczepy do mniejszej i przywiązana do krzesła, gdzie Ray i Hendy wielokrotnie porażali ją prądem w najbardziej wrażliwych miejscach. W końcu, czwartego dnia męki, Montano udało się przekonać parę, by ją wypuścili. Wywieźli ją i porzucili na lokalnej autostradzie, na pustyni, gdzie trafiła na policjanta. Zgłosiła, co się z nią stało, ale żadne dalsze działania ze strony służb nie zostały podjęte. Natomiast gdy Ray i Hendy zostali oskarżeni przez Cynthię, Angelica, słysząc historię Vigil, postanowiła kontynuować swoją sprawę. 

Z każdym nowym tropem coraz więcej tajemniczych zaginięć zaczęto powiązywać ze sprawą Toy Box Killer’a. Podpierano się na znaleziony w przyczepie swojego rodzaju pamiętnik David’a, w którym dokładnie opisywał a nawet ilustrował to, co robił z daną ofiarą. Opisy niektórych kobiet dopasowywały się w wygląd kobiet zaginionych na terenie Nowego Meksyku i okolic. Śledczych dodatkowo zdziwił fakt, z jak dużą precyzją David opisywał to, co robił każdej z kobiet. Jednak oprócz pamiętnika odnaleziono atlas anatomii kobiecego układu rozrodczego, który był studiowany przez Davida bardzo dogłębnie jak sam przyznawał. Uczył się z niego co i gdzie zrobić, aby zadać jak największy ból.

Proces sądowy i wyrok

Sędzia orzekł, że sprawy o przestępstwa przeciwko Cynthii Vigil, Angelice Montano i Kelli Garrett zostaną rozdzielone, co oznaczało, że Ray będzie sądzony za każdą z nich osobno. Sędzia orzekł również, że wiele dowodów znalezionych w przyczepie w 1999 roku nie może zostać dopuszczonych w sprawach Garrett i Montano, w tym taśma audio. 

Pierwszy proces, o przestępstwa przeciwko Kelli Garrett, zakończył się unieważnieniem gdy dwóch przysięgłych stwierdziło, że jej historia jest niewiarygodna. Twierdzono, że stosunki były konsensualne, a przyczepa była prywatnym fragmentem życia seksualnego oskarżonego. Po ponownym procesie Ray finalnie został skazany za wszystkie stawiane mu zarzuty, oprócz zarzutów morderstw. Nie było wystarczająco dowodów. Tydzień po rozpoczęciu procesu za przestępstwa przeciwko Cynthii Vigil, Ray zgodził się na ugodę, która miała na celu złagodzenie kary dla jego córki. 

28 maja 2002 roku Ray został przewieziony do zakładu karnego na przesłuchanie przez policję stanową. Zmarł na atak serca przed przesłuchaniem, w wieku 62 lat, odbywając zaledwie rok swojej kilkukrotnie dożywotniej kary.

Dzisiejsza perspektywa

Na stan z lutego 2024 roku, Cindy Hendy prowadzi spokojne życie w Kent (miasto w USA) od lipca 2019 roku. W rejestrach dalej widnieje jako "level 2 offender". Oznacza to, że jest osobą o umiarkowanym ryzyku ponownego popełnienia przestępstwa. Skrzywdziła więcej niż jedną ofiarę na przestrzeni dłuższego okresu czasu. "Level 2 offenders" zazwyczaj uwodzą swoje ofiary lub używają gróźb. Sprawcy wykorzystują pozycję i zbudowane zaufanie do popełniania przestępstw. Zazwyczaj osoby te nie żałują szkód, jakie wyrządziły swoim ofiarom.

Od 2011 roku do dzisiaj na oficjalnej stronie FBI widnieją zdjęcia aż 401 dowodów znalezionych podczas śledztwa w sprawie TBK – głównie biżuteria i bielizna damska. Jest to pierwszy link zamieszczony w źródłach dla ciekawskich. Nawet po 20 latach bliscy zaginionych osób są proszeni o przejrzenie zdjęć i skontaktowanie się ze służbami, jeśli rozpoznają którykolwiek z przedmiotów ze strony. 

Jeden z agentów FBI, który widział zawartość pokoju tortur, stwierdził, że David Parker Ray był jednym z najbardziej ekstremalnych seksualnych sadystów z jakimi kiedykolwiek miał do czynienia.

“It was a source of entertainment for me to create these tapes. That's why there was a disclaimer at the beginning of the tape stating that it was for adult entertainment only.”

David Parker Ray, "The Toy Box Killer"

Bibliografia:

Zdjęcia:

Autorka: Julia Skrzypiec, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

“Po 11 latach ciszy chcę, aby Polska zawrzała od tej sprawy. Mój ukochany wujek, brat mojej mamy, KRZYSZTOF POLKO, został zamordowany” - to fragment posta opublikowanego 5 stycznia ubiegłego roku przez panią Alicję. Kontaktuję się z autorką wpisu, chcę poznać historię Krzysztofa, dowiedzieć się, kim był. Pani Alicja nie ma nic przeciwko publikacjom na temat sprawy Krzysztofa, ale grzecznie i stanowczo odmawia rozmowy o wujku. Swoje stanowisko uzasadnia przykrymi doświadczeniami z dziennikarzami - ale nie tylko to jest powodem. Rozmowy na ten temat i konieczność wracania wspomnieniami do tamtych wydarzeń są dla rodziny jak posypywanie solą rany, która tak naprawdę nigdy do końca się nie zagoiła. Szanuję jej decyzję, nie naciskam...

Historią, którą dziś chcę opowiedzieć, przez chwilę żyła stolica - bo to właśnie w Warszawie życie stracił Krzysztof Polko.

Kim był Krzysztof?

Krzysiek urodził się 12 stycznia 1988 roku w Białej Podlaskiej. Był spokojnym, ułożonym chłopakiem, można nawet rzec: typem introwertyka. Jak wspominają bliscy, kiedy dostał swój pierwszy komputer, urządzenie pochłonęło go bez reszty. Jak to młody człowiek, spędzał sporo czasu na grach - lubił zwłaszcza te typu RPG. Brał udział w zlotach, organizował eventy związane z tym tematem. Był również członkiem lokalnego klubu o nazwie “Biały Kruk”, która zrzesza miłośników fantastyki.

Nie skupiał się jednak tylko na rozrywce - próbował również swoich sił w szeroko pojętej informatyce. W sieci robił różne rzeczy, niejednokrotnie udało mu się np. uzyskać dostęp do cudzych kont. Zdaje się jednak, iż te działania nie miały być złośliwe, chłopak raczej sprawdzał w ten sposób swoje możliwości i wiedzę. Krzysiu na tyle dobrze radził sobie z komputerami, że po ukończeniu liceum w rodzinnym mieście, postanowił wyjechać na studia do Warszawy.

Życie jako student

Był to rok 2007. Młody mężczyzna wybrał Wydział Mechatroniki na Politechnice Warszawskiej. Interesował się informatyką, robotyką, fantastyką i kulturą japońską. Jego życie opierało się zatem w dużej mierze na łączeniu pasji i zainteresowań ze studiami i przyszłością.

Po rozpoczęciu nauki na uczelni Krzysiek zamieszkał w akademiku Żaczek na warszawskim Mokotowie.

Sytuacja materialna Krzysztofa nie była najlepsza. Oczywiście rodzice pomagali mu w miarę możliwości, ale nie opłacali wszystkich wydatków syna. Mógł z ich strony liczyć na zapłatę za akademik i torbę pełną smakołyków przyrządzonych przez mamę. Zatem, aby polepszyć swoją sytuację, chłopak pisał kolegom ze studiów prace zaliczeniowe.

Krzyś nie był duszą towarzystwa. Odwiedzali go czasem koledzy z liceum, sporadycznie wychodził gdzieś ze współlokatorem. Od czasu do czasu uczestniczył też w posiadówkach w większym gronie znajomych. Jego krąg bliskich przyjaciół był wąski. Tylko nieliczne osoby mogły powiedzieć o nim coś więcej poza tym, że był miły i wesoły.

Krzysiek jawi się raczej jako osoba w znacznej mierze pochłonięta swoimi zainteresowaniami, skupiona na swoich pasjach... A wśród tych, na główny plan wysuwała się chęć dogłębnego poznania Japonii - dlatego też młody mężczyzna uczył się samodzielnie języka japońskiego. Nie sposób jednak nie zauważyć, że stoi to w pewnej opozycji względem ostatnich wydarzeń z jego życia - można by wywnioskować, że skoro bez niczyjej pomocy uczył się “jednego z trudniejszych” języków, a do tego pomagał kolegom ze studiów podczas zaliczeń, to musiał posiadać niemałą wiedzę... Dlaczego zatem nie udało mu się obronić tytułu inżyniera?

Jesienią 2012 roku, wówczas 24-letni, Krzysztof musiał zwolnić pokój w akademiku. Został skreślony z listy studentów.

Młody mężczyzna niespecjalnie często jeździł do Białej Podlaskiej, z bliskimi kontaktował się raczej telefonicznie, czy pisał maile. Dzień, w którym zamierzał opuścić akademik, był jednocześnie tym, w którym, zgodnie z obietnicą złożoną rodzicom, miał zjawić się w rodzinnym domu. Może miał zamiar powiedzieć wówczas rodzicom, że nie udało mu się obronić na studiach...

Jeden dzień, który wszystko zmienił

1 października z całą pewnością nie przebiegał tak, jak normalny dzień z życia Krzyśka. Trzeba było się pożegnać i opuścić miejsce, które przez ostatnie kilka lat zdążyło niejako stać się dla tego młodego człowieka domem.

Krzysztof spakował więc swoje rzeczy do torby i poprosił współlokatora o możliwość zostawienia ich w pokoju na około tydzień. Zapytał również, czy po powrocie do Warszawy będzie mógł zatrzymać się tam, jeśli nic innego sobie nie znajdzie. Kolega się zgodził.

Nie jest jasne, co planował Krzyś. Wiadomo, że opuścił akademik o 14:14, co zarejestrował monitoring budynku. Kolejne nagranie przedstawiające studenta pochodzi z autobusu linii 164 o godzinie 14:40. Podróż chłopaka kończy się na przystanku Bartyki o 15:20. Przez kolejne 3 dni nikt nie ma kontaktu z Krzysztofem.

4 października, przed godziną 17:00, nad Wisłą zostają znalezione zwłoki młodego człowieka.

Mężczyzna leżał na plecach, a na jego piersi widniała tylko jedna rana kłuta. Denat nie miał przy sobie dokumentów ani nic innego, co pozwalałoby poznać jego tożsamość. Funkcjonariusze mają więc problem z ustaleniem jego tożsamości. W mediach pojawia się wizerunek młodego mężczyzny. To właśnie tak bliscy dowiadują się o śmierci Krzysztofa.

Miejsce ujawnienia zwłok jest oddalone od przystanku o około 500 metrów, zaś od lewego brzegu Wisły o około 10 metrów. Mężczyzna nie posiadał przy sobie portfela ani swoich dwóch telefonów. Przy ciele znaleziono tylko pewną karteczkę - znajdowała się na niej informacja, jak dostać się na Wał Zawadowski. Co ciekawe, obecnie wiadomo, że z całą pewnością nie napisał jej Krzysztof. Sprawdzono również pismo jego bliskich oraz znajomych, oni jednak także nie byli autorami notatki.

Mimo przeprowadzenia sekcji zwłok nie udało się ustalić dokładnej godziny, o której nastąpił zgon. Ramy czasowe są dość szerokie - patolożka oszacowała bowiem, iż do śmierci studenta mogło dojść między poniedziałkiem a czwartkiem.

Rana na piersi była tylko jedna. Jej głębokość wynosiła 1,5 cm. Zdaniem lekarzy Krzysztof zmarł z powodu krwotoku, a od momentu zadania rany aż do zgonu mężczyzny mogło upłynąć od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Mimo odniesionej rany Krzysiek najprawdopodobniej był przytomny jeszcze przez jakiś czas; uważa się nawet, że mógł się przemieszczać.

Pojawiły się także informacje o otarciach na nadgarstkach, które mogłyby sugerować ciągnięcie denata za ręce, czy też ich związanie. Nie znaleziono jednak żadnych innych śladów mogących wskazywać na tego typu napaść. Brak jest jakichkolwiek obrażeń świadczących o samoobronie. Nie jest również jasne, czy te ślady na nadgarstkach w ogóle miały związek z ostatnimi godzinami życia Krzysztofa.

Co interesujące, na miejscu zdarzenia nie znaleziono narzędzia zbrodni. W okolicy ujawnienia ciała nie było śladów krwi bądź odcisków obuwia, które wskazywałyby na przemieszczanie się ofiary czy napastnika. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że pogoda 1., jak i 3 października była deszczowa, co mogło spowodować zatarcie tych śladów.

Czy ktoś zamordował Krzysztofa?

Policja ujawniła ujęcia z kamer komunikacji miejskiej. Śledczych zainteresował mężczyzna widoczny całkiem dobrze na nagraniach z pewnego autobusu. Ów człowiek ubrany był w ciemną kurtkę i najprawdopodobniej dżinsy w kolorze niebieskim. Miał krótkie, ciemne włosy. Opuścił autobus na tym samym przystanku i o podobnej godzinie, co Krzyś. Co ciekawe, po opuszczeniu pojazdu mężczyzna zerkał na jakąś kartkę...

Źródło

Narzędzie zbrodni nie zostało nigdy znalezione, stwierdzono za to brak oznak samoobrony na ciele zmarłego. Śladów osób trzecich na miejscu ujawnienia zwłok także nie było.

Mimo sprawdzenia komputera Krzysztofa przez specjalistów z USA oraz przesłuchania rodziny i znajomych, nie udało się nic ustalić.

Nie jest jasne, w jakim celu młody mężczyzna udał się w okolice Wisły.

Była dziewczyna 24-latka podejrzewa, że mógł umówić się z kimś, żeby odebrać zakup dokonany przez Allegro, ale nie zostało to w żaden sposób potwierdzone. Bliscy Krzysztofa mają pewność co do tego, że chłopak nie popełnił samobójstwa.

Początkowo sądzono, że zaginął zarówno portfel, jak i dwa telefony należące do mężczyzny, jednak ostatecznie rodzice znaleźli aparaty telefoniczne w jego rzeczach. Zatem jedyną rzeczą Krzyśka, która po dziś dzień nie została odnaleziona, jest jego portfel.

Sprawa została umorzona. Decyzja ta zapadła między innymi ze względu na brak narzędzia zbrodni bądź jakichkolwiek śladów na miejscu zdarzenia czy na ciele denata. Po dziś dzień nie udało się także ustalić tożsamości tajemniczego mężczyzny z autobusu ani do kogo należała karteczka znaleziona przy zwłokach. 

Nie da się ukryć, że wersja o samobójstwie jest wygodna... ale czy prawdziwa?

JEŚLI JESTEŚ W POSIADANIU INFORMACJI NA TEMAT ZDARZENIA Z DNIA 1 PAŹDZIERNIKA 2012 ROKU, SKONTAKTUJ SIĘ Z POLICJĄ!

Autorka: Marcelina Biała, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: Facebook

Mikuszewo to mała wieś leżąca w województwie wielkopolskim, w gminie Miłosław, licząca zaledwie około 300 mieszkańców. To właśnie tu mieści się dom rodzinny Zyty Michalskiej, do którego dziewczyna przyjechała na święta wielkanocne w 1994 roku. Nic nie zapowiadało wtedy tragedii, do której miało dojść w Niedzielę Wielkanocną.

O Zycie słów kilka

Zyta Michalska po skończeniu liceum ogólnokształcącego postanowiła wstrzymać się z pójściem na studia, ponieważ nie do końca jeszcze wiedziała, który kierunek będzie dla niej najbardziej satysfakcjonujący. W przerwie od nauki zdecydowała się zamieszkać u swojej ciotki na poznańskim Łazarzu i jednocześnie zapisać się na kurs języka angielskiego. W Poznaniu studiował również jej chłopak, Maciej, dzięki czemu młodzi mogli o wiele częściej się widywać.

Chwile poprzedzające tragedię

Na kilka dni przed świętami wielkanocnymi, dwudziestoletnia już wtedy Zyta przyjeżdża do Mikuszewa. Niedzielę Wielkanocną, która wypadała wówczas 3 kwietnia, rodzina Michalskich spędza więc w komplecie, a po mszy świętej i obiedzie każdy z domowników udaje się w swoją stronę. Siostra Zyty – Justyna – wraz z mamą udają się na drzemkę, zaś pan Waldemar – ojciec dziewczyn – idzie podlać sadzonki.

Zyta natomiast udaje się do swojego pokoju, by rozwiązywać krzyżówki. Dwa dni wcześniej umówiła się również z Maciejem, że spotkają się w niedzielę o godzinie 17:00.

Zniknięcie i poszukiwania

Punktualnie o umówionej godzinie Maciej zjawia się w domu Zyty. Drzwi otwiera mu Justyna i prowadzi chłopaka do pokoju siostry. Okazuje się jednak, że ani tu, ani w innych pomieszczeniach nie ma dwudziestolatki. Nie ma również butów dziewczyny, więc oboje są przekonani, że poszła na spacer. Znają doskonale trasę jej spacerów, która przebiega przez las, więc postanawiają wyjść jej naprzeciw. Niestety, nie spotykają Zyty na swojej drodze.

Na zewnątrz robi się coraz chłodniej i ciemniej, dlatego postanawiają wrócić do domu, z nadzieją, że dziewczyna już tam będzie. I tym razem spotyka ich zaskoczenie, ponieważ dwudziestolatki nadal nie ma. Zaalarmowani rodzice natychmiast udają się na poszukiwanie córki. Od jednego z sąsiadów uzyskują informację, że widział Zytę tego dnia i, że kierowała się wówczas w stronę lasu. Poszukiwania dziewczyny trwają do drugiej w nocy. Niestety, nie przynoszą żadnych rezultatów.

Następnego dnia, gdy losy dziewczyny nadal pozostają nieznane, pan Waldemar zgłasza zaginięcie córki na policję. Funkcjonariusze zjawiają się w Mikuszewie i zarządzają  zorganizowane poszukiwania w terenie – dzięki obecności większości mieszkańców Mikuszewa, którzy odpowiedzieli na apel policji, stworzona zostaje tyraliera, a poszukiwania zostają skierowane na teren pobliskiego lasu.

Finał poszukiwań i wstępne ustalenia

Na ciało dwudziestolatki natyka się jej matka, pani Irena. Zwłoki dziewczyny zostały ukryte w sposób prowizoryczny, poprzez przykrycie ich ściółką leśną. Na głowie Zyty znajdują się obrażenia wskazujące na uderzanie ciężkim przedmiotem, na szyi widnieje zaś sina bruzda, świadcząca o tym, iż przed śmiercią dziewczyna mogła być duszona. Stan jej ubioru wskazuje, że napaści dokonano najprawdopodobniej na tyle seksualnym.

Sekcja zwłok oraz oględziny miejsca zdarzenia wykluczają jednak motyw seksualny zbrodni – nie zostają nigdzie odnalezione ślady nasienia. Udaje się za to ustalić, iż Zyta była ciągnięta twarzą po ziemi – w tym celu sprawca najprawdopodobniej chwycił ją za kaptur kurtki, co spowodowało obrażenia widoczne na szyi dziewczyny. Wyniki sekcji zwłok wykazują, że bezpośrednią przyczyną zgonu było uduszenie, które nastąpiło poprzez dostanie się ściółki leśnej do dróg oddechowych wskutek ciągnięcia twarzą po ziemi.

Przebieg śledztwa

Śledztwo wszczęte w sprawie morderstwa Zyty Michalskiej już na początkowym etapie wyklucza z kręgu podejrzanych jej rodzinę oraz jej chłopaka, Macieja. Sprawa jest wyjątkowo trudna, ponieważ funkcjonariusze nie mają żadnego punktu zaczepienia – motyw zbrodni wciąż pozostaje nieznany. Pomimo podjętych na szeroką skalę działań operacyjnych, morderca pozostaje nieuchwytny. W związku z tym, po dziesięciu miesiącach śledztwa, które nie przyniosło żadnego rezultatu, prokurator podejmuje decyzję o umorzeniu sprawy.

Śledczy dysponują jednak naprawdę mocnym dowodem – pod paznokciami dziewczyny ujawniono bowiem krew mordercy. Niestety, w 1994 roku badania laboratoryjne w zakresie wyodrębniania DNA z materiału dowodowego są na niskim poziomie i istnieje ryzyko, iż dowód może zostać uszkodzony w trakcie wykonywania badań. Zostaje ostatecznie podjęta decyzja, by zachować materiał spod paznokci dziewczyny, i poczekać aż rozwój nauki pozwoli na bezpieczne przeprowadzenie badań, dzięki którym będzie można ustalić, kto jest sprawcą tego brutalnego pozbawienia życia młodej kobiety.

24 lata później...

Jest rok 2018. Przy komendzie wojewódzkiej w Poznaniu powołany zostaje specjalny zespół zajmujący się sprawami niewyjaśnionymi – Archiwum X. Bardzo szybko zajmuje się on powrotem do sprawy Zyty Michalskiej. Jedną z pierwszych czynności podjętych przez śledczych jest zwrócenie się do biegłych z prośbą o ustalenie profilu psychologicznego sprawcy.

Sporządzona opinia wskazuje między innymi, iż z dużym prawdopodobieństwem należy przyjąć, że morderca mieszkał w okolicy i być może był nawet przesłuchiwany podczas pierwszego dochodzenia w tej sprawie. Ponadto niezwłocznie wysłany do badań zostaje materiał dowodowy spod paznokci ofiary, w celu wyodrębnienia DNA i ustalenia profilu genetycznego sprawcy morderstwa.

Uzyskany profil genetyczny zostaje wprowadzony do bazy DNA, nie przynosi to jednak przełomu w sprawie, ponieważ sprawca nie popełnił żadnego przestępstwa od 1994 roku i w związku z tym jego DNA nie figuruje w bazie. W żaden sposób nie zniechęca to śledczych z Archiwum X. Dzięki swojej determinacji i doświadczeniu typują 92 mężczyzn, którzy mogą teoretycznie stać za morderstwem Zyty Michalskiej. Jednocześnie policjanci z wielkopolski publikują na swoich stronach internetowych informację o poszukiwaniu osób, które mogą posiadać wiedzę na temat morderstwa z 3 kwietnia 1994 roku, i apelują, aby takie osoby się zgłaszały. Informację podchwycają media i na komendach rozdzwaniają się telefony. Jeden z tych telefonów kieruje podejrzenia na Waldemara B., który w czasie zabójstwa Zyty mieszkał w sąsiedniej wsi, i który był przesłuchiwany w tej sprawie we wrześniu 1994 roku.

Policjantom udaje się pozyskać niedopałki papierosów należące do podejrzanego i wysyłają je do badań porównawczych. Wykazują one zgodność. Do zatrzymania podejrzanego o morderstwo Zyty Michalskiej dochodzi 14 grudnia 2020 roku. Od Waldemara B. pobrany zostaje materiał biologiczny – ten jest ponownie wysłany do badań, które oficjalnie potwierdzają jego związek ze sprawą. Proces przeciwko Waldemarowi B. rusza w 2021 roku.

Co wydarzyło się 3 kwietnia 1994 roku?

Z akt sądowych możemy się dowiedzieć, że tego feralnego dnia, po kłótni z rodziną, Waldemar B. udał się do lasu na rowerze. Na jednej z leśnych ścieżek doszło do spotkania ofiary z mordercą – Zyta Michalska weszła pod rower oskarżonego, a ten przewrócił się. Wywiązała się pomiędzy nimi kłótnia, podczas której dziewczyna uderzyła w twarz Waldemara B. Mężczyzna nie pozostał jej dłużny. W wyniku szamotaniny sprawca został następnie podrapany po twarzy.

W tym miejscu należy wspomnieć o jednej, zaskakującej kwestii – zadrapania na twarzy Waldemara B. zauważyła jego matka, która po tym, jak dowiedziała się, iż w okolicy zamordowano młodą kobietę, od razu domyśliła się całej prawdy. Nie została jednak przesłuchana w sprawie, sama zaś nie zdecydowała się złożyć obciążających jej syna zeznań.

Waldemar B. przed sądem zeznał ponadto, iż uderzył pięciokrotnie kamieniem w głowę leżącą na ziemi Zytę. Był przekonany, że dziewczyna nie żyje, dlatego też zaciągnął ją w głąb lasu i tam postanowił upozorować gwałt.

Po rozpoznaniu sprawy Sąd Okręgowy uznał winę oskarżonego i wymierzył mu karę 25 lat pozbawienia wolności – czyli maksymalny wymiar kary, który obowiązywał w Polsce w 1994 roku. Apelację od wyroku wniósł adwokat oskarżonego, jednakże w styczniu 2022 roku Sąd Apelacyjny podtrzymał orzeczenie Sądu I instancji.

Wyrok jest prawomocny.

Źródła:

  1. Podcast kryminalny na kanale Tropiciele Zbrodni
  2. https://www.nowiny.pl/wiadomosci/182540-zdesperowany-mieszkaniec-powiatu-wodzislawskiego-wjechal-samochodem-do-wody-uratowali-go-policjanci-z-krzyzanowic.html

Autor: Monika Danielska, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Serdecznie zachęcamy do lektury poprzednich artykułów z serii "Sukcesy Archiwum X":

  1. SUKCESY ARCHIWUM X: Sprawa Grażyny Ż., 41-letniej kobiety z Gdyni
  2. SUKCESY ARCHIWUM X: Zbrodnia sprzed lat - zabójstwo pielęgniarki Agnieszki D. w Białymstoku
  3. SUKCESY ARCHIWUM X: Sprawy zamordowanych chłopców – Marcina S. i Sebastiana T.
  4. SUKCESY ARCHIWUM X: Mieczysław K. z Krakowa. Zaginięcie, które okazało się być zabójczą intrygą
  5. SUKCESY ARCHIWUM X: Ewa Pilarska ze Zbylutowa i tragiczny finał jej zaginięcia
  6. SUKCESY ARCHIWUM X: Sprawa zaginięcia 39-letniej Małgorzaty B.
  7. SUKCESY ARCHIWUM X: Bieszczadzka zmowa milczenia
  8. SUKCESY ARCHIWUM X: Na pozór nieszczęśliwy wypadek okazał się zabójstwem 34-latki w Roszkowie

Katowice, Dąbrówka Mała, 8 listopada 1964 r., około 7 rano.

Na komendzie policji rozbrzmiewa telefon - niedaleko torów kolejowych prowadzących do kopalni Gottwald, przypadkowi przechodnie odnajdują zwłoki starszej kobiety.

Otarcia na szyi.

Siniaki na nadgarstkach.

7 ran na głowie zadanych twardym narzędziem.

Ale zacznijmy od samego początku...

Pierwsze sygnały

18 października 1927 roku w Dąbrowie Górniczej na świat przyszedł Zdzisław Marchwicki. Miał on trójkę rodzeństwa - starszą siostrę Halinę i dwóch młodszych braci, Jana i przyrodniego Henryka. Matka Zdzisława zmarła po urodzeniu Jana, nie wychowywał go jednak jego biologiczny ojciec, Józef, a dalsza rodzina. Z drugiego małżeństwa Józefa urodził się Henryk, następnie wchodził on jeszcze w 3 kolejne związki małżeńskie, te już bezdzietne.

Zdzisław miał w szkole podstawowej problemy z nauką i chodził na wagary. Był to też moment, w którym pojawiały się pierwsze niepokojące sygnały. Nie dogadywał się z rówieśnikami, miał być wobec nich złośliwy. Przyznawał w swoim pamiętniku, że podczas gdy inni chłopcy z jego klasy uznawali za karę siedzenie obok dziewczynek, Zdzisław, kiedy dostawał takową „karę”, nie mógł się skupiać na lekcjach. Uwagę poświęcał dziewczynce, z którą siedział, a na przerwach często chodził do ubikacji, aby się masturbować.

Dodatkowo znęcał się nad zwierzętami. Z zapisków z jego pamiętnika wynika, że 2 razy odbył stosunek seksualny z krową i planował jeden z kurą, do którego finalnie nie doszło. Miało się to zdarzyć, gdy miał około 17 lat. Pracował wtedy w którymś już z kolei gospodarstwie rolnym – z poprzednich albo zostawał przeniesiony, albo uciekał. Po drugim zoofilskim incydencie z krową, na którym został nakryty przez gospodynię, został zgłoszony na policję i skazany na miesiąc pozbawienia wolności.

W tym czasie z Niemiec wróciła jego siostra Halina. Z resztą braci utworzyła grupę przestępczą dokonującą kradzieży. W działalności grupy brał udział także Zdzisław. Był znany w Katowicach jako handlarz obcą walutą. Został za to skazany na dwa miesiące aresztu.

Gdy jego żonaty z Marią brat, Henryk, siedział rok w więzieniu za kradzież, Zdzisław wprowadził się do Marii. W 1956 roku Henryk rozwiódł się z kobietą, a ta związała się formalnie ze Zdzisławem. Ich małżeństwo opiewało w awantury, przemoc, brutalność, a nawet gwałty.

We wrześniu 1964 roku Maria opuściła Zdzisława.

Dziwne zbiegi okoliczności

Już miesiąc później, w listopadzie, przypadkowi przechodnie znaleźli ciało 58-letniej kobiety w pobliżu torów prowadzących do kopalni Gottwald. W przeciągu kolejnego, 1965 roku, na terenie Będzina, Czeladzi, Sławkowa i Sosnowca, doszło do kolejnych 11 napadów na kobiety, z czego 8 zakończyło się śmiercią ofiary.

W 1966 roku na terenie Gródkowa i ponownie Będzina oraz Sosnowca zaatakowano 5 kobiet, spośród których to ataków 3 były śmiertelne. Ostatni z nich miał miejsce w październiku. Pod koniec 1966 roku Maria i Zdzisław znów zaczęli się spotykać, a raczej pisać do siebie listy. Wiadomo z nich, że Zdzisław błagał żonę o powrót, jednak Maria miała już dzieci z innym mężczyzną.

1967 rok, czerwiec i październik – kolejne dwa ataki śmiertelne w Będzinie i Wojkowicach.

W grudniu 1967 roku Maria wróciła do Zdzisława, aby po mniej niż roku, w 1968, znów odejść.

W październiku 1968 roku, znów na Śląsku, znaleziono zamordowaną kobietę, a w 1970 roku kolejną – ostatnią – którą przypisano Wampirowi z Zagłębia.

Modus Operandi zagłębiowskiego Wampira

Same ofiary nie miały dużo cech wspólnych. Wszystkie były kobietami, a ich wzrost nie przekraczał 170 cm. Najmłodsza z nich miała 16 lat, a najstarsza 58 lat. Atakowane były zarówno samotne kobiety, jak i żony, matki, gospodynie, pracownice fizyczne oraz umysłowe. Morderca zatem czekał na okazję i nie szukał specjalnie konkretnych cech, ofiarą po prostu musiała być kobieta.

Natomiast gdyby przyjrzeć się okolicznościom, w jakich dochodziło do morderstw, i rodzajom obrażeń ofiar, można stwierdzić, że układały się one w tak zwany modus operandi. Są to charakterystyczne dla danych sprawców powtarzające się zachowania dotyczące wyboru ofiary, sposobu działania, miejsca, czasu, okoliczności, w których dochodzi do popełnienia przestępstwa. Dotyczyć on może również określonych okaleczeń/śladów zostawianych na ciałach/miejscach zbrodni, a także użytych narzędzi. Kluczem jest po prostu powtarzalność.

Modus operandi Wampira z Zagłębia był następujący.

Źródło

W toku analizy śladów potwierdzono hipotezę o podłożu seksualnym motywu dokonywanych zbrodni oraz sadystyczne skłonności sprawcy, zwracając uwagę na jego brutalność obchodzenia się z atakowanymi kobietami.

Śledztwo

Anna M. Pierwsza ofiara, śmiertelna. 7 listopada 1964 r.

Sprawa trafiła na policję, ale została potraktowana jako pojedynczy przypadek. Podejrzewany był mąż. Wyszedł z więzienia po 3 miesiącach.

Ewa P. Druga ofiara, śmiertelna. 20 stycznia 1965 r. (istnieją jednak wątpliwości)

Lidia N. Trzecia ofiara, śmiertelna. 17 marca 1965 r.

Irena S. Niedoszła czwarta ofiara, przeżyła. 14 maja 1965 r.

Irena została zaatakowana niespełna dwa miesiące po śmierci Lidii. Atak przebiegł w taki sam sposób jak w przypadku Lidii oraz poprzednich ofiar. Usiłowano zabić ją uderzeniem tępym narzędziem w tył głowy.

Jadwiga Z. Piąta ofiara, śmiertelna. 22 lipca 1965 r.

Modus operandi z pierwszego morderstwa powtórzył się już 5 razy. W przypadku Jadwigi podejrzewano przez jakiś czas przyjaciela ofiary, ale miał mocne alibi.

Policja dopiero po piątym ataku, a jednocześnie czwartym morderstwie, doszła do wniosku, że mają do czynienia z seryjnym mordercą. W Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Katowicach powołano specjalną grupę śledczą o nazwie „Zagłębie”, której zadaniem było złapanie przestępcy. Zmieniono jednak jej nazwę na „Anna”, od imienia pierwszej ofiary. Naczelnikiem grupy został kapitan Jerzy Gruba.

Na ulice Sosnowca, Będzina, Czeladzi i Dąbrowy Górniczej wyszło kilkuset funkcjonariuszy.

Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania sprawcy.

Eleonora G. Niedoszła szósta ofiara, przeżyła. 26 lipca 1965 r.

Zofia W. Niedoszła siódma ofiara, przeżyła. 4 sierpnia 1965 r.

Maria B. Ósma ofiara, śmiertelna. 15 sierpnia 1965 r.

Genowefa Ł. Dziewiąta ofiara, śmiertelna. 25 sierpnia 1965 r.

Poszukiwania wciąż trwały. Deszcz zmywał poszlaki. Psy śledcze gubiły ślady, doprowadzały policjantów do przystanków autobusowych, a powszechnie stosowane metody wykrywania zabójstw zawodziły. Dochodziło do kolejnych morderstw, a panika społeczeństwa rosła.

Teresa T. Dziesiąta ofiara, śmiertelna. 25 października 1965 r.

Alicja D. Jedenasta ofiara, śmiertelna. 28 października 1965 r.

Irena S. Dwunasta ofiara, śmiertelna. 12 grudnia 1965 r.

Pośród ludzi szerzyły się teorie spiskowe, jak ta, że celem Wampira było zabicie tysiąca kobiet na tysiąclecie państwa polskiego. Miała to być swego rodzaju odpowiedź na nieudolność władz w schwytaniu mordercy. Służby wystawiały nawet wyszkolone milicjantki w odludne miejsca, mając nadzieję, że Wampir się „złapie”, tak jednak się nie stało.

Stanisława S. Niedoszła trzynasta ofiara, przeżyła. 19 lutego 1966 r.

Genowefa B. Czternasta ofiara, śmiertelna. 11 maja 1966 r.

Maria G. Piętnasta ofiara, śmiertelna. 15 czerwca 1966 r.

Julianna K. Niedoszła szesnasta ofiara, przeżyła. 15 czerwca 1966 r.

Jolanta G. Siedemnasta ofiara, śmiertelna. 11 października 1966 r.

Ciało Jolanty wyłowiono z Przemszy. Była ona 18-letnią bratanicą sławnego w tamtych czasach polityka, Edwarda Gierka. Wywołało to dość duże poruszenie społeczeństwa, a także Milicji. Zaczęto przypuszczać, iż przestępca, oprócz motywu seksualnego, drwi sobie z działań policjantów. Został uznany za wroga publicznego niemal od razu.

Zofia K. Osiemnasta ofiara, śmiertelna. 15 czerwca 1967 r.

Zofia G. Dziewiętnasta ofiara, śmiertelna. 3 października 1967 r.

Jadwiga S. Dwudziesta ofiara, śmiertelna. 3 października 1968 r.

Tego samego roku wydano specjalny apel do społeczeństwa. Wyznaczono nagrodę w wysokości 1 miliona złotych dla tego, kto wskaże zabójcę. Uruchomiono również specjalny numer telefonu 22 555, na który można było zgłaszać podejrzane zachowania. Dzwonił niemal bez przerwy. Milicja zasypywana była donosami, które czasami bywały żartami.

Warto pamiętać, że milicjanci dodatkowo musieli analizować każde dotychczasowe morderstwo z dwóch perspektyw. Mogło ono bowiem być tylko próbą odtworzenia „dzieła” pierwotnego zabójcy (tzw. morderstwo pozorowane) przez jakiegoś fanatyka, bądź też faktycznym efektem działania Wampira, którym zajmowała się grupa pod kryptonimem “Anna”. Jedno ze źródeł mówi, że takich pozorowanych morderstw było aż 6.

Stworzono model hipotetyczny, zawierający aż 483 cechy fizyczne, jak i psychiczne, które miał posiadać Wampir. Ustalono jeszcze, że jego miejscem zamieszkania lub trwałego związku jest Dąbrowa Górnicza. Wytypowano ponad 250 podejrzanych, a wśród nich na miejscu 4. znajdował się Zdzisław Marchwicki. Jego 56 cech osobowościowych zgadzało się z przygotowanym profilem oraz miał trwały związek z Dąbrową Górniczą…

Jadwiga K. Dwudziesta pierwsza ofiara, śmiertelna. 4 marca 1970 r.

Dr Jadwiga K. nauczała literatury na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Co do jej sprawy było podejrzenie udziału osób trzecich. Ostatecznie powiązano ją z Wampirem, więc automatycznie stała się jednym z elementów układanki, nad którą pracowała grupa “Anna”. Istnieją jednak teorie, że miało być to morderstwo upozorowane na te popełnione przez autentycznego Wampira.

Źródło: Feluś, A. (2002), Czy Zdzisław Marchwicki był sprawcą zabójstw seryjnych o podłożu seksualnym?, „Problemy Współczesnej Kryminalistyki”, t. V.

"Szukacie Wampira? A to mój mąż."

Komenda Miejska MO w Siemianowicach, listopad 1971 r.

Na posterunek wpłynęło podanie z prośbą o ukaranie Zdzisława Marchwickiego. Napisała je jego żona. Dokument został podpisany przez prokuratora pracującego nad sprawą Wampira.

Dom małżeństwa Marchwickich, grudzień 1971 r.

Jeden z inspektorów grupy operacyjnej „Anna” rozmawiał z żoną Zdzisława. Podczas tej rozmowy miała zostać sporządzona notatka na 6 stron, dotycząca prawdziwej strony ich małżeństwa.

Zdzisław miał nadużywać alkoholu i wymuszać na żonie zbliżenia nawet 15 razy dziennie. Gdy ta się sprzeciwiała, była bita do momentu, w którym oddawała się mężowi. Mężczyźnie dużą satysfakcję przynosić miał stosunek oralny podczas menstruacji. Zdarzało się, że specjalnie wywoływał ogromne awantury, aby wywołać u żony napady padaczki. Po omdleniu kobieta była wykorzystywana seksualnie. Budziła się z dziurawymi ubraniami, ranami i śladami nasienia na ciele. W pewnym momencie zapytała Zdzisława, czy takie stosunki, gdzie „leży jak trup”, naprawdę sprawiają mu przyjemność.

Zdzisław miał odpowiedzieć: „Grunt, że jesteś ciepła”.

W trakcie śledztwa żona Zdzisława dostarczała informacji dotyczących tego, że z jakiegoś powodu nosił damski zegarek. Dodatkowo po zabójstwie dr Jadwigi K. milicja przeprowadziła kontrolę domu małżeństwa, Marchwicki był bowiem jednym z podejrzanych. Żona zeznała, że gdy dowiedział się o wizycie, spalił swoje gumowe buty, a potem był bardzo zdenerwowany przez jakiś czas. W międzyczasie przechwalał się też, że kradnie z kolegami materiały budowlane.

Zeznania żony Marchwickiego wpisywały się bardzo dobrze w profil poszukiwanego Wampira.

Aresztowanie

Siemianowice Śląskie, 6 stycznia 1972 r.

Zdzisław Marchwicki został oficjalnie aresztowany.

Otrzymał dwa zarzuty na sam początek - znęcanie się nad rodziną i zniesławienie milicjanta. Do obu się nie przyznawał. Gdy zaczęto go pytać o Annę M. i jej morderstwo, również twierdził, że nie wie, kim jest kobieta.

Żona Marchwickiego miała zjawić się dzień po jego aresztowaniu na komisariacie, aby spytać, gdzie jest jej mąż. Gdy policjant jej odpowiedział, że raczej to ona powinna to wiedzieć, kobieta zwróciła się do swojego syna słowami: „Widzisz? Twój ojciec jest mordercą”.

Laboratorium Ośrodka Techniki Operacyjnej, 31 stycznia 1972 r.

Zdzisław Marchwicki został poddany badaniom na poligrafie, urządzeniu do wykrywania kłamstw. Podczas badania reagował na sprawę wyłowienia ciała kobiety z Przemszy, a śledczy nie pytali dotąd o żadną inną ofiarę oprócz Anny M.

Już 2 tygodnie później Zdzisław Marchwicki usłyszał zarzuty działania z zamiarem pozbawienia życia na ofiarach, którymi zajmowali się śledczy z grupy “Anna” - jednoznacznie oznaczało to oskarżenie go o bycie Wampirem. Mężczyzna po raz kolejny się nie przyznawał.

Śledztwo doprowadziło do aresztowania również rodzeństwa Zdzisława. W maju aresztowani zostali bracia Zdzisława: Jan i Henryk. Ich siostra, Halina, została aresztowana w lipcu, a jej syn Zdzisław w listopadzie. Ostatniego aresztowania dokonano w grudniu, był to kochanek Jana - Józef Klimczak.

Wykazano, że Jan, który w tamtym czasie pracował w dziale administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, nakłonił Zdzisława do zamordowania Jadwigi K., ponieważ był z nią skłócony. Bracia nie przyznawali się do morderstwa, jednak zeznania przyjaciela Jana były zbyt obciążające dla nich. Za dodatkowy dowód na winę braci powołano się na zapiski z pamiętnika Zdzisława, który pisał podczas pobytu w areszcie.

W ciągu śledztwa zgromadzono rzekomo około 150 tomów akt głównych, 500 tomów akt kontrolnych i kilkadziesiąt tysięcy teczek z materiałami operacyjnymi. Śledztwo w sprawie Wampira z Zagłębia zamknięto. 

Akt oskarżenia

Katowice, Sąd Wojewódzki, 29 czerwca 1974 r.

Do sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Zdzisławowi Marchwickiemu, Janowi Marchwickiemu, Henrykowi Marchwickiemu, Józefowi Klimczak, Halinie Flak i Zdzisławowi Flak. Akt miał 258 stron, a łącznie postawiono 40 zarzutów.

23 z nich były skierowane wobec Zdzisława Marchwickiego:

Janowi Marchwickiemu postawiono zarzuty o:

Henryk Marchwicki miał odpowiadać za:

Podobne zarzuty miał kochanek Jana, Józef Klimczak.

Halinie Flak zarzucono:

Syn Haliny, Zdzisław Flak miał odpowiadać za:

Dzisiaj dokument znajduje się w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.

Proces sądowy

Katowice, Klub Fabryczny Zakładów Cynkowych „Silesia”, 18 września 1974 r.

Rozprawę prowadził sędzia Władysław Ochman, a oprócz niego w skład orzekający wchodzili sędzia Andrzej Rembisz i ławnicy. Oskarżycielami byli: prokurator generalny Józef Gurgul, który nadzorował postępowanie przygotowawcze, i zastępca prokuratora wojewódzkiego Zenon Kopiński. Obrońcami Marchwickiego zostali mecenas Bolesław Andrysiak oraz mecenas Mieczysław Frelich.

Wstęp na salę miały osoby tylko ze specjalną przepustką, jednak sam proces miał być jawny. Dziennikarze z radia, telewizji, prasy, oraz naukowcy z najróżniejszych dziedzin uczestniczyli w rozprawie.

Punktualnie o 9 rano dowódca konwoju nakazał wprowadzenie oskarżonych na salę sądową. Rozpoczął się proces seryjnego mordercy kobiet, a główny oskarżony milczał…

Katowice, 21 listopada 1974 r.

Zdzisław w końcu przemówił.

Zaprzeczał jednak, aby to on miał zamordować te kobiety, mimo że w trakcie śledztwa przyznawał się do zarzucanych mu czynów i dodatkowo podpisywał protokoły. Tłumaczył się tym, że słabo czyta, oraz że ma oczopląs. Gdy sędzia Ochman poprosił, aby opowiedział wszystko własnymi słowami, Zdzisław zaczął opowiadać o swoim życiu.

Szczegółową wiedzę na temat morderstw tłumaczył tym, że każdy o nich mówił. Jednak prokurator Gurgul na każdy argument Marchwickiego miał jakiś dowód rzeczowy bądź przytoczone zeznania świadków.

Wyrok

Podczas całego procesu sądowego Marchwicki przyznawał się do części zbrodni, potem przyznawał się do wszystkich 14 morderstw i 6 usiłowań zabójstwa, następnie zaprzeczał, czasem milczał, i tak na zmianę. W pewnym momencie powiedział nawet o 6 dodatkowych morderstwach, na które śledczy nie mieli wystarczająco dowodów aby włączyć je do sprawy Wampira.

24 i 25 lipca, 1975 r.

Sędzia Władysław Ochman poprosił Zdzisława, aby ustosunkował się do zarzucanych mu czynów. Usłyszał słowa:

„Moje życie ułożyło się tak, że wiele zawiniłem, ale cóż teraz naprawię. Sąd wie najlepiej, co zrobiłem. Żałuję, że tak postąpiłem. Obecnie nie ma to jednak żadnego znaczenia.”

Następnego dnia, zapytany, czy wczorajsze słowa mają znaczyć przyznanie się do winy, Zdzisław odpowiedział:

„Czuję się winny, boję się tego, co mnie czeka, chciałbym, ażeby jak najszybciej posłano mnie tam, dokąd mam pójść.”

28 lipca, 1975 r., 12:00

Finalnie jednak, po prawie roku tego zawiłego procesu, zebraniu mnóstwa materiału dowodowego i tomów zeznań oraz relacji świadków, Sąd ogłosił wyrok.

Areszt Śledczy w Katowicach, 26 lub 29 kwietnia 1977 r.

Zdzisława Marchwickiego powieszono w garażu Aresztu Śledczego.

Spekulacje

Jednym z podejrzanych w toku śledztwa był Piotr Olszowy, rzemieślnik z Sosnowca. Wiadomo było wszystkim, że z jego stanem psychicznym nie było najlepiej. Miał również znęcać się nad rodziną. Podczas przesłuchania po znalezieniu ciała dr Jadwigi K. mężczyzna przyznawał się do bycia Wampirem, ostatecznie został jednak wypuszczony z powodu niewystarczającej ilości dowodów. Na posterunku pracownicy mieli nawet nie pobrać od przesłuchiwanego Olszowego odcisków palców. Parę dni później milicja dostała anonim, w którym nadawca napisał, że więcej ofiar nie będzie.

Z nocy z 14 na 15 marca 1970 roku Olszowy zabił swoją żonę i dzieci, a następnie sam popełnił samobójstwo. Rodzinę miał zabić młotkiem a samego siebie podpalić. Ciało było jednak na tyle zwęglone, że pobranie odcisków palców było praktycznie niemożliwe, przez co nie można było ich porównać z tymi znalezionymi na miejscach zbrodni.

Do dzisiaj, niemal pół wieku po tych wydarzeniach, nie ustają spekulacje i kontrowersje dotyczące morderstw dokonanych na Śląsku w latach 1964-1970. Mówi się o manipulacjach dowodami, nieszczerych intencjach sądu, związkach z polityką, oraz o przymusie jak najszybszego ujęcia byle kogo, aby tylko zaspokoić opinię publiczną. Jednak i tak nadal duża część badaczy, dziennikarzy, pisarzy oraz pasjonatów kryminalistyki zadaje sobie to jedno pytanie:

Czy Wampirem z Zagłębia rzeczywiście był Zdzisław Marchwicki?

“Opisałem całe zwoje życie i wydaje mi się że i wszystkie przeztępstwa. drudno mi było opisywać to ale jakoś sobie poradziłem i natym pragne zakończyć takimi oto słowami i wszyscy ci kturzy będą czytali ten pamiętnik niech wiedzą że nie warto jest zabijać te cierpienia które ja przechodze uniknie jedynie ten kto będzie przestrzegał piątego przykazania Bożego.
Marchwicki Zdzisław wampir Zagłębia”

fragment z pamiętnika Zdzisława Marchwickiego

Źródła:

  • Gurgul, J. (2018) Problemy prawdy i zmyślenia (w tle spraw z wielkim rezonansem społecznym)
  • Feluś, A. (2002) Czy Zdzisław Marchwicki był sprawcą zabójstw seryjnych o podłożu seksualnym?, „Problemy Współczesnej Kryminalistyki”, t. V.
  • Semczuk, P. (2016) Wampir z Zagłębia
  • Zawartka, J. (2014) Modus operandi seryjnego zabójcy na przykładzie Zdzisława Marchwickiego pseudonim „Wampir z Zagłębia” Security, Economy & Law Nr 4, (80–96)
  • https://pl.wikipedia.org/wiki/Zdzis%C5%82aw_Marchwicki_(1927%E2%80%931977)
  • https://pl.wikipedia.org/wiki/Modus_operandi
  • https://inwentarz.ipn.gov.pl/node/4141106
  • https://gazeta.policja.pl/997/archiwum-1/2008/numer-37-042008/28555,quotNie-warto-jest-zabijacquot.html
  • https://www.fakt.pl/hobby/historia/53-lata-temu-wampir-z-zaglebia-zabil-po-raz-ostatni-kim-byl-marchwicki/lwbzjg6
  • https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1980915,Wampir-z-Zaglebia-Zbrodnie-ktore-wstrzasnely-Polska
  • https://kwartalnikradcaprawny.kirp.pl/2024/03/20/czy-poligraf-moze-byc-narzedziem-wspierajacym-obroncow-w-procesie-karnym/
  • https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,27016906,byl-potrzebny-ktos-kto-zostanie-publicznie-skazany-wladza.html
  • https://killer.radom.net/~sermord/New/zbrodnia.php-dzial=mordercy&dane=MarchwickiZdzislaw.htm
  • http://ligas.atspace.com/mordercy/marchwicki.html
  • http://web.archive.org/web/20170731203900/http://www.tvp.info/1232217/aresztowanie-wampira-z-zaglebia
  • https://historia.rp.pl/historia/art9367251-wampir-z-zaglebia-historia-zbrodni

Autorka: Julia Skrzypiec, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: historia.wprost.pl

Początkowo wydawało się, że był to tragiczny wypadek, w którym zginęła kobieta, pozostawiając na brzegu zrozpaczonego partnera. Jednak gdy śledczy zagłębili się w szczegóły sprawy, okazało się, że za pozornym nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności kryje się morderstwo z zimną krwią. Co tak naprawdę wydarzyło się tamtej nocy i jak przebiegało dochodzenie, które doprowadziło do odkrycia przerażającej prawdy o śmierci 34-latki?

Nieszczęśliwy wypadek

W nocy z 10 na 11 lipca 2021 roku w Roszkowie, pow. raciborskim, Andrzej J. wraz z Anetą H.-M. siedzieli w samochodzie nad zbiornikiem wodnym. Spożywali razem alkohol. Po godzinie 4 nad ranem rozległ się alarm – samochód osobowy stoczył się do zbiornika wodnego.

Andrzej J. poinformował, że samochód, w którym znajduje się jego partnerka, Aneta H.-M., znalazł się w wodzie. Tłumaczył, że oboje byli w samochodzie, gdy ten stoczył się do zbiornika wodnego. Mężczyzna twierdził, że obudził się, gdy auto znajdowało się już w wodzie. Wówczas on wydostał się z samochodu o własnych siłach, jednak nie zdołał już wyciągnąć z niego swojej partnerki.

Źródło: archiwum/OSP Roszków

Na miejscu pojawiła się zaalarmowana straż pożarna. Przybyły aż trzy zastępy Państwowej Straży Pożarnej dysponujące łodzią motorową, dwie najbliższe jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej oraz grupa ratownictwa wodno-nurkowego z Bytomia. Niestety, po wyłowieniu kobiety ratownikom nie udało się przywrócić czynności życiowych i stwierdzono zgon.

Wszystkim wydawało się, że był to tragiczny wypadek, a Aneta H.-M. nieszczęśliwie utonęła na oczach kochającego partnera. Nikt nie przypuszczał, że prawda jest jednak zupełnie inna.

Niespodziewany zwrot akcji

13 lipca 2021 r. Prokuratura Rejonowa w Raciborzu wszczęła postępowanie przeciwko Andrzejowi J. o czyn z art. 155 Kodeksu Karnego, tj. nieumyślne spowodowanie śmierci Anety H.-M., za które grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Śledztwo zostało umorzone 31 grudnia 2021 r. Nie był to jednak koniec tej sprawy, bowiem Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zdecydowała się na przeprowadzenie badań aktowych, które ukazały, że śledztwo zostało umorzone przedwcześnie.

22 lutego 2022 roku postanowiono wznowić śledztwo i wydano dyspozycję o przejęciu sprawy przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach.

Gdy policja rozpoczynała dochodzenie w sprawie brutalnego morderstwa, nikt nie spodziewał się, że przybierze ona tak dramatyczny obrót. Wstrząsające szczegóły zbrodni wychodziły na jaw jeden po drugim, a w międzyczasie morderca, osaczony przez własne czyny i wyrzuty sumienia, podjął desperacką próbę samobójstwa. Czy ten akt rozpaczy był próbą ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości, czy może ostatnim wołaniem o pomoc?

Andrzej J. 30 sierpnia 2021 roku poinformował swoich znajomych w mediach społecznościowych o swoich zamiarach, a ci zaalarmowali o tym odpowiednie służby. Andrzej J. wjechał samochodem do tego samego zbiornika wodnego w którym zginęła Aneta H.-M., jednak został uratowany. Okazało się, że był pod wpływem alkoholu. Przewieziono go do szpitala psychiatrycznego dla osób nerwowo i psychicznie chorych w Rybniku.

Sprawa, która wciąż trwa

Sprawą zajęło się katowickie “Archiwum X”. Polskie Archiwum X to specjalna jednostka policyjna, zajmująca się rozwiązywaniem najtrudniejszych i najstarszych spraw kryminalnych w Polsce. Archiwum X skupia się na niewyjaśnionych zbrodniach, które często pozostawały nierozwikłane przez wiele lat. Funkcjonariusze tej jednostki, korzystając z nowoczesnych technik śledczych, analizy DNA, zaawansowanej kryminalistyki oraz współczesnych narzędzi informatycznych, podejmują próby rozwikłania spraw, które wydawały się beznadziejne.

Opinie biegłych w dziedzinie eksperymentów wodnych oraz ruchu drogowego, uzyskane w sprawie, podważyły wersję wydarzeń przedstawioną przez Andrzeja J. To rzuciło nowe światło na sprawę, która przestała być już postrzegana jako nieszczęśliwy wypadek, a stała się zabójstwem z zimną krwią.

Stwierdzono, że po śmierci ofiary Andrzej J. używał jej karty bankomatowej, za pomocą której wypłacał gotówkę i opłacał zakupy, w tym znicz, który zapalił na miejscu jej śmierci.

18 stycznia 2024 r. Sąd Rejonowy w Gliwicach na wniosek prokuratora zastosował wobec podejrzanego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu na okres 3 miesięcy.

Za zbrodnię przypisywaną podejrzanemu obecnie grozi mu kara pozbawienia wolności od 10 lat do dożywocia. Motyw działania Andrzeja J. na ten moment nie jest znany opinii publicznej. Możliwe jednak, że nowe informacje w tej sprawie przyniesie opinia sądowo-psychiatryczna oskarżonego.

Źródła:

  1. https://www.nowiny.pl/wiadomosci/227230-przelom-w-sprawie-tragedii-w-roszkowie-wedlug-sledczych-to-nie-byl-wypadek-tylko-zabojstwo.html
  2. https://www.nowiny.pl/wiadomosci/182540-zdesperowany-mieszkaniec-powiatu-wodzislawskiego-wjechal-samochodem-do-wody-uratowali-go-policjanci-z-krzyzanowic.html
  3. https://www.pap.pl/aktualnosci/policjanci-z-archiwum-x-rozwiazali-sprawe-zabojstwa-kobiety-utopionej-w-samochodzie

Autor: Marta Piasecka, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: shutterstock.com

Serdecznie zachęcamy do lektury poprzednich artykułów z serii "Sukcesy Archiwum X":

  1. SUKCESY ARCHIWUM X: Sprawa Grażyny Ż., 41-letniej kobiety z Gdyni
  2. SUKCESY ARCHIWUM X: Zbrodnia sprzed lat - zabójstwo pielęgniarki Agnieszki D. w Białymstoku
  3. SUKCESY ARCHIWUM X: Sprawy zamordowanych chłopców – Marcina S. i Sebastiana T.
  4. SUKCESY ARCHIWUM X: Mieczysław K. z Krakowa. Zaginięcie, które okazało się być zabójczą intrygą
  5. SUKCESY ARCHIWUM X: Ewa Pilarska ze Zbylutowa i tragiczny finał jej zaginięcia
  6. SUKCESY ARCHIWUM X: Sprawa zaginięcia 39-letniej Małgorzaty B.
  7. SUKCESY ARCHIWUM X: Bieszczadzka zmowa milczenia

"Naprawdę nienawidzę ludzi i zabiłabym znowu" - napisała w liście do Sądu Najwyższego na Florydzie. Czy takich słów używa osoba, która jednocześnie twierdzi, że zabijała w obronie własnej?

Seryjna zabójczyni pozbawiła życia siedmiu nieznajomych mężczyzn w przeciągu roku, jednego z ciał nigdy nie odnaleziono.

Traumatyczne dzieciństwo

Aileen Wuornos urodziła się 29 lutego 1956 roku, w roku przestępnym, w stanie Michigan. Pomimo tego, że jej rodzice byli jeszcze nastolatkami, miała już starsze rodzeństwo. Nigdy nie poznała swojego ojca – zostawił jej matkę, Diane, kiedy była w ciąży, a ostatecznie został także skazany za molestowanie seksualne nieletnich i gwałt. Kiedy Lee miała piętnaście lat, powiesił się w celi więziennej.

Samotne macierzyństwo nie było łatwe dla jej matki. Kiedy Lee skończyła sześć miesięcy, Diane porzuciła dzieci. Trafiły one pod opiekę dziadka, Lauriego Wuornosa, i jego żony – Britty. Nie wyjawili jednak dzieciom, że tak naprawdę nie są ich rodzicami. Wydawać by się mogło, że Lee i jej brat, Keith, trafili do kochającego domu. Rzeczywistość okazała się jednak inna – jak okazało się po latach, brutalna. Wuornosowie żyli samotnie, nie integrowali się z sąsiadami, nie brali udziału w lokalnych wydarzeniach, wręcz żądali, aby nikt nie wtrącał się w ich życie. Laurie Wuornos nadużywał alkoholu, często wszczynał awantury oraz bił Lee kowbojskim skórzanym pasem z mosiężną klamrą. Kilkuletnia Lee na rozkaz dziadka musiała czyścić pas, którym była bita. Dziadek zmuszał ją, żeby rozbierała się do naga i opierała o kuchenny stół, po czym znęcał się nad nią przy użyciu pasa, który wcześniej czyściła. Zdarzało się także, że musiała kłaść się naga na swoim łóżku - na brzuchu, z rozłożonymi rękami i nogami - a następnie była brutalnie bita, molestowana i obrzucana wyzwiskami. Laurie mówił wtedy:

"Nie jesteś warta nawet powietrza, którym oddychasz!"

Dziadek stosował wobec wnuczki także inne, osobliwe kary. Pewnego razu zmusił ją, żeby patrzyła, jak topi jej kota. Zdarzało się też, że musiała jeść jedzenie znalezione w śmietniku.

Piekło, przez jakie przeszła, pozostawiło ślady w jej psychice na zawsze. Lee poznała prawdę o swoich rodzicach, kiedy miała około jedenastu lat. Była buntowniczą nastolatką, co tylko pogarszało relację z dziadkiem. Jako dziesięcioletnia dziewczynka podjęła pierwsze czynności seksualne. Z wiekiem zaczęła uprawiać seks z okolicznymi chłopcami w zamian za pieniądze i papierosy. Otrzymała nawet przezwisko „papierosowa świnka”. Wiadomo również, że zażywała narkotyki, czego konsekwencją było to, że okradała sklepy.

Kiedy w wieku 14 lat zaszła w ciążę, dziadkowie zadecydowali o odesłaniu jej do ośrodka dla samotnych matek, gdzie urodziła dziecko i przekazała je do adopcji. W 1971 roku babcia Lee, Britta Wuornos, zmarła, co doprowadziło do odnowienia kontaktu z biologiczną matką. Diane chciała zamieszkać razem z dziećmi w Texasie, jednak rodzeństwo nie wyraziło na to zgody. Lee rzuciła szkołę, zaczęła podróżować po Stanach i została pracownicą seksualną.

Życie uczuciowe

W 1976 roku Lee wyszła za mąż za multimilionera, który miał wówczas 69 lat. Lewis Gratz Fell próbował skłonić żonę do prowadzenia spokojniejszego trybu życia, jednak na próżno. Był przez nią bity, dlatego też udało mu się uzyskać nakaz sądowy ograniczający jej prawa, a następnie rozwód. Kobieta po rozwodzie powróciła do przestępczego trybu życia. Po śmierci brata otrzymała pieniądze z ubezpieczenia, jednak szybko je roztrwoniła.

W 1986 roku, w barze, w którym miały miejsce spotkania lesbijek, poznała Tyrię Jolene Moore. Między kobietami zrodziło się uczucie i wkrótce rozpoczęły wspólne życie, z którego obie były zadowolone. Lee twierdziła wręcz, że w końcu spotkało ją coś dobrego. Zarabiała jako pracownica seksualna, co było jedynym źródłem utrzymania kobiet. W wyniku problemów finansowych zmuszone były jednak do tułaczki. Kobiety miały na siebie bardzo duży wpływ. Z miłości do Tyrii, Lee była skłonna do wielu poświęceń.

Siedem tajemniczych zabójstw

Na Florydzie, na przełomie lat 1989-1990, zastrzelono siedmiu mężczyzn w średnim wieku. Ciała pozostawiane były przy autostradach, a ich samochody porzucane w oddalonych od miejsca zbrodni miejscach. Sprawczynią tych zabójstw była Aileen Wuornos. Kobieta przez wiele lat podróżowała autostopem i przyznała, że czasem z powodu braku pieniędzy poruszała temat seksu w trakcie jazdy. Utrzymywała, że każda z ofiar próbowała wykorzystać ją za darmo lub też zgwałcić, co doprowadzało ją ostateczności. Lee zabijała strzałem z broni palnej, którą nosiła w torebce.

Pierwszą ofiarą był Richard Mallory - zginął 30 listopada 1989 roku w wieku 51 lat. Lee nie była świadoma tego, że podróżuje z mężczyzną karanym za napaści seksualne na kobiety. Lee po dokonanej zbrodni przykryła mu twarz pobliskimi śmieciami i odjechała jego samochodem, który porzuciła kilka dni później. Z zeznań wynika, że Lee długo dochodziła do siebie po tym, co zrobiła. To pierwsze morderstwo wspominała słowami:

„Był podłym sukinsynem, gadał sprośne rzeczy. Upił się i dobierał się do mnie, więc go puknęłam i patrzyłam, jak zdycha.”

Pół roku później, w maju 1990 roku, znaleziono porzuconego kremowego pikapa. Jego oględziny wykazały, że samochodem poruszała się kobieta. Fotel kierowcy przysunięty był bardzo blisko kierownicy, na której znaleziono długi jasny włos. Na podłodze zauważono otwarte opakowanie prezerwatyw. Po dziesięciu dniach obok wysypiska śmieci przy autostradzie odkryto nagie ciało w stanie zaawansowanego rozkładu oraz sześć pocisków. Badane szczątki ważyły zaledwie osiemnaście kilogramów, przy czym za życia ofiara ważyła osiemdziesiąt osiem. Zwłoki należały do Davida Spearsa. W dniu śmierci miał 48 lat.

6 czerwca 1990 roku w pobliżu innej autostrady znaleziono ciało kolejnego mężczyzny, tym razem trafione aż dziewięcioma pociskami. Było ono nagie, przykryte liśćmi, trawą i kocem elektrycznym. Dzień później zauważono porzucony samochód. Jego właścicielem był czterdziestoletni Charles Carskaddon, którego zaginięcie zdążyła już wcześniej zgłosić jego matka.

4 lipca 1990 roku miał miejsce wypadek samochodowy, którego świadkiem była kobieta mieszkająca w pobliżu, Rhonda Bailey. Zgodnie z jej zeznaniami, pojazd opuściły dwie kobiety, które dziwnie się zachowywały, zabierając ze sobą chłodziarkę do piwa. Rhonda zapytała, czy potrzebują pomocy, jednak prosiły, aby ta nie powiadamiała policji, po czym wróciły i odjechały uszkodzonym samochodem. Niedługo później zostawiły samochód i zostały zauważone przez jadącego mężczyznę, który zadzwonił po straż pożarną, informując o zranionej kobiecie, którą była Lee Wuornos. Udało się jej jednak spławić służbę i uciec. Samochód, którym przemieszczały się Lee i Tyria, został odnaleziony. Należał do Petera Siemsa, którego ciała nigdy nie odnaleziono.

Troy Burress był kolejną ofiarą Lee. W dniu śmierci wyjechał w sprawach służbowych, i kiedy nie dawał znaku życia, jego żona zgłosiła sprawę na policję. Nocą odnaleziono jego furgonetkę, która była pusta. Po pięciu dniach na jego ciało natrafiła przypadkowa rodzina wybierająca się na piknik. Z rekonstrukcji wydarzeń wynika, że Lee oddała dwa strzały – jeden w pierś, drugi w plecy, po czym zabrała pieniądze firmowe Troya i uciekła. Troy Burress zginął 30 lipca 1990 roku mając 50 lat.

Szóstą ofiarą był Charles Richard Humphrers, były policjant.  Zaginął 11 września 1990 roku, mając 57 lat. Następnego dnia odnaleziono nagie ciało Charlesa z siedmioma ranami postrzałowymi. Lee po raz kolejny zabrała pieniądze i oddaliła się jego samochodem. Według zeznań świadkini, w pojeździe znajdowały się dwie kobiety, można zatem wnioskować, że morderczyni podróżowała razem ze swoją partnerką.

Siódmą, ostatnią ofiarą, był mający 62 lata Walter Giano Antonio. Jego prawie nagie ciało (miał na sobie jedynie podkolanówki) z czterema pociskami odnaleziono w pobliżu autostrady 18 listopada 1990 roku. Należące do niego dokumenty oraz ubranie znaleziono ponad 60 kilometrów od porzuconego ciała.

Źródło: https://criminalminds.fandom.com/

„Powiem, jak było. Zawsze gdzieś jechałam i łapałam okazję. Podwoziły mnie tysiące mężczyzn i kobiet, wszystko było w porządku. Nie dobierali się do mnie. W głębi serca jestem dobra, ale kiedy się upiję bywa różnie. Po prostu […] kiedy się upiję, lepiej ze mną nie zadzierać, rozumie pan. Taka jest prawda. Nie mam nic do stracenia. Taka jest prawda.”

Aresztowanie

Aileen Wuornos została aresztowana 9 stycznia 1991 roku. Rok po zabójstwie Richarda Mallory’ego opublikowano portrety pamięciowe dwóch kobiet. Policja otrzymała setki telefonów i wiele tropów. W międzyczasie odnaleziono aparat fotograficzny Richarda Mallory’ego oraz rachunek z lombardu z odciskiem kciuka - bardzo szybko okazało się, że odcisk należy do Lee.

Jeden z policjantów, Mike Joyner, postanowił zastawić na nią pułapkę. Razem ze swoim partnerem przebrali się odpowiednio do swoich ról i odwiedzili bar, w którym mogła przebywać kobieta – po kilku dniach ta rzeczywiście się pojawiła. Mike nawiązał z nią koleżeński kontakt. Trzy dni później, pod wpływem alkoholu, Lee zwierzyła się mężczyźnie.

Mówiła, że śpi w samochodzie, kończą jej się pieniądze, a jej koleżanka wyjechała. Mike starał się działać ostrożnie, ponieważ wiedział, że może być kolejną potencjalną ofiarą. Strach przed tym, że seryjna zabójczyni może w każdej chwili zniknąć, doprowadził jednak do decyzji o jej aresztowaniu pod pretekstem nielegalnego posiadania broni. Dla niepoznaki, Mike również został aresztowany, ponieważ grupa operacyjna doszła do wniosku, że relacja Mike’a i Lee może być jeszcze przydatna w śledztwie.

Lee nie zdawała sobie sprawy, o co tak naprawdę jest podejrzewana. W trakcie jednej z rozmów przyznała się Mike’owi, że posiada skrytkę, w której przechowuje swoje rzeczy. Po jej przejrzeniu okazało się, że rzeczy, które tam się znajdowały, wiązały Lee z ofiarami.

Kluczowa okazała się współpraca Tyrii z policją. Kobieta żyła w strachu przed swoją partnerką i z racji tego, że nie brała bezpośredniego udziału w zbrodniach, istniała szansa oczyszczenia z zarzutów. Decydująca miała być rozmowa telefoniczna, w trakcie której Tyria miała naprowadzić Lee na temat zabójstw, których dokonała. Wuornos domyśliła się, że telefon może być na podsłuchu, przez co unikała rozmowy na ten temat. Skuteczna okazała się jednak groźba, że Tyria w wyniku podejrzeń zostanie aresztowana. Lee przyznała się do popełnionych zbrodni.

16 stycznia 1992 roku została skazana na karę śmierci za pomocą krzesła elektrycznego. Wyrok wykonano 9 października 2002 roku poprzez śmiertelny zastrzyk.

Źródła:

  1. Ch. Berry-Dee, Rozmowy z seryjnymi morderczyniami, wyd. Czarna Owca, 2018.
  2. http://ligas.atspace.com/mordercy/wuornos.html
  3. http://criminalmind.pl/

Autorka: Ewa Prusicka, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: Wikipedia

20 napaści, 9 ofiar śmiertelnych. Ocalałe kobiety nigdy nie odzyskały pełnej sprawności. Paraliżujący strach towarzyszył mieszkańcom Pomorza przez bardzo długi czas. Wszechobecne poczucie niebezpieczeństwa wykluczało samotne spacery. Na kobiety wracające do miejsca zamieszkania pociągami i autobusami czekali ojcowie, mężowie i bracia, bo nie wiadomo było, kiedy i gdzie nastąpi kolejny atak oraz kto będzie następną ofiarą. Kim był Paweł Tuchlin i dlaczego przez wiele lat bezkarnie krzywdził niewinne kobiety? Oto historia jednego z najgroźniejszych seryjnych zabójców w Polsce.

Źródło: Dziennik Bałtycki

Dzieciństwo i młodość

Paweł Tuchlin urodził się 28 kwietnia 1946 roku w pomorskiej miejscowości Góra. Miał dziesięcioro rodzeństwa, z którym dobrze się dogadywał. Dzieciństwo Tuchlina nie należało jednak do najłatwiejszych, ze względu na agresywne metody wychowawcze, jakie stosował jego ojciec, oraz fakt, iż nadużywał on alkoholu, czego wynikiem były awantury, w trakcie których znęcał się nad swoją żoną. W odniesieniu do późniejszych wydarzeń istotne jest to, że zdarzało się mu używać do tych czynności młotka. Paweł Tuchlin także doświadczył przykrości i przemocy ze strony ojca. Powodem było to, że przez wiele lat moczył się do łóżka. Opisał on swoją przypadłość w pamiętniku.

Moja choroba polegała na tym, że moczyłem się w nocy podczas snu. A jedynym wtedy dostępnym „lekarstwem” dla mnie w domu była pyda, splot rzemieni. Gdy się rano wstawało, to matka albo ojciec sprawdzali moje łóżko. Kiedy było mokre, to dostawało się porcję „lekarstwa" pydą. Następnego dnia scena ta się powtarzała, bo ojciec był zdania, że ja leję w łóżko złośliwie lub też z lenistwa.”

Z tego też powodu był obiektem kpin. Co więcej, cierpiał on również na epilepsję i starał się mówić wolno, żeby się nie jąkać. Wszystko to trwało do 16 roku życia.

W technikum, w momencie rozpoznania jego problemu, skierowano go na badania i rozpoczęto leczenie, jednak nie odniosło ono natychmiastowego skutku. Wynikiem tego było skreślenie go z listy mieszkańców internatu, co wiązało się z porzuceniem szkoły z uwagi na utrudniony dojazd z rodzinnej miejscowości. Po powrocie do domu leczenie nie było kontynuowane. Nie wytrzymał tam długo i po latach przemocy i upokorzeń, jako już dorosły osiemnastoletni człowiek, podjął decyzję o ucieczce z domu.

Pomimo opisanych trudności życiowych nie sprawiał on problemów wychowawczych. Uzyskiwał dobre oceny, chętnie brał udział w grach i przedstawieniach, miał poczucie humoru i był lubiany w towarzystwie. Z powodu swojej wstydliwej przypadłości nie miał jednak powodzenia u kobiet, dlatego też uważnie je obserwował i podglądał zakochane pary. Najbardziej ciekawiły go żeńskie narządy płciowe – interesowała go płeć przeciwna, a w wieku 13 lat zaczął się onanizować. Obecność kobiet przestała go krępować dopiero wtedy, kiedy zaczął z nimi więcej przebywać. Stało się to po podjęciu pracy na budowie i zamieszkaniu w hotelu robotniczym. Atmosfera tamtego miejsca sprawiła, że zaakceptował obecność alkoholu, od którego niegdyś stronił, a pojawiające się tam kobiety „lekkich obyczajów” pomogły mu przełamać wewnętrzny strach m.in. poprzez kontakt cielesny.

Kilka lat później ożenił się, jednak małżeństwo nie trwało długo z uwagi na jego niestałość w uczuciach. Niedługo po rozwodzie zawarł kolejny związek małżeński.

Przeszłość kryminalna

W 1966 roku Tuchlina przyjęto do wojska, jednak podczas ćwiczeń ze strzelania jego słuch uległ uszkodzeniu, w wyniku czego został zwolniony i wrócił do rodzinnej miejscowości. Nie wyszło mu to na dobre, ponieważ, jak się okazało, wówczas rozpoczął swoją karierę złodzieja. Za kradzież samochodu skazano go na karę dwóch lat pozbawienia wolności, jednak został wcześniej zwolniony warunkowo. Po wyjściu z zakładu karnego podjął pracę jako kierowca, ale niedługo potem stracił prawo jazdy, ponieważ prowadził samochód w stanie nietrzeźwości.

Z karty karalności Centralnego Rejestru Skazanych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że od 1967 roku Tuchlin był tam notowany siedmiokrotnie. W latach 1970-1972 ponownie odbywał karę więzienia, również z powodu kradzieży. Podczas pobytu w zakładzie karnym został przyłapany na posiadaniu noża w celi oraz na wysyłaniu korespondencji nielegalną drogą. W latach 1976-1979 Paweł Tuchlin odbył kolejną karę pozbawienia wolności.

Sposób działania

Tuchlinowi początkowo wystarczały praktyki ekshibicjonistyczne. Po jakimś czasie zapragnął jednak bardziej wyrazistych doznań. Akty ekshibicjonizmu przerodziły się w ataki na tle seksualnym.

Przeanalizowanie sposobu dokonywania zarzucanych mu czynów pozwoliło wywnioskować, że sposób jego działania ewoluował. Początkowo działał gwałtownie, w wyniku towarzyszącego mu napięcia. Wykorzystywał nadarzające się okazje, a jego ofiarami były kobiety spotkane przypadkowo – ich wiek mieścił się w przedziale 19-54, co wskazuje na to, że ten czynnik nie miał dla niego znaczenia. Często obserwował je w pociągu bądź autobusie, po czym wysiadał razem z nimi. Następnie w rejonie pozbawionym potencjalnych świadków obezwładniał je ciosami – w tym celu używał młotka lub metalowego pręta. Narzędzie nosił ze sobą, co wskazuje na to, że zawsze był przygotowany na taką okoliczność.

Z biegiem czasu jego czyny nabrały opanowania i „dojrzałości”. Tuchlin zazwyczaj atakował od tyłu, posługując się przedmiotem do obezwładnienia zawsze w ten sam sposób – zadawał kilka (zazwyczaj około siedmiu) ciosów w głowę. Jeżeli ofiara przejawiała opór lub próbowała uciekać, liczba uderzeń ulegała zwiększeniu – przyznał, że jedną z kobiet dobijał młotkiem przez około pół godziny. Następnie swoją ofiarę przemieszczał w bardziej ustronne miejsce i ją okradał. Jego zdaniem był to najprostszy i najbardziej skuteczny pod kątem technicznym sposób. Podkreślał, że czyny, jakich się dopuszczał, nie wynikały z chęci pozbawienia życia tych kobiet, tylko z potrzeby zaspokojenia popędu seksualnego. Co istotne, z żadną ze swoich ofiar nie odbył stosunku seksualnego.

„Nie wiem dokładnie, kiedy przyszedł mi do głowy pomysł napadania na kobiety i ogłuszania ich młotkiem. Pamiętałem jednak, że w ten sposób głuszy się świnie przed ubojem. Nie myślałem nigdy o jakichś bardziej bezpiecznych sposobach. Sądziłem, że nie zabijałem tych kobiet, bo zawsze słyszałem ich oddech, ruszały się i kiedy odchodziłem były żywe. Po osiągnięciu wytrysku ubierałem się, przeglądałem torebkę kobiety i zabierałem pieniądze, biżuterię, jedzenie. Przedmioty te miałem w domu, bawiłem się nimi albo dawałem żonie. Kiedy taka kobieta doszła do siebie i stwierdziła ich brak, to na pewno się martwiła. Ta myśl cieszyła mnie, ale nie wiem dlaczego.”

Poczynania Tuchlina w późniejszym okresie jego działalności zaczęły zakrawać na swoistą nonszalancję. Nie miała dla niego znaczenia pora dnia czy niesprzyjające okoliczności, przez co zaczął popełniać błędy. Istotnym tropem wydawał się być młotek, który odnaleziono na miejscu jednej ze zbrodni, jednak mimo tego mężczyzna w dalszym ciągu pozostawał na wolności.

Trudno ocenić, ilu kobietom udało się wymknąć z jego rąk, ponieważ ze swoich planów rezygnował np. w momencie spłoszenia przez pojawiające się światło czy też zbliżających się ludzi. Z każdą kolejną zbrodnią mieszkańców Pomorza ogarniał coraz większy strach. Starali się oni poruszać w grupach i wracać do domu przed zmrokiem.

Kobiety, które przeżyły ataki Tuchlina, doznały wielu urazów – niektóre z nich w ich wyniku straciły części kości czaszki, możliwość poruszania się, słuch, pamięć, czy też mowę, nie mówiąc o bliznach czy występujących tikach, które nigdy nie ustały. Ich rekonwalescencje trwały bardzo dugi czas, a głębokie urazy psychiczne z pewnością pozostały na całe życie.

Seryjny zabójca aresztowany

W 1983 roku powołana została specjalna grupa dochodzeniowo-śledcza pod kryptonimem „Skorpion”. Nazwa ta wzięła się od sposobu działania sprawcy, który atakował niespodziewanie, bezwzględnie, skutecznie, ze skutkiem tragicznym – tak jak skorpion.

Do ostatecznego rozwikłania sprawy przyczyniły się wydarzenia z wiosny 1983 roku. Tuchlin dokonał kradzieży świń, a następnie podczas napadu na kolejną kobietę zostawił wyraźny ślad obuwia, który pozwolił zawęzić krąg podejrzanych. Nie poszukiwano kogoś całkowicie anonimowego, dlatego „Skorpiona” bardzo szybko powiązano z rysopisem seryjnego zabójcy. Niedługo później został zatrzymany, a w jego domu znaleziono rzeczy należące do ofiar, co tylko potwierdziło podejrzenia śledczych.

Podczas przesłuchania przyznał się do zarzucanych mu czynów i z każdą godziną informował o kolejnych ofiarach. Prowadzący przesłuchanie momentami wątpili, czy tak chętny do współpracy i na pozór zrównoważony człowiek może być zabójcą. Tuchlin odbierany był przez społeczeństwo jako osoba spokojna, raczej skryta, ale wesoła, nieokazująca zdenerwowania i niemająca nałogów. Podczas 19 wizji lokalnych opowiadał szczegółowo o przebiegu zdarzeń, wyjaśniając wiele niewiadomych, np. to, dlaczego młotek owijał bandażem. Okazało się, że robił to ze względu na swoją wygodę, ponieważ nosząc młotek za pasem metalowa część oziębiała jego brzuch.

W trakcie wizji lokalnych Tuchlin był podniecony rekonstrukcją wydarzeń, bardzo precyzyjnie odtwarzał swoje zbrodnie, jakby cieszył się, że przeżywa wszystko na nowo.

(…) przeżywałem tam na miejscu wszystko jeszcze raz, ale to nie to samo, nie było tej atmosfery, co wtedy.”

Źródło: Dziennik Bałtycki

Mężczyzna przyznał, że gdyby nie został zatrzymany, działałby dalej, ponieważ było to silniejsze od niego. Łącznie przesłuchano 1614 świadków i skorzystano z opinii 26 biegłych różnych specjalności. Szczególnie ważna okazała się ocena biegłych z zakresu psychiatrii.

W którymś momencie Tuchlin zwrócił się do władz więziennych o zgodę na przejście korekty płci, a potem próbował popełnić samobójstwo. Pomimo współpracy, w sądzie odwołał wszystkie zeznania, twierdząc, że były one wynikiem rzekomego układu, jaki miał mieć z funkcjonariuszem.

5 sierpnia 1985 roku został ostatecznie ogłoszony wyrok – Paweł Tuchlin został skazany na karę śmierci. Sąd uzasadnił swoje stanowisko w następujący sposób:

„Podstawowym celem kary jest oddziaływanie wychowawcze. W przypadku jednak Pawła Tuchlina nie może być mowy o tym celu kary, a kara może mieć jedynie charakter eliminacyjny. Wymierzenie kary wyjątkowej w tym przypadku czyni zadość poczuciu sprawiedliwości i oczekiwaniom społecznym.”

Paweł Tuchlin został powieszony 25 maja 1987 roku. Była to przedostatnia kara śmierci wykonana w Polsce.

Źródło: Dziennik Bałtycki

Źródła:

  1. J. Stukan, Seryjni mordercy, Wydawnictwo Aktywa Frampol 2017,
  2. M. Pruski, Z. Żukowski Czas Skorpiona, Krajowa Agencja Wydawnicza 1988,
  3. https://dziennikbaltycki.pl/

Autorka: Ewa Prusicka, wolontariuszka Fundacji Zaginieni

Zdjęcie: Onet.pl

Fundacja ZAGINIENI
chevron-down