Cisza, która zapadła po rozdzierającym krzyku dziecka w zimowy wieczór 24 stycznia 1995 roku, trwa do dziś. Sprawa Ani Jałowiczor, dziesięcioletniej dziewczynki z śląskiego Simoradza, to jedna z najbardziej tajemniczych i bolesnych zagadek kryminalnych w Polsce. Choć od jej zaginięcia minęły trzy dekady, wciąż brak odpowiedzi na pytanie: co się z nią stało?
Ania Jałowiczor urodziła się 9 października 1984 roku w Wadowicach jako pierworodna córka Krystyny i Bolesława Jałowiczorów. Rodzina mieszkała najpierw w Inwałdzie, później w Andrychowie, a w 1994 roku dzieci – Ania i jej młodszy brat Dominik – zostały oddane pod opiekę dziadków w Simoradzu, gdy rodzice wyjechali do Francji, by zarobić na budowę domu.
Simoradz to mała, licząca wówczas około 800 mieszkańców miejscowość. Ania, uczennica czwartej klasy miejscowej szkoły, szybko zdobyła sympatię rówieśników i bez problemów zaadaptowała się w nowym otoczeniu.
Dziewczynka była pogodna, śmiała i pedantyczna. Wszystko zmieniło się w styczniu 1995 roku.
24 stycznia 1995 roku w szkole odbywał się bal karnawałowy. Ania miała wrócić do domu pieszo, jak zwykle, lecz nigdy tam nie dotarła. Ostatni raz widział ją kolega Jacek, który odprowadził ją na krótkim odcinku drogi. Chociaż zaproponował towarzystwo na całej trasie, dziewczynka miała odpowiedzieć, że poradzi sobie sama.
Tego wieczoru sołtys miejscowości widziała w pobliżu szkoły jasny samochód, prawdopodobnie fiat 125p lub łada. Słyszała też przeraźliwy krzyk dziecka. Chwilę później widziała, jak zamykają się tylne drzwi i nieznany kierowca odjeżdża z piskiem opon. Kobieta nie podejrzewała wówczas najgorszego. Dopiero później, gdy rozpoczęto poszukiwania, jej zeznania stały się kluczowym śladami w sprawie.
Akcja poszukiwawcza była szeroko zakrojona. Udział w niej wzięło ponad 400 osób, w tym policja, strażacy, straż graniczna i wolontariusze. Przeszukiwano lasy, akweny wodne i nieużytki w promieniu kilku kilometrów. Mimo to nie odnaleziono żadnego śladu po Ani.
Kilka dni później w pobliskim stawie odkryto ciało kobiety – siostry jednego z nauczycieli Ani. Kobieta, jak stwierdzono, zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, ale jej zaginięcie i śmierć budzą wątpliwości, szczególnie w kontekście dramatycznych wydarzeń w Simoradzu.
Sprawą Ani zajmowano się przez kilka miesięcy, a następnie śledztwo zostało umorzone. Przyjęto trzy główne hipotezy:
Dominik Jałowiczor, brat Ani, od lat walczy o odkrycie prawdy. W 2022 roku za pomoc w rozwikłaniu sprawy wyznaczono nagrodę w wysokości 100 tysięcy złotych. Sprawę podjęło Katowickie Archiwum X, lecz mimo upływu lat i nowych śladów, wciąż brakuje przełomu.
Współczesne systemy, takie jak Child Alert, mogłyby pomóc szybciej nagłośnić sprawę zaginięcia, ale w 1995 roku technologia i środki operacyjne były znacznie uboższe. Dziś wiemy, jak ważne jest szybkie działanie i nagłaśnianie takich tragedii.
Każda informacja może mieć znaczenie
Bliscy Ani zasługują na odpowiedzi, które zakończą lata cierpienia i niepewności. Jeśli posiadasz jakąkolwiek wiedzę na temat tamtych wydarzeń, skontaktuj się z odpowiednimi służbami. Pamiętaj, że możesz to zrobić anonimowo. Sprawiedliwość może czekać latami, ale nigdy nie powinna się przedawnić.
Jeśli chcesz przekazać jakieś informacje możesz kontaktować się pod numerem 605272791 lub mailowo find.my.sister.anna@gmail.com
Więcej informacji o sprawie pod linkiem: https://youtu.be/0sgUum1jQ5E?si=GWrHFtcIwIEttPh9
Autorka: Angelika Więcław – wolontariuszka Fundacji Zaginieni, we współpracy z kanałem Zbrodnia Ikara