Sprawa Christiana Ranucciego jest jednym z najbardziej poruszających przypadków w historii francuskiego wymiaru sprawiedliwości. To historia młodego człowieka, który został skazany na śmierć za morderstwo w sprawie pełnej niejasności i kontrowersji. Tragedia ta wzbudza do dziś wiele pytań, a jej wpływ na francuskie społeczeństwo i debatę nad karą śmierci pozostaje nieoceniony.
Christian Ranucci urodził się 6 kwietnia 1954 roku w Awinionie. Był zwyczajnym młodym mężczyzną, który wiódł spokojne życie do momentu, gdy w czerwcu 1974 roku jego los odmienił się na zawsze. Tego roku w rejonie Marsylii doszło do zaginięcia ośmioletniej dziewczynki, Marie-Dolorès Rambla. Dziecko zniknęło 3 czerwca, gdy bawiło się przed swoim domem. Jej ciało zostało znalezione dwa dni później w zaroślach niedaleko Marsylii. Okoliczności tej zbrodni wstrząsnęły całą Francją.
Christian Ranucci został zatrzymany kilka godzin po porwaniu. Jego samochód, Peugeot 304, rzekomo widziano w okolicy, gdzie doszło do zaginięcia dziewczynki. Policja szybko powiązała go z przestępstwem, a w czasie przesłuchania Ranucci miał przyznać się do morderstwa. Jednak już po krótkim czasie odwołał swoje zeznania, twierdząc, że były one wymuszone presją ze strony funkcjonariuszy. Mimo to na podstawie tych zeznań oraz kilku niejasnych dowodów został oskarżony o porwanie i zabójstwo Marie-Dolorès Rambla.
Podczas śledztwa uwagę śledczych przykuła czerwona koszulka znaleziona w pobliżu miejsca zbrodni. Miała ona rzekomo należeć do Ranucciego i być jednym z kluczowych dowodów przeciwko niemu. Jednak już w tamtym czasie pojawiły się wątpliwości co do autentyczności tego dowodu. Wielu świadków podważało wiarygodność ustaleń policji, a biegli nie byli w stanie jednoznacznie potwierdzić, że koszulka należała do oskarżonego. Mimo tych wątpliwości proces ruszył szybko, a presja opinii publicznej była ogromna.
Proces sądowy Christiana Ranucciego odbył się w styczniu 1976 roku. Trwał zaledwie kilka dni i zakończył się wyrokiem śmierci. Sędziowie uznali, że dowody przedstawione przez prokuraturę są wystarczające, aby uznać Ranucciego za winnego. Obrona, prowadzona przez adwokata Jeana-François Le Forsona, argumentowała, że śledztwo było pełne błędów i niespójności, jednak nie zdołała przekonać ławy przysięgłych. Wyrok wykonano 28 lipca 1976 roku w Marsylii. Ranucci miał zaledwie 22 lata.
Po jego śmierci sprawa zaczęła budzić coraz więcej kontrowersji. W 1978 roku ukazała się książka "Le Pull-over rouge" autorstwa Gillesa Perraulta. Autor szczegółowo opisał sprawę i wskazał na liczne błędy popełnione podczas śledztwa oraz procesu. Perrault podważał wiarygodność dowodów i sugerował, że Ranucci mógł być niewinny. Publikacja ta wywołała falę dyskusji na temat systemu wymiaru sprawiedliwości we Francji oraz jego zdolności do unikania pomyłek sądowych.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów sprawy było oparcie wyroku na zeznaniach, które oskarżony później odwołał. Istniały również wątpliwości co do roli świadków, którzy rzekomo widzieli samochód Ranucciego w okolicy miejsca zbrodni. Wielu z nich nie było w stanie z całą pewnością wskazać, że to właśnie jego pojazd widzieli. Dodatkowo, brakowało jednoznacznych dowodów, takich jak ślady DNA czy inne materialne dowody, które mogłyby potwierdzić jego winę.
Sprawa Christiana Ranucciego miała ogromny wpływ na debatę publiczną we Francji, szczególnie w kontekście kary śmierci. Była jednym z kluczowych argumentów w kampanii prowadzonej przez Roberta Badintera, ministra sprawiedliwości, na rzecz zniesienia tej formy kary. W 1981 roku, zaledwie pięć lat po egzekucji Ranucciego, Francja zniosła karę śmierci, stając się jednym z pierwszych krajów w Europie, które podjęły taką decyzję.
Historia Ranucciego była również tragedią dla rodziny Marie-Dolorès Rambla. Brat dziewczynki, Jean-Baptiste Rambla, w dorosłym życiu zmagał się z traumą i popełnił dwa morderstwa, za które został skazany na dożywocie. Jego historia była przedstawiana jako przykład długotrwałego wpływu tragedii na życie ofiar i ich bliskich.
Sprawa Christiana Ranucciego pozostaje jednym z najbardziej poruszających przykładów potencjalnych pomyłek sądowych w historii. Do dziś budzi pytania o jakość dowodów, rolę mediów w kształtowaniu opinii publicznej oraz znaczenie rzetelnego śledztwa. Jest to również przypomnienie o konieczności ciągłego doskonalenia systemu wymiaru sprawiedliwości, aby uniknąć podobnych tragedii w przyszłości.
Autorka: Sonya Fitsner, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: People.com, Wikipedia, Medium.com
Czy zaskoczę Cię, jeśli powiem Ci, że w Polsce zabójstwo to nie to samo co morderstwo?
Ale z drugiej strony… czy każde morderstwo jest zabójstwem?
Można powiedzieć, że jest to dość podobna sytuacja do znanej nam wszystkim zasady matematycznej – każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem.
Ale zanim jakiekolwiek prawne wyjaśnienia, zacznijmy rozgrzewkę, tak na logikę!
Różnice między zabójstwem a morderstwem są często źródłem nieporozumień, nie tylko w mediach, ale także w potocznym języku. Często te dwa pojęcia są używane ze sobą zamiennie, jako synonimy, co w niektórych przypadkach jest naprawdę ogromnym błędem. Zrozumienie, co odróżnia zabójstwo od morderstwa, jest kluczowe aby odpowiednio określić intencje sprawcy.
W języku potocznym zabójstwo jak i morderstwo najczęściej jest określane jako przestępstwo polegające na umyślnym pozbawieniu człowieka życia, jednak jest to definicja bardzo spłaszczająca.
Wejdźmy troszkę głębiej w ten temat…
§ 1. Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
~ fragment art. 148 polskiego Kodeksu Karnego
Tak właśnie wygląda definicja zabójstwa według polskiego prawa karnego. Czyli na chłopski rozum – odebranie życia drugiemu człowiekowi. Ważne jest to, że musi być ono umyślne aby można było mówić o zabójstwie. Oznacza to, że sprawca zdaje sobie sprawę z tego, że konsekwencją jego czynów będzie zabicie człowieka i do tego właśnie dąży.
Możesz zauważyć już, że termin jakim jest ‘zabójstwo’ jest dość szeroki. Gdzie w tym wszystkim jest morderstwo, które dotyczy… no właśnie, tego samego? Otóż nie do końca!
Pod szerokim pojęciem jakim jest ‘zabójstwo’ znajduje się bardziej określone, posiadające więcej wytycznych ‘morderstwo’. Bowiem o morderstwie mówimy wtedy, kiedy oprócz tego podstawowego wymogu jakim jest umyślne zabicie drugiego człowieka, u sprawcy pojawia się skrupulatne planowanie, bezduszność w dokonywaniu przestępstwa, szczególne okrucieństwo czy np. motywacja, która wywołuje szczególne potępienie wśród społeczeństwa. Czyn morderstwa wiąże się także z nieco większą przewidywalną karą, a wygląda ona następująco.
§ 2. Kto zabija człowieka:
1. ze szczególnym okrucieństwem,
2. w związku z wzięciem zakładnika, zgwałceniem albo rozbojem,
3. w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie,
4. z użyciem materiałów wybuchowych,
podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 12, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
~ fragment art. 148 polskiego Kodeksu Karnego
Zabójstwo i morderstwo podchodzą pod ten sam artykuł, ponieważ oba dotyczą przestępstwa jakim jest zabicie człowieka. W głównej mierze różni je zakres tego, jakie działania wpadają pod ich otoczkę. Dlatego teraz zajmiemy się wyodrębnionymi w polskim prawie karnym rodzajami zabójstw, a potem morderstw.
W naszym prawie karnym wyróżnia się 3 typy zabójstw.
W tym miejscu powracamy do najprostszej definicji zabójstwa, bo właśnie tym jest zabójstwo podstawowe – umyślne odebranie życia drugiemu człowiekowi. Sprawcą zabójstwa podstawowego może być każda osoba zdolna do ponoszenia odpowiedzialności karnej, czyli osoba, która ma przynajmniej 17 lat.
Ciekawie sprawa wygląda w przypadku osób niepełnoletnich. Nasz kodeks karny określa, że są przypadki, w których osoby małoletnie mogą odpowiadać za zabójstwo podstawowe ORAZ morderstwo w taki sam sposób jak osoby pełnoletnie. Jednym z takich przypadków jest nieudolność w resocjalizacji nieletniego.
Szczególną uwagę, oprócz umyślnego działania przestępcy, zwraca się na charakter tego działania. Może być on bezpośredni lub ewentualny.
Najprościej mówiąc, zamiar bezpośredni wiąże się z chęcią popełnienia zabójstwa, a zamiar ewentualny z godzeniem się na taką możliwość.
Za zabójstwo podstawowe polski kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10 i karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Dobrym przykładem jest zabójstwo popełnione w afekcie. Afekt to stan silnego wzburzenia fizjologicznego, który powoduje bardzo dużą nierównowagę psychiczną i emocjonalną, a wywoływany jest przez bardzo silne bodźce np. stresowe. Afekt w większości przypadków wiąże się z nieracjonalnymi działaniami i nietypowymi reakcjami pod wpływem chwili, bez namysłu.
Aby udowodnić sprawcy zabójstwo w afekcie należy bardzo dokładnie udokumentować i uzasadnić wspomniany afekt. Bowiem za takie zabójstwo, pod wpływem naprawdę silnych emocji, kara jest stosunkowo mniejsza niż za zabójstwo podstawowe i kwalifikowane, do którego przejdziemy za chwilę.
W orzekaniu w sprawach gdzie podejrzane jest zabójstwo w afekcie bardzo ważna jest rola okoliczności w których doszło do zbrodni. Analiza procesu decyzyjnego oskarżonego to podstawowa czynność jaka powinna zostać wykonana, w szczególności gdy omawiane są możliwości popełnienia zabójstwa uprzywilejowanego.
Silne wzburzenie emocjonalne może również się pojawić w stanie nietrzeźwości umysłu pod wpływem alkoholu, narkotyków – ogólnie rzecz biorąc środków odurzających. W takim przypadku, aby kwalifikować się do czynu zabójstwa uprzywilejowanego, należy dokładnie udokumentować, że afekt u sprawcy, który dokonał zabójstwa pod wpływem takich substancji, mógł pojawić się również bez ich udziału.
Za zabójstwo uprzywilejowane polski kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Tutaj już zagłębiamy się w działanie bardziej przemyślane, zaplanowane, okrutne, z konkretną motywacją sprawcy…
Czy nie przypomina Ci to czegoś?
Zgadza się!
Morderstwo jak najbardziej podchodzi pod właśnie zabójstwo kwalifikowane. Ten typ zabójstwa charakteryzuje się bezwzględnością sprawcy, dokładnym planem odebrania życia, często szczególnym okrucieństwem – słowo ‘szczególne’ jest tutaj bardzo ważne, ponieważ to w dużej mierze odróżnia zabójstwo kwalifikowane (morderstwo) od innych typów zabójstw.
Ale czym jest to ‘szczególne okrucieństwo’?
Sprawa morderstw ze szczególnym okrucieństwem wygląda nie tak ‘jednoznacznie’ jakby mogło się wydawać, i jak powszechnie sądzi o tym społeczeństwo.
Za zabójstwo kwalifikowane polski kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 15 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
Kodeks karny mówi o aż 7 typach zabójstw kwalifikowanych, do których właśnie teraz płynnie przechodzimy. Poniżej wyjaśnimy sobie te mniej oczywiste.
Główny problem w osądzaniu, czy dane morderstwo było dokonane ze szczególnym okrucieństwem czy nie jest taki, że nie ma jednolitej prawnej definicji ‘szczególnego’ okrucieństwa. Określając jego poziom bazuje się bardziej na szali, wymiarze, gradacji czynów jakim została poddana ofiara przed śmiercią oraz po. Nie ma wyznaczonej granicy, gdzie kończy się ‘zwykłe’ okrucieństwo a zaczyna ‘szczególne’. Definicje jakie podają Sądy Apelacyjne krążą wokół jednego – zadawania ofierze cierpień, które są zupełnie niepotrzebne do osiągnięcia celu, jakim jest pozbawienie życia.
„dodatkowe, dolegliwe cierpienia, ból bądź upokorzenia, które nie były niezbędne dla osiągnięcia śmiertelnego celu, a zmierzały tylko do zaspokojenia określonych podniet sprawcy, niezależnych od zamiaru spowodowania śmierci”
~ Wyrok SA w Krakowie z dnia 20 września 2001 r., sygn. II AKa 195/901, KZS 2001, nr 10, poz. 22; wyrok SA w Katowicach z dnia 19 kwietnia 2001 r., sygn. II AKa 80/01, KZS 2001, nr 7–8.
„działania, których charakter i intensywność wykracza poza potrzebę realizacji zamierzonego skutku, w szczególności, gdy były one całkiem niepotrzebne do osiągnięcia tego skutku (…), działań, które cechowała wyjątkowo wysoka intensywność przemocy i cierpień wynikająca z dręczenia pokrzywdzonego nie tylko ponad potrzebę osiągnięcia celu, ale i ponad wszelkie dające się zrozumieć odruchy”
~ Wyrok SA w Łodzi z dnia 13 grudnia 2001 r., sygn. II AKa 168/00, Prok. i Pr. 2002, dodatek „Orzecznictwo”, nr 7–8, poz. 24.
Wiąże się głównie z morderstwami dokonanymi na innych osobach uczestniczących w zdarzeniu, które np. chciały bronić ofiary. Musi jednak wystąpić związek między tą zbrodnią a wymienionymi przestępstwami. Przykładem może być włamanie się do czyjegoś domu, zgwałcenie jednego z członków rodziny i zamordowanie drugiego, albo napad na bank, wzięcie pracownika jako zakładnika i jego zamordowanie, ponieważ nie chciał wyjawić szczegółów dotyczących kodu do sejfu.
W tym wypadku szczególne potępienie oznacza, że motywacja z jaką działał sprawca popełniając czyn zabroniony wywołuje w społeczeństwie ogromne i nietuzinkowe, w miarę zgodne oburzenie i poruszenie. Ważnym aspektem jest to, że motywacja jest tutaj rozumiana jako proces psychiczny zachodzący w głowie mordercy, a nie sam sposób popełniania morderstwa.
„szczególne potępienie motywacji sprawcy zabójstwa odnosi się przede wszystkim do pozaprawnej kategorii reguł i norm moralnych, aprobowanych powszechnie w odczuciu społecznym, uznanych za powszechnie obowiązującą moralność i skonfrontowanych z motywacją sprawcy rażąco jaskrawo nagannie odbiegające od tych form”
~ Wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 27.06.2002 r. (II AKa 141/02) (w:) R.A. Stefański, Kodeks karny z orzecznictwem i piśmiennictwem (za lata 1998–2003), Toruń 2004, s. 323.
Jednak również w tym wypadku, stworzenie konkretnej definicji “motywacji zasługującej na szczególne potępienie” nie jest tak łatwe. Ogólnie przyjęło się jednak, że taka motywacja może dotyczyć np.:
Sprawca działa z zamiarem spowodowania dwóch lub więcej skutków śmiertelnych. Podejmuje czynność zmierzającą do realizacji tej chęci. Co ciekawe, do tego rodzaju morderstwa nie podlega zamordowanie ciężarnej kobiety. Przykładem tutaj jednak może być podpalenie jakiegoś domu rodzinnego, centrum handlowego, kina, restauracji. Takie morderstwo przeważnie występuje z zamiarem bezpośrednim, ponieważ sprawca ma określony cel i dąży do niego po najmniejszej linii oporu.
A jak ta sprawa wygląda w innych zakątkach świata?
Niemiecki kodeks karny, Strafgesetzbuch, wyróżnia 4 typy zabójstwa, w zależności od społecznej szkodliwości i wymiaru kary.
Zabójstwo na żądanie oznacza odebranie życia osobie, która wręcz o to prosi. Nosi również nazwę ‘zabójstwo eutanatyczne’ i grozi za nie kara pozbawienia wolności na okres od sześciu miesięcy do pięciu lat. Natomiast zabójstwo uprzywilejowane ma taki sam wymiar kary jak w polskim prawie karnym i również jest definiowane jako odebranie życia drugiej osobie pod wpływem nagłego przypływu niekontrolowanych emocji.
Również tak samo jak w polskim kodeksie karnym, w Niemczech morderstwo jest ‘ciężkim zabójstwem’ oraz wpada prawnie pod zabójstwo kwalifikowane. Poniższe artykuły są zaczerpnięte z oficjalnej strony niemieckiego ministerstwa sprawiedliwości. Artykuł 211 mówi właśnie o zabójstwie kwalifikowanym – morderstwie, a artykuł 212 mówi o zabójstwie w typie podstawowym.
Section 211
Murder under specific aggravating circumstances (Mord)
(1) Whoever commits murder under the conditions of this provision incurs a penalty of imprisonment for life.
(2) A murderer under this provision is someone who kills a person
out of a lust to kill, to obtain sexual gratification, out of greed or otherwise base motives,
perfidiously or cruelly or by means constituting a public danger or
to facilitate or cover up another offence.
Section 212
Murder (Totschlag)
(1) Whoever kills a person without being a murderer under the conditions of section 211 incurs a penalty of imprisonment for a term of at least five years.
(2) In especially serious cases, the penalty is imprisonment for life.
Główne pytanie, które budziło kontrowersje wśród niemieckich prawników brzmiało: czy §211 nie jest tylko bardziej surową wersją przestępstwa zabójstwa opisaną w §212?
Patrząc na polskie prawo karne, odpowiedź jest dość jasna. Nasz artykuł 148 §1 Kodeksu karnego definiuje jak już mówiliśmy podstawowy typ zabójstwa, a artykuł 148 §2 określa jego kwalifikowaną, czyli bardziej surową, wyrachowaną wersję.
Jednak w niemieckim prawie sytuacja jest bardziej skomplikowana. Niemieckie sądy często traktowały §211 jako odrębne przestępstwo w przeciwieństwie do prawników. Ta różnica w podejściu miała praktyczne konsekwencje.
Wyobraź sobie sytuację, w której trzy osoby planują przestępstwo: główny sprawca, jego pomocnik i podżegacz. Główny sprawca decyduje się zabić kogoś, pomocnik dostarcza mu broń, natomiast podżegacz namawia go do popełnienia tego czynu.
Dlatego rozstrzygnięcie, czy §211 jest odrębnym przestępstwem, czy tylko kwalifikowaną wersją zabójstwa, ma naprawdę duże znaczenie dla niemieckiego prawa karnego.
Anglia i Walia nie posiadają kodeksu karnego. Zamiast tego używają różnych ustaw uchwalonych pod konkretnymi gałęziami prawa. Na ich terytorium sprawa podziału przestępstwa jakim jest odebranie życia drugiemu człowiekowi wygląda mniej więcej następująco.
Wygląda dość skomplikowanie, ale już spieszę z wyjaśnieniami!
W Wielkiej Brytanii przestępstwo morderstwa jest definiowane jako bezprawne odebranie życia drugiemu człowiekowi przez osobę poczytalną oraz posiadającą odpowiedzialność karną, którą osoba osiąga w wieku zaledwie 10 lat. Grozi za nie bezwzględne dożywocie. Zawsze jest ono umyślne i z zamiarem bezpośrednim – przestępca chce zabić. Zatem ‘zabójstwo’ z naszego artykułu 148 §1 dokonane z zamiarem bezpośrednim odpowiada brytyjskiej definicji ‘morderstwa’.
Jeśli chodzi o przestępstwo zabójstwa w Wielkiej Brytanii, to tutaj mamy wiele różnic w porównaniu do Polski. Jeśli chodzi o wymiar kary jest on elastyczny, zależy od okoliczności i typu zabójstwa. W Anglii i Walii zabójstwo może być zarówno umyślne, jak i nieumyślne. Mają pod sobą specjalne okoliczności, które definiują zakres czynów jakie wpadają pod dany typ.
Przy zabójstwie umyślnym te specjalne okoliczności służą głównie temu, aby odróżnić je od morderstwa, zmniejszając winę sprawcy. Są nimi:
W przypadku zabójstwa nieumyślnego występują okoliczności jak:
Za Oceanem Atlantyckim sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Stany Zjednoczone są państwem federalnym – oznacza to, że każdy ze stanów (a jest ich 50) ma swoje własne kodeksy karne oraz sądy najwyższe.
Z pomocą przyszedł jednak American Law Institute, który przygotował modelowy kodeks karny (ang. Model Penal Code – m.p.c.) aby ujednolicić, a przynajmniej nieco usprawnić funkcjonowanie prawa w USA. W rzeczywistości większość stanów wprowadziły do siebie tylko poszczególne postanowienia z większymi bądź mniejszymi zmianami, a tylko nieliczne przyjęły w całości zasady dyktowane przez modelowy kodeks karny.
Zgodnie z artykułem 210.1 (2) m.p.c zabójstwo stanowi podkategorię w stosunku do ogólnej czynności jaką jest pozbawienie życia drugiego człowieka. Oprócz tej podkategorii występują osobno morderstwo oraz nieumyślne pozbawienie życia.
Powyżej przedstawione podkategorie odpowiadają dodatkowo stopniom zbrodni jakie funkcjonują w Ameryce Północnej, bo mamy ich właśnie 3.
Przez rozlegle rozbudowany amerykański system prawny ciężko jest przedstawić wymiary kar dla wymienionych wyżej podkategorii, aby wpleść się uniwersalnie w całe Stany Zjednoczone. Trzeba by było poznać kodeks karny każdego z poszczególnych regionów osobno, a prawda jest taka, że nawet definicje i samo rozumienie zabójstwa i morderstwa może się różnić między sąsiadującymi ze sobą stanami.
Każda sytuacja, w której dochodzi do odebrania życia, jest tragedią, jednak sposób, w jaki prawo definiuje i osądza te zdarzenia, ma głęboki wpływ na wymiar sprawiedliwości a także na całe nasze społeczeństwo. Zrozumienie różnic między zabójstwem a morderstwem to nie tylko kwestia znajomości przepisów, ale także pojęcie tego jak ocenia się tak drastyczne czyny.
Wiedza o tym, co naprawdę kryje się za tymi terminami, w połączeniu z wiedzą psychologiczną i behawioralną pozwala nam lepiej zrozumieć złożoność ludzkich działań i intencji, a także daje nam narzędzia, by w codziennym życiu oceniać sytuacje z większą świadomością i indywidualnością.
Bibliografia:
Autorka: Julia Skrzypiec, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Stanisława urodziła się 17 listopada 1901 roku w Warszawie, była córką Walerii oraz Antoniego. Umińscy byli rodziną wielodzietną, mieli sześć córek i trzech synów.
Stanisława od najmłodszych lat przejawiała talent aktorski, a w wieku nastoletnim, jeszcze przed uzyskaniem pełnoletności, zaczęła uczęszczać na kurs wokalno-dramatyczny Heleny Józefy Hryniewieckiej.
Po ukończeniu kursu podjęła pracę w Teatrze Polskim. Młoda aktorka przypadła do gustu warszawiakom, krytycy również byli przychylni. Mimo młodego wieku Umińska odniosła w stolicy duży sukces; nie bała się ról, które w tamtym czasie mogły budzić niesmak u bardziej konserwatywnej publiki. Zdarzało się, iż grała role młodych chłopców, mężczyzn.
Przez pięć lat wcieliła się w 25 ról, występując w najbardziej popularnych sztukach, takich jak „Nie-Boska komedia”, „Sen nocy letniej”, „Wesele Figara”.
W roku 1923 zagrała swoją pierwszą rolę w filmie „Pan Twardowski”, otrzymała również Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki. Teksty kabaretowe dla niej pisał nawet sam Julian Tuwim.
Talent Stanisławy stanowił przedmiot zachwytów, jej role były doceniane i podziwiane, wróżono jej wielką przyszłość.
Na jednym z wernisaży w wieku 22 lat aktorka poznała Jana Żyznowskiego, oboje przypadli sobie do gustu niemal natychmiast. Jan był już wówczas bardzo cenionym artystą; przez wiele lat mieszkał w Paryżu, na tamtejszym uniwersytecie ukończył malarstwo i literaturę. Był wszechstronnym artystą, którego sam Stefan Żeromski chwalił za powieść „Krwawy strzęp”.
Jan był człowiekiem honorowym, w trakcie pierwszej wojny światowej należał do szeregów oddziału Bajończyków Legii Cudzoziemskiej, którego też sztandaru został współautorem.
Żyznowski w swoim życiu mimo młodego wieku osiągnął bardzo wiele. Udzielał się wielu znakomitych pismach takich jak „Pani”, „Wiadomości literackie”, „Tygodnik ilustrowany”, „Formiści”. Malował, a jego obrazy zdobiły między innymi ściany Klubu Futurystów Polskich w Hotelu Europejskim, miewał też swoje wystawy.
Choć Jan był starszy od Stanisławy o 12 lat, oboje zapałali do siebie wielkim uczuciem – para nie czekała długo z zaręczynami.
Szczęście, radość i wielka miłość nie były im jednak pisane. Jan zachorował – być może był już chory, kiedy poznał Umińską. Diagnoza była okrutna i nie pozostawiała złudzeń – rak wątroby, w tamtych czasach praktycznie wyrok śmierci. Para jednak nie zamierzała się poddać. Szukali ratunku dla Jana, a Stanisława przestała grać, skupiając się jedynie na znalezieniu lekarza, który będzie w stanie pomóc ukochanemu. Specjaliści rozkładali ręce, nie widząc sposobu na ratunek dla chorego. Ostatecznie para przeniosła się do Paryża, gdzie podjęto się leczenia Żyznowskiego. Lekarze zdecydowali o operacji usunięcia guza, zabieg nie przyniósł jednak pożądanych rezultatów, a stan artysty znacznie się pogorszył.
Jan po operacji przebywał w szpitalu, bardzo cierpiąc, mimo podawanej mu morfiny. Stanisława dzielnie radziła sobie z sytuacją, w której się znalazła, organizowała nawet dla ukochanego dodatkowe dawki morfiny, ponieważ z racji okresu powojennego lekarze nie mogli podawać mężczyźnie wystarczającej ilości leku, aby uśmierzyć jego ból. Kobieta niemal we wszystkich czynnościach wyręczała pielęgniarki, budząc tym samym uznanie i podziw personelu szpitala. Kiedy przychodziły lepsze chwile, wolne od przygniatającego bólu, skrupulatnie notowała to, co dyktował Jan – była to ostatnia jego powieść „Z podglebia”.
Para rozmawiała kilkukrotnie o śmierci i skróceniu cierpień Żyznowskiego. Mężczyzna prosił lekarzy o pomoc – chciał umrzeć, gdyż ból był nie do zniesienia. Lekarze starali się podawać odpowiednie dawki leków przeciwbólowych, a i Stanisława dostarczała dodatkowe racje morfiny, jej tylko znanym sposobem, mimo to ulga przychodziła jedynie na krótko.
Sytuacja była patowa, wszyscy wiedzieli, iż Jan umiera. Jego śmierć była kwestią dni, może tygodni, przeżytych w niewyobrażalnym cierpieniu.
15 lipca 1924 roku Stanisława czuwała przy Janie. Kiedy mężczyzna zasnął po przyjęciu leku przeciwbólowego, kobieta wzięła jego pistolet i strzeliła ukochanemu w skroń. Huk wystrzału poniósł się po szpitalu, a chwilę później w sali, którą zajmował Jan, zjawiły się pielęgniarki i lekarze. Stanisława Umińska zdążyła tylko powiedzieć „Zabiłam go”, po czym runęła na podłogę. Kiedy ocucono kobietę, nie była już sobą, najprawdopodobniej doznała załamania nerwowego. Jan zmarł kilka godzin później w paryskim szpitalu Paul Brousse.
Stanisława Umińska została oskarżona o zabójstwo ukochanego Jana Żyznowskiego. Stał się to temat poruszany przez prasę w całej Europie. Kobietę okrzyknięto mianem Anioła Śmierci, a informacje, jakie przedostały się do gazet i publicznej wiadomości, miały z pewnością duży wpływ na proces.
Prokurator Donat Guigne, któremu przyszło oskarżać młodą kobietę, akt oskarżenia sformułował w taki sposób, aby tłumaczyć działania oskarżonej. Najlepsi prawnicy oferowali swoje usługi, do Paryża z Warszawy przyjechał Gustaw Beylin.
Gustaw po pierwszej wojnie światowej nawiązał współpracę ze Związkiem Artystów Sceny Polskiej. Jedną z głośniejszych spraw, w jakich brał udział i bronił oskarżonego, był proces dziennikarza Jana Seinfelda-Chłodnickiego, oskarżonego o podsłuchiwanie adiutantów Piłsudskiego i Mościckiego, który to udało mu się wygrać.
Proces Umińskiej odbywał z dużym poszanowaniem wobec oskarżonej. Można wnioskować, że wszyscy zdawali sobie sprawę, ile ten czyn kosztował Stanisławę, jak duży miał wpływ na jej psychikę.
Sama Umińska ponoć na sali sądowej była jakby nieobecna, bierna, zamyślona. Na miejscu dla świadków stanął naczelny lekarz szpitala, gdzie zajmowano się Janem. Zeznając, nie szczędził pochwał Stanisławie, mówił o jej poświęceniu ukochanemu i wspaniałej opiece nad nim. Po zeznaniach doktora Roussy Stanisława wstała i podziękowała mu za opiekę nad ukochanym i za wszystko, co dla nich zrobił. Świadkiem w sprawie była również pielęgniarka, a zarazem przyjaciółka Umińskiej, pani Gottlieb. Przed sądem stwierdziła, że była obecna podczas sytuacji, kiedy Jan prosił Stasię, aby ulżyła mu w cierpieniu. Powołano również przed sąd eksperta medycznego, który stwierdził, iż przed Żyznowskim nie było więcej niż 8 dni życia.
Odczytano także listy, które miały świadczyć na korzyść oskarżonej.
August Zamoyski, rzeźbiarz, pisał, iż Stanisława okazała niezwykłą lojalność wobec narzeczonego, a jej czyn był świadectwem miłości.
Nieobecna na sali matka Jana pisała, że wybacza niedoszłej synowej.
Ostatniego dnia przed wydaniem wyroku prokurator Donat Guigne stwierdził, że „w tej sprawie wolałby być obrońcą niż oskarżycielem, bo sprawa Umińskiej to nie historia zbrodni, ale legenda wielkiej, pięknej miłości”. Prokurator zauważył również, iż Umińska jest cudzoziemką i jej postępowanie oraz tok myślenia mogą być inne, obce, nieznane paryskim przysięgłym. Wyrok zapadł w 5 minut – tyle czasu potrzebowano, by zdecydować, że Stanisława jest niewinna.
Po procesie Umińska zamieszkała w zakonie Benedyktynek na terenie Francji, powoli odzyskując równowagę psychiczną. Po późniejszym powrocie do ojczyzny Stanisława miała nadzieję, że uda jej się znów stanąć na deskach teatru. Nadzieja ta okazała się złudna, bowiem kobieta nie była w stanie grać tak jak dawniej. Aktorka zdecydowała ostatecznie, że chce przywdziać habit i służyć Bogu. Po śmierci Jana nie widziała dla siebie miejsca w społeczeństwie, pragnęła zaszyć się w klasztorze. Okazało się to problematyczne, bowiem o jej czynie oraz procesie rozpisywały się gazety także w Polsce, w wyniku czego w środowisku duchownych Stanisława nie była mile widziana. Wstawił się za nią aktor Aleksander Zelwerowicz, który osobiście udał się do przełożonej domu zakonnego Sióstr Benedyktynek Samarytanek Krzyża Chrystusowego, mieszczącego się przy szpitalu św. Łazarza w Warszawie, i poprosił o przyjęcie Umińskiej. Stanisława dołączyła do zakonu 17 marca 1927 roku, mając 26 lat.
Pierwszą pracę podjęła w Zakładzie Rehabilitacyjnym dla Nieletnich Przestępczyń i Prostytutek „Przystań”. Stanisława przyjęła śluby wieczyste w 1936 roku, wybrała sobie imię Benigna, oznaczające „dobroduszna, uprzejma, przyjazna, życzliwa”.
Podczas II wojny światowej siostry w zakładzie prowadziły działalność konspiracyjną. Pomagały rannym partyzantom oraz dziewczynom, którym udało się uciec z getta, ukrywały broń. Stanisława starała się zaszczepić w tych młodych dziewczynach miłość do teatru i sztuki. Z pomocą reżysera Leona Schillera Umińska wyreżyserowała „Pastorałkę”, w której zagrały jej podopieczne. Na widowni zasiedli między innymi Czesław Miłosz, Witold Lutosławski, Jerzy Andrzejewski, Danuta Szaflarska i Andrzej Łapicki. Łapicki tak wspominał, to co zobaczył: „Niezwykłe wrażenie. Przejęcie i czystość tych dziewcząt udzieliły się widowni. Jedno z najpiękniejszych wzruszeń teatralnych, jakie przeżyłem"
Podopieczne Umińskiej zagrały około 20 przedstawień, koniec „Przystani“ nadszedł wraz z powstaniem warszawskim.
Stanisława do ostatnich swoich dni opiekowała się dziećmi, które wymagały specjalnej opieki. Zmarła w Boże Narodzenie 1977 roku, mając 76 lat.
Autorka: Marcelina Biała, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com
Kraków, Stary Bieżanów. Słoneczne, ciepłe popołudnie 28 maja 2003 roku. Przypadkowy przechodzień spacerujący leśnym fragmentem ulicy Kokotowskiej zauważa coś leżącego w przydrożnym rowie, przy wydeptanej ścieżce. Zaniepokojony podchodzi bliżej i dostrzega zmasakrowane zwłoki młodej kobiety. Wezwany zespół policyjnych śledczych na podstawie obrażeń od razu stwierdza, że prawdopodobnie wchodzi w grę zabójstwo z motywów seksualnych – kobieta jest częściowo obnażona, została zgwałcona, ma połamane żebra, nos, czaszkę i żuchwę. Ciało zostało jednak porzucone w widocznym miejscu. W głowie śledczych zapala się czerwona lampka – to, co widzą, w jakimś stopniu przypomina im modus operandi seryjnych sprawców zabójstw.
Czarnochowice k. Krakowa, późny wieczór, 27 maja 2003 roku. Rodzice Katarzyny Gądek niepokoją się, ponieważ córka długo nie wraca do domu. 18-letnia Kasia jest uczennicą szkoły zawodowej, marzy o zostaniu fryzjerką i odbywa praktyki w salonie w Wieliczce. Miała wrócić autobusem, który na pętli był około godziny 22. Od domu dzieli ją przejście przez pola i lasek – tędy zawsze wracała do domu, jak każdy z jej okolicy. Jednak mijają kolejne minuty, a Kasia nie wraca. Jej telefon nie odpowiada.
W międzyczasie powiadomiona o sytuacji koleżanka Kasi, Magda, dostaje SMS-a: “Spuznilam sie na autobus. Bede pozniej” (sic!). Magdę niepokoi błąd ortograficzny w wiadomości, bo wie, że Kasia bardzo przykłada uwagę do pisowni – czuje, że wydarzyło się coś złego, a tej wiadomości wcale nie pisała Kasia.
Docierają do kierowcy MPK, z którym Kasia odbyła swoją ostatnią podróż. Kierowca najpierw stwierdza, że dziewczyna samotnie opuściła pojazd, jednak później zmienia zeznania. Za Kasią wysiadł z autobusu jakiś mężczyzna. Kierowca, zapytany o powód składania fałszywych zeznań, tłumaczy, że nie chciał się mieszać w sytuację.
Sprawdzenie bilingów telefonicznych doprowadza śledczych do kobiety, która około godziny 23 otrzymała telefon z numeru Kasi. Kobieta wyjaśnia, że z tego numeru dzwonił do niej jej narzeczony, Maciej K.. 24-letni mężczyzna wracał od niej do swojego domu, do Czarnochowic. Rozpytani sąsiedzi mówią, że para zachowywała się normalnie, a sam Maciej K. był sumienny i obowiązkowy. Od 6 lat pracował bowiem w masarni jako rzeźnik. Codziennie zabijał około 6-8 bydląt specjalnym pistoletem. Współpracownicy cenili go – uważali, że zna się na fachu.
Z relacji jego współpracowników wynika, że nawet nie drgnął, gdy usłyszał radiowy komunikat o poszukiwaniach zabójcy Kasi. Policja zatrzymuje go w trakcie pracy, po 24 godzinach od ujawnienia zwłok. Mężczyzna przyznał się. Tłumaczył, że był nietrzeźwy oraz potwierdził motyw seksualny zabójstwa. Mówi też, że Kasia była przypadkowym celem, nawet jej nie znał – po prostu spotkał ją na swojej drodze. Po gwałcie i zabójstwie wysłał SMS-a do jej koleżanki, żeby kupić sobie więcej czasu i opóźnić poszukiwania. Zadzwonił też do swojej dziewczyny, prawdopodobnie w celu zabezpieczenia sobie swego rodzaju alibi.
Jego zamiłowanie do wykonywanej profesji oraz popełniony czyn mogą świadczyć, że mógłby popełniać w przyszłości kolejne zbrodnie.
Maciejowi K. przedstawiono zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i otrzymał karę 25 lat pozbawienia wolności, co oznacza, że wyjdzie na wolność w 2028 roku lub już opuścił więzienie za dobre sprawowanie.
Źródła:
Dzięki uprzejmości Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie:
Autor: Karolina Seremet, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Zdjęcie: unsplash.com