Brabancja była kiedyś zwykłą prowincją na terenie Belgii. Istniała w latach 1815-1995 i należała do dwóch sfer językowych - francuskiej i niderlandzkiej.
Na terenie tej niezbyt znanej powszechnie części Belgii, doszło do serii tragicznych napadów, w których zginęło aż 28 osób. Pamięć o morderstwach zachowana jest pod nazwą na jaką “zapracowali” sobie przestępcy - The Brabant Killers.
Marzec, 1982
Jest 13 marca, znajdujemy się w małym sklepie z bronią. Dwóch mężczyzn w ciemnych strojach włamuje się do zbrojowni. Szybko osiągają swój cel: znajdują broń do kradzieży.
Jest to FAUL, mała ręczna strzelba z dwiema lufami. Wygląda jak relikt, ale z łatwością spełnia swoje zadanie.
Właściciel sklepu dobrze przyjrzał się dwóm winowajcom podczas ich amatorskiej ucieczki.
Jeden z podejrzanych, uważany za przywódcę operacji, został opisany jako osoba w wieku od dwudziestu do trzydziestu lat, bardzo wysoka i szczupła - około dwóch metrów - z jasnobrązowymi lub blond włosami.
Drugi mężczyzna wyglądał na starszego niż pierwszy: około 50 lat, z szeroką i nieco zgarbioną postawą. Był w dobrej formie, ale wyraźnie niższy od pierwszego mężczyzny.
Nikt jeszcze nie wiedział, że dopiero zaczynali swoją przygodę.
Maj, 1982
Mniej więcej dwa miesiące później, w poniedziałek - 10 maja - mężczyzna parkuje swojego Austina Allegro wzdłuż ulicy w Ixelles, dzielnicy w południowej Brukseli.
Mężczyzna zostaje nagle zaczepiony przez dwóch nieznajomych z francuskim akcentem. Jeden z nich był bardzo wysoki, miał czarne włosy i wąsy, ale nosił czapkę, która nieco zasłaniała jego rysy twarzy. Drugi był niższy, również miał wąsy, a jego włosy opisano jako bardzo faliste i siwiejące.
Obaj mężczyźni, mając przy sobie długolufowe rewolwery, ukradli mężczyźnie samochód. Nie wiedzieli jednak chyba o powiedzeniu, aby nie oceniać książki po okładce. Bowiem Austin Allegro z zewnątrz wyglądał na samochód sportowy w dobrym stanie, to w rzeczywistości miał niski poziom paliwa i działał dość słabo. Może właśnie dlatego pojazd został znaleziony następnego ranka w okolicy Lembeek, około dwudziestu kilometrów na południowy zachód.
Ale spokojnie, nic straconego. Niebieski Volkswagen Santana został skradziony prosto z salonu VW jeszcze tej samej nocy. Musiał zajść naprawdę duży zbieg okoliczności, aby nie połączyć ze sobą tych dwóch wątków kradzieży w jedną sprawę…
Tymczasem przestępcy odjechali, kontynuując przygotowania do tego, co miało nadejść.
Sierpień, 1982
14 sierpnia dwóch uzbrojonych mężczyzn pojawiło się późnym wieczorem w sklepie spożywczym. Pierwszy z mężczyzn, opisany jako wysoki i tęgi, miał na sobie kominiarkę z małym daszkiem. Był uzbrojony w karabin i pilnował terenu przed sklepem.
Drugi mężczyzna wyłamał szklane drzwi, ułatwiając sobie niezbyt kulturalne wejście do zamkniętego spożywczaka. Złodzieje zaczęli przeszukiwać sklep w poszukiwaniu, jak się wydawało, przypadkowych towarów. Ukradli wino, szampana, a nawet inne artykuły spożywcze, takie jak kawa.
Anonimowy telefon zaalarmował policję o obecności złodziei, najprawdopodobniej wezwanych przez zaniepokojonego sąsiada, który usłyszał tłuczenie szkła. Trzech funkcjonariuszy policji wyruszyło na miejsce ze zgłoszenia, ale gdy tylko dotarli pod spożywczaka między dwiema stronami wybuchła strzelanina.
Końcowym rezultatem był ranny policjant. Pozostali dwaj uciekli bez szwanku, a bandyci uciekli niebieskim Volkswagenem Santana skradzionym trzy miesiące wcześniej. Niby tak rzucający się w oczy kolor pośród samochodów, a poszlak dalej brak…
Wrzesień, 1982
30 września trzech nieznanych strzelców pojawiło się w innym sklepie z bronią, o nazwie Dekaise Armory, tym razem w mieście Wavre, na obrzeżach Brukseli. Świadkowie zdołali podać rysopisy sprawców, które potwierdziły następujące informacje.
Wśród przestępców zdawał znajdować się przywódca grupy, miał blisko dwa metry wzrostu, średnią budowę ciała, kasztanowe włosy i wąsy. Kolejny z nich został opisany jako osoba przed trzydziestką, o średniej budowie ciała, czarnych włosach, gęstych brwiach i wąsach. Trzeci strzelec został opisany jako cięższy, ale lepiej zbudowany, miał jasnobrązowe włosy.
Rabusie obrabowali sklep w godzinach porannych, przed południem, zmuszając właściciela sklepu i dwóch klientów do położenia się na podłodze zbrojowni. Często w sprawach, w których chodzi stricte o kradzież, takie zachowania ze strony przestępców mają na celu kontrolowanie sytuacji, bez chęci wyrządzenia większej krzywdy ofiarom. Jednak nie tutaj, ponieważ posłusznie reagujący i nie stawiający oporu pracownicy i tak zostali pobici.
Strzelcy wiedzieli, czego szukają, ponieważ przeszukali łącznie ponad piętnaście sztuk broni palnej. W większości były to pistolety - różnych marek i modeli - ale finalnie ukradli aż pięć karabinów. Później stwierdzono dodatkowo, że do owych karabinów skradziono także odpowiednią amunicję…
Czy nie sądzisz, że rabunki w których znikają konkretne sztuki broni WRAZ z dopasowaną do nich amunicją, w aż takich liczbach, na przestrzeni ostatnich 5 miesięcy, nie jest… bardzo niepokojące?
Jeden z funkcjonariuszy policji spędzał swój dzień pracy po prostu patrolując okolicę. W pewnym momencie dostał wezwanie, spodziewając się, że jest to kilku drobnych przestępców. Niestety, stał się pierwszą ofiarą trio, które zaczęło uciekać… niebieskim Volkswagenem Santana.
Co za tym szło? Kolejne wezwanie, tym razem bezpośrednio na posterunek - funkcjonariusz z patrolu nie żyje, został śmiertelnie ranny, zmarł na miejscu zdarzenia.
Zespół policyjny przygotowywał się do przechwycenia uciekających bandytów, zablokował jedną z dróg ucieczki, z której niewątpliwie skorzystaliby przestępcy. Oni jednak swoim VW Santana wjechali z impetem bezpośrednio w pojazd żandarmerii i wykorzystali zderzenie do opuszczenia pojazdu i rozpoczęcia strzelaniny.
Dwóch żandarmów zostało postrzelonych i rannych podczas tej wymiany, ale przeżyli swoje obrażenia. Trzej przestępcy uciekli niebieską Santaną, która teraz dymiła od ostrzału silnika i innych elementów mechanicznych. Policja znalazła później Santanę w pobliskim lesie, która została oblana benzyną i spalona, niszcząc prawie wszystkie dowody, które można było odzyskać.
Luty, 1983
W trakcie tego miesiąca bandyci uderzyli 3 razy. Schemat działania był prawie zawsze taki sam - trójka zamaskowanych gangsterów, włamują się do sklepów z potrzebnymi artykułami, kradną, na miejsce przybywa policja, rozgrywa się strzelanina a sprawcy uciekają sprytnie skradzionym autem.
Zanim luty dobiegł końca, bandyci uderzyli po raz 4. Ich celem był kolejny supermarket Delhaize w mieście Uccle, mniej więcej w połowie drogi między Waterloo a Brukselą. Pod sklep podjechał Volkswagen Golf, a z tylnego siedzenia i siedzenia pasażera wysiadło dwóch mężczyzn. Kierowca, niewidoczny dla świadków, pozostał w pojeździe.
Pierwszy z mężczyzn miał przy sobie dwie sztuki broni, z którymi wbiegł do sklepu. Zażądał, aby wszyscy położyli się na podłodze i zaczął strzelać w całym sklepie serią strzałów ostrzegawczych. Drugi mężczyzna, uzbrojony w swego rodzaju pałkę, pobiegł w kierunku kasjera, żądając otwarcia skarbca. Kasjer nie miał jednak klucza, więc dołączył do nich inny pracownik, który odblokował sejf.
Po udanej kradzieży wrócili sprawnie do czekającego VW Golfa i odjechali na południe - w kierunku Waterloo.
Kolejne ataki a potem… cisza, do czasu.
Gdybym miała opisywać w ten sposób każdy z następnych ataków prawdopodobnie ten artykuł byłby zdecydowanie za długi i nieco nudny - sam już widzisz schemat działania “The Brabant Killers”. Jednak aby zachować chronologię, między ostatnim atakiem w lutym wydarzyło się to:
Jeden atak w marcu, na zachodnim Waterloo, sklep również o podobnym asortymencie co poprzednie. Skradziona duża ilość gotówki, pojawiła się też czwarta ofiara śmiertelna.
Kwiecień - cisza.
Maj - … cisza.
Czerwiec - atak, natomiast tym razem powodem było znalezienie sobie nowego auta do ucieczek, obeszło się bez ofiar śmiertelnych. Ich celem był ciemnoszary SAAB 900 Turbo.
Dokładnie 10 września nieuchwytny gang przeprowadził atak, który dał policjantom małą wskazówkę dotyczącą prawdopodobnej tożsamości, a może bardziej profesji wykonywanej przez sprawców…
Wrzesień, 1983
Tym razem ich celem nie był sklep spożywczy ani warsztat samochodowy. Zamiast tego był to producent tekstyliów o nazwie Wittock-Van Landeghem. Kiedy zabójcy z Brabant uderzyli, firma pracowała nad linią kamizelek kuloodpornych dla funkcjonariuszy policji.
Wykorzystując palniki do cięcia i dmuchawy rzekomo skradzione w maju, bandyci weszli do fabryki. Natknęli się na nocnego strażnika wraz z jego żoną. Strażnik zginął na miejscu, czterokrotnie postrzelony w głowę. Jego żona została poważnie ranna, ale przeżyła.
Sąsiedzi, zaalarmowani dźwiękiem broni palnej, obudzili się i zaalarmowali władze. Niektórzy nawet zerkali przez zasłony w kierunku fabryki. Przestępcy, zauważając ich obecność, oddali kilka strzałów ostrzegawczych w stronę domów. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń w wyniku tego ataku.
W sumie zamaskowani mężczyźni uciekli z siedmioma kamizelkami kuloodpornymi, które zaczęli nosić podczas przyszłych ataków.
Wspominałam o tym, że policja zaczęła mieć podejrzenia co do profesji przestępców ściganych od paru miesięcy. Cóż, być może byli nawet gliniarzami, działającymi poza prawem dla osobistych korzyści lub z innych pobudek. Przecież stosowali taktykę, która sprawiała, że wydawali się kimś więcej niż zwykłymi przestępcami. Wydawało się, że dobrze wiedzą, jak zastraszyć duże grupy ludzi, kontrolować ich poprzez strach. Dodatkowo, kiedy przyszedł czas na użycie broni wiedzieli jak jej używać.
Dalsze poczynania
Tydzień później doszło do kolejnego ataku. Gang, po przyjeździe policji, z pary która zaparkowała białym mercedesem zrobił sobie zakładników. Doszło do strzelaniny, ucierpiał jeden policjant, kolejny zmarł na miejscu, niestety zakładników również nie oszczędzono.
W międzyczasie, do końca 1983 roku, doszło do dwóch kolejnych ataków, gdzie łącznie zginęły kolejne 3 osoby.
Z jakiegoś powodu cały rok 1984 przebiegł bez rabunków z udziałem The Brabant Killers. Może chcieli w tym czasie skorzystać ze skradzionej gotówki w rozsądnych odstępach czasowych aby nie wzbudzić podejrzeń? A może ze względu na tak “intensywną karierę” na przestrzeni ostatnich 2 lat chcieli wyciszyć swoje działania i zmniejszyć ryzyko popełnienia błędu?
Służby dysponowały opisami trzech przestępców, z których najbardziej godny uwagi był opis przywódcy grupy, tak zwanego „Olbrzyma”. Różnym świadkom wydawało się, że to właśnie on dowodził brutalnymi napadami. Drugim przestępcą był współpracownik zwany “Starcem”,
wydawał się znacznie starszy, ale widziano go z pozostałą dwójką tylko kilka razy podczas ich napadów. Wielu uważało go za kierowcę ucieczki trio. Najbardziej znanym wśród opinii publicznej był trzeci z nich o przydomku “Zabójca”.
“Zabójca” miał około 1,8 metra wzrostu i ciemniejsze włosy. W różnych napadach jego wygląd był różny, niektórzy opisywali go jako mającego jaśniejsze brązowe włosy, wąsy, ciemną karnację itp. Był odpowiedzialny za prawie wszystkie zabójstwa grupy, stał się znany ze swojej brutalnej skuteczności. Często strzelał do wszystkiego, co się ruszało, niezależnie od tego, czy był to ptak za oknem, czy zakładnik poruszający się zbyt wolno dla jego poziomu cierpliwości.
Ale nawet mimo takich informacji policyjne śledztwo w sprawie zabójców z Brabancji szybko utknęło w martwym punkcie.
Wrzesień, 1985
27 września 1985 roku zabójcy z Brabancji uderzyli.
Skradziony VW Golf GTI został zaparkowany w pobliżu włoskiej restauracji w dzielnicy Braine l'Alleud. Restauracja znajdowała się obok supermarketu Delhaize, który jak już możesz się domyśleć, był ostatecznym celem podróży.
Trzej mężczyźni wyszli z pojazdu i natychmiast wpadli na grupę pobliskich dzieci bawiących się na zewnątrz. Dzieci zaczęły uciekać, ale trzej mężczyźni chwycili jedno z nich, wbijając mu lufę pistoletu w żebra. Przy okazji zaczepili trzech klientów przed wejściem do sklepu. Kazali im wejść za sobą do środka. Gdy jeden z nich się zawahał, natychmiast go zastrzelili. Pozostałym dwóm klientom udało się uciec w bezpieczne miejsce, ale wewnątrz sklepu spożywczego Delhaize rozpętało się piekło.
Pchając dziecko jako zakładnika przed sobą, trzej strzelcy weszli do sklepu i zażądali, aby wszyscy klienci położyli się brzuchem na podłodze. Oddali strzały ostrzegawcze, a gdy jeden z klientów nie położył się wystarczająco szybko został postrzelony.
Pierwszy ze strzelców zażądał od pracownika włożenia wszystkich pieniędzy z kas do jednej papierowej torby, podczas gdy drugi pilnował klientów i innych pracowników za pomocą pistoletu. Trzeci ze strzelców zażądał, aby kierownik udał się z nim na tyły sklepu. Sejfu nie można jednak było otworzyć. “Na szczęście” na zapleczu przechowywano inne pieniądze, a strzelec zadowolił się kwitkiem franków.
Trzej mężczyźni, najwyraźniej zadowoleni ze swoich łupów, zaczęli wychodzić przez frontowe drzwi sklepu spożywczego. Wciąż mieli ze sobą dziecko, które mieli wziąć jako zakładnika podczas ucieczki. Nagle zauważyli furgonetkę wjeżdżającą na parking, w którą zaczęli strzelać, trafiając zarówno kierowcę, jak i jego małego syna. Kierowca zmarł, syn przeżył.
Zabójcy z Brabancji uciekli Volkswagenem Golfem GTI, uwalniając dziecko jako zakładnika. Tego samego dnia uderzyli ponownie, zaledwie pół godziny później, w mieście Overijse.
Samochód uciekinierów zaparkował za lokalem Windekind. Trzej mężczyźni wysiedli z pojazdu, ubrani w ciemne ubrania i maski, przeszli pojedynczo przez rząd krzaków, chroniąc ich przed widokiem pobliskiej ulicy. Natknęli się na grupę trojga dzieci bawiących się w pobliżu. Jedno z nich zostaje niemal natychmiast zastrzelone z bliskiej odległości. Pozostała dwójka dzieci ucieka.
Kontynuując podróż do sklepu spożywczego, zaczynają szukać odpowiedniego zakładnika. Gdy taki się natrafia, wchodzą z nim do supermarketu Delhaize. Schemat się powtarza - strzały ostrzegawcze, wszyscy padają na ziemię, kradzież pieniędzy, zabicie zakładnika i ucieczka.
Listopad, 1985
Trzech mężczyzn wysiada z Volkswagena Golfa, wszyscy mają na sobie karnawałowe peruki, czarne stroje, karabiny i inną broń palną. Zaczynają strzelać do pobliskich klientów, we wszystkich kierunkach. Ich pierwsza ofiara, pozornie wybrana losowo, zostaje dwukrotnie postrzelona w głowę. Inny mężczyzna, wraz ze swoją młodą córką, zostaje zabity w swoim pojeździe, gdy przygotowują się do odjazdu.
Młoda dziewczyna błaga o życie swojego ojca, gdy zabójca celuje w jego kierunku. W odpowiedzi zabija całą rodzinę, zabijając nie tylko ojca dziewczynki, ale także jej matkę i samą dziewczynkę. Przeżył tylko jej brat, ale i on został ranny w wyniku ostrzału.
Mężczyźni wchodzą do sklepu spożywczego i przeprowadzają swój napad tak jak poprzednie. W ciągu niecałych trzech minut zabójcy z Brabant strzelili do kilkudziesięciu osób i zabili tym samym garstkę ludzi.
The Brabant Killers zaczęli wracać do zaparkowanego Volkswagena Golfa GTI, gdy policja zaczęła wjeżdżać na parking. “Olbrzym” wycelował swój pistolet w nadjeżdżających policjantów, po czym wsiadł na miejsce pasażera. Samochód odjechał pobliską autostradą, a pościg nic nie dał - policjanci byli pewni, że trasa była zaplanowana przez przestępców znacznie wcześniej. Wkrótce stracili ze wzroku pojazd sprawców, nie mogąc kontynuować pościgu.
Takim sposobem zakończył się ostatni atak zabójców z Brabancji - złodziei, seryjnych zabójców, masowych strzelców.
Rozegrał się on prawie 40 lat temu.
Życie straciło 28 osób, ponad 40 zostało rannych.
Tymczasem tożsamość “Olbrzyma”, “Starca” i “Zabójcy” do dzisiaj pozostaje tajemnicą.
Autor: Julia Skrzypiec
Bibliografia: