Edmund Kolanowski urodził się 24 października w 1947 roku, zmarł 28 lipca w 1968 roku w Poznaniu. Był on polskim seryjnym mordercą oraz nekrofilem – czuł pociąg seksualny do zwłok. Edmund miał starszego brata – Andrzeja, który zmarł w wieku 2 lat, z tego też powodu matka często zabierała Edmunda na cmentarz w Miłostowie.
Czuł się niechciany i nieakceptowany przez swoich rodziców. Od matki często słyszał „żałuję, że nie utopiłam Cię w pierwszej kąpieli”. Ojciec Edmunda był byłym więźniem obozu koncentracyjnego Auschwitz. Po powrocie nie potrafił ułożyć sobie życia. Obozowe piekło przez cały czas do niego wracało, przez co pił. Gdy był pijany znęcał się nad żoną i małym Edmundem.
Przez swoje zachowanie został skierowany do zakładu dla nerwowo i psychicznie chorych, tam Edmund w wieku 11 lat przejawiał specyficzne zachowania – w szpitalu z drzewa podglądał sekcje zwłok i eksplorował poniemiecki cmentarz. Wtedy odkrył, że podniecają go kobiece zwłoki. Wraz z kolegami z ośrodka onanizował się grupowo obserwując lekarzy dokonujących sekcji. W wieku 15 lat zaczepiał kobiety w centrum Poznania.
Dostał wyrok w zawieszeniu na dwa lata. Edmund miał za sobą również próbę samobójczą, ugodził się nożem w brzuch, ale odratowano go. Te wszystkie zdarzenia jednak niczego Edmunda nie nauczyły. W 1966 roku został skazany na karę jednego roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności za pobicie.
Ożenił się z salową z jednego z poznańskich szpitali. Urodziły się im dwie córki, jednak mroczna strona Edmunda coraz bardziej dawała o sobie znać. W 1972 roku zaczął terroryzować kobiety nad jeziorem Rusałka. Kopał je, bił, szarpał za włosy, groził, ranił nożem. Udowodniono mu dokonanie trzech napaści i wymierzono karę na dziewięć lat pozbawienia wolności.
Kobieta miała 21 lat. Edmund pierwotnie chciał ją zwabić do swojego domu i wykorzystać, jednak po drodze zmienił zdanie. Zabił ją uderzając kilkakrotnie konarem drzewa. Gdy upewnił się, że jest martwa, wyciął jej narządy płciowe, ciała kobiety nigdy nie znaleziono.
16 marca 1981 roku zabił dwudziestoletnią kobietę w Warszawie.
Jedenastoletnia Alinka pewnego dnia nie wróciła po lekcjach do domu. Zaniepokojony tata zgłosił zaginięcie na milicję. Na poszukiwania dziewczynki wyruszyło czterdziestu milicjantów, zaangażowano również psy tropiące. Alinki nie odnaleziono. Miesiąc od zaginięcia, czyli 15 grudnia 1982 roku znaleziono martwą dziewczynkę na nasypie kolejowym. Była rozebrana, miała obrażenia takie same jak Katarzyna P. – jedna z ofiar Edmunda. Okazało się, iż dziewczynka, której zwłoki odnaleziono, to Alinka.
Prócz tego przyznał się do winy przy wykopaniu zwłok i ich profanacji w 1972 roku, okaleczenia zwłok znajdujących się w kaplicy cmentarnej w Nowej Soli w 1980 roku, porwania i okaleczenia zwłok kobiety z kaplicy cmentarnej na Naramowicach w Poznaniu w 1982 roku.
Po otworzeniu trumny okazało się, że w środku kobiety nie ma, znajdowała się tam tylko książeczka do nabożeństwa, różaniec oraz pantofle. Kobietę znaleziono kilka dni później na polu niedaleko cmentarza. Ciało było rozebrane, wycięte zostały piersi i narządy płciowe.
Wykopania i profanacji zwłok na cmentarzu Miłostowo w Poznaniu dopuścił się w tym samym roku.
Narządy te przyszywał do manekina, którego używał w celach seksualnych. Sąsiedzi z ulicy Wodnej opowiadali, że mężczyzna dziwnie się zachowuje, ma strych, na który nikogo nie wpuszcza oraz że strasznie śmierdzi z tego ustronnego miejsca. Jak się okazało, właśnie tam szył swoje manekiny.
Jednak 7 maja w 1983 roku mężczyźnie udało się z niej uciec. Na miejscu, gdzie planował kolejne przestępstwo wypadł mu skrawek papieru, na którym napisane było Pollena Łaskarzew, widoczne również były ślady stóp. Milicjantom udało się dotrzeć do zakładów Pollena – (Poznański Ziołolek), gdzie jak się okazało Edmund pracował jako palacz.
wtedy przyznał się tylko i wyłącznie do profanacji zwłok. Natomiast pogrążyła go porównana krew zamordowanej dziewczynki ze śladami krwi, które znajdowały się na kurtce należącej do Edmunda, a także zeznania złożone przez dróżniczkę z przejazdu kolejowo-drogowego na Naramowicach.
W więzieniu odwiedziła go matka i powiedziała „Synu, jeśli chcesz mieć jeszcze matkę, która będzie cię kochać do końca swoich dni, musisz wszystko powiedzieć temu panu”. Być może to była jedyna motywacja do tego, aby Edmund się przyznał.
Podczas zeznań padły słowa: „Wkładałem członek do przyszytych narządów, wykonując ruchy posuwiste, aż do wytrysku nasienia. Po dwóch-trzech dniach narządy odpruwałem i paliłem w piecu kaflowym w pokoju. Lalkę rozwalałem i wyrzucałem do śmietnika”.
Jak się okazało, Edmund nie mieszkał sam, a z konkubiną – Gabrielą, z którą miał córkę. (Edmund przed osadzeniem w więzieniu był żonaty i miał dwie córki, jednak gdy trafił do zakładu karnego, żona rozwiodła się z nim i zabroniła mu jakichkolwiek kontaktów z córkami). Gabriela zeznawała, iż Edmund był dla niej oraz dzieci dobry, nie bił jej, nie zdradzał, nie pił. Jedyne co ją w nim zaniepokoiło to, to że dwa razy znalazła w piecu fragmenty ludzkiego ciała, lecz gdy o to zapytała odburknął, że wykopuje z cmentarza zwłoki oraz że ma się tym nie interesować, bo coś jej zrobi.
Na podstawie śledztwa, które było prowadzone przez trzy lata, oskarżono go o dokonanie 3 morderstw, 5 profanacji zwłok oraz o kradzież złotego pierścionka.
Podczas procesu sądowego, który rozpoczął się 22 stycznia w 1985 roku Edmund odwołał zeznania, mówiąc, że były one wymuszone. Biegli lekarze orzekli, że nie był chory psychicznie w momencie popełniania przestępstw.
Obrońca Edmunda Kolanowskiego złożył apelację i wniosek o rewizję wyroku, natomiast Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok wydany przez sąd niższej instancji.
Była to ostatnia wykonana egzekucja w Poznaniu. 1 sierpnia 1986 roku Edmund został pochowany na cmentarzu Miłostowo.
Autor: Magdalena Wychowska, wolontariuszka Fundacji Zaginieni
Bibliografia:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Edmund_Kolanowski
https://naszahistoria.pl/nekrofil-kolanowski-przerazajacy-seryjny-morderca-z-lat-80/ar/c15-12113140